Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość plomqwer

Jakie macie relacje z rodzicami?

Polecane posty

Gość plomqwer

Ja mam wrażenie, że stają się dla mnie obcymi ludźmi, to przykre... Mam 28 lat, jestem po ślubie, nie mieszkam z nimi już kila lat, jestem w innym mieście. W ubiegły weekend byłam u nich, rozmawiałam z nimi może w sumie z godzinę, bo nie było o czym, no wiadomo, czasem nie widzimy się i 3 miesiące, więc relacje się rozluźniają, no ale mimo wszystko, ja po prostu nie czuję potrzeby rozmowy z nimi. Jak jest u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Denerwuje mnie te ich gadki, które mam wrażenie, że nie zmieniają się od wielu lat, jestem dość późnym dzieckiem, jak nowe czasy, rodzice są już po 60, więc to też ma wpływ, że kiepsko się dogadujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutka jestem
ja moge powiedziec o rodzicach zastepczych ale tez nie mam dobrego kontaktu z nimi sa rozmowy w ktorych oni wyciagaja ze mnie informacje a potem to wykorzystuja przeciwko mnie.w sumieoni mnie nienawidza ja ich tez taka prawda.ale mysle ze to nie to samo co jakby byli moi prawdziwi rodzice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odkąd się wyprowadziłam, a niedawno minął rok, zupełnie inaczej na nich patrzę. Na to jak o nas dbali i na to jak my się "odwdzięczaliśmy". N.p., kiedy mama zrobiła w domu coś co należało do naszych (moich i rodzeństwa) obowiązków, słyszała tylko "przecież Cię nikt nie prosił". Gdybym słyszała to od narzeczonego kiedy robię coś co on powinien robić, chyba by się bez dużej kłótni nie obeszło. Doceniam strasznie to jak mnie wychowali- a myślę że na całkiem porządnego człowieka. Zawsze mieliśmy o czym rozmawiać, w domu czytaliśmy przy posiłkach gazety (wiem, straszny brak kultury :P ) i zawsze na bieżąco rozmawialiśmy o tym co czytamy. Lubiliśmy dużo mówić co się dzieje w szkole, pracy, na uczelni, treningach, spotkaniach towarzyskich- małym wyjątkiem jest brat i tata którzy mniej "paplają" na te tematy, ale potrafią słuchać. Zawsze też poruszaliśmy inne tematy z którymi się zetknęliśmy, nie wiem, jakość MPK, nowe ustawy i przepisy, polityka, warunki pracy, buty, ubrania i tysiąc różnych. Każde z nas dzieliło się od razu wszystkimi nowościami z innymi w domu. Rodziców mam mądrych (oj, przy czwórce dzieci każdy mądrości nabiera), ciepłych, troskliwych, wyrozumiałych i bardzo tolerancyjnych. Rodzeństwo- brat i siostry- też jest świetne. Teraz widzimy się raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, im dłużej się nie widzimy, tym więcej tematów do rozmowy, bo poruszamy te same tematy a zawsze więcej ich się nazbiera kiedy się nie widzimy. Teraz mam wszystkie plusy wynikające z posiadania wspaniałej rodzinki bez niedogodności- wymówek, kłótni, konieczności tłumaczenia się z moich planów i wszystkiego innego. Nikt niczego nie wypomina, nikt oprócz mnie samej niczego nie wymaga, nie każą mi nic robić, więc nasze stosunki troszkę inaczej wyglądają. Inaczej na plus. To tak jakbym miała wspaniałych znajomych którzy mnie kochają i zrobią dla mnie wszystko- z wzajemnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam bardzo dobre. Chociaż zdarzają się małe kłótnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relacja kolejna
malutka jestem Wydaje ci sie,wiekszosc naturalnych rodziców zachowuje sie podobnie jak twoi.Tez mam slaby kontakt z moimi,a sa niby prawdziwi,stosunek do mnie beznadziejny,na szczescie nie mieszkam juz z nimi,ale na odleglosc tez niezle nadal mieszają:-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Historynka.....> to bardzo dobrze, bo u mnie to niestety wraz z wyprowadzeniem się spojrzałam na nich gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ankaobważanka
ja mam idealne, czasem nawet zapominam, że to rodzice, a nie przyjaciele :D nie ma tematu, na który nie mogłabym z nimi pogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Wiecie nie to, że się z nimi kłócę, czy się jakoś mocno mieszają, no ale niestety po prostu nie mamy o czym rozmawiać. Moi rodzice, to prości ludzie, nie ubliżając nic prostym ludziom, bo są często wspaniali, szczerzy i naturalni. Natomiast ja się silne na studiach rozwinęłam, nabrał dużo tolerancji, życzliwego podejścia du ludzi, no a oni prezentują zaściankową mentalność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje relacje są teraz poprawne. Już nie mieszkam z nimi ponad rok czasu. wyprowadziłam sie, bo nie mogłam dogadać się zwłaszcza z matką. Zaczęła za bardzo wtrącać się w moje życie i mówić mi co mam robić, jak robić i z kim...Nie wytrzymałam tego i dałam strzałkę.. teraz już jest lepiej. Odwiedzam ich czasem w niedziele, ale żebym jakoś była specjalnie związana z nimi to nie powiem.. Zbyt dużo rzeczy się chyba złych wydarzyło, żebym traktowała matkę jak przyjaciółkę. Mamy kompletnie różne podejście do życia i chyba nigdy się nie będziemy zgadzać w pewnych kwestiach... A co do ojca to w sumie z nim lepiej się rozumie, ale on jest pod strasznym wpływem matki i nigdy się tak naprawdę jej nie sprzeciwił...zawsze robił tak jak ona chciała..a ja się nie dałam zdominować i wyszło jak wyszło..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
crazy_women...> Właśnie chodzi mi o to podejście do życia, zbyt się różnimy, już jestem małą dziewczynką, która papla ciągle co się zdarzyło w szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
miało być już nie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Myślę, że sytuację takiego chłodu potęguje też to, że z nimi mieszka jeszcze mój brat i widzę, jak dziwne są te relacje on jest po 30, a traktują go jak dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relacja kolejna
plomgwer To chyba twoj problem,co z tego,ze skonczylas studia,a oni nie,no chyba,ze nie byli dobrymi rodzicami,bo jezeli to tylko sparwa wyksztalcenia to im wspolczuję nie tobie. Moi wyksztalceni i co z tego?Po prostu nie byli dobrymi rodzicami i dlatego nie przepadam za nimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
plomqwer---> być może, że trochę tak jest, bo Twój brat z nimi ciągle mieszka..ale nie wydaje mi się... Czasami tak się zdarza, że jak dzieci wejdą w dorosłe życie, to te relacje z rodzicami się rozluźniają - często dlatego, że właśnie rodzice popełniają błąd, bo nie dociera do nich, że dziecko już jest dorosłe i nie można mu kazać robić tak i tak jak za czasów szkolnych... Czasem, wyprowadzka z domu rodzinnego wpływa korzystnie na relacje..to róznie bywa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Absolutnie chodzi mi o to, że jestem taka mądra po studiach, a oni nie, znam wiele osób bez studiów, ale bardzo mądrych życiowo. Chodzi mi o to, że staram się mieć rozsądny stosunek do życia, wszystko żeby miała swoje proporcje. Każdy żyje jak chce, no ale jak różnie w stylu życia są zbyt dużo to z reguły relacje też się ochładzają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
No nie nazwę ich złymi rodzicami, ale czy dobrymi, hmmm, po prostu po latach, kiedy z nimi nie mieszkam widzę ile błędów wychowawczych popełnili, no cóż kto ich nie popełnia powiecie, ale to we mnie siedzi i nie tak łatwo jest o tym zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
Kiedyś zawsze stałam murem za mamą, bo mama od zawsze zaczepiała w nas taką trochę niechęć do ojca, ojciec nie był wcale taki zły, jak teraz to widzę, aniołem nie był, ale pracował ciężko żeby nas utrzymać, nie pił, nie bił nas. I teraz trochę na anty nastawiłam się przez to do mamy, bo widzę, że to nie jest tak, że wszystko to jego wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
plomqwer--> czuje sie podobnie jak ty.. nie mieszkam z rodzicami od kilku lat, wyprowadzilam sie na studia 100km dalej, teraz mieszkam z facetem i wiem, ze nie wroce do domu rodzinnego. jestem wdzieczna moim rodzicom za wszystko, co dla mnie zrobili, kocham ich, sa dobrymi rodzicami. ale to nie zmienia faktu, ze jak pojade do domu to po krotkiej wymianie "co slychac" nie mam z nimi o czym rozmawiac... pochodze z malej miejscowosci, gdzie opinia innych liczy sie najbardziej. ja zawsze bylam troszke odmienna, zylam swoim zyciam, nie przejmowalam sie tym co mowia inni ludzie. a rodzice calkiem odwrotnie... nie sa wcale tacy starzy (kolo 50tki) ale czasem zachowuja sie jak 70latkowie, ich poglady, opinie wyglaszane na rozne tematy sa po prostu dla mnie nie do przyjecia... ech, dlugo by pisac.. plomqwer napisz cos jeszcze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
dzadzuki...> Też pochodzę z małego miasteczka, gdzie każdy mówi ciągle coś o innych, nie pasowałam do tego środowiska. Również kocham swoich rodziców. No ale jak zadzwonię do domu, to ciągle słyszę te sam formułki. Rodzice tak tkwią w jakiś swoich uprzedzeniach od lat i nie zmieniają tego, przez ostatnie lata też odcięli się od rodziny, tzn, swojego rodzeństwa ich rodzin, prawie nigdy nie jeżdzą, nikt do niech nie przyjeżdża, co też mieli boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
widze, ze mamy b. podobna sytuacje. przez telefon tez tematy sie szybko koncza, zawsze tylko "jak studia, jak praca, kiedy przyjedziesz do domu". a jak przyjade to nie ma tak, ze usiadziemy razem i pogadamy, tylko kazdy sobie cos tam sam robi. w sumie nigdy nie mialam super kontaktu z rodzicami, w zyciu nie rozmawialam z mama np. o seksie czy o swoich problemach. po prostu nadajemy na zbyt dalekich od siebie falach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plomqwer
No ja też nigdy nie rozmawiałam z rodzicami o sekście, ogólnie mam wrażenie, że bardzo mało o poważnych rzeczach rozmawialiśmy. Mam wrażenie, że nie nauczy mnie dyskutować, wyrażać swoje myśli, poglądy z czym mam problemy do dziś. O problemach to rozmawiałam raczej momentami, pobieżnie...U mnie jest identycznie, jak przyjeżdżam, to nagle mają 120 spraw do załatwienia i wymieniamy tylko jakieś lakoniczne zdania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam dosc dobre relacje z rodzicami, w zadadzie moge z nimi pogadac o wszystkim o seksie wlacznie, powiedzialam im o moim pierwszym razie, mowie im o tym co planuje itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do plomqwer
wiesz ja mam podobnie. W mojej rodzinie nigdy nie byliśmy sobie jacyś mega bliscy. Tzn. rodzice owszem o nas dbali (o mnie i brata) ale nigdy nie rozmawialiśmy jakoś. Teraz mieszkam w innym mieście. I nie odczuwam jakiegoś pędu do domu. Patrze jak moje koleżanki dzwonią codziennie do domu, mają super kontakt z mamami, mówią im niemal o wszystkim. A ja tak nigdy nie miałam. Nasze rozmowy to tylko jak w szkole- dobrze, jesz -jem, jaka pogoda- ładna. Trochę teraz upraszczam, ale mniej więcej tak to wygląda. Jak przyjeżdżam do domu to w sumie z rodzicami prawie nie rozmawiam. To nie jest tak, że się nie lubimy czy coś mi zrobili. Po prostu jakoś tak zawsze było. Nie zwierzaliśmy sobie nigdy i nie opowiadaliśmy o problemach żadnych. Moja mama nie wie co lubię, jakie ubrania, muzykę. Pewnie za to co teraz napiszę zostanę przez Was wszystkich strasznie zjechana ale trudno: Strasznie denerwuje mnie gdy mama kupuje mi coś np. pod choinkę. Denerwuje się ponieważ to nigdy nie jest coś co mi się podoba. Ale nie chodzi i o to, że nie doceniam faktu, że mi coś kupiła. Tylko zawsze jestem załamana, bo własna matka nie wie, ze czegoś takiego nigdy bym nie założyła ;( Z drugiej strony zawsze mam wyrzuty sumienia, że nie dzwonię bo wiem, że przecież rodzice nie będą żyć wiecznie i kiedyś będę tego żałować. Strasznie to jest pogmatwane, bo przecież ani mnie nie bili, ani mi teoretycznie niczego nigdy nie brakowało. Ale po prostu jak widzę matki z córkami na zakupach czy na spacerze to jednak mam łzy w oczach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do plomqwer
dzadzudzi -> jakbym czytała o sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajaajaaa
Ja jako dziecko i nastolatka miałąm okropne stosunki z mamą,wieczne kłótnie o wszystko.Teraz od wielu lat to moja najlepsza przyjaciółka.Od kiedy wyszłam za mąż i urodziłam córkę wszystko się zmieniło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do plomqwer
Najgorsze jest to, że we mnie jest ciągle takie poczucie winy. Cały czas mam świadomość tego, że to przecież rodzice, że zaharowywali się dla nas całe życie, żebyśmy mięli lepiej (tak zawsze mówili). Strasznie to doceniam, naprawdę. Jestem im wdzięczna, ze opłacają mi studia, zawsze mi pomagali finansowo jeśli tego potrzebowałam. I zawsze jak sobie tak pomyślę, to dzwonie do mamy ale po paru sekundach rozmowy o niczym mam większego doła niż jakbym w ogóle miała nie dzwonić. Zawsze brakowało mi jakiejś takiej bliskości w naszej rodzinie. Z bratem też nie żyje w jakichś niesamowicie zażyłych stosunkach. Nasze rozmowy to: cześć, cześć. Tyle. Zawsze było tak, że każdy siedział w swoim pokoju i już. Rodzice w jednym a my z bratem w oddzielnych. Nawet jak był obiad to każdy brał swój talerz i szedł do swojego pokoju. Jak teraz to czytam to aż mi zalatuje jakąś patologią:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość julio cortazar
mojej mamie się z niczego nie zwierzam. nie czuję takiej potrzeby. czasem szkoda mi, że nie mam dobrych relacji z mamą. a z ojcem to masakra. w sumie to mam z nim lepszy kontakt niż z mamą, ale wiem, że nie powinnam. powinnam go kopnąć w dupe i zerwać wszelkie kontakty. od dziecka powtarza nam (mi i dwóm braciom), ze jesteśmy bachorami, że jesteśmy pojebani, bezużyteczni beznadziejni. potrafi przy obiedze powiedzieć mojemu bratu, że jest pojebanym padalcem tylko dlatego, że zatankował nie takie paliwo do motoru. całe życie miesza nas z błotem. mnie to uodporniło na ludzką krytykę. wydaje mi się, że moich brabi też zaczyna to uodparniać. poprostu zaczynają puszczać wszystko mimo uszu. ja dopiero jakiś czas temu nauczyłam się zlewać totalnie to, co ojciec złego o mnie mówi. prawda jest taka, że on sam wychowywał się bez ojca, bardzo szybko musiął iść do pracy, nie miał żądnego wzorca do naśladowania. jest zakompleksiony i swoje kompleksy próbuje rekompensować poprzez mieszanie nas z błotem. ale cóż. rodziny się nie wybiera, rodzinę się ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do plomqwer
ajajajjaj wiesz ale u mnie np, to nawet nie są żadne kłótnie, to totalny brak kontaktu. Widzę czasami, że mama próbuje coś głębiej zagadać. Ale ona tego nie potrafi i się wstrzymuje sama. Rozpisałam się ale mi pomogło:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×