Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość do szafy chowac nie musze
:p A to moze Ty sie dobra duszyczko dołozysz do utrzymania moich dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdy utrzymuje WŁASNE
dzieci, gdyby tatusiowie o tym pamiętali, to ani eks ani nowe żony nie miałyby wielu tematów na kaffe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do haaaaaa haaaaaa haaaaaa haaa ale ty głupia jesteś. małżeństwo po odliczeniu alimentów zasądzonych ma wspólna kasę. Alimenty zaspokoją potrzeby dziecka( zaspokajają, są wystarczająco wysokie), a zachcianki... nie muszą być zaspokajane, a na pewno nie wszystkie i nie wtedy kiedy dzieciak wymusza. U nas maż zarabia o tyle około więcej ode mnie, ile wynoszą alimenty. Reszta to NASZA kasa i nie może nią rozporządzać bez mojej zgody - ja też nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haaaaaa haaaaaa haaaaaa haaa
ciesz się swoją mądrością :D i pilnuj kasy, bo może zechce coś wydać poza Twoimi plecami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sliski temat
ta kasa.No tak to juz jest, sa alimenty i extrasy i albo sie z tym godzimy albo nie i mamy piekiełko. spokojem i wyważona rozmowa mozna duzo wiecej zdziałac. tak sobie mysle ,ze gdyby mama porozmawiała z tatą i powiedziała,ze ma kruchy okres w finansach i czy mógłby np. w tym miesiacu kupic kurtke w natspenym buty dla dziecka i poporsiła zwyczajnie to nie byłoby wielkiego problemu. I gdyby tata porozmawiał ze swoja zona i przedstawił suytacje ze jest wyjatkowa to zona jako rozsadna kobieta tez by nie robiła awantur. a tak w życiu to wychodzi na to ze ludzie skradaja sie do siebie, jakie niedopowiedzenia a potem to juz tylko nienawisc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zawsze kasa to śliski temat. jeśli facet ze mną rozmawia, że coś tam dziecku potrzeba, to spoko - jeśli jest to np. kurtka na zimę, czy dodatkowe lekcje - OK, ale jeśli kolejny ipod, bo po roku panience się znudził i znów trzeba nowszy - mówię nie. Albo na pół z Mamusią dziecka. Mój budżet domowy to nie jest czyjś bank. Myślę też nad innym rozwiązaniem w moim budżecie domowym - założenie jednego wspólnego konta na dom i posiadanie własnych pieniędzy na osobistym koncie - na swoje potrzeby. Wtedy niech zamiast sobie butów kupuje córce zabawki - jego rzecz. Ale nie widzę powodu, dlaczego mój standard miałby na tym cierpieć. Jeśli pieniądze idą z wspólnej kasy, wtedy pośrednio łożę na jego dziecko, a to... chyba przesada... jesli zechcę kupię coś "pod choinkę" bo ją lubię, ale nie chce być do tego zmuszana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sliski temat
waszko- u nas jest tak ,ze kasa alimentacyjna w ogóle nie jest brana pod uwage budżetu.Mój m zarabia 4000 ale płaci 600 wiec dla mnie zarabia 3400. ja zarabiam mniej bo 2000 , moja córka dostaje tez 600,ale ta kasa tez nie jest brana pod uwage.to sa pieniadze na nia.ja ze swojej pensji dokładam jesli potrzeba ,zwłaszcza przed wrzesniem. Ale bywało kruchutko, wiec pytałam exa czy moze mi pomoc i np. kupic przysłowiowe buty i kurtke dla córki. Nigdy w zyciu nie robił problemów.Niby tej kasy jest teraz wiecej ,ale tzreba spłacac kredyt wiec wiadomo. ex mojego obecnego chciała wyłacznie kasę, ale nam sie takie rozwiazanie nie podobało jesli chodzi o extrasy.Faktem jest ze to ja ruszyłam temat, przegadalismy i podjelismy decyzje ze syn dostanie ale w postaci konkretnej potrzeby.Powiem wam ze trzymanie w ryzach popłaca. mielismy pewnosc ze chłopak otrzymał, młody był zadowolony bo dostał od taty.Nie fundujemy mu wakacji bo zwyczajnie nie stac nas ,sami tez rzadko wyjeżdżamy, a własciwie w ogóle. Urlopy spedzamy u moich rodziców. Moj ex zabiera córke do siebie na wakacyje na 2 tygodnie.A syn mojego męża wpada do nas dosc czesto bo ma blisko.czasami tylko ex męza cos sie wyrwie w nerwach;-),ale my nie reagujemy. Chłopak ma wszystko zabezpieczone w ciagu roku. Raz tylko przygadałam jej na temat wakacji bo bardzo ten temat śrubowała.A mianowicie,że wakacje moze spedzac z nami i tam gdzie my wyjedziemy. A jesli jej zalezy na wakacjach tylko dla syna to niestety pół na pół. Zrezygnowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sliski temat u nas też liczę pieniądze jako nasze po odliczeniu alimentów, do tego płacimy ( płacimy, bo to ze wspólnego idzie) za szkołę muzyczną. Alimentów jest 700 więc, licząc że matka ma dołożyć tyle samo, powinno na 15 latkę w zupełności wystarczyć. A na "zachcianki" nie musi. W sumie nie może dostawać wszystkiego czego jej się zachce, bo tak w życiu nie ma... ja pracuję i też nie mam wszystkiego co bym chciała. jeśli chodzi o takie rzeczy jak kurtka czy coś innego też nie dajemy matce dziewczyny na to kasy, tylko zabieramy do sklepu :D Do nas Młoda wpada często, ja ją lubię, bo co można powiedzieć o Eks, to nie to, że młoda źle wychowała ( bo wpływ Ojca raz w tygodniu... same wiecie jest znikomy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ex zona mojego meza nie łozy ani złotówki na utrzymanie syna. My ok 500zł /mies wydajemy na jego korepetycje plus do tego ubrania,ksiazki itp itd. Oczywiscie z moich poborów tez na to idzie oraz z moich oszczednosci miał wyjazd nad morze na wakacje,czego serdecznie załuje. Kilka dni temu ojciec kupił mu nowy tel kom. za 400zł.Prosiłam nie bierz do szkoły bo roznie bywa. Od wczoraj juz go nie ma - ukradli ! A mi mimo ze staram sie jak moge powiedział wczoraj " wal sie" na dodatke uderzył młodszego syna. Mam dosc!!!!!!!!!!!!! Nie zniose dłuzej takiego zycia i traktowania mojej osoby. Nie ja jestem winna ze matka go zostawiła i olewa go całkowicie.A wrecz to ja sie staram zeby chodz odrobine zastapic mu te matke. I co mnie za to spotyka? \Złosliwosci i zupelna ignorancja.Po co mam sie wiec starac? Nawet jesli kiedykolwiek on sie zmieni to w pamieci zostanie to co robil. Wczoraj dałam mezowi ultimatum- albo wplynie na zachowanie syna albo ja sie z dziecmi wyprowadzam. Powiedział ze sie zastanowi. No cóz.......... ja nie miałabym sie nad czym zastanawiac. Przykre to ze takie dzieci nie potrafią docenic nic procz kasy i niszcza malzenstwa swoich rodziców. Kiedys jak to zrozumie mnie i jego ojca nie bedzie juz razem. A mozna przeciez normalnie zyc,byc normalnym niezłosliwym dzieckiem.Nikt od niego nie wymaga cudów. Nie jestem osobą ktora uzywa przemocy ale przysiegam kiedys go złapie i tak mu wp......... ze bedzie to długo pamietał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena006
A ja tak czytam ten watek od jakiegos czasu ( niecaly jeszcze przeczytala z braku czasu) ale zaciekawil mnie bo sama jestem "nowa". U mnie jest tak ze moj facet ( nie jestemy malzenstwem ani on nie mial nigdy zony tylko partnerke) ma dwoje dzieci z poprzedniego zwiazku roczek i 8 lat. Chlopcy sa super. Zwlaszcza ten starszy super sie dogadujemy itd. Z mlodszym wiadomo jest za malutki zeby rozumiec. O problemach z eks nie bede sie rozpisywac bo walsciwie ich nie mamy za bardzo. Natomiast mnie meczy jedna rzecz. Nie jestemy dlugo razem ale razem mieszkamy ( oboje za granica i dlatego tak szybko poszlo ;). Gdy mlodszy byl u nas po raz pierwszy mial ok 9 miesiec. Ja chcialam pomoc mojemu facetowi i duzo sie nim zajmowalam. Gdy musial wyjechac na 2 dni do pracy on chcial go odwiezc do domu a ja zaproponowalm ze z nim zostane bo wtedy maly bedzie mogl byc z nami jeszcze na weekend. Wszytsko bylo ok. Ale za drugim razem zobaczylam ze moj facet jakos nie ma ochoty opiekowac sie nim. Zabawiac owszem itd, ale przewinac nakarmic wykapac to juz nie. Wymawial sie tym ze ja robie to lepiej, on np boi sie mu umyc glowke i nie chce go karmic bo maly macha raczkami i wyrzuca wszystko dookola itp. Gdy zaczelam powoli odmawiac opieki nad nim to zaczely sie awantury. Czulam sie wrecz zmuszana do tego ze musze sie zajac jego dzieckiem w innym przypadku byl foch, pretensje ze mam cos do tego ze jego dzieciu u nas sa a nawet grozba wyprowadzki po odwiezieniu dzieci do mamy. I tak bylo jeszcze 2 nastepne razy gdy chlocy u nas byli.Ja zaczelam sie stawiac coraz bardziej, on coraz berdzie po mnie jechal. Ja tlumaczylam ze jesli mnie poprosi to owszem pomoge mu chetnie bo go kocham itd ale nie chce zeby mnie do tego zmuszal. Mowil ze rozumie po czym znowu sie awanturowal. Zrozumialam ze popelnilam blad od poczatku. Chcialam byc pomocna i mila i pokazalam ze umiem opiekowac sie dzieckiem a on to wykorzystal teraz znow przyjezdzaja na weekned. Oznajmilam ze nie rusze palcem jesli on mi nie pokaze ze tez bedzie sie nimi zajmowal.Powiedzial ze bedzie i nie chce wiecej klotni ale i tak obawiam sie co bedzie dalej. poza tym maly ma juz ponad roczek i ostatnio jak u nas byl to przecodzil etap placzu i krzyku jak tylko ojciec znikal z jego pola widzenia. na poczatku staralam sie go jakos zabawiac itd ale zaczelam tracic cierpliwosc. Gdy karmilam go wieczorem on sie darl wiec K musial to robiz z kapiela bylo to samo, gdy K wychodzil darcie. Odleglosc miedzy domem ich i ich mamy to ok 3.5 godz. W aucie ja siedze z mlodszym z tylu. Ostatnio bylo tak ze przez cale 3,5 godz maly darl sie w nieboglsy bo chcial do taty. Niestety K nie mogl go wziac bo prowadzil a ja nie mam prawka. Jutro po niego niejade, jedzie K i jego mama po nich bo stwierdzilam ze nie dam rady a moje cierpliwosc sie skonczyla. Naprawde chcialabym polubic tego malego. Pierwszy raz gdy go odwiezlismy to nawet za nim tesknilam a teraz... ni wiem moze to ja sie nakrecam negatywnie, moze dlatego ze nie moje dziecko itd+ to zmuszanie do robie nia przy dziecku ktore nie krzyczy przy nie a przy ojcu nie mnie dobija... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena006
*zmuszanie do robienia przy dziecku ktore krzyczy przy mnie, a przy ojcu nie, mnie dobija...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma to jak zrzucić winę
za to, że po raz drugi nie potrafi się stworzyć dobrego związku na kogos innego,. I to w tym przypadku na kilkunastoletniego chlopca I taka głupia baba będzie obwiniała dziecko za to, że ona i jej mąż robią wszystko żeby znowu spieprzyć kolejny związek. Zegar, jak nie umiesz się z chłopem dogadać to wyłącznie twoja i jego wina. Dziecko nic do małżeństwa nie ma. A ty jesteś tak potwornie uprzedzna do tego chłopaka że ja się nie dziwię temu ojcu że chce się "zastanowić"nad zweiązkiem z tobą. W trosce o psychikę swojego dziecka też bym się wolała rozstać z człowiekiem który tak go nienawidzi i na wszelkie sposoby to manifestuje.Jesteś jak macocha z bajki, toksyczna, pelna jadu i nienawiści. Aż przykro to czytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do magdalena006 prawda, że źle zrobiłaś pokazując co potrafisz, ale teraz masz wyjście - przecież przy tobie płacze, wykorzystaj to. W końcu to jego syn i powinien nie tylko się z nim bawić i korona mu z głowy nie spadnie jak pampersa zmieni. Tobie też nie, ale... nie wolno Cię do niczego zmuszać. Niech się Tatuś nie leni, tylko do czarnej roboty też bierze :) Poświęć więcej uwagi starszemu dziecku, a maluszkowi przejdzie, taki etap widocznie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena006
Dziekuje Waszka :) Tak wlasnie juz zaczelam ostatnio i zaczelo sie udawac :) Mam nadzieje ze mlodszemu przejdzie ( kiedys na pewno) bo to tez jest slodki dzieciak. Zastanawia mnie tylko skad u takiego malucha takie przywiazanie do ojca. W koncu jest wlasciwie dla niego obcy. Za kazdym razem jak go zabieramy maly jeszcze sie dziwi kto to jak widzi K. Dopiero po chwili jarzy ze juz go zna. Z reszta nie wiem co tak do konca siedzi w tek malej glowce. Ale tez mam nadzieje ze juz teraz bedzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojciec obcy człowiek
chyba tylko debilka do takich wniosków może dojść Ale pokłon debilom, dzięki nim jeszcze widać na horyzoncie normalne istoty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena006
Obcy bo maly gn nie zna w tym sensie. Gdy sie urodzil to K nie mieszkal juz z nimi, wiec jemu moze wydawac sie obcy. A debilem to moze jestes ty bo kompletnie nie zrozumiales/as o co mi chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do madzi magdalenki
Moze poczytaj psychologie rozwojowa.Dowiesz sie. co siedzi w glowie malego czlowieka.I zastanowilabym sie mocno nad zwiazkiem.Na odleglosc widac ,ze Twoj partner nie dorosl do roli rodzica.A w tobie widzi raczej opiekunke do dzieci a nie partnerke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madziu magdalenko
(swoją drogą co za debilny nick) Spadaj od faceta z obciążeniami. Będziesz żałować że w ogóle miałaś z nim do czynienia chcesz mieć byle co żeby tylko mieć? mało to wolnych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyny napiszę coś
o czym ja już wiem, a Wy będziecie wiedziały za jakiś czas i tak byłam w lepszej sytuacji, bo nie byłam zielona w sprawach związków i dzieci, wychodząc za mąż sama miałam dziecko, to i tę 2 mojego męża zaakceptowałam do samego męża nie mam pretensji, ogólnie stara się, pomaga w domu, kocha mnie, mamy wspólne pasje, zarabia prawie tak dobrze jak ja, ale spychanie wielu spraw na mnie, bo jestem kobietą też u niego wystąpiło, bez awantur, bo jakoś strategicznie to rozgrywałam i nigdy tak do końca go nie wyręczałam, ale kosztowało mnie to dużo wysiłku, pracy, a i kombinowania Gdy z młodszym dzieckiem męża były problemy, mąż reagował gwałtownie - fakt problemy były poważne, ale to ja starałam się łagodzić, tłumaczyć, miał kuratora, a gdy sąd znosił kuratora to ja z nim poszłam, bo mąż mnie poprosił, nie mógł wtedy wziąć wolnego w pracy, ja mogłam! a mama chłopca miała akurat problemy zdrowotno-alkoholowe gdy z nim weszłam to sędzina zapytała kim jestem, ja, że przyszywaną mamą, bo rodzice nie mogli - ogólnie napiszę, że przy dzieciach męża miałam więcej stresowych sytuacji niż z własnym dzieckiem, które obecnie mieszka w moim mieszkaniu, studiuje i doskonale sobie radzi nie napiszę, że dzieci męża są złe, bo to nie jest prawdą, ale szczególnie młodszy sprawia problemy wychowawcze, czy to wina tych dzieci? nie do końca, przez wiele lat rodzice ze sobą walczyli, mąż próbował zmusić pierwszą żonę do leczenia, terapii, a mus nigdy nie udaje się, nie było filmowo, może mąż nie kochał jej aż tak, by się udało, ostatecznie zostawił ją z tym problemem, o dziwo! podobno dopiero wtedy zaczęła sama walczyć o siebie, gdy poznałam męża byli 2 lata po rozwodzie, nie było z nią problemów, dzieci też mnie zaakceptowały ale Wy tutaj chyba nie rozumiecie co to jest rodzina, że dzieci mężów z pierwszych związków nie są obce i cudze, czy się Wam to podoba czy nie one będą miały udział w Waszym życiu i wcale nie musi być łatwo owszem można postawić na izolację, na to, że mąż nie będzie kontaktował się z dziećmi, ok! rozumiem jeszcze, gdy tego mogą chcieć singielki wychodzące za rozwodnika, ale jeżeli tego wymagają kobiety, które same mają dzieci, to już tego nie rozumiem, bo czy one oddałyby swoje dziecko byłemu mężowi, gdyby ten drugi nie życzył sobie kontaktu z jej dzieckiem Ojcowie jak same zauważyłyście lubią sprawy dzieci zostawiać nam kobietom, lubią pozbywać się tych obowiązków, ale to nie jest jednoznaczne z brakiem miłości, uczuć do dzieci. Nawet w ojcu, który zdaniem otoczenia "porzucił" dziecko kołaczą się ojcowskie uczucia i kiedyś mogą się odezwać, jak na to zareagują drugie żony? Czy będą umiały to zaakceptować, czy też zrujnuje to związek? Może być różnie. Po rozwodzie z pierwszym mężem- bez wojny, różne podejście do życia, byłam szczęśliwą wolną kobietą, dużo podróżowałam, poznawałam świat i pokazywałam go swojemu dziecku, rozwijałam się zawodowo i społecznie, poznawałam nietuzinkowych ludzi i żyłam jak ptak. Po ponownym wyjściu za maż obniżyłam loty, dużo czasu pochłaniają mi sprawy męża, sprawy jego dzieci. Biorąc z nim ślub zaakceptowałam to, wiedziałam o wszystkim, ale chyba nie do końca wiedziałam, że czasami będzie tak trudno. Mogę tylko podpowiadać dziewczynom wychodzącym za rozwodnika, by przemyślały wszystko, by jeszcze w fazie fascynacji umiały same siebie zapytać czy wytrzymają, czy będą potrafiły zaakceptować jego dzieci? A jeżeli facet wojuje z eks, to już bym przestrzegała, bez szukania winnego, bo każda ze stron ma swoje do powiedzenia, przestrzegałabym, bo to znaczy, że mężczyzna nie radzi sobie z problemami, z załatwianiem najważniejszych życiowych spraw, że oprócz dzieci możecie być włączone w wojnę z inną kobietą i same się na to decydujecie, a pamiętajcie, że sama wiara w cudowność męża i obarczenie winą eks to krucha podstawa na budowanie szczęścia w Waszym nowym związku. Niektóre z Was piszą, że dzieci są okropne, tak, dzieci mogą takie być, ale bardzo rzadko to bierze się z niczego, dzieci nie radzą sobie z problemami, które dotknęły ich rodziny, mogą reagować różnie, złośliwie, podle? Waszym zadaniem tak, a dziecko może nawet chciałoby inaczej, ale nie potrafi, nauczyło się uciekać lub walczyć, zwracać w ten sposób na siebie uwagę... trudno tu opisać reakcje, bo każda może być inna i czym innym spowodowana. Przeszłam wiele z dziećmi mojego męża, bardziej z młodszym, ale też muszę tu wspomnieć, że że to nie jest tak, że cały czas jest źle. Między okresami "rogowatości", to wspaniały chłopak nawet przeskrobawszy coś nigdy nie był wobec mnie wulgarny, niemiły, to nawet taka przylepa, tylko co pewien czas wyskakująca z czymś, tego się boję :D nawet jeżeli kilka miesięcy jest super łapię się na tym co nowego wykombinuje. Staram się zachowywać spokojnie, nie akceptuję złych zachowań, ale nie skreślam go, bo po tą skorupą zbilucha ukryty jest dobry chłopak. Dlaczego to wszystko napisałam, może trochę mieszając wątki, chciałam uzmysłowić drugim żonom, że mówienie o rodzinie jako o sobie, mężu i wspólnym dziecku (a na tym temacie czasami i o swoim dziecku z pierwszego związku) nie jest właściwe. Pozbycie się tematu byłych dzieci może ułatwić Wam życie, ale nie będzie szczęściem Waszego męża. Nie mówię tu o ojcu, który skreśla swoje wcześniejsze dzieci, bo nie o takich tu piszemy. Jeżeli ojciec chce włączyć w Wasze życie swoje dzieci, a Wy wychodząc za mąż zaakceptowałyście to, to niestety czeka Was wspólna ciężka praca. Ba! Czasami nawet cięższa niż Waszego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie zgodze sie z Tobą
dzieci męza to jego obowiazek a nie mój. kazde dziecko ma swoich rodziców i niech sie nim zajmują. Ja nie mam ochoty uczestniczyc w problemach dzieci mojego męża. Swoje odchowałam i nie chce drugi raz przez to porzechodzić. Owszem bede wspierac męza lae głowny cięzar na nim bedzie spoczywał..toz to jego dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiekszośc tutaj tłumaczy
że dziecko nawet 18 letnie ma prawo sie xle zachowywać bo wiele przeszło. Ciekawa teoria a czy Wy nie macie traumy z dzieciństwa ( przynajmniej niketorzy)? Czy kazdemu sie tłumaczycie,"jestem nie do zniesienia ale moi rodzice sie rozwiedli i mam do tego prawo" ? Z dzieci wyrastaja dorosli ludzie, którzy muszą sie odnaleźć w świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz wiele racji - ale nie można po prostu dać na siebie zepchnąć ciężkiej pracy przy dzieciach - Ojcom wydaje się, że ojcostwo to "spijanie śmietanki" jak czyste, zadbane dziecko np. można pokazać kumplom czy rodzinie. Musi wiedzieć, że tak nie jest. Ja na szczęście "nastałam" w życiu mojego faceta jak Starsza była nastolatką, a Młodsza miała lat 7. Dzieci są z innych Matek. Starszej nie lubię - to manipulantka, kłamczuch, udaje słodką i potem wykorzystuje. Młodsza jest urocza i bardzo ją lubię. Minęły mnie czasy pieluch, więc tego tematu nie było. Tylko kasa... na szczęście i to się poukładało Nie masz racji tylko w jednym - nie powinno być nam ciężej niż mężom z ich dziećmi. Jeśli jest, to po prostu głupi jesteśmy i dałyśmy się wkręcić. I nie mam na myśli ugotowania obiadu, czy posprzątania po maluchu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak widac
Ty sie nie odnalazlas:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyny napiszę coś
oj, chyba przeoczyłam te wypowiedzi o których piszesz :D bo jakoś nie zauważyłam by każdy tłumaczył 18letnie - czyli dorosłe prawie dzieci akurat ja uważam, że wraz z dorastaniem syn mojego męża bardzo się zmienia i "prostuje" Moje dziecko przeszło rozwód swoich rodziców i nijakiej traumy nie nabył, a z ojcem utrzymuje kontakt kiedy chce i on i jego tata. Czasami jednak, gdy rozmawiamy, to żartuje sobie, że chyba poświęci się pracy naukowej, bo jakoś zakładaniem rodziny nie jest zainteresowany i woli tajemnice nauki niż wychowywania dzieci i rozwiązywania problemów małżeńskich... mam nadzieję, że tylko żartuje Waszko ja nie twierdzę, że nam ma być ciężej, to tak :D po prostu może samo wyjść, oczywiście to swoista głupota, można pilnować się i nie dawać wkręcać :D ale gdy maż jest ok, gdy widzimy i czujemy jego miłość, gdy układa się, to i bardziej się staramy, coś chlapniemy i trzeba słowa dotrzymać W życiu nie wszystko przebiega zgodnie z planem. A! Proszę na mnie tu nie krzyczeć, dziś kończę 43 lata :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt nie krzyczy
ale poczytaj topik od poczatku to zobaczysz ile jest obronczyn biednych nastolatków, ze oni maja prawo a moacochy to nie maja zadnych praw:) i wszystkiego najlepszego!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt nie krzyczy
i chce powiedziec, ze ja przy dzieciach męza prawie nic nie robie, ciezko pracuje cały tydzień a w weekend kiedy sa dzieci chce odpoczac :) Ja sowje pociechy odchowałam niech mąz zrobi to samo ze swoimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I widzisz.Nie ma Was.Jestes ty i maz.Taa ,ty swoje zrobilas......Moze jednak trzeba bylo wyjsc za maz za kogos bez zobowazan?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena006
No dobrze ale dla mnie jestesmy MY. Wiedzialam na co sie pisze. Moze nie do konca bo skad moglam wiedziec jakie beda wsyztskie problemy, nigdy nie bylam w takim zwiazku ale mniej wiecej wiedzialam. I staram sie pomagac nadal to robie. Ale jesli widze ze moj facet a tat dzieci woli zebym ja robila przy mlodszym bo jego zdaniem zrobie to lepiej to chyba jest cos nie tak. Dlatego tak bardzo bronie sie przed tym teraz i nawet jesli on chce zebym mu pomogla to 2 razy sie zastanowie zanim powiem tak lub nie. Ciezko jest sie odseparowac od dzieci swojego partnera. ja nawet nie pomyslalam zeby tak zrobic Po prostu naturalne wydalo mi sie to ze skoro sa jego to mu pomagam kiedy sa u nas. I moze nawet kiedys je pokocham w jakis sposob. Na razie bardzo je lubie ( mlodszy troche mnie irytuje ale to w koncu dziecko ;P) natomiast wiem ze nie jest to milosc. Nie tesknie gdy ich nie ma i nie brakuje mi ich. Mam nadzieje ze to sie zmieni bo inaczej bedzie mi ciezko. Nie mam wlasnych dzieci ale chce miec ( chociaz po ostatnich doswiadczeniach zaczelam sie zastanawiac czy na pewno chce) i wiem ze moj partner tez chce miec jeszcze dzieci ze mna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak jubelka swoje zrobiłam
niech kazdy robi swoje to bedzie dobrze. I nie martw sie o nasz zwiazek jest super!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mow hop dopoki nie przeskoczysz:) Niejeden zwiazek wydawal sie super:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×