Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmarnowane życie

zmarnowane życie - nie mam nic poza pracą, której nienawidzę

Polecane posty

Gość zmarnowane życie

Z perspektywy starszych osób zabrzmi to głupio, ale niestety mam poczucie, że zmarnowałam sobie życie i nic już nigdy się nie zmieni. Mam pracę, teoretycznie dobrą, z przyzwoitą chociaż daleką od ideału pensją, samochodem, itd. Tylko ja tej pracy nienawidzę do granic możliwości. Już jako nastolatka wiedziałam, że nie nadaję się do pracy w biurze, a już na pewno nie do sprzedaży. Skończyłam zupełnie inne studia i miałam inny pomysł na życie. Ale potoczyło się tak, że pod wpływem nacisków i zbiegu okoliczności, zaczęłam taką pracę, później potoczyło się już lawinowo, miałam jakieś w miarę ok wyniki, posypały się inne propozycje, zmieniłam firmę, ale dalej robiąc to samo, coś tam osiągnęłam, zdobyłam doświadczenie, negocjuję ogromne kontrakty, spotykam się z ludźmi na bardzo wysokim szczeblu, itd. Tylko to nie jestem ja, nienawidzę tego, co robię. Jestem humanistką, chciałąm robić coś kreatywnego, ciekawego, pozwalającego mi się rozwijać. Nie jestem typem businesswoman, panienką w kostiumie prowadzącą poważne rozmowy. Duszę się w tym. Jadąc rano do pracy płaczę w samochodzie, kiedy wracam, znowu ryczę, a makijaż coraz trudniej ukrywa sińce pod oczami. Dla mnie praca nigdy nie miała być celem samym w sobie, nie chciałam robić kariery. Są ludzie, dla których to jest super, ja nie chcę. A najgorsze jest to, że nie mam nic poza tą pracą. Nie mam znajomych, przyjaciół, większość tych którzy byli ma już swoje rodziny i normalne życie, a ja po pierwsze nie mam kiedy się z nimi spotkać, bo albo jestem w pracy albo w korku, albo muszę zrobić zakupy, pranie, itd. A nawet jak znajdę czas kosztem snu albo czegoś innego, nie mam z nimi, o czym rozmawiać, bo w moim życiu nie dzieje się nic i co gorsze, zazdroszczę im, tego co mają. Nie pamiętam, kiedy byłam w kinie (2 lata temu, może dłużej), nie byłam na urlopie, bo nie miałam z kim, nie chodzę na imprezy ani do knajpy, bo nie mam z kim, ani kiedy. Jestem wiecznie sfrustrowana, zmęczona. Nie pamiętam, kiedy się śmiałam, kiedy byłam szczęśliwa. Widze tylko z przerażeniem w lustrze, jak robię się coraz starsza i jak ciągly smutek i płacz odbija swoje piętno. Z kiedyś ładnej, zadbanej, roześmianej dziewczyny z milionem pomysłów, zamieniłam się w kłębek rozpaczy z wypadającymi garściami włosami spiętymi w pośpiechu kucyka, z szarą skórą, obwisłymi śladami mięśni i smutnymi oczami. Nie mogę tego zmienić, bo po pierwsze nie wiem już teraz, co miałabym robić i nadal nie chcę, żeby praca byłą najważniejsza i wiem, że sama praca nie rozwiąże problemu, a po drugie, ja nawet nie mam kiedy szukać innej pracy - zresztą w niczym innym nie mam doświadczenia, a nie stać mnie na zaczynanie wszystkeigo od początku, bo muszę się utrzymywać. Chciałam mieć męża, dzieci, cieszyć się życiem, a żyję tylko od weekendu do weekendu, który od reszty tygodnia różni się tym, że nie muszę wstawać o 5. Przeraża mnie to, że czas przelatuje mi przez palce, że nie mam nic, że te lata, które teraz mijają, już nie wrócą, że nie będę miała drugiej szansy. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić, nie wiem, jak mam dalej żyć, bo jak pomyślę, że kolejne lata będą wyglądały tak samo, łzy ciekną mi od razu po twarzy. Po co ja mam dalej żyć, ja już na nic nie mam siły, chęci, pomysłu. Jestem nikim, sama w tych cholernych czterech ścianach. Jedyne, co chciałabym zrobić, to skończyć ze sobą natychmiast i nie musieć znowu budzić się rano. Mama (której nie widziałam od ponad miesiąca, chociaż mieszka 30 km ode mnie) twierdzi, że to depresja i powinnam się leczyć. Ale po co? Co mogą zmienić tabletki? Nie cofną czasu, nie dadzą mi szansy zmiany tych najgorszych decyzji i zaczęcia wszystkeigo od początku, nei oddadzą mi tego dnia, który właśnie się kończy. Ja albo zwariuję, albo coś sobie zrobię. Dłużej nie dam rady żyć jak robot niewolnik. Przegrałam swoje życie, zmarnowałam osobę, którą byłam. Przepraszam, musiałam się wyżalić, chociaż tutaj, nie mam nawet do kogo zadzwonić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może byś chciala rozwozić
pizze? moge Ci załatwić.. skąd jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit macht spass
jakbym o sobie czytała! z jedną małą różnicą - czasami wychodzę z domu na spotkanie z kimś, ale wiecznie jestem zmęczona. tak poza tym to kropka w kropkę ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
nie, nie chciałabym rozwozić pizzy, nie dlatego, że jest w tym coś złego, tylko dlatego, że z tego nie dam rady się utrzymać. Ja też czasami wychodzę, ale to musi być zaplanowane z wyprzedzeniem i coraz częściej robię to na siłę, bo ja z tymi ludźmi niedawno jeszcze mi bliskimi, nie mam o czym rozmawiać. Poza tym tak strasznie im zazdroszczę, że żyją normalnie, w zgodzie ze sobą, owszem mają problemy i gorsze dni, ale mają jakiś cel i ich życie ma sens, nie tak jak moje. Ja nie mam siły pójść na basen, na spacer. Zresztą nei chcę ciągle sama. niedawno myślałam, że jeśli będzie w moim życiu facet, jakos to się poukłada, będę miała do kogo się odezwać, jak wrócę, ktoś zrobi mi herbatę, albo chociaż w lodówce będzie coś do jedzenia, jak wracam o 12 w nocy z delegacji. Ale czym ja mam zainteresować faceta, jeśli jestem niczym, gdzie mam go poznać, jeśli nigdzie nie wychodzę, kiedy się z nim spotykać? Marzyłam o domu, rodzinie, dzieciach,a teraz już wiem, że nigdy tego nei będzie. Więc po co mam dalej żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit mach spass
może skoczymy razem? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia3636
Skąd jesteś???? "Ile masz lat"Jestem woj. pomorskiego.Też nie znoszę swojej pracy. Jak chcesz to podaj maila .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Niestety w W-wy. Tylko u mnie to nie jest kwestia nienawidzenia pracy (tzn. nie tylko). Ja nie chcę robić kariery, dookoła słyszę, że super, że takie kontakty, duże sprawy, że zdobywam doświadczenie, itp. A ja nie wiem po co mi te kontakty i doświadczenie, jak ja nie chcę się tym zajmować. A poza pracą nie mam nic, jedna wielka pustka i rozpacz. A lat mam 28 prawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne.............
tak naprawdę nie masz znajomych :( chciałbym Ci pomóc ale jestem z Wielkopolski rzuć alkohol i papierosy spróbuj zaprzyjaźnić się z ludźmi z pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28 lat i zmanowane zycie
??? po prostu bierz żeycie jake jest io częściej się uśmiechaj, właśnie tam w tfu Warszawce ludzie prawie sie nie uśmiechaja ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia3636
Szkoda, że z Warszawy. Ja jestem ze Słupska. ZA daleko. Mam 34 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia3636
Szkoda, że z Warszawy. Ja jestem ze Słupska. ZA daleko. Mam 34 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28 lat i zmanowane zycie
jestem akurat facetem , właściwie mialem kiedys podobne przemyslenia do twoich, wec sie nie martw, ale możesz sama to zmienic, to oczywiscie nie kwestia dni, tylko dluzzego czasu, przede wszystkim chyba zaakceptuj siebie i to co osiagnelas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdaj sobie sprawę Autorko, że o takich jak ty poważne gazety piszą "kobieta sukcesu" a tysiące osób zazdroszczą Ci posady, kasy i prestiżu, o wiedzy nie wspomnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaktuska
nie powiedziałabym,że zmarnowane... a gdybyś i tej pracy nie miała ? a jeśli jej nienawidzisz to szukaj innej,która Ci bardziej będzie odpowiadać. Innego wyjścia chyba nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia3636
Jak masz chęć to podaj maila. Idę spać. Wstaję o 4.45.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Jak mam zaakceptować coś, czego nie chcę? Ok, mogę przyjąć, że się sprawdziłam, że coś sobie udowodniłam, że potrafię. Tylko co dalej? Wiedząc już teraz, że nie jestem szczęśliwa, że nie chcę iść w tym kierunku i moją ambicją nie jest kariera zawodowa a już na pewno nie w tym, co robię, mam dalej w to brnąć? Wtedy nigdy nie będę szczęśliwa. Mam znajomych, nielicznych i z każdym dniem coraz ich mniej, bo nie mam siły, nie mam czasu, a przede wszystkim jestem tak bardzo sfrustrowana, że nie chcę. Z ludźmi z pracy mam ok kontakt, ale nie chcę się z nimi bliżej zaprzyjaźniać. Zresztą jak wyżej, nawet jeśli, nie mam czasu, nei mam siły i nie widzę sensu. Ja nie mam o czym rozmawiać z kimkolwiek, nie mam nic, nei mam żadnej przeciwwagi do stresu w pracy, tylko ciągły płacz w samochodzie, w pracy, w domu i zero szans i perspektyw. Nie będę mieć dzieci, rodziny,a to właśnie było moim najważniejszym celem. Jak mam to zaakceptować? nie da się. Ja naprawdę nie widzę już wyjścia. Nie chcę się jutro obudzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit macht spass
ten drugi post to podszyw. Tak przeczuwałam, że jesteśmy z tego samego miasta,hehe.Taki styl życia chyba tylko tutaj panuje. Tylko, że czuję, ze ja nie pasuję do tego świata. Nie kręci mnie ciągła pogoń za kasą i za stanowiskami, ale ciągnę ten wózek, no bo co mam zrobić? Biorę to, co dostaję od losu. Aż głupio mi narzekać, bo wiem, że mogło być o wiele gorzej. Ale smutno mi, że mając 24 lata czuję, że zmarnowałam życie, bo właściwie nie miałam czasu się nim nacieszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Chętnie oddam to wszystko tym, którzy zazdroszczą. Nie chcę być kobietą sukcesu, nigdy nei chciałam, przynajmniej nie w takim sensie, nie w takiej pracy, nei w pracy w ogóle. Innej nei mogę szukać, bo raz, że nie mam na to czasu, dwa, nie mogę sobie finanasowo pozwolić na zaczynanie od początku, a doświadczenia nie mam za wiele innego, trzy już wpadłam w takiego doła i frustrację i rozpacz i zniechęcenie, że nei wiem nawet, co miałabym robić. Nowa praca nie odda mi straconego czasu, szans, znajomych, przeżyć, nawet ostatniego lata, którego nie zauważyłam, nie da mi dzieci, radości, nic. Nie chcę mieszkać w W-wie, chcę uciec i znowu poczuć się szczęśliwa, przeżyć chociaż jeden dzień bez płaczu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przecież możesz to zmienić
jesteś przebojowa dziewczyną i mozesz to zmienić szukaj takiej pracy jakiej chcesz, nawet za cenę zaczynania z niższego stanowiska niż masz dziś możesz wszystko, jesteś młoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia3636
Nie wolno Ci nawet tak myśleć. Podaj maila. Możemy popisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niena.
Kobieto, masz DOPIERO 28 lat! Zamiast siedzieć na Kafeterii i rozpaczać zmień w swoim życiu to, czego nie znosisz! Żyj w zgodzie ze sobą. To będzie wymagało ryzyka i radykalnych działań, ale chyba lepiej raz coś zmienić i żyć szczęśliwie, niż rozpaczać, że marnuje się życie. Twoje życie w Twoich rękach, możesz wszystko zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaktuska
niby nie chcesz iść w tym kierunku... ale cały czas idziesz. nie chcesz tego zmienić,ale Ci to nie odpowiada, zastanów się. I może powinnaś wybrać się do psychologa? może Ci to pomoże...bo się przecież teraz tylko zamęczasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit macht spass
a tak w ogóle to na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że zmiana pracy, mimo że wciąż utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem powołana do robienia kariery zawodowej, zmieniła trochę moje samopoczucie, To tak jakby wkradł się powiew świeżości. Może sprobuj zmienić środowisko. Ja przynajmniej teraz budząc się do pracy nie myślę za każdym razem, że chcę wziąć urlop na żądanie, bo ja już dłużej nie wytrzymam, no i już nie ryczę przez pracę, choć wciąż się męczę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaktuska
owszem nowa praca nie zwróci Ci tego co minęło, ale może dać Ci np więcej satysfakcji, mozesz mieć więcej czasu dla znajomych, poznanie kogoś itd. No chyba,że ważniejsze są pieniądze... musisz zdecydować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niena.
Jeśli boisz się nagłych, powaznych zmian w życiu, zacznij od niewielkich- zmiana fryzury, jakieś modyfikacje stylu ubierania się, makijażu itp. Zobaczysz, to doda Ci odwagi i pomoże brnąć w coraz to radykalniejsze zmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaktuska
próbuj coś zmienić, domyślam się,że to trudne, szkoda,że wcześniej o tym nie pomyslałaś :( byłoby łatwiej. Ale jak masz być nieszczęśliwa cały czas, to musisz coś zrobić z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Nie, pieniądze nie są ważniejsze, ale prozaicznie niezbędne. Mieszkam sama, sama się utrzymuje, nie jestem w stanie funkcjonować bez samochodu ( nie, nie wygoda, ale mieszkanie na przedmieściach). Mogę zrezygnować z ciuchów, fryzjera, kosmetyków, które i tak stoją tylko na półce, bo straciłam już wiarę w sens ich używania. Ale to nie wystarczy, żeby się ytrzymać. Poza tym nikt nie zatrudni mnie na stanowisku asystentki, albo stażystki, bo jestem za stara, bo pracuję od paru lat i mam doświadczenie, a nawet jeśli, zwariowałabym po tygodniu z poczuciem, że więcej potrafię i mogę niż robię. Łatwiej jest podejmować ryzykowne decyzje, kiedy ma się kogoś, kiedy ktoś Cię wspiera, kiedy na kogoś możesz liczyć. Poza tym ja nie chcę robić kariery. Ja nie nadaję się do pracy w biurze. A przebojowa dziewczyna, której jeszcze kilka lat temu wydaje się, że może wszystko, już nie istnieje. Nie ma też tej, która była otoczona ludźmi, wesoła, gotowa biec z pomocą przyjaciołom w środku nocy, która rozkręcała każdą imprezę i lubiła swoje odbicie w lustrze, nawet jeżeli przed imprezą wyskoczył jej pryszcz. Mój stan psychoczny odbija się na tym, jak wyglądam i to też działa jeszcze gorzej. Przestałam o sibie dbać, ruszać się, wychodzić na zewnątrz (pogodę widzę tylko z okna samochodu, biura, albo w nocy domu). Ja już nie mam pomysłu na swoje życie. Zmienić pracę i co? Robić dalej to, czego neinawidzę? Do psychologa? Sama jestem psychologiem z wykształcenia, od dłuższego czasu w terapii, która jest pozostałością po starym pomyśle robienia uprawnień psychoterapeuty jako alternatywy. Ale zamierzam to skończyć, bo szkoda mojego czasu i pieniędzy - podstawa terapii to chęć i wiara, że coś się może zmienić. Ja już nie mam nadziei, bo nie mam pomysłu, nie mam celu, nie mam nikogo. I co z tego, że mam 28 lat. Tak samo czułam się mając 26 i nawet nie zorientowałam się, kiedy te dwa lata minęły. Za chwilę minął kolejne dwa, później kolejne, a jest tylko coraz gorzej. Ostatnio kolega, z którym mam kontakt sporadyczny, powiedział, że kiedy mnie poznał byłam kobietą, z którą chciał być każdy facet, wesoła, optymistyczna, kobieca, opiekuńcza, a przy tym mądra i zwyczajnie fajna, później zmieniłam się w wiecznie zdenerwowaną, poirytowaną, ostrą pracohcoliczkę, a teraz widzi kłębek frustracji, żalu, rozpaczy i nawet fizycznie nie widzi nic, co przypominałoby tamtą dziewczynę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Snoopd
aj dziewczyno, nie opowiadaj, że nie chcesz sie jutro obudzić. Wiem mozna starcić cel w życiu, stedy każdy dzien zyje sie jak gdyby od nowa. po prostu nie wracaj myslami do tego co bylo kiedys, , mam kumpele, ktora ma 32 lata, i wlasciwie chyba podobna do ciebie byla :) i niedawno za maz wyszla. po prostunie przejmuj sie za bardzo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Jak mam się nei przejmować? Nie wyjdę za mąż. Nie mam już siły na tworzenie związku, nie mam gdzie kogoś poznać, nie mam kiedy się z kimś spotykać, nie mam nic do zaoferowania drugiej osobie. Reszta mojego życia będzie wyglądać tak, jak dzisiejszy, wczorajszy i każdy inny z ostatnich paru lat dzień. A ja takiego życia nie chcę. Nie od dziś i nie od wczoraj. Dlatego nei chcę obudzić się rano. Nie mam po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierdzielisz dziecko
człowiek zawsze robi to co mu pasuje i to powinnaś wiedzieć z tej swojej psychologii :-P kup kawałek ziemi i zostań rolniczką na Podlasiu - tak niektórzy ludzie robią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×