Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dominisia21313

Szukam 30latek

Polecane posty

o matko, ale tu cisza ... myslalam , ze jak zajrze po takiej dlugiej nieobecnosci to nie zdaze nadrobic zaleglosci a tu ... zonk Gollumica, czyli to juz tylko 3 dni :):):) kiedy planujecie chrzciny, juz cos konkretnego wiadomo? Zabulina, no zesz ... jakim szczesciem bije z Twojego ostatniego postu. pozazdroscic ... ja nawet jak czasem czuje sie podobnie to nie mam zwykle smialosci o tym mowic a co dopiero pisac, bo tak sie boje ze zapesze ;-) jak dziewczyny minal weekend? ja mialam strasznie zakrecony zeszly tydzien, zreszta ten nie zapowiada sie lepiej. mam strasznie duzo pracy, do tego jeszcze szkolenie na ktorym powinnam byc, i spotkanie w wawie na ktorym byc powinnam. wiec nie wiem jak to wszystko pogodze. wiec weekend mial byc odpoczynkowy .. i byl :) w niedziele pojechalismy nad jezioro (a moze to raczej staw jest bo to nei naturalne) z piesem coby zwierze uczylo sie plywac. i ... surprise .. zajelo mu to dokladnie 0,5 sekundy :) szalal jak wariat w wodzie, aportowal patyki pieknie, jak my sie zmeczylismy po jakiejs godzinie, to sam sobie wskazkiwal do wody, wylawial z niej "skarby" (butelka po piwie, butelka po wodce, cala tona patyczka i szuwarow) i znosil w jedno miejsce gdzie siedzial potem i dumnie pilnowal zdobyczy my zrobilismy sobie piknik na trawie i poopalalismy sie z godzinke. potem jeszcze 2 godzinny spacer i cale towarzycho padlo wieczorem jak muchy aha, no i rozpisalismy sobie wszystko w kalendarzu i wyszlo nam ze jak wszystko pojdzie dobrze to z poczatekim lipca bedzie operacja K, a w polowie lipca ruszymy z programem in vitro :) milego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Faktycznie trochę tu cisza:) Trochę słońca, weekend i zaraz cisza. U mnie w nocy była straszna burza, pioruny co chwilę gdzieś uderzały, aż rozłączyłam laptopa z gniazdka jak zazwyczaj nie robię. Jeśli chodzi o weekend to upłynął w bardzo leniwej atmosferze na spacerach po parku, wizycie w zoo - my chyba jedyni bez małego człowieczka. I wszystkie rozdarte, pojone colą i opatulone czapeczkami i kocykami, chociaż rodzice na krótki rękawek i w sandałkach;p Kupiłyście już truskawki? ja się czaiłam w sobotę i jeszcze nie skusiłam, bo pomyślałam, ze poczekam na bardziej ludzką cenę. Ale już się nie mogę doczekać. Szkoda, ze sezon na truskawki jest zawsze taki krótki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie Lucy 1 dzień :) 24 maja jest jutro przecież :) Babki staram się nadrobic to moje milczenie i odnieśc się do Waszych wpisów. Biała okularki Marysi super a właściwie Marysia w okularkach ;) Ale współczuje Ci pilnowania żeby mala ich nie zdejmowala, bo takiemu szkrabowi to trudno wytłumaczyć dla Niej opaska do włosów czy okularki to przedmioty traktowane na podobnym poziomie. To się natłumaczysz teraz... ale może się przyzwyczai szybko jednak. Żurek... hmmm.... no zaraz przyjdzie nam założyc klub ŻURKOWICZÓW ;) Tosia wyściskana dziękuję :) Wiecie co, ze nawet ja widzę jak Ona szybko rośnie choć jestem z Nią co dzień... Jak Ją karmię to normalnie coraz bardziej Jej nóżki zwisają ;) Dziś byłyśmy na szczepieniu. 3 kłucia!!!! Macie pojęcie?... :/ Pierwsze było bez jęknięcia, drugie z płaczem a trzecie już z takim wrzaskiem żałosnym, że miałam ochotę przywalić pani pielęgniarce. Jak zobaczyłam tą „podkówkę" na buzi a potem łzy jak groszki.... ech... ja wiem, że to tak trzeba ale to jednak tak żal takiego dzieciaczka.... Narien Lucy ma rację a jeśli to jakiś przykry etap to tym bardziej szybko go kończ i zapominaj :) Truskawek jeszcze nie kupowałam - u nas że drogie to raz, a dwa jakies takie nie do końca ładne i czerwone. Ale tez już czekam. Kocham ten moment kiedy są truskawki i czereśnie jednocześnie bo czereśnie tez uwielbiam. Lucy jeśli chodzi o wesele to ja się spotkałam ze zbieraniem „na wózek" ale nie takim!!!! Co to za wywoływanie (a co za tym idzie przymuszanie). U nas się wrzuca pieniążek za taniec z Młodym i Młodą i w tej chwili już się nie nazywa chyba nawet tej zabawy „na wózek". Ja nawet chciałam tego uniknąć, ale DJ mnie ostrzegł, że i tak będzie i tak, bo ten zwyczaj jest u nas tak zakorzeniony, że jak nie ma tych „tańców" to potem podchodzą liczni wujkowie i pytają kiedy będzie i w efekcie i tak wyproszą. Więc zgodziłam się ale na jedną tylko piosenkę. Pieniążki wrzuca się moniakami symbolicznie i kto tańczy z Młodym i Młodą jako ostatni wygrywa konkurs. Potem to się podlicza i kto z Młodych uzbiera więcej ten będzie „trzymał w domu kasę". Ten dziwny zwyczaj który opisujesz rzeczywiście mocno żenujący tym bardziej, że niektórych wywoływano kilka razy.... A jak ktoś by był nieprzygotowany? Niesmaczne trochę.... Jeśli chodzi o Wasze podejście do In Vitro to bardzo się cieszę, że jesteście już po wizycie, że tak dobrze to wszystko przyjęliście i trafiliście na przyjaznego i mądrego lekarza. Przecież to bardzo ważne w jakim otoczeniu będzie się wszystko odbywało. I powiem Ci, ze świetny pomysł ze zwolnieniem lekarskim na cały ten czas. Świetny. Nie pomyślałam nawet o tym. A przecież to da Ci duży komfort psychiczny i oczywiście spokój co nie jest bez znaczenia. Nawet nie wiesz jak mocno zaciskam kciuki już od teraz!!!! :) Tak właściwie to musze Ci powiedziec, ze z Twojego postu tez bije dużo radości :) I nie masz pojęcia jak mnie to cieszy :) Widziałam, ze wstawiłaś nowe zdjęcia na NK, ale jeszcze nie zajrzałam dziś obejrzę :) Chrzest Kochana będzie 3 lipca w Gietrzwałdzie tak jak planowaliśmy tzn. zrobimy wszystko, żeby był. Nawet już obiad zamówiony i zaliczka wpłacona. Idziemy na żywioł. Ja już zamówiłam i dostałam szatkę do Chrztu i świecę (wszystko z datą), zaproszenia tez już przyszły i pomału rozdajemy, więc NIE MOŻE SIĘ NIE UDAĆ :) Ja tylko musze jutro poprosic Wysoki Sąd o przychylenie się do prośby o skrócenie okresu uprawomocnienia wyroku, bo zalezy nam na czasie i na tym, aby jak najszybciej mieć dokumenty na Tosię, ze względu na Chrzest właśnie. A teraz napisze Wam jak wyglądała wizyta sobotnia (wywiad środowiskowy) z Ośrodka Adopcyjnego.... Otóż Pani psycholog siedziała 5 godzin (bez komentarza....), obserwowała, pytała, niby niechcący wtykała nos w każdy kąt i każdą czynność, czepiała się (głównie bez sensu) i mimo tego, ze na koniec wychodząc powiedziała, że przychodząc do nas nie spodziewała się, że będzie tak miło (w ogóle to miałam wrażenie, ze była lekko spięta i zdenerwowana), to muszę Wam powiedzieć, ze do końca miło nie było. Bo oczywiście mnie wk...ła bo znów słuchajcie zaczęła się mojego A. czepiać... Jego trybu pracy to raz, a dwa: Jego samego. No i się przelało.... grzecznie ale rzeczowo i dobitnie powiedziałam Pani psycholog co ja myślę na temat Jej opinii i wywodów i jak bardzo się z nimi „zgadzam" (z trudem się powstrzymywałam, żeby jej nie poinformować gdzie ja tak w ogóle te jej opinie mam....). Oj bo pomyślałam słuchajcie, że Tosia to już chyba siniaki musiałaby mieć żeby mi ją teraz zabrali a ileż można się bać i dawać poniżać?... Nie byłam ani bezczelna, ani się nie darłam (o co u mnie łatwo nie jest) ale swoje powiedziałam. Bo trzymałam język za zębami i zagryzałam wargi na niejedno co mówiła, ale jak zaczęła się czepiać, ze A. nie będzie w domu i Tosia nie będzie miała przez to Ojca i lepiej by było gdyby A. pracował normalnie po 8 godzin i codziennie był w domu to jej odpowiedziałam, że moim zdaniem to nie do końca ma rację, bo jest „ojciec" i „ojciec" i praca w 8-godzinnym trybie nie jest z tego co wiem wyznacznikiem jakości ojcostwa. I który ojciec jej zdaniem jest lepszy taki który po 8 godzinach wraca do domu i z zainteresowaniem patrzy jedynie na obiad, gazetę, kapcie i TV (bo przeciez zdażają się takie egzemplarze) i tyle dzieci go mają czy taki który po 1,5 tygodnia wraca do domu i jest z dzieckiem 5 dni od rana do wieczora i zajmuje się nim od „początku" do „końca"? Wymigała się, że to „zajmowanie się" Tosią przez mojego Męza jest chwilowe i jeszcze się przekonam, że na początku to po prostu z Jego strony euforyczne jest i Mu przejdzie.... Wyobrażacie sobie? I że jednak dobrze by było gdyby mój Mąż w domu NORMALNIE (cokolwiek to znaczy) był, bo potem z Tosią mogą być kłopoty z „niedostatku" tego ojcostwa. Odpowiedziałam, że nie wiem czy jej zdaniem wstawanie do dziecka w nocy na karmienie i wycieranie tyłka z kupy jest objawem euforii i dodałam żeby nie przesadzała, bo mój Teść całe życie tak pracował, a mój Mąż mimo tego jakoś dziwnie normalny jest. I wiecie co mi powiedziała?.... ŻE ONA AKURAT JEST INNEGO ZDANIA!!!!..... Kurwa, czyli ze mam rozumieć, ze mój Mąz NIE JEST normalny! No krowa bezczelna!... No to Jej powiedziałam, że nie zamierzam tego słuchać, ale może dobrze się złożyło, że weszłyśmy na ten temat - że zapewne Pani dyrektor już Jej przekazała co ja powiedziałam w ośrodku ale chętnie Jej to powtórzę... że dla mnie to Ona niestety uprawia czarnowidztwo i że mnie Jej opinie na temat mojego Męża w ogóle nie interesują, że są głęboko krzywdzące, że się z nimi nie zgadzam i nigdy nie zgodzę, bo w ogóle to zgodzić się możemy w jednej tylko kwestii że to ona jest fachowcem, nie ja, natomiast powinna wziąć pod uwagę, że nawet fachowiec czasem się myli, a wiara w swoja nieomylnośc może być zgubna... I że Ona mojego Męża zna ze swoich testów a ja z życia i to JA wiem jaki On jest nie Ona i że nie rozumiem jak można było napisać opinię na dwie strony formatu A4 i umieścić tam stek bzdur w postaci samych wad mojego A. że moim zdaniem to było ogromnie nieprofesjonalne, bo chyba zdaje sobie sprawę, że każdy człowiek ma wady i zalety KAŻDY, więc mój Mąż również i przykro mi jest, ze tak się skupiła na wadach, że o zaletach zapomniała.... I dodałam tylko, ze bardzo się cieszę, że mogłam jej to wszystko powiedziec osobiście natomiast z góry zaznaczam, że nie zamierzam z Nia o tym dyskutować, bo taka rozmowa do niczego by i tak nie doprowadziła i właściwie to i tak nie bardzo mnie już interesuje co Nią powodowało..... Wiecie co mi potem tylko powiedziała? że z tyloma małżeństwami miała w swojej pracy do czynienia, że trudno jej tych ludzi spamiętac i pamiętać raczej nie ma w zwyczaju ale nas nie zapomni nigdy..... Odparłam tylko z przekąsem: „miło mi, my Pani również".... Wiecie co... rzadko to mówię, ale ja tej baby po prostu nie znoszę!... Ona ma w sobie cos takiego co czyni Ja dla mnie kompletnie nie do zaakceptowania.... I nawet praca nad soba niewiele by m dała w tym temacie. Ale się rozpisałam..... ale musiałam się wygadać chyba.... Jutro sprawa :) .... Proszę o kciuki! Koszula A. wyprasowana, krawat przygotowany, moja koszula i spodnie tez w gotowości, buty wyczyszczone... ech.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica - to niezła ta wizyta, one z założenia mają być takim maratonem? Bo trochę dziwne mi się wydaje siedzieć 5 h z dzieckiem, ale może to ma pokazać większy wycinek tego jak sobie radzisz. Z drugiej strony z obcą babą, jeszcze taką tyle wysiedzieć coś strasznego. Fajnie, że miałaś odwagę tak powiedzieć kobiecie co myślisz, zwłaszcza jak obyło się bez krzyków i histerii, a na spokojnie, rzeczowo wypunktowałaś jej co i jak. Teraz trzymam kciuki za jutro. A w temacie kucia, to moja kuzynka zerka na komórkę, a tu sms z sanepidu, ze proszę się szybko skontaktować, bo coś złego z jej dzieckiem (sms, bo nie odebrała telefonu, którego w chwili kiedy dzwonił nie miała pod ręką). Ona przerażona dzwoni, w ogole ponoć treść smsa taka, że była pewna, że młody w szpitalu wylądował. Okazało się, że jedna z dziewczynek z którą chodzi na prywatny angielski wylądowała w szpitalu z sepsą i teraz szczepią wszystkich mających z nią kontakt. Szczepionka ponoć tak okropna, ze chłopak krzyczał w wniebogłosy w trakcie i nie był w stanie w ogóle iść, musiała go zanieść do samochodu;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, tą opinię masz, co? Oj, baba nie wie, na kogo trafiła... Przy pracy nad ustawą jak wróci z RCLu muszę zadbać o to, żeby w rozdziale o odpowiedzialności zawodowej odpowiedzialność dyscyplinarna dotyczyła przynajmniej 5-6 lat wstecz, bo pewnie tyle zajmie tworzenie samorządów... Tyle piszę, bo mam po przeczytaniu tego szczękościsk i źle mi się w takim stanie myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, dziewczyny napisaly to co i jak napisze wlosy deba staja ze ta baba jest psychologiem. jakies gigantyczne nieporozumienie co to w ogole znaczy normalny w dzisiejszych czasach??? a juz euforyczne zajmowanie sie dzieckiem ... pojechala po calosci strasznie musi ta pani byc nieszczesliwa, strasznie wg mnie super zrobilas ze powiedzialas jej co myslisz zakladam, ze ona juz nie moze Wam zaszkodzic na tym etapie? bo takie wredne babsko moze chciec namieszac milego dnia zmykam tyrac aha, na nk wlozylam 2 foty z pierwszego wodnego szalenstwa Dragoszona :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedno nie wiem czy Wam pisalam ze K ma byc druzba na slubie swojej siostry (tej co wychodzi za maz w lipcu). to jest (byla?) moja ulubiona siostra K bo odwala jej coraz mocniej napiejrw wymyslila ze ona chce zebysmy "swoiadkowali" we dwoje, wiec we dwoje mamy siedziec na srodku kosciola i we dwoje z nimi przy stole (druga para swiadkujaca to bedzie siostra narzeczonego z mezem). w weeeknd wyzalala sie mamie K ze tamta siostra co miala slub wczesniej miala takie super wypasione wesele a oni tak beda miec na skromnie (z tym super wypasionym bym sie klocila,, ale kazdy lubi co innego). wiec tesciowa doradzila jej zeby wynajeli bryczki i nimi zajechali pod kosciol, bedzie ciekawie i inaczej niz ta poprzednia siostra potem dzwonila do K ze chca sie z nami spotkac i omawiac WSZYSTKIE szczegoly imprezy (miesiac wczesniej twierdzila ze niczym mamy sie nie przejmowac tylko dobrze bawic i ze w gole luz ze wszystkim). no i wczoraj natomiast zadzwonila ze maja pomysl zeby zaprosic wszystkich tesciow swojego rodzenstwa (czyli np. moich rodzicow ktorych wiedzieli RAZ w zyciu na oczy 3 lata temu na naszym slubie) bo tamta siostra zaprosila rodzicow jej narzeczonego (skads ich tam znala nie wiem skad). wiem ze przesadzam, ale mam PMSa mocnego, stres w robocie na nic czasu i nie lubie wesel i lasek ktore uwazaja ze slubem trzeba sie pokazac .. a raczej weselem znam ja dosc dobrze, i wiem ze jest b. poddatna na wplywy, tym bardziej ze wczesniej nigdy nie odnioslam wrazenie ze konkureuje z tamta starsza siostra. mysle wiec ze to jest wplyw jej baaaaaardzo snobistycznej przyszlej tesciowej i stad nie wiem czy z nia pogadac i probowac ustawic z powrotem na wlasciwe tory czy sobie odpuscic i probowac to zlac ja bym chciala pogadac, bo to fajna dziewczyna byla a z takim podejsciem jak ma teraz to zamiast skupiac sie na najwazniejszym to zaczyna zmieniac sie w slubnego potworka ... wiem ze ona jakies tam zaufanie do mnie ma, bo jak miala straszne jazdy z tesciowa (jak zamieszkala z nimi z rok temu) to do mnie sie wzrocila z rozmowa i o rade. prosila zeby nie mowic matce czy siostrom, bo dostanie jej sie w stylu "a nie mowilismy" (wszyscy jej odradzali ta przeprowadzke) z drugiej strony nie chce sie mieszac, bo w sumie nie raz juz miala wczesniej zajscia z rodzina K i nie chce psuc obecnego stanu w ktorym zlapalismy mniej wiecej rownowage ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka! Sporo czasu mnie nie było.. Ale już jestem ;) przynajmniej na moment. Padały pytania jak minął weekend. Jak miałam weekend dłuższy. Czwartek i piątek byłam na urlopie. Pojechaliśmy do mojego wujka.. Marysia miała tam raj na ziemi. Podwórko od świtu do zmierzchu. Wstawała rano i pierwsze co to za buty i do drzwi :) My w piętek pojechaliśmy na żagle. Ja i W. Marysia została z babcią u wujka. Były zawody mojej firmy. Jeśli chodzi o zajęte przez nas miejsce to totalna porażka. Byliśmy przedostatni :O Generalnie jednak wyjazd był udany, humory, towarzystwo i pogoda w jak najlepszym porządku. Po powrocie zaczęliśmy wybierać wczasy, bo przecież plan mamy jechać teraz, na początku czerwca. Urlopy już mamy zaklepane i babcię zgodzoną do opieki nad Marysią. Wczoraj zdecydowaliśmy się na miejsce i podpisaliśmy umowę. Dziewczyny!!!!! Ja już zaczynam tęsknić za Marysią!!!!!! Tydzień..cały tydzień.. Już się zastanawiam czy będzie tęsknic i jak zareaguje na nasz powrót. To, że będzie w dobrych rękach i w dobrym towarzystwie to pewne ;) Zdecydowaliśmy się na wyjazd do Turcji, a konkretnie Beldibi na Riwierze Tureckiej. Wracając do tego wesela i zbierania na wózek. Dawno dawno temu byłam na weselu i też było zbieranie na wózek. Ktoś trzymał jakieś naczynie na kasę i tańczyło się odbijany z młodymi, żeby zatańczyć należało coś wrzucić jakąś kasę. Mnie bardzo nie podobało się coś takiego. Wyciąganie kasy.. Nikt wywoływany nie był, ale mimo wszystko fajne to nie było. Wesele było w Gdańsku, więc może to taki zwyczaj o jakim pisze Gollumica. Gollumica ja Marysi nic nie tłumaczę, odnośnie okularów. Dałam jej trochę przerwy, a teraz jak zdejmie to zaraz nakładam i (odpukać) troszkę w nich chodzi. Na razie oczu jej jeszcze nie zasłaniam. Gollumica i jak po sprawie???? Lucy jakoś nic nie potrafię poradzić w sprawie siostry K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy, pewnie już podjęłaś jakąś decyzję w sprawie siostry K - ale też bym nie wiedziała, co poradzić. To są sprawy delikatne, bo może i jest to faktycznie wpływ przyszłej teściowej, ale kto wie - może siostra oceniła, że warto pod tym wpływem się znaleźć..? W sensie - może stwierdziła, że relatywnie niewielkim kosztem (mniejszym niż jakieś decyzje ostateczne typu imię dla pierwszego dziecka) może "zapunktować"..? Biała, fajnie brzmi ten weekend z żaglami :) My mieliśmy dziś zaklepane wolne, mieliśmy siedzieć na desce i co? Gucio :o pogoda jak nie powiem co. To planujecie pierwszy "samotny" urlop? :) No no, będą wrażenia :) pewnie coś takiego jest potrzebne, żeby trochę "musem" wykroić czas dla Męża/Żony... Miejsce brzmi fajnie, ja w Turcji nigdy nie byłam. My dziś po basenie, po super obiedzie i własnie zabieram się za ciasto.. będzie to: http://www.kwestiasmaku.com/desery/czekolada/ciasto_czekoladowe/przepis.html Co do radości.. moim zdaniem to jest w dużej mierze kwestia postawy. Badania też tak mówią - radość jest taką ogólną postawą, która jest stosunkowo odporna na okoliczności zewnętrzne. Bo mogłabym napisać w tamtym poście tak: "Znowu muszę tracić czas i iść na rehabilitację.. jakby nie patrzeć, większość osób w moim wieku nie musi łazić na nic takiego żeby ich plecy nie bolały. Truskawki nadal są skandalicznie drogie, a że w Krakowie nie ma ani jednego miejsca sprzedającego przyzwoity chleb, muszę go piec sama choć nie mam ochoty, a wkrótce nie będę mieć także czasu - żytnie ciasto klei się tak potwornie, że superglue to przy tym woda. Mój M tak zapiernicza, że gadamy przez Skype, choć nie lubię Skype jak nie wiem. A konwalie w krakowskiej wodzie zdychają na czas" I to też byłaby prawda. Po prostu nie tak należy na to wszystko patrzeć. M mi ostatnio powiedział tak: wiesz, mam wrażenie, że cały świat knuje i spiskuje za moimi plecami, żebym był szczęśliwy" A patrząc "obiektywnie" i faktologicznie, to naprawdę nie ma lekko ani z bezstresowo. Nie wiem, jak taka postawa sprawdziłaby się w obliczu naprawdę ciężkiej choroby, ale np. w obliczu finansowego cienkoprzędzenia sprawdza się świetnie - przetestowaliśmy na początku małżeństwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jej, ale tu cisza ja poprzedni tydzien mialam znow masakre w robocie wiec sory za milczenie. Biala, mysle ze strasznie fajne macie podejscie do zwiazku, malzestwa, rodziny. chodzi mi o to, ze choc bardzo kochacie Marysie i poswiecacie jej duzo czasu to jakos tak dalej widzicie ze czasem trzeba pobyc razem, bez malutkiej. pewnie bedzicie strasznie tesknic, ale Marysi nie stanie sie krzywda bo bedzie z bliskimi a Wy nacieszycie sie do woli soba :) nie ma to jak taka randka do tego wakacyjna :) moja kolezanka bardzo dobra np. jak w kryzysie wielkim ich kilkunastowego zwiazku, maz zaproponowal zeby moze na tydzien wybrali sie gdzies bez dziecka, to uwaza ze "chyba zwariowal", ze ona synka nigdy samego nie zostawi na tak dlugo druga na podobna propozyje jej partnera (ktora padla z rok temu) dalej jak sie spotykamy to na niego najezdza ze jak on mogl w ogole cos takiego pomyslec, i tak rzadko sie z dzieckiem widuje i malo spedza czas. powiedziala mu ze nigdy w zyciu nie pojeda nigdzie bez coreczki ja w Turcji nie bylam, ale byli rodzice i b. im sie podobalo. Zabulina, no widzisz, ja zazdroszcze na serio takie radosnej postawy. z ludzmi ktorzy tak wlasnie patrza na otoczenie milej sie zyje i przyjemniej. niestety ja uprawiam czesto (za czesto) typowe czarnowidztwo i niestety doluje siebie i otoczenie taka postawa. staram sie to zmieniac ale jak ...widac po ostatnim weekendzie - praca ostatnich paru mcy poszla chyba na marne dziewczyny ja nie wiem co ze mna jest nie tak ale ja chyba nigdy nie bede czula sie dobrze i swobodnie w rodzinie K. niby nic nie dzieje sie (TERAZ) konkretnie zlego, ale zwyczajnie czuje sie tam zle. i pewnie to moja wina, i mojego podejscia ale nie wiem co i jak zmieniac juz na sama mysl o zblizajacych sie imprezach dostaje biegunki i strasznie sie spinam. w ta niedziele zaplanowane byly chrzciny bratanka K, ja juz od pt. szukalam dziury w calym zeby tylko nie musiec udawac dobrego nastroju. wiem ze robie przykrosc K takim podejsciem, staram sie juz zwyczajnie nie odzywac, ani nie komentowac, ale nie umiem sobie poradzic z tym ze zwyczajnie bardzo zle sie tam czuje. wiem ze rodzina jest dla niego b. wazna, i chcialby zebym byla tam wyluzowana i w dobrym nastroju. zal mi K bo on sie tak stara a ja nadal czuje sie spieta i zdenerwowana na sama mysl o spotkaniu z jego rodzicami czy rodzenstwem :( mam wiec teraz kaca moralnego ktorego probuje mu zrekompensowac ale ... fakt pozostaje faktem a ja nie wiem z ktorej strony ugryzc problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Generalnie jest tak, że znajomi mnie chwalą jak to ja sobie świetnie radzę a ja coraz częściej myślę, że zawładnęło mną ZERO ORGANIZACJI. Bo niby ten dzień taki długi a ja z niczym nie mogę zdążyć - wystarczy spojrzeć na wciąż rosnącą stertę prasowania..... I jak tu do nas na topik zaglądam i czytam a czasu nie starcza, żeby odpisac to cholery dziwnej dostaję.... Więc tak jak zwykle przepraszam, że dopiero teraz, ale że ja wciąż z opóźnieniem to chyba tak już przez jakiś czas będzie i mam nadzieje Babki że zostanie mi wybaczone :D Zresztą mam usprawiedliwienie: 1.był A., a jak jest to załatwiamy i robimy milion rzeczy, które się gromadzą jak Go nie ma, 2.w sobotę odwiedzili nas Teściowie z młodszą córką siostry A. i to mnie tez trochę pochłonęło. A teraz po kolei. Sprawa w Sądzie była dla mnie przeżyciem jak mało co w moim życiu. Niby tylko formalność, ale.... Zresztą byliśmy „słuchani" przez Sędzinę więc nadciągający zawał nie jest mi już uczuciem obcym. Mój A. w zdenerwowaniu „rzucił" słuchajcie żartobliwą dygresyjkę, ze Anna Maria Wesolowska ma ładniejsza salę do dyspozycji.... a ja myślałam, ze się pod ziemię zapadnę.... Na szczęście Sedzina wykazała się wyrozumiałościa i poczuciem humoru... :) Ja oczywiście podczas odczytywania wyroku płakałam łzami wielkości grochu ale i tu Sedzina patrząc na mnie pwoedziała ciepło: „Proszę się nie przejmować my rozumiemy JAKIE to są łzy". A potem to już życzenia i to cudowne uczucie słuchajcie... Wpadłam do domu jak burza i wyściskałam Tośkę tak mocno, ze prawie do uduszenia :) Uprawomocnienie wyroku na naszą prośbę skrócą nam do 2 tygodni więc niedługo już będę miala czarno na białym że Tosia nazywa się tak jak powinna :) Zabulina opinii nie mam na piśmie, bo opinia jest dla Sądu, zresztą tam są informacje typu co dziecko je, jak zareagowała rodzina, jak wygląda opieka lekarska itd. Te nasze "inne" rozmowy z Pania psycholog to były takie właściwie z Jej inicjatywy - nie wiem po co chyba żeby nam dowalić. Ale to nic ja musze się zmobilizowac i spisac w końcu wszystko tak jak rozmawiałyśmy. Bo sama widzisz co to za babsko... Lucy jeśli chodzi o siostrę K. ... no nie wiem, ja bym się chyba nie odzywała. W końcu jest dorosła, robi tak jak uważa, a Twoje słowa może przyjąć różnie. Potem nie daj Boże powie gdzies że się wtrącasz czy usczęśliwiasz na siłę. Inaczej by było gdyby to był ktoś, kto jest Ci bardzo bliski, czy ktoś z kim się przyjaźnisz - wtedy takie rady odbiera się inaczej, a w takiej sytuacji to ja bym chyba nie reagowała. Wiesz jak to czasem jest z dobrymi chęciami. A jeśli chodzi o Twój stosunek do rodziny K. .. no cóż nie jest tajemnicą, ze ja podobnie reaguje na częśc rodziny mojego A. ale ostatnio jakoś mi się przestawiło i mam nadzieje, ze przynajmniej etap totalnego rozdrażnienia na ich kolejne zagrywki mam za soba. Bo jakoś ostatnio cokolwiek durnego znów zrobia to mnie śmiech pusty ogarnia... Naprawdę te ich głupie zachowania i teksty tak mnie rozśmieszają jak mało co. Aczkolwiek wiem, ze jeśli przyjdzie mi tam do nich jechac to i sensacje żołądkowe i mega stres też mnie dopadną - tez nie lubie tam jeździć. Ale stwierdziłam, ze będę jeździć tylko wtedy gdy będę musiała. Ty masz Lucy o tyle „gorzej " że K. Jest bardzo z rodziną związany i sporo tej rodziny ma. Lucy, tylko widzisz moim zdaniem Ty nie powinnaś doszukiwac się winy w sobie - po prostu sytuacja wygląda tak jak wygląda, bo Wasze rodziny są zupełnie różne. Tak jak i u nas zresztą - w mojej Rodzinie są inne priorytety niż w rodzinie A., inne rzeczy nas śmieszą (zaryzykuje stwierdzeniem, ze rodziny A. NIC nie bawi) zupełnie różne martwią i ja wiem, ze tego nie zmienię, natomiast staram się według tych obserwacji wprowadzać lub tez nie pewne zachowania do mojego domu i mojej rodziny. Ale reasumując współczuję Ci, bo wyobrażam sobie, ze łatwo Ci nie jest. Tym bardziej, ze pragnienie, żeby było inaczej jest silne (co jest zrozumiałe). Biała ja też uważam, że to super, że nie zapominacie o sobie w sensie malżeństwa. Ja tam też uważam, że powinno się wszystko robić z glową i jestem przeciwniczką postawy, że jak kobieta staje się Matka to już nie musi być Żoną. U nas poza tym, ze w sposób oczywisty mniej czasu spędzamy we dwójkę też staramy się zachować rozsądek w związku i pamiętac o sobie. Moja koleżanka dziwiła się, ze ja potrafiłam zostawić Tosię na 2 godziny i wyjść z A. na kolację (no bo jak to? przeciez taka malutka...). A my to zrobiliśmy celowo. Tosia została w swoim własnym domu i z Babcią, którą doskonale zna (słynna Ciocia dobra rada :) ) więc w dobrych rękach. Tosia była zadowolona bo Babcię bardzo lubi i nabrykała się jak szalona, my zadowoleni bo wyszliśmy we dwoje i Ciocia też zadowolona bo tylko czeka przecież, żeby z Tosią pobyć. My oboje uważamy, że nie chcemy aby nasze dziecko wychowywało się „przy maminej spódnicy", ze chcemy, żeby Tosia wiedziała, że jest Mama, Tata ale tez i reszta Rodziny - Ciocia, Babcia itd., że nie chcemy być egoistami i kurczowo trzymac Tosię tylko dla siebie, że chcemy żyć tą świadomością, ze jesteśmy Rodzicami ale i tą, ze jesteśmy Małżeństwem. Ja nigdy nie rozumiałam kobiet, które po pojawieniu się dziecka odstawiały Męża na bok - tych zachowań o których piszesz Lucy wręcz nie cierpię (a tez takowe znam) i wydaje mi się, że we wszystkim trzeba zachować rozsądek, a to zaowocuje tylko w przyszłości - normalnym dzieckiem i zdrowym związkiem. Mam nadzieję, że Bóg nie pozwoli abym kiedykolwiek zmieniła kierunek i zaczęła hołdować tej dziwnej zasadzie, ze nie ma lepszej Matki niż Matka-kura. Naprawdę z dużą przyjemnością się czyta jak Ty Biała piszesz, ze Marysia została z Babcią i Wujkiem szalejąc sobie sielankowo, a Wy pojechaliście sobie gdzieś we dwoje. A urlopu to nawet zazdroszczę - Turcja to jedno z moich marzeń :) Poza tym pomyśl tylko jak super będzie wracać :) Naprawdę gratuluje zdrowego podejścia. Zabulina tekst Twojego M. zasługuje na wyrycie w marmurze :) No bardzo mi się podobał. Swoją drogą są tez ludzie, którzy na siłę próbuja być nieszczęśliwi i nie potrafia ani nie chcą się cieszyc z czegokolwiek (vide moja teściowa...). Ja nie jestem raczej skrajna pesymistką chociaz tez zdarza mi się być czarnowidzącą, ale gdybym miała napisać swoja główna wade to byłby to chyba raczej jak ja to nazywam „zespół nieuzasadnionej paniki". Czasem na początku jakiejś trudnej drogi dopisuje sobie taki scenariusz, że boje się o końcu tej drogi pomyślec nawet, a potem okazuje się, że to tylko mój wymysł i bardziej balam się samego strachu i w realu koniec drogi jest całkiem całkiem... Babki muszę kończyć. Ściiiiiiiskam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć, ja dziś na smutno.... jak tylko przelalismy kasę za wczasy to Marysia się pochorowała :( buuuu Ma biegunkę od soboty :O toż to prawie tydzień. Nie wiadomo co jest przyczyną. Denerwuje się jak jasna cholera i zastanawiam jak ja ją zostawię w tej sytuacji??? Oddałam wczoraj kał na badanie, i dziś z wynikami idę do lekarza, może coś będzie wiadomo. No nie wiem, jeśli to coś poważnego to chyba będę w pośpiechu szukać kogoś na swoje miejsce. Tylko nie wiem na ile przez wylotem można przebukować bilety na inne osoby Wylot jest w niedzielę o 7 rano. Na domiar złego syn brata też się pochorował. Ma dziś wysoką gorączkę i lekarz stwierdził anginę. Jestem poddenerwowana non stop, moja mama z resztą też, bo przeżywa oboje wnucząt..... a miało byc tak pięknie, wczasy, odpoczynek..... a mam dużo stresu, i nie wiem czy polecę. Na tę chwilę to wcale na to nie mam ochoty i sobie tego nie wyobrażam! Chyba przełomowa będzie wizyta dziś u lekarza. Mój W. znów w delegaci. jakiś koszar. Gollumica - nie zazdroszczę Ci ciągłych i długich nieobecności A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale zlecial ten tydzien Biala, co lekarz powiedzial? mam nadzieje, ze to nic powaznego i malutka podraznila sobie jelitka jakims jedzeniem i jej szybko przejdzie biedulka sie nameczy a i Tobie pewnie nielekko, stres z powodu choroby dziecka, do tego jeszcze takie wyczekane wakacje moga wziac w leb trzymam kciuki zeby wszystko sie ulozylo, zeby Marysia wyzdrowiala a Wy ze spokojem ruszyli na romantyczne wakacje daj znac co powiedzial lekarz i jak Wasze plany wyjazdowe Golumica, Ty wiesz .... :) super strasznie sie ciesze ze tak poszlo w sadzie sprawnie !!! i ze juz teraz nic i nikt nie moze zagrozic Waszej rodzince. Co do odwiedzin Tesciow to cos czuje ze nie piszesz nam tu wszystkiego, ale najwazniejsze ze w ogole sie pofatygowali dziewczyny pochwale Gollumice, nasza, bo dostalam nowa serie zdjec i nasza mama lwica kwitnie! kwitnie to malo powiedziane :) A Tosie jak na drozdzach rosnie i tez kwitnie, takie rozesmiane bobo co do siostry K poszlam oczywiscie za Waszymi radami *(w sensie doszlam do takiego samego wniosku) i zostawilam to, tyle mamy swoich spraw ze nie ma co zajmowac sie jeszcze czyimis jezeli nei zostaniemy poproszeni o to :) z niusow, to K ma operacje juz w przyszly czw. lekarz twierdzi ze jak wszystko pojdzie ok to po 2-3 dniach juz go wypisza no i in vitro nam sie odwlecze, bo w lipcu nasza lekarka jest na urlopie Zabulina, Narien, Alaska co z Wami, nic nie piszecie babony ... Zabulina, sezon otwarty, pewnie masz duzo pracy? Narien udalo sie doprowadzic do konca "te" sprawy? Alaska, calkiem Cie wcielo po zaslubinach ??? ;-) milego weekendu, ja zmykam szybko bo jakas burza chyba sie zbliza i nie chce zmoknac na rowerze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokończone? A gdzie tam, im wiecej pisze tym jakby mniej mam. Ale w poniedziałek już powinnam finiszować. Trochę jestem w plecy, bo dzisiaj moja mama przyjechała, miała wizytę u 3 lekarzy, każdy w innym miejscu. Cały dzień w biegu. Jutro mam urodziny koleżanki, rano muszę biec po prezent, na szczęście pomysł jest. Dziewczyny jak mnie słońce łapie w tym roku, to głowa mała. Co wyjdę to się opalę na czerwono, właśnie patrzyłam przed lustrem, ze jestem opalona w takie plamy, to od sweterka, to od bluzki na ramiączka, to od kiecki wiązanej na szyję. Biała - co za okropna sytuacja, choroba dziecka to strasznie stresujący moment. Swoich dzieci nie mam, ale tyle już ich pilnowałam, ze trochę doświadczenia mam w tej materii. Trzymam kciuki za poprawę zdrowia i żeby okazało się, że to nic poważnego. Co trzeba zrobić by też dostawać od Was fotki? Tez bym chciała dołączyć do tej wymiany;] No chyba, że obowiązuje staż minimalny, to swoje odczekam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Gollumica - a na mojej skrzynce pusto :( a też chcę zobaczyć jak kwitniesz ...i jak rośnie |Tosia Na "wyczekany" urlop wcale nie chce mi się jechać. Jakoś w tej sytuacji nie wyobrażam sobie, że będę mogła bezstrosko sobie chodzić brzegiem morza czy wygrzewać się na plaży. Moje serce zostanie w domu :O Wyniki badań nie wyszły za dobrze. Ale i żadnych pasożytów nie pokazały. Pani Doktor powiedziała, że dziecko jest w dobrym stanie ogólnym. Ma być teraz na ścisłej diecie. Żądnego mięsa, nawet gotowanego, żadnych owoców i warzyyw. Praktycznie tylko marchwianki i kleik ryżowy. Bokiem jej wychodzi już kiesiel, a na te papki to nawet patrzeć nie che :( dużo pije więc odwodnienia nie mam co się bać. Dziś jest w normie, bo jak mało je to i nie ma czym ....no wiecie :P W poniedziałek ma się u Pani Doktor pokazać. Jeśli dieta u normuje stolece to będzie OK i powoli jak u niemowlaka będzie można rozszerzać dietę. Prawdopodobnie biegunka jest na tle alergicznym. Byliśmy też w piątek u kardiologa. Ale niestety EKG nie dało się zrobić. Po prostu moje dziecko odmówiło leżenia. I w żaden sposób nie dała się namówić na badanie. Kolejne podejście mamy jak skończy 2 lata. Na szczęście nic groźnego się nie dzieje. Ma malutkie szmerek nad serduszkiem, ale wiele dzieci ma i potem wyrasta z tego. Zobaczymy. Mam się pakować, ale mi się nie chce. Pozdrawiam was serdecznie i ściskam!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze słówko o wynikach Marysi. Nie wyszły też bardzo źle ;) Wskazały że jest jakiś stan zapalny ....to normalne w przewlekłych biegunkach. Dostała leki i ta dieta..... Jak się poprawi to SUPER a jak nie to będą kolejne badania kału w kierunku rotawirusów. Mam nadzieję, że Tosia trzyma się zdrowo! Buziak dla niej 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aloha :) Narien ja mam maile do wszystkich wiec jezeli podasz mi swoj adres to wysle reszcie :) ja Dragoszona (ew. jakbys chciala mnie ogladac tez :P ) moge bez problemu przeslac co do slonca, to ja zazdroszcze ludziom ktorzy moga sie opalac ... hmm, albo zle to okreslilam, ja tez moga sie opalac ale skutki tego sa oiplakane 1. mam uczulenie na slonce (czerwone napuchniete plamy swedzoco - bolace utrzymuja sie przez jakis tydzien) 2. jak juz skora przyzwyczai sie do slonca (a trwa to b. dlugo) to potem opalam sie tylko na rozowo - czerwono, czasem to brazowieje, ale na kolor "kielbaski" a nie brazu - brazu 3. sklonnosc do przebarwien na twarzy - w ogole od lat sie nie opalam, na plaze tylko w kapeluszu albo w czapeczce. na co dzien uzywam kremu aptecznego do twarzy z filtrem 50+ BIala, ciesze sie ze z malutka ok, ze to nie jest nic bardzo powaznego. szkoda tylko ze sie bidula tak nameczyla udanego urlopu i czekamy na sprawozdanie :) Dziewczyny, pojutrze K ma operacje, i choc wiem ze to standardowy zabieg to jedak gdzies tam w srodku zaczynam sie (poprawka: ju zaczelam) sie denerwowac nasza piata rocznica bedzie tym razem w szpitalu :( no ale jak mowi K odbijemy sobie na wakacjach dzieki temu ze in vitro przesunelo sie w czasie planujemy na licpiec sobie kolejny euro - tour :) szkoda ze mam malo czasu na razie na planowanie podrozy, ale juz sama mysl jest niezwykle ekscytujaca :D na razie pod uwage bierzemy Francje lub Czarnogore (jednak ze znaczna przewaga Francji - jedyny argument przeciw to ceny - to chyba jedne z najdrozszuych krajow europejskich no ale jak sie z glowa zaplanuje to moze wcale nie bedzie tak zle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, pamiętałam o Tobie :) strasznie fajnie, że tak szczegółowo piszesz - można sobie to prawie dokładnie "obejrzeć", i te Twoje grochy.. ciekawe, ile matek biologicznych ryczy ze szczęścia po narodzinach dziecka ;) Zgadzam się z Wami co do ważności miłości małżeńskiej, nie tylko rodzicielskiej. Taka ciekawostka - Kolega mojego M to pochodzi z rodziny, w której rodzicie strasznie się kochają, a jakoś do dzieci nie mieli bardzo dużo serca; ale on twierdzi, że bardzo czerpał i wciąż czerpie z tej miłości, którą widzi u nich i nie zmieniłby tej sytuacji. Pewnie najlepiej jakoś tak pośrodku, ale miłością do męża/żony nie da się dziecka skrzywdzić. A brakiem takiej miłości - i owszem. "Zespół nieuzasadnionej paniki" :D Super, że ta Ciocia tak Mała kocha... że ułożyłyście sobie stosunki, mimo że (a raczej właśnie dlatego) że byłaś od początku tak asertywna. Biała, daj znać, co u Was.. :o koszmarna sytuacja. Mam nadzieję, że Marysia wydobrzeje na tyle szybko, żebyście skorzystali z tego wypoczynku maksymalnie... Lucy, co do rodziny K, to ja oczywiście ich nie znam, ale Gollumica ma rację - nie ma zasady, że masz ich lubić i dobrze się wśród nich czuć. nie ma. Nie jest normalne oczekiwać, że "wrośnie się" w rodzinę bądź co bądź zupełnie obcych ludzi tylko dlatego, że są ważni dla naszej drugiej połowy. Szacunek (jeśli są choćby minimalne podstawy) i kultura - ok, tego można wymagać, ale więcej to tylko miły dodatek dany nielicznym. I absolutnie nie jest to powód do poczucia winy ani wynagradzania, moim zdaniem.... Byłoby nienormalne, gdybyśmy byli aż tak plastyczni. Jutro - trzymam kciuki! 🌼 Narien, ja mam podobnie co do opalania. Mam wrażenie, że ledwie wyjdę na słońce, moje komórki rzucają się na każdy promień, chłoną i piszczą "jeszcze, jeszcze!". Wystarczy parę minut na słońcu. Później, dopasowując do opalonych w różnym stopni części ramion rękawki bluzek mogę sprawdzić, jakie ciuchy miałam na sobie w ciągu ostatnich wyjść... Eh, ja teraz nie będę tu często. Ujmę to tak - dziś pracuję od 4 rano :) ale jaki efekt.. hue, hue.. ostatnio mi Klientka powiedziała po obejrzeniu zdjęć, że ją "policzki bolą", i że nie wiedziała, że można się tak szeroko uśmiechać tak długi czas :D No i to u mnie obecnie większość tego, co się dzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i jak to w polskiej sluzbie zdrowia bywa ... operacja bedzie dopiero jutro bez sensu, przyjeli K rano i tak lezy teraz i pewnie duma nad swym losem za kase podatnika, bo nie ma zadnych badan dzis ani nic nie kumam o co w tym chodzi jutro nasza 5 rocznica .... na szpitalnym lozku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy - mam podać Ci tu maila, tak? galja6@o2.pl Pewnie, ze chcę zobaczyć foty, odwdzięczę się też swoimi. Cały przychówek i zwierzyniec z chęcią zobaczę. Z tą operację kiepska sprawa, ale mi się wydaje, ze zawsze kładą dzień wcześniej, jak tak przypomnę sobie moje i w rodzinie doświadczenia. Ale ja akurat miałam jeszcze badania przed, zwłaszcza przed narkozą zbierali wywiad. Kiedyś stażyści zastanawiali się czy jestem rodziną ordynatora, bo wpadł mi zrobić zabieg poza grafikiem. A znajomości były zerowe, żadnych łapówek - zwyczajnie był miły. Zabulina - zdjęcia Twojego autorstwa również z ciekawością obejrzę. Powiem Wam, że jakoś planów na najbliższe 3 miesiace za nic nie mogę pogodzić. Ciągle coś zgrzyta koliduje i nie tak jak powinno być. Już przestałam nawet kombinowac, bo potrzebuję odpoczynku, moze ze świeżym spojrzeniem odnajdę rozwiązanie;:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
operacja sie udala, bez komplikacji, chory lezy i spi kamien z serca bo bylam normalnie klebkiem nerwow od srody dzieki laski za wsparcie i pamiec Narien, wysylam Ci pare fotek :) Mysle ze dziewczyny sie dolacza :) Zabulina, powodzenia w robocie, po zasluzonym odpoczynku pewnie masz teraz niezlego pałera :) no i taki komplement od klientki to chyba miod na serducho nie? ;-) ja juz kiedys pisalam Ci ze mnie sie podoba Twoja praca a raczej jej efekty :) Narien tak w zyciu bywa ze ciezko pogodzic terminy i jakos wszystko zgrac w czasie. ale zes madra babka i pewnie uda sie spokojnie po kolei zrealizowac plany. Gollumica, przepraszam ze nie odpisuje znow ale sama wiesz co sie dzieje mlyn w pracy do tego jeszcze szpital, K, no nie wiem w co rece wsadzic Biala pewnie szaleje urlopowo a Alaska zaginela... milego weekendu babolce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka! pobieżnie Was przeczytałam. Lucy - dobrze, że z K. wszystko OK My dziś wróciliśmy. Wakacje były super! Spotkaliśmy fajnych ludzi. Pogoda była the best. Hotel jak na tę cenę jak najbardziej OK. Jedzonko to bólu i bardzo smaczne (może nie zupełnie wszystko ale zawsze dało się wybrać coś smacznego) Wersja all Inclusive to coś wspaniałego!!! :) Morze czyste i cieplutkie ;)| Z Marysią było wszytsko OK, dzwoniłam do mamy codziennie i zdawała mi relację. Mogłam spokojnie się wyluzować i korzytsać z wolnego. Postanowiliśmy z W. się nie zabezpieczać....i kto wie??? Może niedługo kolejny raz zostanę mamą??? :P:P:P Coś tam zwiedziliśmy, trochę się wyleżeliśmy, może o szczególach jutro jak znajdę czas, bo dziś już późnowato.... Dziś miałam lekkiego stresa jak moje dziecko mnie powita, czy się ucieszy, czy ją to nieobejdzie....i w ogóle.... Akurat się kąpała, w pełni szczęścia, cudowny uśmiech nas powitał. Ale nasz przyjazd nie był na tyle ważny by skończyć kąpiel. Trzeba było pofikać, pokazać nowe poczynania w wannie.... Ogromnie się ucieszyłam z tego widoku. Moje dziecko zastałam przeszcześliwe i zadowolone. Jak babcia wychodziłą też histeri niebyło, zwyczajnie papa Ale i tak następnym razem jedziemy z nią ;) Najwyżej jeszcze babcię zapakujemy, jakby się udało znów wakacje w takiej cenie znaleźć to chyba dało by radę babci zasponsorować....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej kobitki, trochę mnie wcięło, bo jest drugi okupant komputera... Mam zdjęcia ze ślubu i wesela, ale są w dużej części FATALNE. Obiecuję, że w tym tygodniu coś wybiorę i wyślę Lucy na skrzynkę. Małżonek pozostaje bez pracy, a ja frustruję się coraz bardziej. Gdyby chociaż w domu wszystko było zrobione... Nie wiem, coś muszę zrobić z tym wszystkim, bo mnie szlag trafia, a życie jest jedno. W każdym razie od wczoraj nie noszę ani obrączki, ani pierścionka zaręczynowego - chyba nie zauważył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aloha ja dzis pracuje w domu, bo K wyszedl ze szpitala i nie chcialam zeby byl sam. generalnie czuje sie OK. nastraszyl nas mocno w nocy z sob na niedz. dostal jakis atak mocny, podobno obudzil pol szpitala, od razu popodlaczali go do kroplowek i aparatury. mowi ze takiego dlugiego i mocnego bolu jeszcze nie mial nigdy. od razu tez zrobili mu badania ale wyszly wszystkie OK. wiec zostawili go na dobe obserwacji i dzis rano po kolejnych badaniach wypisali ja sie ciesze strasznie, bo czlowiek czesto nawet nie wie w jakim zyje stresie do czasu az ten stres go nie opusci ... ja nie spalam 4 noce prawie w ogole, wygladam jak zombie. raz ze pewnie podswiadomie sie martwilam, dwa ze tyle lat nie spalam sama w swoim lozku i nie bylam sama w domu (2 dni psiurem opiekowala sie moja przyjaciolka a raczej jej syn) . wiecie ja na delegacjach czesto jestem to wiadomo, ze spie sama ale co innego jednak w domu .... okropne no ale najwazniejsze ze wszystko powoli wraca do normy K odkad w domu to tylko bawi sie z psiurem, gada do niego, rzuca mu pilki. tez sie chyba stesknil ;-) Biala, super ze wypoczeliscie i wakacje udane. to ja juz oficjalnie (bo tak przypuszczalam ze cos na rzeczy bedzie ;-) ) trzymam kciuki za kolejnego malutkiego czyzyka :) :) :) Alaska, czekam na foty, na pewno (!) nie sa fatalne ;-) co do sytuacji z hasbendem - nie znam dokladnie sprawy, w sensie jaki jest powod ze maz nie pracuje? wczesniej jak byliscie poza PL to mial rozumiem jakies zajecie? ale powiem Ci ze jak nikt Cie rozumiem, bo przechodzilam ten horror w zeszlym roku jak K stracil prace wiele mamy problemow, ale uwazam ze to byl do tej pory najwiekszy z nich i najciezej bylo nam sie z nim uporac maz udawal ze szuka roboty a w rzeczywistosci siedzial na kompie, spal pol dnia, a jak nie to to jezdzil na rowerze majac gleboko w powazaniu fakt ze ja utrzmuje ten nasz maly kram na barach, w sensie pracuje, utrzymuje i jeszcze dom ogarniam. moze to byl poczatek depresji, moze wycofanie zeby sie zastanowic co dalej w zyciu robic ... ale po paru miesiacach takiej sytuacji stracilam do niego zaufanie i teraz dopiero je odbudowujemy sama kiedys z wsicelklosci zdjelam obraczke i nie nosilam jej chyba z tydzien, ale tez chyba nie zauwazyl ... to chlopy sa, nie zwracaja uwagi na takie detale ... nie wiem co CI poradzic bo takie sytuacje sa b. delikatne ale zycze powodzenia i mam nadzieje, ze szybko hasbend sie opamieta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biało-czarna gratuluję udanego urlopu i decyzji o drugim dziecku. Fajny taki urlop tylko Wasz we dwójkę. My chyba też w tym roku zdecydujemy się na jakiś wyjazd all inclusive. Ja to zawsze jeździłam na takie hardkorowe wyjazdy itd., ale za to jakie wspomnienia, np. 24 godzinna jazda pociągem na trasie Lwów - Simferopol. Alaska - ja też chcę zdjęcia ze ślubu! Czemu są wg Ciebie fatalne? Fotograf się tak nie postarał? Trochę szkoda, ale może to pierwsze wrażenie i potem je zaakceptujesz. Z mężem trudna sytuacja, chyba najlepszą radą posłuży tu Lucy, która miała podobną sytuację. Mam nadzieję, że czas sprawi, ze się polepszy wszystko. A ja muszę posprzątać i mi się straaasznie nie chce;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkie widzę zajęte. Gollumica pewnie z Tosią szalejesz na spacerkach:) Lucy - mam nadzieję, że mąż dochodzi do siebie i wszystko jest super. Jeszcze raz dziękuje za zdjęcia, tym razem tu na forum:) Biała - podobnie jak Gomullica cieszysz się pociecha, czy już koniec tego dobrego i powrót do pracy? Mnie w nocy jak rozbolał staw szczękowy to w try miga leciałam szukać na półce dawno nie używanej już szyny;/ Już którąś noc z rzędu mnie pobolewa i dzisiaj musiałam skoczyć do bankomatu, a pamiętałam, że w okolicy kiedyś widziałam, ze jest przychodnia gdzie mają chirurga szczękowego, więc pogoniona bólem zajrzałam. Ku mojemu zaskoczeniu przyjmują na NFZ i zarejestrowali mnie...na czwartek. Rok temu chodziłam prywatnie do specjalisty w tej dziedzinie i musiałam czekać miesiąc na każdą wizytę. Ale nie znosiłam go, bo wiecznie się spóźniał. Ja nie jestem księżniczką, czy osobą krzyczącą,ze płacę prywatnie, to wymagam, ale bez przesady, ze po 20 minut musiałam konwersować z jego pomocą stomatologiczną, która rozpaczliwie mnie próbowała zagadać. Najgorzej, że mieli popsutą nagrywakę i nie dali mi wtedy zdjecia panoramicznego i teraz nawet nie będzie porównania. Najlepsze jak babeczka z rejestracji podpytuje co i jak, ja mówię, a ona z entuzjazmem wypala: to super my uwielbiamy trudne przypadki! Po chwili zrobiła jej się głupio;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też uważam, że 30 lat to świetny czas na ślub, niestety już trochę gorszy na pierwszego bobasa. Ale wiadomo, że w życiu jak to w życiu, różnie się układa i nie da się wszystkiego zrobic zgodnie z terminarzem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy, strasznie się cieszę, że z K wszystko dobrze :) 🌼 Sie facet wytęsknił za psiurem :D Jak teraz będzie z jego dietą..? dalej taka ścisła, czy powoli będzie mógł już wracać do świata smaków..? Eh, mnie czeka soon także po raz pierwszy puste łózko małżeńskie, M się jedzie integrować w nowej robocie. Do tej pory ja regularnie wyjeżdżałam na 2-3 dni do Wawy, ale tam mamy aparatment, nigdy nie zostałam sama "we własnym", co M mi skrzętnie wytyka :D Mówi, że wrażenie jest upiorne i że go "lepiej zrozumiem" ;) Smutno czytać o przejściach po stracie pracy przez K. Zwłaszcza to z obrączką mnie uderzyło... aż się chłodno robi... dobrze, że to przetrwaliście... Biała, tak trzymałam kciuki, żeby Wam wyszło z tym wyjazdem, a Marysi ułożyło się ze zdrówkiem :) Aż miło czytać, prawie, jakby człowiek sam zaliczył z 10 min wakacji ;) Baked, zapodaj jakieś zdjęcia, jak będą strasznie złe to zobaczę, co da się technicznie zrobić i parę Wam poprawię. Wiesz, nam głownie o Ciebie na tych zdjęciach chodzi :) Narien, hasło babeczki przednie :D Ale szczere przynajmniej (mam nadzieję) ;) Co do zdjęć, to ja nie wysyłam Dziewczynom za bardzo własnych - Lucy mam "na żywo", Gollumicy przesłałam "zajawkę" a Biała ma mnie na NK :) tu mówię o ślubnych, które robię, ale ich tym bardziej mailowo nie rozsyłam ;) jak Cię lepiej poznam, podam Ci linka do strony jeśli będzie Cię to interesować. Gollumica - ... oby to było "dobre milczenie" :) No nic, to była przerwa, wracam do zdjęć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - jak zwykle przepraszam. Ja nie wiem Zabulina czy to dobre milczenie ale najpierw jak był A. to nie było czasu oczywiście (i tak połowy rzeczy nie zdążylismy zrobić), potem na weekend przyjechała Jego Siostra z córkami (Jesus co sie działo na tych naszych kilkudziesięciu metrach!...nie wspomne juz o tym, że całej wizycie towarzyszyła nieustajaca bitwa o Tośkę - dziewczyny się o Nią zabijały...) a potem jak pojechał.... Ech.... Wyjeżdżał słuchajcie z niedzieli na poniedzialek a ja już w niedziele czułam, że coś jest nie ok.... dreszcze, złe samopoczucie i oczywiście strach. Bo A. wyjeżdżał, a ja z Tosią sama i nie wiedziałam co robic normalnie. W nocy miałam Ją nakarmić i słuchajcie... poprosiłam A. ktory wstał i zbierał się do wyjazdu bo ja nie dałam rady! Bolało mnie wszystko, gardło, plecy, mięśnie stawy, nawet cebulki włosów na rękach! Nie dałam rady wstać.... A. nakarmił Mała a le zostac nie mógł, niestety taka ma pracę -nie ma mozliwości nie wywiazac się z zamówienia bo płaci się karę - pisałam Wam kiedyś. Rano Małą nakarmiłam ale z płaczem, a na termometrze prawie 39.... Dzień wcześniej jakoś przytomnie zaaplkowałam sobie antybiotyk (wiem, ze nie powinno sie tego robic na włąsna rękę) i dzięki Bogu, bo zaatakowalam podobno w odpowiednim momencie. Zadzwoniła Ciocia-Dobra Rada i jak mnie usłyszała to była w ciągu pół godziny. Jak mnie zobaczyła przeżegnala się nogą.... ja nie dość, ze wyglądalam jak wyglądałam to ryczałam jeszcze. Z bólu, ze strachu o Tośkę, z totalnego wkurwienia - powodów nie brakowało - no masakra.... Posiedziała z Tosia, zaaplikowała Pyralgine na ból mięśni i poleciała do pracy, wróciła za dwie godziny z dodatkową "porcją" świeżo kupionego antybiotyku (pracuje w przychodni) i maseczkami dla mnie dla ochrony Małej. Zabrała Toske na spacer a ja mogłam spokojnie sie wykapać i polożyć. Od dwóch dni mam 37 stopni i wysypke w postaci opryszczki takiej jakiejś. Taki wirus cholerny, ze na wierzch wyłazi wymiatany antybiotykiem. Tyle że ja tą wysypkę mam w okolicach ust ale sluchajcie nawet na śluzówce w nosie! Nie wiem co to za syf, ale mam nadzieje niedługo go pożegnac. Mała karmię w masce i ogladam każdego dnia. Nie pytajcie dlaczego nie pomagają mi Rodzice bo się rozryczę. Nadmienię tylko, że co prawda mój Tata jest chory i tez lezy na antybiotyku ale generalnie oboje moją wiadomość o tym, ze cos mnie zaatakowało a ja sama z Małą przyjęli tak jakbym oznajmiła, że w sklepie zabrakło kajzerek i musiałam kupić poznańską.... A ja mialam nadzieje, ze Mama przyjedzie chociaz na dzień. O Małą mi tylko chodziło - nie o siebie. Biała - ja zawsze z przyjemnością czytałam jak Mama Ci pomaga przy Marysi ale teraz pierwszy raz w życiu po prostu strasznie Ci zazdrościlam. Ja nie wymagałam od mojej Mamy opieki nad Tosia, ale chociaż wsparcia i pomocy w takich naglych przypadkach. Ale pomaga mi Ciotka, pomagaja ludzie - daję radę. Jednak nie przeszkadzało mi to wcale wczoraj wybuchnąć wielkim płaczem bo juz tak mi sie nazbierało, że..... Dotarło do mnie, ze Tosia to Ich wnuczka którą sie kocha, jak się uśmiecha, trzyma się Ją na kolanach jak ładnie bryka,ale jak ryczy to juz sie oddaje Mamusi bo jest problem - to taka przenośnia - wiecie o co mi chodzi. Oni oboje żyją juz w tak hermetycznym związku i taplaja się we własnym sosiku, że nie mam co liczyc na to, że ja sie tam gdzieś w razie potrzeby zmieszczę.... Ech... Biala - Zabulina ma rację - mnie tez się urok urlopu udzielił. I super, ze Marysia zdrowa i jest juz ok. Zabulina - ja puste łóżko mam tak przez tydzień, półtora jak A. wyjeżdża do pray i wierz mi, ze sobie nie zazdroszczę -za to Wam bardzo :) Narien - jak pisalas o tej szczęce swojej to mnie wszystko rozbolało!!!! Juz ok wszystko? Alaska - fatalne nie fatalne - nie migaj sie - dawaj zdjęcia - cierpliwość nie jest moja zaleta ;) Ale z mężem..... aż tak poważnie Cie wkurzył? Wiesz - sytuacji z pracą nie zazdroszczę., to rzeczywiście rodzi frustracje. Brak pewności co do jutra, poczucia bezpieczeństwa itd. Nie wiem co Ci doradzić, bo to delikatna sprawa.... A że nie zauważył braku pierścionka i obraczki.... Hmm... to facet jest - pewnie bym sie zdziwiła gdyby zauważył... Lucy - świństwo z tym zabiegiem K. ale tak mysle, ze to celowy proceder. NFZ placi za tzw. osobodzień, więc czasem przyjmuja dzień wczesniej, że niby badania, przygotowanie do zabiegu bla bla bla (a nie robia nic), zabieg robia na drugi dzień i maja placone za dwa osobodni. Dobrze, ze juz po wszystkim. Napisz jak K. do siebie dochodzi. Ile trwa taka rekonwalescencja? Potem sie robi jakąś rehabiitacje? On ma cos na tej nodze poza opatrunkiem? Jakis ochraniacz czy wspomagacz? Ale musze Ci powiedzieć, że kochana z Ciebie Żona.... Teraz ja Cie przepraszam za brak odpowiedzi, ale to przez to powyżej.... rozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, wydaje mi się, że dla własnego zdrowia psychicznego powinnaś raz na zawsze roboczo założyć, że na swoich rodziców nie możesz liczyć nawet w 5%. To chyba podobny typ człowieka, co jedna z moich babć. Moja mama do dziś nie może zapomnieć pierwszych lat po ślubie - sama w nowym mieście, małe dzieci, i znikąd pomocy, mimo że ta babcia mieszkała ze 20min tramwajem. W dodatku jako kobieta która właściwie nigdy nie pracowała całe dni miała wolne, a zdrowie ma do dzisiaj. Moja mama strasznie nerwy zżarła na tej sytuacji. Nie daj sobie ich zeżreć w taki sposób. I to chyba idzie przez pokolenia, bo ja też z grubsza wiem, że nie mogę polegać na swoich rodzicach - w ogóle. Lepiej jest założyć, że nie możesz polegać, a okazjonalne "akty strzeliste" potraktować jako... no własnie, akty strzeliste, i tyle. Inaczej jesteś jedyną osoba, której taka sytuacja sprawia dyskomfort, bo druga strona raczej czuje się świetnie. Niektórzy ludzie widać robią "dziadkowanie", a inni - "dziadostwo".. (wybacz dosadniejsze określenie). Straszne to coś Cię dopadło :o masz szansę, żeby Cię jakiś lekarz obejrzał? jesteś pewna, że to nie coś ospowego? A właściwie, to kim dla Ciebie (tak "genetycznie") jest ta Ciotka Dobra Rada? Strasznie to fajne, że ją masz. Głupio mi się zrobiło jak przeczytałam o tym Waszym łóżku.. my jesteśmy rozpieszczeni. Tylko okres narzeczeński przeżyliśmy z 2 osobnych miastach... M jutro wraca :) przez telefon słyszę, jaki jest "niewygadany", będzie pewnie trzeba pozwolić mu poopowiadać szczegółowo absolutnie wszystko. Stęsknił się biedak. Ja zresztą też. Tak sobie myślę, ze dobrą miarką wolności osobistej w związku jest taki moment, kiedy po bardzo długim czasie spędzonym razem jedno z partnerów wyjeżdża. Uświadomiłam sobie, że nie ma niczego, na co w sytuacji "wolnej chaty" miałabym ochotę się "rzucić" - niczego, co mam ochotę robić, ale nie robię przy M. Nie ma czegoś takiego, że "O, nareszcie będę mogła (....)". W zasadzie to skorzystałam z chwili gdy zrobiłam zdjęcia i sprzątnęłam chatę, porobiłam zaległe pranie, a jutro na przywitanie zrobię http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/ciasto_truskawkowe/przepis.html i to: http://www.kwestiasmaku.com/ryby_i_owoce_morza/dorsz/dorsz_pomidory/przepis.html do tego młoda kapusta, którą dla rozłożenia czasu zrobiłam już dziś. I, kurczę, po takiej ilości pracy nad zdjęciami to wszystko mnie wręcz odpręża. Z innej beczki - po ile u Was truskawki..? U mnie na takim minitargu (nie najtańszym, ale blisko) takie ładne są po 6zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×