Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

aweb opfrys dziekuje wam za wsparcie i rade, było mi potrzebne sprowadzenie na ziemie, naprawde gorliwie sie modle o rozum i o siłę, może to dal niektórych głupie ale ja w to wierzę, nie modle się o cud, że cos samo sie zrobi, ale chce wytrwac w swoim przekonaniu i chce miec pewnośc że moja decyzja jest słuszna... czasem mam wątpliwości a dzieki takim osobom jak wy tu wszystkie bardzo szybko sie pozbywam... dziękuje 👄 mój m zabiera dziś dzieci na weekend w góry, mam czas tylko dla siebie, oczywiście mój m bardzo żałuje że nie chciałam pojechac z nimi, a ja ciesze sie wolnością i swoboda w domu... potem jeszcze napisze , pozdrawiam wszystkie pa!! słodkie kłamstwa... być może jesteś w ciąży a Ty twierdzisz że jests pewna , że sie w końcu uwolniłas od toksyka... ??? !! nie pojmuję.... to chyba tylko na nieszczeście w takiej sytuacji ciąża.... i jeszcze podejrzewasz że on to zaplanował... ? to przeciez katastrofa!!! pozdrawiam... Eutenia... czy to spowodowało u ciebie np podjecie ostatecznej decyzji ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Słodkie kłamstwa Dzisiaj moge juz pewna siebie powiedziec,ze.... uwolnilam sie od mojego tyrana..." A jak jestes w ciazy to co zrobisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panna_r00channa
Sama dla siebie jestem katem, ostoją jak i seksuologiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tyle napisałam i wszystko mi wcieło. Ale jestem wsciekła!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak- jęsli bardzo tego praegniesz i chcesz to osiagniesz swój cel. Ale musisz być tego w 100% pewna, wtedy juz sie nie zawahasz ophrys- ja nie krytykuje osób, które sięgakja po testy psychologiczne, sama kiedys tak robiłam, ale z doswiadczenia wiem, ze wyniki takic testów sa niesprawiedliwe i czesto powodują doła, zwłaszca u osób na takim etapie jak większośc dziewczyn tutaj jest. Dlatego unikałabym bawienie sie w to. Ale to tylko moje spostrzezenia :) Osobiscie uwazam, ze testy takie a raczej te główne pytania tam zadane sa o tyle istotne, ze pomagają w rozmyslaniu nad soba, w wyciaganiu wniosków, cos na kształt troche terapii. Ale nie daja jasnych wskazówek. do tego trzebadoś=jsc samemu i nie sugerowac sie odpowiedziami z testu. Jak juz wczesniej napisałam, czytając poradniki, bawiac sie w testy, w momencie kiedy moje rozbicie emocjonalne sięgało zenitu, czułam sie jak ktos zły, który słusznie ponosi wine za całe zło, które mi sie przytrafiło. czytakac " toksycznych ludzi" widziałam w opisach siebie, wszystkie modele tych ludzi pasowały do mnie. Wychodzuiło na to, ze jestem jedna toksyczna kulą!! A teraz, kiedy duzo lepiej sie czuje, kiedy wiem czego chce i zamierzam sie tego trzymac, wracam to tych lektur i postrzegam to juz zupełnie inaczej. Widze swoje błędy ale nie uwazam ze to ja jestem zła, absolutnie, nie użalam sie tez nad sobą bo nie w tym cel, widze wszystko realistycznie i potrafie odniesc do sytuacji jakie mi sie przytrafiły. Wtedy jest mi przykro, łzy do czu napływają, ale nie z żalu, tylko płacze nad ślepotą, która mi towarzyszyła przez te wszystkie lata, nad głupotą, naiwnościa, slepa miłościa, próba wybawiania calego świata kiedy to ja własnie najbardziej potzrebowałam wsparcia, nad zaufaniem, którym obdarzyłam osoby, k=tóre tego nie sznowały i nie zasługiwały na to, nad złudnymi nadziejami, ze człowek którego kochałam( a zaraz coś na ten temat) stanie sie lepszy. Nic bardziej mylnego. Ale te łzy tez oczyszczają, sa świetnym lekarstwem, potem jest mi lepiej, mam znowu siłe do walki z toksykiem, siłe by zyc po swojemu. A apropo miłości, przynajmniej u mnie tak było, caly czas myślałam,z e jestem bo kocham, bo to miłośc mojego zycia, ze nie umiem bez niego zyć, wmawiałam seb9e, ze skoro on mówi ze kocha to na pewno tak czuje itp- zreszta same to odczuwacie wiec nie musze za duzo pisac. I co sie stało! przyszedł moment, ten krytyczny własnie i w ciagu jednego-dosłownie jednego- dnia zrozumiałam i dotrało do mnie, ze ja nie kocham wcale, ze we mnie sa jakies chore emocje, ze to nie miłośc, bo miłosc tak nie wygląda, ze niech nie pierdoli, ze mnie kocha, bo to nie prawda, ktoś kto kocha nie zachowuje sie w ten sposób, miłośc zaczeła miec dla mnie zupełnie inny wymiar, inne znaczenie. Zrozumiałam, ze to dlaczego z nim byłam, dlaczego tak myślałam to było chore uzaleznienie, bo innego życia z nim nie znałam, bo potrafiłam wszystko pieknie usprawiedliwić, ubarwic, zeby z pozoru było normalne i prawidłowe. I to jest to co nas wszystkie gubi czy tez zgubiło już. Zycze Wam, wszystkim tego etapu, kiedy na sama mysl, ze jestescie bez niego bedzieci czuły olbrzymia ulgę i ani krzty tesknoty. Będziecie czuły sie wreszcie wolne!! ja niestety póki co jestem na dobrej drodze ale jeszcze nie do końca, bo toksyk nadal budzi we mnie strach. Ale mam nadzieje, ze i to kiedyś sie skończy. i tym akcentem zakończe na dziś, życzac wam wszystkim udanego weekendu, usmiechu , siły do działania i wewnetrznej ulgi. Dla Was wszystkich 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb 🌻 Poprzednie serduszko, gdy przeczytałam, że Ci post poleciał w kosmos. A teraz jeszcze jedno ❤️ Ja też uważam, że testy są raczej aby odpowiedzieć sobie na pewne pytania, i aby może łatwiej je sformułować. A etap, na którym jesteś jest piękny :-) Mnie nadal wciąż trochę brakuje, ale też już się przegibnęłam na płocie na drugą stronę. Teraz jeszcze muszę ostatnie kawałki od tego płotu oderwać ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Jak ktos kocha to nie rani osobe kochana. Jak mozna kochac kogos, kto gnebi nas? Jak chce z nami byc, to po to aby nas gnebic. No i tu mozna sobie odpowiedziec na pytanie czy to jest milosc? Jesli taki ktos wywoluje u nas smutek, zal, lzy, nieszczescie, a kazdy normalny czlowiek dazy do tego aby byc szczesliwym w zyciu, to jaka jest odpowiedz na pytanie: po co my sie do tego pchamy? Widac cos zwichrowanego jest w naszej psychice. Napewno wiele, a moze nawet i wiekszosc ma wspolnego z naszym dziecinstwem, domem rodzinnym, relacjami z rodzicami, ale jestesmy juz dorosle, wiele juz wynosimy z wlasnych doswiadczen ze szkoly, swiata doroslego, jestesmy niby madre, duzo czytamy. Wiele tez sie wiaze ze strachem przed nieznanym, strachem, ze sobie, z takich czy innych wzgledow, nie poradzimy same w zyciu, szczegolnie jesli mamy dzieci. Teraz juz moze mniej, ale kiedys byla straszliwa presja srodowiska, Kosciola, aby tak czy inaczej tkwic za wszelka cene w takim potwornym zwiazku. Kobieta rozwiedziona to byla traktowana na rowni z prostytutka nieomalze, jeszcze tak niedawno. Mowilo sie, rozbity dom, nieszczesliwe dzieci. A czy dzieci sa szczesliwe w takich strasznych domach?? Czesto myslimy o sobie tylko, a nie myslimy jaka krzywde wyrzadzamy naszym dzieciom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Różo 🌻 Ja bym dodała - jak kocha, to nie rani ŚWIADOMIE. Bo nie da się przejść przez życie nie raniąc nikogo. Jeżeli żyjemy nie tylko dla innych, ale też dla siebie (a do tego powinniśmy dążyć), to często nasze priorytety nie będą się pokrywać z priorytetami innych. I nie zmienia to faktu, że drugą osobę możemy kochać bardzo mocno. Drugą sprawą jest - gnębienie. Dla takiego postępowania nie powinno być wytłumaczenia ani taryfy ulgowej. A toksyk poprawia swój własny wizerunek gnębią swoją ofiarę. I nawet największe zapewnienia o miłości nie zmienią faktu, że te słowa są manipulacją. Niezależnie od tego, że osoba toksyczna może być nieświadoma swoich potrzeb i deficytów i naprawdę wierzyć we własne słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was Kochani,czytam,a dlaczego wpadłam tu do was?Byłam tu u was z jakieś 2 lata temu-przynajmniej w tym temacie,opisywałam swoja sytuację.Miałam to samo co wy-alkoholik,babiarz-znęcanie psychiczne byłego...który własciwie nadal widnieje jako mąż, ale tylko na papierku.od trzech lat,nie widzę już jego"gębusi" w domu,z czego się naprawdę cieszę.Złożyłam pozew o rozwód już poraz kolejny-a to dlatego,że zawsze czegoś brakowało NS...teraz przez to,że spózniłam sie o jeden dzień,znowu dostałam pismo w sprawie oddania mi Pozwu.Muszę teraz być konsekwentna i poprostu wysłać go w terminie.chciałabym miec to za sobą,mam nadzieję,że w końcu to nastapi.w tamtym czasie pracowałam,obecnie jestem na zasiłku,ale chyba skorzystam z pozyczki,aby zapłacić za sprawe rozwodową-ponoć szybciej sie to odbywa.Może troszkę chaotycznie napisałam,ale wiecie co miewam również sny ,w których śni mi się były mąż i jego kochanka...brrr koszmar jednym słowem. Pozdrawiam serdecznie:) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ophrys, Wazny wątek poruszasz, wazny dla mnie - bo wlasnie mecząc sie od tygodnia po odejsciu eks po raz kolejny, po raz rowniez kolejny zadaje sobie pytanie - czy oni wierzą w to co mowią, sprzecznie co chwilę? ze kocha, tęskni i sprobowalby ponownie, za chwile ze chce odejsc, za pare tyg znow ze mu zalezy? Po czasie sie okazywalo ze potrafil mowic mi i mojej nastepczyni (teraz juz tez eks do ktorej tez probowal wracac i odchodzic) to samo - ze mu zalezy. czy to bigamia czy co? :) Czasem nie wiem co jest prawda i ile naklamal a ile po prostu bylo chorym wytworem jego chorej glowy. Nie wiem czemu wierzyc i to tez trzyma mnie w żalu do niego, zamiast puscic i pozwolic odejsc od tematu i myslenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen Ja to widzę tak. Osoba toksyczna ma deficyty czyli niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa - brak miłości, bezpieczeństwa, ciepła, być może awantury, alkohol... no, długo by można jeszcze... Ponieważ nie dostała w dzieciństwie, próbuje to sobie zrekompensować w ten sposób, że zamiast zaopiekować się sobą i własnymi potrzebami, odpowiedzialność za swoje potrzeby przerzuca na partnera (uwaga! ofiara robi dokładnie to samo!) - tak jest po prostu łatwiej - nie trzeba zagłębiać się w siebie, bo to powoduje spory dyskomfort. Więc toksyk, próbując dostać to, czego mu kiedyś zabrakło i znajdując sobie ofiarę, musi ją w jakiś sposób do siebie przywiązać. A co wiąże najlepiej jak nie miłość? :-) Wyobraź sobie teraz, że osoba, która ma deficyty i jest choćby z tego powodu wewnętrznie rozbita, z premedytacją udaje miłość, aby dostać to czego potrzebuje. Można, ale... W tej sytuacji musiałaby po pierwsze przyznać, że jest coś czego szuka u drugiej osoby, bo jej tego zabrakło. Po drugie, w jakim świetle postawi siebie toksyk, udając uczucie? Jedynie przekonanie samego siebie, że kocha się ofiarę pomaga jakoś posklejać tak poobijaną osobowość. Przy czym to na pewno nie usprawiedliwia osoby toksycznej! Spodobało mi się kiedyś takie zdanie, nie wiem kto to powiedział: "Trudne dzieciństwo, nie usprawiedliwia, ono zobowiązuje."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W kontekscie tego co napisalas, trudno mi jest zrozumiec, jakie deficyty ma dorosly syn alkoholika, ktory jednoczesnie mial zaborczą matkę i wiele, zbyt wiele uczuc z jej strony. Z jednej strony brak ojca emocjonalnie, z drugiej nadmiar matki. Wg ksiazki "Toksyczna milosc" ja jestem nałogowcem kochania, on unikającym bliskosci. Wciąż jednak ciężko mi pojąć czego dokladnie eks szuka w takim zakłamanym zatracaniu sie w relacjach ze mną, a potem z dwoma osobami naraz, ze o ewentualnych trzecich potencjalnych nie wspomnę. Nie wydawal mi się osobą nieswiadomą, duzo bylo rozmow na temat dziecinstwa i chorego domu. Czy wiedzac to nie powinien juz po tych latach troche zrozumiec siebie i to ze idzie donikąc, raniac kobiety i bawiąc sie nimi? Czasem chcialam mu pomoc, sama sie przy tym zatracając w swoich problemach.. Nie umiem wybaczyc tego ze mimo iz wiedzial ze ja mam problemy i ze sam nie jest od nich wolny, gral na moich emocjach. Chyba w koncu czlowiek powinien troche spojrzec na siebie i powiedziec "zle robie, musze cos zmienic w sobie" a nie zwalac wine na partnerke, ktora nie idealna sama w sobie, ale chciala mu pomóc. Chyba zle robilam chcąc go terapeutyzowac. On woli cieszyc sie zyciem depcząc przy tym ludziom po uczuciach a znaczenia slowa "kocham" nie zna, teraz jestem pewna. Ja chyba tez nie tyle kocham co jestem toksycznie przywiązana? A to tak boli gdy sie uwalniam i mysle ze juz nigdy z nim nic... a gdybym byla inna, nie zazdrosna, zaradna, bla bla to moze on by mnie nadal kochal... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen ❤️ Zdecydowanie bla, bla... Nieważne jaka byś była... To nie chodzi o Ciebie! Istotna jest jakaś, jakakolwiek osoba, której braki i potrzeby współgrałyby z brakami i potrzebami drugiej stron. Akurat trafiłaś się Ty... Ja dokładnie tak samo powtarzałam sobie - a gdybym była taka, owaka... zrobiła tak albo siak... A jeszcze wcześniej starałam się i wydawało mi się, że właśnie tak robię. A za każdym razem było źle. Czasem zastanawiałam się dlaczego dziś czarne jest czarne, a jutro jest już białe... Ten etap zastanawiania się dlaczego toksyk robi tak a nie inaczej, próby zracjonalizowania jego zachowań (aby samej poczuć się lepiej), to po prostu jest pewien etap! Ja też się zastanawiałam, szukałam odpowiedzi dlaczego on tak się zachowuje. Dlaczego to robiłam? Bo mając niskie poczucie własnej wartości, szukałam, dlaczego on ma takie problemy... Bo wtedy czułam się lepiej. No bo przecież jak on ma problemy, to ja mogę starać się mu pomóc, naprowadzić, pokazać... A g...no! :-P Ja po prostu skupiając się na nim, odsuwałam od siebie , że ja mam problem z samą sobą! Jen, to wszystko, to są etapy... Bardzo bolesne, ale do przejścia... Buziak dla Ciebie 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, dziś 11 września. Kolejna rocznica zamachu. Na Polsacie leci film na faktach o World Trade Center.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen :) ja jestem BARDZO zaradna, kompletnie nie zazdrosna, mąż mnie ponoc kocha.....ja sama potrafie okazac uczucie, jestem dbająca kobieta o swego faceta, nigdy nie dałam powodu do zazdrości a jednak on jest cholernie zazdrosny... ... toksykiem sie jest i już, ja tez mam deficyt miłości z dzieciństwa a le jakos nie przejawiam toksycznych cech.... swoja droga zastanawia mnie co decyduje o tym, ze ktoś staje sie ofiara a ktoś toksykiem, myśle o osobach z "deficytami" OPFRYS co ty na to....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oglądam ten film :) jestem sama w domciu.... mam komfort jak pieron.... aaa, mój pieprzony toksyk przed chwilą dzwonił do domu na stacjonarny... włąściewie synek dzwonił, ale on sam nie umie jeszcze wykrecić nr w telefonie więc m to musiał zrobić, ciekawe czemu dzwoniąc z komórki nie zadzwonił na moja kom, wszyscy mamy jedna sieć, kiedy ja byłam na urlopie z dziećmi ani razu nie zadzwoniłam na stacjonarny do domu, nawet do głowy mi to nie przyszło, a on ?! sprawdza mnie? martwi się sie czy grzecznie siedze w domu? czy nic mi nie grozi? .... kurwuś mania... !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak 🌻 Nie mam pojęcia :-) Sama się nad tym zastanawiałam... Rodzaj dysfunkcji wyniesionej z domu? Charakter? Może któraś z dziewczyn ma teorię na ten temat, sama bym chętnie poczytała :-) Ja też nie byłam zazdrosna, byłam czuła, kochająca, nie dawałam podstaw do zazdrości. A jednak był zazdrosny bardzo. I nieważne, że ja nie dawałam podstaw, wszystko sobie tłumaczył na moją niekorzyść. Myślę, że Niebo mogłaby też na ten temat dużo powiedzieć ;-) Niebo 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór wszystkim 🌼 Rozmawiałam kiedyś z moją panią psychiatra na temat toksycznych rodziców.Powiedziała mi wtedy,ze brak okazywania uczuć z ich strony wynikał z wychowania, ktore jest przekazywane z pokolenia na pokolenia. Że w dzisiaejszych czasach dużo mówi sie o otwartości, o wspieraniu potomnych,o okazywaniu uczuć dzieciom. A nasi rodziec nie byli tego nauczeni, takie były czasy a nie inne, oni mimo iz nas kochali nie okazywali nam tego bezposrenio ale poprzez wzorce jakie nam przekazywali.Jeśli to oczywiście był normalny dom nie ma mowy o toksyźmie. Natomiast jesli było pijaństwo ojca czy matki, awantury itd to wtedy można mówic o patoligii. Tak na prawdę wiele z nas wyrosło na super babki, silne, o dobrym sercu, gotowe do pomocy cierpiacym czy potrzebujacym tego, szczere, oddane, gotowe poświęcic wiele w imię miłości.Czyli wyniosłyśmy to co zdaniem naszych rodziców powinnysmy.I to jest ok. Przynajmniej ja tak czuję, ze od rodziców dostałam to co powinnam były dostać. A mało okazywanych uczuc?? No cóz teraz to nadrabiam, pokazuję rodzicom, ze tak nalezy, przytulam sie do mamy kiedy jest mi smutno. Pamietam jak kiedyś powiedziałam mojemu tacie , że go kocham. Nie powiedział nic a po godzinie do mnie zadzwonił i mówi: wiesz co, ja nie jestem skory do okazywania uczuć, nigdy nie robiłem teago, ale chce żebyś wiedziała, ze tez c|iebie bardzo kocham. Pamietam te słowa do dziś, moze wiec warto spróbowac i my -ich dzieci nauczymy ich tego, czego kiedys nam brakowłao. Jesli chodzi o mkojego prawie exa, to nie miał tak różowo. Ojciec chlał , bił matkę, wracał lub nie wrazcał do domu, do tego inne kobiety, awantury, mataka żyła w ciagłym poczuciu strach a cała swoja miłośc przelała na synusia, zreszta tak jest do tej pory. On taki biedny a ja taka szmata, która zdradzała biednego synusia.No cóż, niektórych etapów sie nie przeskoczy.Jak tak chca myslec sobie to niech to robią, ich sprawa, a ja nie będe nikomu niczego udowadniać, juz nie! I tak reasumujac, dokładnie widać kto ma toksyzm w sobie, prawda??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb to mi chyba wystarczy, po prostu ja nie stałam sie toksyczna mimo wszystko a mój m tak i tyle... ja jednak mam żal do mojego taty , oprócz braku okazywania uczuc zaserwowal mi jeszcze w życiu wysoka dyscypline, wysokie wymagania, zaborczośc i niepojeta kontrole, mąż jest bardzo podobny, jedynie czym sie różni to tym, że okazuje mi uczucia, choc teraz cholera juz wie, czy to prawdziwe, te chore umysły tak trudno rozgryźć, ale nie mam zamiaru juz sie w to zagłębiac dziewczyny czuje tak niebiańsko, sama w domu, nie macie pojęcia jak mi dobrze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb 🌻 Czy rzeczywiście przekaz aby poświęcać wiele dla miłości jest zdrowym przekazem? Nie wątpię, ze rodzice w rodzinach, nie patologicznych, troszczą się o dzieci i starają przekazać im to, co najlepsze. Ale niestety nie dadzą, jak sama słusznie zauważyłaś tego, czego sami nie otrzymali. Jeżeli nie nauczono ich, że powinni kochać siebie samych, to właśnie taki przekaz jak opisałaś, przekazują - o poświęceniu. Ja myślę, że niestety, ale zdrowe kobiety nie wiążą się z toksycznymi partnerami. To samo pisała już tutaj yeez lub consekfencja (wybaczcie dziewczyny, że nie pamietam, a nie chce mi się szperać w starych postach) do czterech umów - trzeba zajrzeć w dzieciństwo, a zobaczy się czego rodzice nie dali. I wtedy już wiadomo dlaczego z całego roju mężczyzn najbardziej pasuje taki toksyczny ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem co mnie dziś tak wzięło na pisanie, ale kończę ten dyżur ;-) Dobranoc Wszystkim 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobranoc ophrys :) miło było , ja tez sie żegnam, pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
U was juz ciemna noc, spicie i sni wam sie lepsze jutro. U nas jeszcze wieczor i ja tu chce jeszcze pare mysli przekazac. Wiele razy zastanawialam sie czy taki gnebiciel wie co robi. Po wielu roznych odpowiedziach doszlam jednak do wniosku, ze wie, bo nie robi tego wobec innych osob. Moj jest bardzo grzeczny wobec mojej matki, siostry, kolegow. Najsmieszniejsze a wlasciwie najsmutniejsze jest to, ze moja matka mi o tym mowi i rozglasza naokolo jaka to ja jestem opryskiwa dla niego, wiec on dlatego taki jest. On nie gnebi tak, zeby inni widzieli, czy slyszeli, wiec na moje opowiesci patrza z przymruzeniem oka. Matka mowi, ze on slowo a ja dwadziescia. Bo po takich wiecznych krytykach, awanturach czlowiek juz z cierpliwosci wychodzi. Moja matka jest zwolennikiem zachowania spokoju, ale przeciez czlowiek jest czlowiekiem a nie murem. Dzisiaj dowiedzialam sie, ze moja dlugoletnia kolezanka dostala rozwod, ona 62 lata i jest bardzo z tego powodu szczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CHOROBA WSPÓŁUZALEŻNIENIA Współuzależnienie jest upośledzeniem dojrzałości spowodowanym urazem z okresu dzieciństwa. Osoby współuzależnione są niedojrzałe lub dziecinne w takim stopniu, że przeszkadza im to w życiu. Według Diland’s Medical Dictionary proces chorobowy to ,,ściśle określony proces cechujący się charakterystycznym łańcuchem symptomów. Może on obejmować całe ciało lub jakąkolwiek jego część, a jego etiologia, patologia i rokowanie mogą być znane lub nieznane.” Łańcuch charakteryzujący współuzależnienie nazywam symptomami rdzennymi lub pierwotnymi; określają one stopień, w jakim osoby współuzależnione nie są wstanie nawiązać zdrowych stosunków z samymi sobą. Oto wykaz pierwotnych lub rdzennych symptomów współuzależnienia: 1.Trudność w doznawaniu poczucia własnej wartości, czyli trudność w kochaniu samego siebie. 2.Trudność w wytyczaniu granic między sobą a innymi ludźmi, czyli trudność w chronieniu własnej osobowości. 3.Trudność we właściwym poznaniu obiektywnej prawdy o sobie, czyli trudność w określeniu kim się jest i w jaki sposób dzielić się sobą z innymi. 4.Trudność we właściwym adresowaniu swoich dorosłych potrzeb i pragnień, czyli trudność w troszczeniu się o siebie. 5.Trudność w doświadczaniu i wyrażaniu obiektywnej prawdy o sobie z umiarem, czyli trudność we właściwym przeżywaniu swojego wieku i różnych zewnętrznych okoliczności . Prócz tego występuje również pięć drugorzędnych objawów, które ujawniają, w jaki sposób osoby współuzależnione uważają zachowanie innych ludzi za przyczynę swoich własnych niepowodzeń w zbudowaniu zdrowych z nimi stosunków. Te błędne opinie, znajdujące wyraz w symptomach wtórnych, stwarzają osobom uzależnionym trudność w stosunkach z innymi ludźmi, ale w istocie wyrastają z rdzennego problemu, jakim jest niezdrowy stosunek do samego siebie. Te pięć symptomów wtórnych to:1) wadliwe umiejscowienie roli kierowniczej,2) oburzenie,3) upośledzona duchowość,4) różne uzależnienia lub schorzenia psychiczne czy fizyczne,5) kłopoty z nawiązaniem bliskiego, poufałego kontaktu z partnerem. 1.WADLIWE UMIEJSCOWIENIE ROLI KIEROWNICZEJ Ludzie współuzależnieni 1) starają się kierować innymi przez mówienie im, jacy powinni być, aby osoby uzależnione czuły się zaspokojone; lub też 2) pozwalają innym kierować sobą, akceptując rolę jaką inni im wyznaczają, aby czuć się zaspokojonymi. Każda forma wadliwego umiejscowienia roli kierowniczej wzbudza negatywne reakcje osoby, którą się kieruje, a owe negatywne reakcje każą ludziom współuzależnionym upatrywać w innych przyczyny swojej własnej niezdolności do wewnętrznego zaspokojenia samych siebie. UZALEŻNIENIA I SCHORZENIA UMYSŁOWE LUB FIZYCZNE Zdolność stawiania czoła rzeczywistości jest związana bezpośrednio ze zdolnością nawiązania zdrowych stosunków z samym sobą, co oznacza miłość własną, ochranianie siebie, identyfikowanie siebie, troskę o siebie i dostosowywanie się do zmiennych warunków. Przeżywanie takich zdrowych, ześrodkowanych relacji do siebie samego pozwala nam na pomyślną konfrontację z prawdą o nas samych, innych ludziach, o Najwyższym Autorytecie w naszym życiu, o naszej aktualnej sytuacji. Rozwijanie tych zdolności i umiejętności postrzegania jest rdzeniem procesu leczenia się ze współuzależnienia. Kiedy jednak nie potrafimy nawiązać funkcjonalnych, wewnętrznych stosunków z samym sobą i osiągnąć poczucia samowystarczalności, ból doznawany wewnętrznie oraz towarzyszący naszym stosunkom z innymi i z naszym Najwyższym Autorytetem, często prowadzi do pragnienia szybkiego pozbycia się bólu poprzez jakiś rodzaj uzależnienia. Dlatego wydaje mi się, że zwykle osoba pogrążona w jakimś nałogu jest również współuzależniona; i odwrotnie-osoba współuzależniona jest zwykle pogrążona w jednym lub kilku procesach nałogowych lub obsesyjno/przymusowych. Omawiany symptom wtórny jest więc pierwszorzędnym ogniwem między współuzależnieniem a innymi rodzajami uzależnienia-w szczególności nałogową miłością. Przeżywając często nierozpoznany ból porażki w nawiązaniu zdrowych stosunków z samym sobą i obwiniając innych o tę porażkę, Nałogowiec Kochania dąży do zbliżenia z inna osobą, wierząc, że jest ona w stanie i powinna złagodzić jego wewnętrzny ból przez darzenie go bezwarunkowa miłością, stałym zainteresowaniem i opieką. NAŁOGOWCY KOCHANIA I ICH PARTNERZY Nałogowa miłość jest więc uzależnieniem, które często ujawnia się dopiero w pewnej fazie leczenia rdzennych objawów współuzależnienia. Ujawnieniu tego nałogu może towarzyszyć głęboka destabilizacja uczuciowa, ponieważ opór przed przyznaniem się do niego i przed utratą złudzeń jest wyjątkowo silny. Tragiczne wzorce typowych problemów, na jakie napotkałam w nałogowej miłości ujawniają się szczególnie we wzajemnych stosunkach dwojga ludzi, z których każde ma pewne charakterystyczne cechy. Jedna strona jest skoncentrowana na partnerze i wzajemnych stosunkach; druga stara się uniknąć poufałej bliskości z partnerem, najczęściej poprzez uleganie jakimś innym nałogom. Pierwsza osobę nazywam Nałogowcem Kochania, drugą-Nałogowcem Unikania Bliskości. Układ stosunków między nimi nazywam związkiem wzajemnego współuzależnienia (co-addicted relationship) Osoby wzajemnie uzależnione są często małżeństwem, ale ów problem może się pojawić w przypadku niemal każdej realnej lub wyimaginowanej pary: rodzic-dziecko, przyjaciel-przyjaciel, doradca-klient, szef-podwładny,lub wyimaginowanego układu między jakąś osobą a osobistością publiczną lub popularnym idolem, np. Elvisem Presleyem (którego Nałogowiec Kochania mógł nigdy nie spotkać osobiście). Podstawą układu wzajemnego nałogowego uzależnienia nie jest zdrowa miłość, lecz duża intensywność emocji, pozytywna i negatywna. Szczególnie Nałogowiec kochania może doświadczać silnych, obsesyjnych i niezależnych od jego woli odczuć, myśli i zachowań związanych z układem wzajemnego uzależnienia, a także intensywnych odczuć wobec partnera, takich jak oburzenie, lęk, nienawiść, pożądanie i ,,miłość”. W następnym rozdziale zbadamy te szczególne cechy Nałogowca Kochania bardziej szczegółowo. DWA LĘKI:ŚWIADOMY I UKRYTY Nałogowca Kochania dręczą zwykle dwa podstawowe lęki. Najbardziej uświadomionym lękiem jest lęk przed porzuceniem. Nałogowiec Kochania zgodzi się prawie na wszystko, byle tylko uniknąć porzucenia. Źródłem lęku przed porzuceniem są specyficzne przeżycia z okresu dzieciństwa. Jest paradoksem, że podczas gdy Nałogowiec Kochania pragnie za wszelką cenę uniknąć porzucenia i być związanym z partnerem w bezpieczny sposób, krępujący, zaborczy związek, jaki stara się on zbudować, przypomina bardziej usidlenie niż zdrową bliskość. Jest to związane z innym rodzajem lęku, trudniejszym do uświadomienia. Lęk ten ma również swoje źródło w przeżyciu fizycznego lub emocjonalnego porzucenia w okresie dzieciństwa. Nałogowcy Kochania nie doświadczyli nigdy dostatecznej bliskości swoich byłych, odrzucających ich opiekunów, więc nie potrafią kształtować swojej poufałej bliskości z partnerem w zdrowy sposób. Tak więc w okresie dorosłości, podczas gdy Nałogowcy Kochania często sądzą, że potrafią być serdeczni i bliscy, i że pragną zbudować intymny związek ze swoim partnerem, w rzeczywistości cofają się przed ofertą zdrowej bliskości, ponieważ nie wiedzą, jak się w takiej sytuacji zachować. Kiedy osiągną pewien stopień poufałości, często ogarnia ich panika i robią coś, co ponownie oddala ich od partnera. Te dwa lęki- lęk przed porzuceniem i lęk przed zbliżeniem- kształtują samoobronny dylemat, który dręczy Nałogowca Kochania. Nałogowcy Kochania świadomie pragną bliskości, lecz nie potrafią znieść zdrowej bliskości, dlatego całkowicie nieświadomie wybierają partnera, który nie jest w stanie zbliżyć się do nich na tyle, by zbudować zdrowy związek. PONIŻAJĄCE PRZEŻYCIA Z OKRESU DZIECIŃSTWA Doszłam do wniosku, że przyczyną popadania w nałogową miłość jest niewyleczona rana dziecięcego porzucenia, i przekonanie, że nie można czuć się bezpiecznie w świecie, jeśli ktoś się nami nie opiekuje. Nałogowcy Kochania są przywiązani do złudnej wiary w to, że ich partner ma dość siły i władzy by się o nich troszczyć, wspierać ich i w jakiś sposób dopełniać. Nieustannie próbują nakłonić Nałogowca Unikania Bliskości, aby spełnił ich nierealistyczne oczekiwania, a ów stały nacisk w poważnej mierze zatruwa stosunki między nimi. Nałogowcom Kochania zwykle brakowało właściwych więzi z ich opiekunami i prawdopodobnie przeżyli w dzieciństwie porzucenie(lub poczucie porzucenia).Małe dzieci odczuwają miłość, jeśli doświadczają opieki i troski. Troska jest komunikatem: ,,Jesteś kimś ważnym, liczysz się dla mnie, jesteś kochany”. Sądzę, że kiedy dzieci nie odczuwają wystarczająco silnej więzi z rodzicem i nie doświadczają jego troski, mają poważne trudności z samooceną, z poczuciem swojej wartości. Nałogowcy Kochania zwykle doświadczyli w dzieciństwie dojmującego bólu, smutku i goryczy porzucenia, ponieważ jakaś część ich osobowości nie mogła się właściwie rozwijać, kiedy zabrakło serdecznej troski ze strony ich opiekunów. Ten ból i smutek nazywam ,,bólem odrzuconego dziecka”. Jego źródła są bardzo głębokie i sięgają poza najwcześniejsze świadome wspomnienia. Jako dzieci, Nałogowcy Kochania przeżyli dojmujący lęk, ponieważ w żaden sposób nie mogli doświadczyć bliskości swoich opiekunów. Podczas terapii często opisują ten dziecięcy lęk jako poczucie utraty oddechu, jakby odcięto im dopływ powietrza, jakby się dusili. Opisują również poczucie pustki; była to pustka braku troski ze strony ich opiekunów. A ponieważ ten brak troski odbierali jako skutek nie dostrzegania ich wartości, nie potrafili być sobą i polubić siebie. Na dodatek wielu odczuwało rozdrażnienie i urazę z powodu niezaspokojenia ich potrzeb, jako, że zdarzają się przelotne chwile, w których takie dzieci są świadome poniżenia jakiemu podlegają. Głębokie osamotnienie w dzieciństwie- pierwotne doświadczenie porzucenia- ma zwykle toksyczny wpływ na dzieci, którego skutki rozciągają się na okres dojrzałości. Pierwotne doświadczenie porzucenia jest szczególnie naznaczone bólem, lękiem, wstydem i poczuciem pustki. Ponieważ dzieci nie mają gdzie wyrazić tych odczuć, magazynują je wewnątrz siebie i uwalniają wiele lat później, kiedy przeżycie porzucenia(lub zagrożenie porzuceniem) pobudza nagromadzone w dzieciństwie emocje. Wiele z tych dzieci nawiązało pewne ograniczone lub krótkotrwałe więzi z jakąś osobą np. z dziadkiem, które przyniosły im ulgę w bólu, lęku, urazie i poczuciu pustki porzucenia. Niestety mogło to jedynie skomplikować późniejsze problemy, ponieważ nauczyło je że tym co przynosi ulgę w udręce jest związane z inną osobą. Już jako dzieci Nałogowcy Kochania pragną się z kimś związać, należeć do kogoś, czuć się bezpiecznym przez związek z kimś, kto(jak sądzą)wypełni ich przeraźliwą pustkę i rozwieje ich poczucie niedostateczności. Tęsknią za osobą, która złagodzi stres pierwotnego przeżycia porzucenia. Kiedy dorosną, może to być każda inna osoba: kochanek, rodzic, przyjaciel, ich własne dzieci, doradca, ksiądz. Jeśli nawet ta druga osoba nie jest w rzeczywistości dostatecznie silna, nie ma to dla nich żadnego znaczenia. Nałogowiec Kochania wyposaży tę osobę w wystarczającą ilość wyimaginowanej siły i bezwarunkowej miłości, aby go uzdrowiła i uczyniła bezgranicznie szczęśliwym. CHOROBA WSPÓŁUZALEŻNIENIA Współuzależnienie jest upośledzeniem dojrzałości spowodowanym urazem z okresu dzieciństwa. Osoby współuzależnione są niedojrzałe lub dziecinne w takim stopniu, że przeszkadza im to w życiu. Według Diland’s Medical Dictionary proces chorobowy to ,,ściśle określony proces cechujący się charakterystycznym łańcuchem symptomów. Może on obejmować całe ciało lub jakąkolwiek jego część, a jego etiologia, patologia i rokowanie mogą być znane lub nieznane.” Łańcuch charakteryzujący współuzależnienie nazywam symptomami rdzennymi lub pierwotnymi; określają one stopień, w jakim osoby współuzależnione nie są wstanie nawiązać zdrowych stosunków z samymi sobą. Oto wykaz pierwotnych lub rdzennych symptomów współuzależnienia: 1.Trudność w doznawaniu poczucia własnej wartości, czyli trudność w kochaniu samego siebie. 2.Trudność w wytyczaniu granic między sobą a innymi ludźmi, czyli trudność w chronieniu własnej osobowości. 3.Trudność we właściwym poznaniu obiektywnej prawdy o sobie, czyli trudność w określeniu kim się jest i w jaki sposób dzielić się sobą z innymi. 4.Trudność we właściwym adresowaniu swoich dorosłych potrzeb i pragnień, czyli trudność w troszczeniu się o siebie. 5.Trudność w doświadczaniu i wyrażaniu obiektywnej prawdy o sobie z umiarem, czyli trudność we właściwym przeżywaniu swojego wieku i różnych zewnętrznych okoliczności . Prócz tego występuje również pięć drugorzędnych objawów, które ujawniają, w jaki sposób osoby współuzależnione uważają zachowanie innych ludzi za przyczynę swoich własnych niepowodzeń w zbudowaniu zdrowych z nimi stosunków. Te błędne opinie, znajdujące wyraz w symptomach wtórnych, stwarzają osobom uzależnionym trudność w stosunkach z innymi ludźmi, ale w istocie wyrastają z rdzennego problemu, jakim jest niezdrowy stosunek do samego siebie. Te pięć symptomów wtórnych to:1) wadliwe umiejscowienie roli kierowniczej,2) oburzenie,3) upośledzona duchowość,4) różne uzależnienia lub schorzenia psychiczne czy fizyczne,5) kłopoty z nawiązaniem bliskiego, poufałego kontaktu z partnerem. 1.WADLIWE UMIEJSCOWIENIE ROLI KIEROWNICZEJ Ludzie współuzależnieni 1) starają się kierować innymi przez mówienie im, jacy powinni być, aby osoby uzależnione czuły się zaspokojone; lub też 2) pozwalają innym kierować sobą, akceptując rolę jaką inni im wyznaczają, aby czuć się zaspokojonymi. Każda forma wadliwego umiejscowienia roli kierowniczej wzbudza negatywne reakcje osoby, którą się kieruje, a owe negatywne reakcje każą ludziom współuzależnionym upatrywać w innych przyczyny swojej własnej niezdolności do wewnętrznego zaspokojenia samych siebie. UZALEŻNIENIA I SCHORZENIA UMYSŁOWE LUB FIZYCZNE Zdolność stawiania czoła rzeczywistości jest związana bezpośrednio ze zdolnością nawiązania zdrowych stosunków z samym sobą, co oznacza miłość własną, ochranianie siebie, identyfikowanie siebie, troskę o siebie i dostosowywanie się do zmiennych warunków. Przeżywanie takich zdrowych, ześrodkowanych relacji do siebie samego pozwala nam na pomyślną konfrontację z prawdą o nas samych, innych ludziach, o Najwyższym Autorytecie w naszym życiu, o naszej aktualnej sytuacji. Rozwijanie tych zdolności i umiejętności postrzegania jest rdzeniem procesu leczenia się ze współuzależnienia. Kiedy jednak nie potrafimy nawiązać funkcjonalnych, wewnętrznych stosunków z samym sobą i osiągnąć poczucia samowystarczalności, ból doznawany wewnętrznie oraz towarzyszący naszym stosunkom z innymi i z naszym Najwyższym Autorytetem, często prowadzi do pragnienia szybkiego pozbycia się bólu poprzez jakiś rodzaj uzależnienia. Dlatego wydaje mi się, że zwykle osoba pogrążona w jakimś nałogu jest również współuzależniona; i odwrotnie-osoba współuzależniona jest zwykle pogrążona w jednym lub kilku procesach nałogowych lub obsesyjno/przymusowych. Omawiany symptom wtórny jest więc pierwszorzędnym ogniwem między współuzależnieniem a innymi rodzajami uzależnienia-w szczególności nałogową miłością. Przeżywając często nierozpoznany ból porażki w nawiązaniu zdrowych stosunków z samym sobą i obwiniając innych o tę porażkę, Nałogowiec Kochania dąży do zbliżenia z inna osobą, wierząc, że jest ona w stanie i powinna złagodzić jego wewnętrzny ból przez darzenie go bezwarunkowa miłością, stałym zainteresowaniem i opieką. NAŁOGOWCY KOCHANIA I ICH PARTNERZY Nałogowa miłość jest więc uzależnieniem, które często ujawnia się dopiero w pewnej fazie leczenia rdzennych objawów współuzależnienia. Ujawnieniu tego nałogu może towarzyszyć głęboka destabilizacja uczuciowa, ponieważ opór przed przyznaniem się do niego i przed utratą złudzeń jest wyjątkowo silny. Tragiczne wzorce typowych problemów, na jakie napotkałam w nałogowej miłości ujawniają się szczególnie we wzajemnych stosunkach dwojga ludzi, z których każde ma pewne charakterystyczne cechy. Jedna strona jest skoncentrowana na partnerze i wzajemnych stosunkach; druga stara się uniknąć poufałej bliskości z partnerem, najczęściej poprzez uleganie jakimś innym nałogom. Pierwsza osobę nazywam Nałogowcem Kochania, drugą-Nałogowcem Unikania Bliskości. Układ stosunków między nimi nazywam związkiem wzajemnego współuzależnienia (co-addicted relationship) Osoby wzajemnie uzależnione są często małżeństwem, ale ów problem może się pojawić w przypadku niemal każdej realnej lub wyimaginowanej pary: rodzic-dziecko, przyjaciel-przyjaciel, doradca-klient, szef-podwładny,lub wyimaginowanego układu między jakąś osobą a osobistością publiczną lub popularnym idolem, np. Elvisem Presleyem (którego Nałogowiec Kochania mógł nigdy nie spotkać osobiście). Podstawą układu wzajemnego nałogowego uzależnienia nie jest zdrowa miłość, lecz duża intensywność emocji, pozytywna i negatywna. Szczególnie Nałogowiec kochania może doświadczać silnych, obsesyjnych i niezależnych od jego woli odczuć, myśli i zachowań związanych z układem wzajemnego uzależnienia, a także intensywnych odczuć wobec partnera, takich jak oburzenie, lęk, nienawiść, pożądanie i ,,miłość”. W następnym rozdziale zbadamy te szczególne cechy Nałogowca Kochania bardziej szczegółowo. DWA LĘKI:ŚWIADOMY I UKRYTY Nałogowca Kochania dręczą zwykle dwa podstawowe lęki. Najbardziej uświadomionym lękiem jest lęk przed porzuceniem. Nałogowiec Kochania zgodzi się prawie na wszystko, byle tylko uniknąć porzucenia. Źródłem lęku przed porzuceniem są specyficzne przeżycia z okresu dzieciństwa. Jest paradoksem, że podczas gdy Nałogowiec Kochania pragnie za wszelką cenę uniknąć porzucenia i być związanym z partnerem w bezpieczny sposób, krępujący, zaborczy związek, jaki stara się on zbudować, przypomina bardziej usidlenie niż zdrową bliskość. Jest to związane z innym rodzajem lęku, trudniejszym do uświadomienia. Lęk ten ma również swoje źródło w przeżyciu fizycznego lub emocjonalnego porzucenia w okresie dzieciństwa. Nałogowcy Kochania nie doświadczyli nigdy dostatecznej bliskości swoich byłych, odrzucających ich opiekunów, więc nie potrafią kształtować swojej poufałej bliskości z partnerem w zdrowy sposób. Tak więc w okresie dorosłości, podczas gdy Nałogowcy Kochania często sądzą, że potrafią być serdeczni i bliscy, i że pragną zbudować intymny związek ze swoim partnerem, w rzeczywistości cofają się przed ofertą zdrowej bliskości, ponieważ nie wiedzą, jak się w takiej sytuacji zachować. Kiedy osiągną pewien stopień poufałości, często ogarnia ich panika i robią coś, co ponownie oddala ich od partnera. Te dwa lęki- lęk przed porzuceniem i lęk przed zbliżeniem- kształtują samoobronny dylemat, który dręczy Nałogowca Kochania. Nałogowcy Kochania świadomie pragną bliskości, lecz nie potrafią znieść zdrowej bliskości, dlatego całkowicie nieświadomie wybierają partnera, który nie jest w stanie zbliżyć się do nich na tyle, by zbudować zdrowy związek. PONIŻAJĄCE PRZEŻYCIA Z OKRESU DZIECIŃSTWA Doszłam do wniosku, że przyczyną popadania w nałogową miłość jest niewyleczona rana dziecięcego porzucenia, i przekonanie, że nie można czuć się bezpiecznie w świecie, jeśli ktoś się nami nie opiekuje. Nałogowcy Kochania są przywiązani do złudnej wiary w to, że ich partner ma dość siły i władzy by się o nich troszczyć, wspierać ich i w jakiś sposób dopełniać. Nieustannie próbują nakłonić Nałogowca Unikania Bliskości, aby spełnił ich nierealistyczne oczekiwania, a ów stały nacisk w poważnej mierze zatruwa stosunki między nimi. Nałogowcom Kochania zwykle brakowało właściwych więzi z ich opiekunami i prawdopodobnie przeżyli w dzieciństwie porzucenie(lub poczucie porzucenia).Małe dzieci odczuwają miłość, jeśli doświadczają opieki i troski. Troska jest komunikatem: ,,Jesteś kimś ważnym, liczysz się dla mnie, jesteś kochany”. Sądzę, że kiedy dzieci nie odczuwają wystarczająco silnej więzi z rodzicem i nie doświadczają jego troski, mają poważne trudności z samooceną, z poczuciem swojej wartości. Nałogowcy Kochania zwykle doświadczyli w dzieciństwie dojmującego bólu, smutku i goryczy porzucenia, ponieważ jakaś część ich osobowości nie mogła się właściwie rozwijać, kiedy zabrakło serdecznej troski ze strony ich opiekunów. Ten ból i smutek nazywam ,,bólem odrzuconego dziecka”. Jego źródła są bardzo głębokie i sięgają poza najwcześniejsze świadome wspomnienia. Jako dzieci, Nałogowcy Kochania przeżyli dojmujący lęk, ponieważ w żaden sposób nie mogli doświadczyć bliskości swoich opiekunów. Podczas terapii często opisują ten dziecięcy lęk jako poczucie utraty oddechu, jakby odcięto im dopływ powietrza, jakby się dusili. Opisują również poczucie pustki; była to pustka braku troski ze strony ich opiekunów. A ponieważ ten brak troski odbierali jako skutek nie dostrzegania ich wartości, nie potrafili być sobą i polubić siebie. Na dodatek wielu odczuwało rozdrażnienie i urazę z powodu niezaspokojenia ich potrzeb, jako, że zdarzają się przelotne chwile, w których takie dzieci są świadome poniżenia jakiemu podlegają. Głębokie osamotnienie w dzieciństwie- pierwotne doświadczenie porzucenia- ma zwykle toksyczny wpływ na dzieci, którego skutki rozciągają się na okres dojrzałości. Pierwotne doświadczenie porzucenia jest szczególnie naznaczone bólem, lękiem, wstydem i poczuciem pustki. Ponieważ dzieci nie mają gdzie wyrazić tych odczuć, magazynują je wewnątrz siebie i uwalniają wiele lat później, kiedy przeżycie porzucenia(lub zagrożenie porzuceniem) pobudza nagromadzone w dzieciństwie emocje. Wiele z tych dzieci nawiązało pewne ograniczone lub krótkotrwałe więzi z jakąś osobą np. z dziadkiem, które przyniosły im ulgę w bólu, lęku, urazie i poczuciu pustki porzucenia. Niestety mogło to jedynie skomplikować późniejsze problemy, ponieważ nauczyło je że tym co przynosi ulgę w udręce jest związane z inną osobą. Już jako dzieci Nałogowcy Kochania pragną się z kimś związać, należeć do kogoś, czuć się bezpiecznym przez związek z kimś, kto(jak sądzą)wypełni ich przeraźliwą pustkę i rozwieje ich poczucie niedostateczności. Tęsknią za osobą, która złagodzi stres pierwotnego przeżycia porzucenia. Kiedy dorosną, może to być każda inna osoba: kochanek, rodzic, przyjaciel, ich własne dzieci, doradca, ksiądz. Jeśli nawet ta druga osoba nie jest w rzeczywistości dostatecznie silna, nie ma to dla nich żadnego znaczenia. Nałogowiec Kochania wyposaży tę osobę w wystarczającą ilość wyimaginowanej siły i bezwarunkowej miłości, aby go uzdrowiła i uczyniła bezgranicznie szczęśliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PONIŻAJĄCE PRZEŻYCIA Z OKRESU DZIECIŃSTWA Doszłam do wniosku, że przyczyną popadania w nałogową miłość jest niewyleczona rana dziecięcego porzucenia, i przekonanie, że nie można czuć się bezpiecznie w świecie, jeśli ktoś się nami nie opiekuje. Nałogowcy Kochania są przywiązani do złudnej wiary w to, że ich partner ma dość siły i władzy by się o nich troszczyć, wspierać ich i w jakiś sposób dopełniać. Nieustannie próbują nakłonić Nałogowca Unikania Bliskości, aby spełnił ich nierealistyczne oczekiwania, a ów stały nacisk w poważnej mierze zatruwa stosunki między nimi. Nałogowcom Kochania zwykle brakowało właściwych więzi z ich opiekunami i prawdopodobnie przeżyli w dzieciństwie porzucenie(lub poczucie porzucenia).Małe dzieci odczuwają miłość, jeśli doświadczają opieki i troski. Troska jest komunikatem: ,,Jesteś kimś ważnym, liczysz się dla mnie, jesteś kochany”. Sądzę, że kiedy dzieci nie odczuwają wystarczająco silnej więzi z rodzicem i nie doświadczają jego troski, mają poważne trudności z samooceną, z poczuciem swojej wartości. Nałogowcy Kochania zwykle doświadczyli w dzieciństwie dojmującego bólu, smutku i goryczy porzucenia, ponieważ jakaś część ich osobowości nie mogła się właściwie rozwijać, kiedy zabrakło serdecznej troski ze strony ich opiekunów. Ten ból i smutek nazywam ,,bólem odrzuconego dziecka”. Jego źródła są bardzo głębokie i sięgają poza najwcześniejsze świadome wspomnienia. Jako dzieci, Nałogowcy Kochania przeżyli dojmujący lęk, ponieważ w żaden sposób nie mogli doświadczyć bliskości swoich opiekunów. Podczas terapii często opisują ten dziecięcy lęk jako poczucie utraty oddechu, jakby odcięto im dopływ powietrza, jakby się dusili. Opisują również poczucie pustki; była to pustka braku troski ze strony ich opiekunów. A ponieważ ten brak troski odbierali jako skutek nie dostrzegania ich wartości, nie potrafili być sobą i polubić siebie. Na dodatek wielu odczuwało rozdrażnienie i urazę z powodu niezaspokojenia ich potrzeb, jako, że zdarzają się przelotne chwile, w których takie dzieci są świadome poniżenia jakiemu podlegają. Głębokie osamotnienie w dzieciństwie- pierwotne doświadczenie porzucenia- ma zwykle toksyczny wpływ na dzieci, którego skutki rozciągają się na okres dojrzałości. Pierwotne doświadczenie porzucenia jest szczególnie naznaczone bólem, lękiem, wstydem i poczuciem pustki. Ponieważ dzieci nie mają gdzie wyrazić tych odczuć, magazynują je wewnątrz siebie i uwalniają wiele lat później, kiedy przeżycie porzucenia(lub zagrożenie porzuceniem) pobudza nagromadzone w dzieciństwie emocje. Wiele z tych dzieci nawiązało pewne ograniczone lub krótkotrwałe więzi z jakąś osobą np. z dziadkiem, które przyniosły im ulgę w bólu, lęku, urazie i poczuciu pustki porzucenia. Niestety mogło to jedynie skomplikować późniejsze problemy, ponieważ nauczyło je że tym co przynosi ulgę w udręce jest związane z inną osobą. Już jako dzieci Nałogowcy Kochania pragną się z kimś związać, należeć do kogoś, czuć się bezpiecznym przez związek z kimś, kto(jak sądzą)wypełni ich przeraźliwą pustkę i rozwieje ich poczucie niedostateczności. Tęsknią za osobą, która złagodzi stres pierwotnego przeżycia porzucenia. Kiedy dorosną, może to być każda inna osoba: kochanek, rodzic, przyjaciel, ich własne dzieci, doradca, ksiądz. Jeśli nawet ta druga osoba nie jest w rzeczywistości dostatecznie silna, nie ma to dla nich żadnego znaczenia. Nałogowiec Kochania wyposaży tę osobę w wystarczającą ilość wyimaginowanej siły i bezwarunkowej miłości, aby go uzdrowiła i uczyniła bezgranicznie szczęśliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To właśnie fragment z Susan Forword "Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje", myślę, ze najlepiej przemawiały by do Ciebie fragmenty z przykładami z życia innych, ale to jest kilka par od początku książki (oczywiście w każdym rozdziale ich przeżycia są dopasowane do aktualnego tematu) i jeśli to napisze będzie to wyjęte z kontekstu. Teraz muszę wyjść ale wieczorem może trochę przepisze jeszcze... Trzeba zmobilizować wszystkie siły aby zwalczyć chęć powrotu. mądra technika zapobiegająca osłabieniu chęci powrotu do partnera: powróć do odpowiedzi na pytania: "jak zachowuje się twój partner?" Skoncentruj się na jednej lub dwóch awanturach szczególnie okropnych jakie z nim miałaś. Odtwórz w myśli cały scenariusz. Przywołaj obraz jego twarzy, usłysz jego głos i staraj się przypomnieć jak najwięcej slow. A co najważniejsze przypomnij sobie jak się wtedy czułaś. Potem zadaj sobie pytanie czy chcesz się czuć tak znowu. Ambiwalentne uczucia po odejściu są bardzo powszechne. Bywają one szczególnie zdradliwe w wypadku związania z mizoginista, ponieważ kiedy on się stara przyciągnąć cie z powrotem, zachowanie a la Jekyll i Hyde umożliwia mu wcielenie się w taki właśnie typ mężczyzny jakim chciałabyś aby był. To mistrz w sztuce uwodzenia. Zna twoje słabe strony i wie, jak je wykorzystać dla własnych celów. Jednakże gdybyś uległa jego pokusom i wróciła, on znowu zaczął zachowywać się tak jak przedtem. Pamiętaj, ze nie usiłował naprawdę się zmienić, kiedy byliście razem. Niewykluczone, ze przeżyjesz krotki okres spokoju, a może nawet dobrych chwil ale on wkrótce zacznie się zachowywać w sposób władczy i agresywny. I tym razem może być nawet gorzej bo będzie miał dodatkowy powód na odgrywanie się na tobie – to, ze go rzuciłaś. Rozwód uczuciowy jest najtrudniejszym okresem przez który przechodzi kobieta po zerwaniu związku z mizogonistą. Zakończenie związku bardzo przypomina śmierć w rodzinie. To

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to już znowu ja ..... chyba mam kłopot z czytaniem ze zrozumieniem... :) RENTO tak więc kto tu jest współuzależniony ja czy mój m ? ja czuję deficyt i potrzebę miłości, mąż częśto mi powtarzał że jestem chora i przewrażlwiona na punkcie syna ale on sam też ma deficyt, może nawet o tym nie wie, to on jest zaborczy zazdrosny i nie radzący sobie z wieloma rzeczami, on jest mi się wydaje bardziej zależny ode mnie niż ja od niego, mnie trzyma z nim moja odpowiedzialność za dugiego człowieka, poczucie jakiejś nieokreśonej winy, nie uwazam że on jest mi niezbędnie potrzebny, ale to ja czuję się ofiarą, z drugiej strony oczekuję miłości i bliskości, stwierdziłyśmy że my wszystkie jesteśmy uzależnione od naszych facetów bo się nad nami znęcają psychicznie i manipulują nami, czujemy się ofiarami i nie kochamy siebie... ale skoro mamy deficyt i czujemy się uzależnione to kim w końcu jesteśmy? chyba jestem zagłupia na to... w końcu uwierzę że mam popieprzoną psychikę i moj m po prostu ze mną nie może wytrzymać, ale to ondo cholery niszczył mnie i moje dziecko... czy ktoś mi to wytłumaczy? napisałam wprawdzie wcześniej, że chyba po prostu mimo wszystko ja nie stałam się toksyczna a mój m tak i tyle... może jestem łatwym łupem dla takiego osobnika, ale nie stałam się popieprzona mimo że byłam w dzieciństwie POTENCJALNYM toksykiem, ale do tego nie doszło...miałam mojego m za toksyka, narcyza a nawet psychopatę a tu się okazuje że on sam jest ofiarą... widicznie w moim przypadku spotkały się ze sobą dwie jednostki chorobowe, z których jedna wzięła górę nad drugą i ta druga (czyli ja) stała się ofiarą pierwszej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×