Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość fdfdgfgs

zaburzenia borderline-jak z tym zyc?

Polecane posty

Gość fdfdgfgs

zdiagnozowalam u siebie ewidentne zaburzenia borderline, ktore objawiaja sie tym ze jednostka jest krotko mowiac-po prostu pojebana. zmiennosc nastrojow, brak relacji zludzmi, zaburzona percepcja, "nakladanie masek", itp. problem w tym ze nie bardzo wiem co teraz..mam sie leczyc czy zostawic to tak jak jest? czy jest jeszcze jakas nadzieja dla mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
tak sama bez badania i sposób opisania tych dolegliwości jest dziwny. "Nakladanie masek" to mnie powaliło ..jak to udajesz kogos innego ?? Nie rozumiem . Zmiennośc nastrojów to normalne u kobiet zwłaszcza przed okresem przekwitania . Idz Ty lepiej do lekarza kobieto a nie diagnozuj się sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hdshiulahsv
ja też mam borderline, już parę lat hmm najgorszy jest strach przed porzuceniem uspokoi się nam po 40-stce :) tak mówią psychologowie no i jak będziesz się czuła bezpiecznie, w miarę stabilny związek i dużo ciepła możesz spróbować z psychologiem ale ja mam różne przejścia z nimi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
jakby każdy człowiek sam siebie diagnozowal wyszłoby na to że kazdy ma jakies wariactwo. SAma siebie nie podejrzewam specjalnie o całkowita normalnośc :):):) bo zbyt wiele przeszłam ale daleka jestem od diagnozowania. NApisz coś jeszcze ...ciekawe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam 22 lata i przegrałam życie
to, że masz objawy książkowe wcale nie znaczy, że jesteś chora zrób sobie testy, ale nie te badziewne z internetu, tylko pod okiem specjalisty psychiatry. W Wawie na Sobieskiego zajmuje się tym dr Bryła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
hdshiulahsv masz racje to nie trzeba być bordfelinem żeby miec problem z porzuceniem. MAm to napewno i sprawia mi to problem . Jestem tego świadoma a pomimo to popełniam te same błędy za każdym razem.Jakiś wewnętrzny mechanizm .Gdy opadna juz we mnie emocje mysle inaczej i wtedy wiem że jak zwykle"narozrabialam" ujmując to humorystycznie;0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdfdgfgs
wlasnie poradzilam sie sasiadki psychiatry. znamy sie od lat i ona twierdzi ze ja mam tylko cechy tej osobowosci, gdyz nabylam je przez wymodelowanie(ona uwaza ze moja matka jest czysto borderline) i moja oosbowosc (przez liczne ataki mojej matki) nie mogla sie rozwinac. teraz faktycznie motam sie we wszytskim, nie mam wlasnego zdnaia, wycofuje sie z relacji z innymi ludzmi , jestem jakas taka nie-normalna. stwierdzila jeszcze ze faktycznie przydalaby mi sie terapia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
przeczytalam opis i chyba kazdy cos by znalazł w nim o sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
mnie sie tez tak wydaje ...ale zaznaczam wydaje że to zaburzenie osobowości.i u mnie winny temu jest ojciec. Od 5lat pracuję bardzo nad soba czytając wiele ksiązek ale jestem podatna na wyprowadzenie z "rownowagi" wląsnie przez krytyke.Gdy robi to osoba bliska jestem spokojna i jakby przyzwyczajona oswojona nie wiem jak to nazwać. Najbardziej wyprowadza mnie z rownowagi gdy obca nowopoznana osoba wszystkich niewykształconych ludzi albo niedouczonych bądz tez wigóle niewyedukowanych traktuje jak gatunek podrzędny kpiąc i wysmiewając.To doprowadza mnie do pasji i faktycznie nie panuje nad sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdfdgfgs
ja jestem bardzo wrazliwa na krytyke, wogole przewrazliwiona na swoim punkcie.glupie to by wychodzi ze jestem egoistka ale nie bede temu zaprzeczac. jestem placzliwa i smutna. czasmai wbijam sobie ze zycie jest piekne i wtedy faktcznie czuje radosc ale wiem ze to nie w moim stylu, nie potrafie tak po prostu byc szczesliwa,(choc niczego mi nie brakuje i nie mam na co narzekac). napisalam ze nakladam rozne maski bo musze w sytuacjac spoelcznych uchodzic za osobe opanowana i znajaca swoja wartosc. nie chce obciazac swoimi problemami znajomych i im sie zalic jaka jestem nieudana. przeciez to nic nie da. dlatego z latwoscia wchodze w role narzucane mi "odgornie". bo ja po prostu jestem niewyrazna. nie mam wlasnego zdania, wlasnych przemyslen, wszytsko jest mi tak naprawde obojetne .a jedyne co mnie obchodi to opinia innych ludzi, choc wypeiram to i wmawiam sobie ze mam to gdzies. jednak keidy robilismy takie cwiczenie na studiach ze kazdy mial pwoeidziec dobre rzeczy o drugiej osobie. ludzie normalnie zachwalali innych , wiadomo kompementy sie sypaly, a gdy przychodzil czas na mnie to ja stlam jak wryta , cala czerwona i nie umialam wysluchac co ludzie o mnie sadza(choc wiedzialam ze maja powiedziec cos dobrego) ale bylam tak zmieszna faktem ze wogole ktos ma sie o mnie wypowiadac na forum, ze bylam cala czerwona i zachowywalam sie nieadekwatnie. to co mialao byc rozluzniajacym cwiczeniem dla grupy, dla mnie bylo trauma.nie mialam jakiegos strasznego dziecinstwa, jedynie co to brak poczucia bezpieczenstwa, bo mama , miala czetso napady gniewu, wyzywala mnie od najgorszych, a ja plakalam cale noce w poduszke utweirdzjac sie w przekonaniu ze ejstem beznadziejna. majac 13 lat chcialam popelnic samobojstwo ale zabraklo mi odwagi. ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
ojej wspólczuje i mam nadzieje że matka już teraz wie co zle zrobila i WAsze relacje uda się w jakims stopniu naprawić. Moje takie dośc silne uczucie jakie pamietam z okresu dorastania to chęc że uciekne z domu oczywiście winilam za to surowe traktowanie mnie przez ojca ale jak jedno uczucie miotało się we mnie drugie że nie moge tego zrobić mojej ukochanej mamusi. Nie wiem co to ciągły smutek........za to wiem co to smutek wewnętrzny spowodowanym życiową porazką . Uwielbiam sie usmiechac do ludzi i bardzo wielka radośc sprawia mi jak widze że zasmucony czlowiek rozjasnia swoje oblicze. Nie potrafie tez sztucznie udawac zadowolonej gdzy wracając z pracy do domu w samym progu same klapy.Niestety usmiech zanika i uważam to za naturalne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
jesli lubisz czytac jest wiele ksiązek poświęconych tym tematom . To tak samo pomaga jak terapia a może i bardziej nigdy nie zaszkodzi spróbować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po oddechu
ale za to mozesz miec brata pitta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
co ma do tego tematu brat pitt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na świezy oddech
najlepiej drażetki winterfresh:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdfdgfgs
dziekuje za takie zainteresowanie moja przypadloscia. nie chce nikomu truc o sobie, i tak jak czytam Wasze posty to sie czerwienie ze ktos wogole sobie mna glowe i czas zaprzata. =) mamy nie winie za to bo sama miala trudne dziecinstwo, dziadek byl alkoholikiem i urzadzal awantury. nie szukam winnego tego stanu rzeczy, zastanawiam sie tylko czy moge sobie sama jakos pomoc, bo chcialabym sie rozwijac, przestac wiecznie myslec o sobie, skoncentrowac sie na wazniejszych rzeczach ale przez to glupie zbaurzenie w moim mozgu nie moge. na cwiczeniach na studiach sie nie odzywam, czesto przez to mam nizsze oceny od innych, ale przeraza mnie mysl ze mialabym cos powiedziec publicznie i wsyzscy mieliby mnie sluchac. boje sie ze sie pomyle, zrestza nie umiem sie wypowiadac elokwentnie. wycdoze z zalozenia ze wszyscy i tak wiedza o co chodzi wiec po co to mowic;] a Ci ktorzy sie zglaszaja to super, neich zbieraja plusy, mi sa niepotzrebne bo ja nie gonie za niczym,nie przejmuje sie ocenami na studiach bo stypendium itak nie dostane, i wazne zeby tylko zdac, a wiedze sama sobie chlone w cichosci ducha i nikt nie musi otym wiedziec. wiem ze to chore ale nie umiem inaczej. ludzie wogole maja mnie za ekstrawertyczkę bo czesto w towarzystwie bryluje i jestem głośna. tyle ze taki mam wyksztalcony typ zachowywania sie, wcale tego nie lubie tylko czuje ze tak juz musze robic. mzoe to znowu wina wymodelowania tego przez moja mame ktora tez tak sie zachowuje. w domu jest czasmai niezła zołzą, krzyczy na wsyztskich i zredzi ale jak np zadzowni telefon to momentalnie zmienia glos na 2 tony wyzszy i udaje mila i słodka. hheh to straszne ile problemow bierze sie z myslenia..ja czuje ze jestem taka poblokowana, nie umiem sie wyrazic, zawsze sie krytykuje i mysle o sobie ze ejstem idiotka..a z drugiej stony kocham siebie! ludzie mowia ze zanim mnie poznali mnie za wyniosla paniusie a pzy blizszym poznaniu zyskuje. w sumie jestem lubiana bo jestem nie grozna. nie czuje do nikogo gniewu za lu i zlosci bo przeciez jestem skupiona tylko na sobie. jestem serdeczna bo tego sie nauczylam od mamy. jestem sztuczna? chyba tak.jestem dziwnym stworzeniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie to zdiagnozowalaś
wcale nie jesteś dziwnym stworzeniem uwierz że jestes dobrym człowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdfdgfgs
dziekuje Ci "dziwnie to zdiagnozowalas";) to Ty jestes dobra skoro tyle tu siedzisz i ciagle odpisujesz na moje posty. ja wcale sie nie czuje dobra. jestem tak pogubiona ze swoim zyciem ze nie mam juz sily zeby robic cos dla innych. . nie chce sie nad soba uzalac , tylko stwierdzam fakty. dobrze ze dostalam sie na studia i pracuje bo inaczej pewnie zamknelabym sie w domu rozmyslajac nad marnoscia swojego zywota. do tego mam sklonnosci autodestrukcyjne.gdy osttanio udalo mi sie dosc duzo schudnac i rzeczywiscie zaczelam wygladac atrakcjnie, to teraz wlasnie wpadlam znowu w ten stan apatii i przygnebienia i objadam sie, tak jakby chcac podswiadomie zniwelowac te skutki. . zal mnie ogarnia jak sobie to analizuje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kassidii
haloo jest tu ktos jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgtrgergsh
nie, wszyscy sie już pozabijali :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgtrgergsh
ludzie, zajmijcie sieczymś pozytecznym zamiast wymyślać jakbyście sie pracą zajeli to zaraz bym wam głupoty z głowy powylatywały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl interrupted
Ja również mam borderline, a dokladniej cechy borderline, jak to pani doktor określiła. Mój główny problem to hmmm... w sumie nie wiem ;) - - może to właśnie mój problem glówny. Najciekawsze i zarazem dramatyczne jest to, że trafiłam na chłopaka z borderline... Tylko, że poważniejszym niż moje. I po raz pierwszy dostałam w kość. Mieszanka wybuchowa. Do tej pory wybierałam sobie facetów, którzy kochali mnie bezgranicznie, zawsze sie o mnie troszczyli i opiekowali sie mna, znaszac moje chwiejne nastroje bez slowa. Ten byl inny. Niby tez mnie kochal bezgranicznie, znosil to wszystko, ale w koncu nie wytrzymal i zaczely sie jazdy. Tyle ze w jego wydaniu masakt=ryczne - probowal sie ciac nozem na moich oczach, chcial skakac z trzeciego pietra, w pociagu jak jechalismy razem szeptal mi do ucha: Pa.Wychodzil z przedzialu, ze niby wyskoczyc...., a dzis to juz bylo przegiecie, bo na odhodne rzucil mi : "ide na wiezowiec" i policjanci go ponoc sciagali z wiezowca. Trafil na izbe przyjec, wypuscili go i po dwoch godzinach znow mi przyslal esa, ze ma dosc i idzie na wiezowiec, znow byla zaangazowana policja i pogotowie, teraz ma do mnie wielki zal, mowil ze go oklamalam, ze nie mozna mi ufac (bo zadzwonilam na policje), a potem juz probowal łagodzic miedzy nami sprawy, pytal czy nadal jestesmy razem (chodz poprzedniego dnia ze mna zerwal w wielkiej awanturze). Oto jest BORDERLINE :). Ja natomiast juz kiedys obiecalam sobie ze do niego nie wroce (bo juz wczesniej byly takie jazdy), bylam przekonana, pewna i dalabym sobie glowe uciac ze nie wroce, zapewnilam o tym rodzicow, znajomych, a po miesiacu **uj strzelil moje postanowienia, zaczela doskwierac mi samotnosc, czulam sie opuszczona, smutna i baaaaardzo za nim zatesknilam. Jak sie spotkalismy to zachowywalam sie jakbym byla strasznie zakochana, bylo duzo czulosci, milosci, drugiego dnia szybko zaczely mi opadac emocje, potem bylo juz normalnie, potem zaczely sie jazdeczki, jazdy i na koniec ta awantura i koniec przy pomocy policji. :) Oto jest BORDERLINE. Jak z tym żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×