ten sam lekarz pywatnie i na kasę chorych - masakra! u was też tak?

wcześniej chodziłam do mojej babki ginekolog prywatnie. normalnie babka do rany przyłóż, wszystko fachowo tłumaczyła, spokojna, delikatna, cierpliwa, no ogólnie anioł, byłam zachwycona... 6 miesięcy temu zaszłam w ciąże, i chodziłam do tej samej babki, ale już na ubezpeczenie. i babka była nie do poznania! opryskliwa, wredna, traktowała mnie jak jakiegos intruza, czułam się przy niej jakbym zachodząc w ciążę kogoś zabił, te jej teksty o "bachorze"... szok!! oczywiście zmieniłam lekarza prowadzącego, bo nawet bym się jej dotknąć nie dała! pytałam później innych dziewczyn i mówiły mi to samo. jak idziesz do niej prywatnie to super. ale pójdź do tej samej babki na kasę chorych to taka suka, że szok! że też ludzie mogą być tacy perfidni i dwulicowi, masakra!

moj znajomy tez tak leczy, z państwowego szpitala wynosi wszystko: leki, ręczniki papierowe, rękawiczki, narzędzia i inne do swojego prywatnego gabinetu, a jak leczy pacjentki państwowo to zaprasza je następnym razem na prywatna wizyte.

Ta u której zaczęłam prowadzić ciążę, lubiła używać zwrotu "moi prywatni pacjenci" jakby o innej, lepszej kategorii ludzi mówiła. Poza tym oszukiwała swoją przychodnię kierując ludzi nie na bezpłatne badania w jej laboratorium ale do prywatnego, najdroższego w mieście. To dopiero suka.

ale dajcie spokój... nawet nie miała skrupułów! jeszcze rozumiem, gdyby to był inny pacjent w gabinecie, a inny w szpitalu. a ona przecież tydzień wczesniej u siebie mnie przyjmowała, 4 lata prywatnie do niej chodziłam, na ulicy mnie poznawała, imię pamiętała bez zaglądanie w kartę, a tu nagle jej się odwidziało! żadnego wstydu baba nie ma! i jeszcze pewnie liczyła, że wrócę do niej prywatnie?! niedoczekanie!

chyba na nfz ostatnio u jakiegos specjalisty bylam z 15 lat temu czyli jak mialam 10 lat:O byl to laryngolog, ktory kazal mi koniecznie wyciac migdalki, a prywatnie powiedzial, ze nie trzeba:D od tamtego momentu na nfz to tylko do lek. pierwszego kontaktu chodze..

Moja koleżanka opowiadała mi jak chodziła do ortodonty państwowo. Siadała na fotel, zajrzał jej w zęby i że tak powiem "spierdalaj" :D Potem trafiła do niego znowu, ale już prywatnie. Zdziwiła się nieco, gdy go zobaczyła :D I co? Inny człowiek! Coś tam podkręcił, pytał, cyz nie boli, ale czy na pewno, ale jesteś pewna? :D Tak wygodnie, nie uwiera? Wszystko wporządku? O mało jej obiadu nie podał :D

chyba musza jakos zarabiac nie... :O

:o 4 lata chodzić do gina prywatnie który cię zna i zostać potraktowanym na koniec jak gowno...bez komentarza... Niestety to częsta praktyka wśród lekarzy

Ja do swojego chodzę do publicznej przychodni, raz tylko byłam wcześniej u prywatnego- nie powiem, miły lekarz, fajna atmosfera, przyjemny, czysty gabinet- ale dostałam po badaniu skierowania na kilka badań prywatnie, w tym np. usg z powodu dużej cysty. Wróciłam do swojego i takie badanie bezpłatnie mogłam zrobić w przychodni. Mój lekarz ani razu nie wspominał o tym że prywatnie przyjmuje, zapytany kiedyś przy okazji- wspomniał że tak, ale tylko jeden dzień i ja go musiałam prosić i namawiać żeby dał mi swoją wizytówkę. Temat podczas mojej wizyty chciał jak najszybciej uciąć. Są porządni lekarze :)