Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tili maly kwiatek

Kto tu ma rację a kto się myli?

Polecane posty

Gość tili maly kwiatek

Wczoraj, w piątkowy wieczór, mój ukochany, jak zwykle pojechał na kilka piw do pubu po pracy. Okolo 20.00 zadzwonil do mnie i poprosił, żebym przyjechała. To już taka nasza rutyna, że ja wpadam, kiedy on chce, wypijam kolę albo dwie i zawożę nas do domu (on zostawia samochód pod barem, bo już za dużo wypił, żeby prowadzić). Wzięłam prysznic, ubrałam się i około 21.00 byłam w pubie. On był już lekko trzaśnięty, pijąc z kolegą. Kupił mi kolę i stwierdził, że niedlugo spadamy, bo jesl głodny (zdecydowaliśmy kupić Chińszczyznę na wynos, w weekendy rzadko gotujemy). Ja i jego kumpel wdaliśmy się w rozmowę o Drugiej Wojnie światowej. Już mieliśmy jechać, kiedy to inny kolega się pojawił i bez pytania postawił przed nami drinki (dla mnie kolę oczywiście). Więc zostaliśmy jeszcze na chwilę. Potem przynieśli następne drinki i tak nam zleciało jakoś do 23.00. Akurat teraz gadalam o historii, z tym drugim kolegą (dodam, że tematy rozmowy niezbyt interesowały mojego chłopaka, wiec on sobie gadał z tym pierwszym kumplem). W koncu mój facet (juz niezle cieplutki) zdecydował, że jedziemy. Wtedy Ci dwaj koledzy zapytali go, czy nie podrzucimy ich do klubu w mieście (doslownie 2 min. samochodem) i on sie zgodził, po czym spojrzał na mnie i powiedział: "NIe masz nic przeciwko, prawda?". Oczywiscie, nie miałam. Załadowałam ich wszystkich do samochodu, po czym mój ukochany oznajmił, że my przecież nie jedziemy do miasta tylko w przeciwną stronę po chinszczyzne i ze jak chca z nami jechac i czekac na nas dopóki nie kupimy kolacji albo jechać stamtąd taksówką to spoko. Ale mnie sie wydawało, ze on tylko żartował. Przecież się zgodził ich podwiezc do miasta. No więc prowadze sobię ten samochód i na skrzyżowaniu pytam w prawo czy w lewo? Mój chlopak mówi w lewo, a jeden z kumpli w prawo. Mnie sie cały czas wydawało, ze on z nimi zartuje, ze niby ich wywieziemy w przeciwnym kierunku i beda musili sami sobie radzic. Przez mysl mi nie przeszlo, ze on mówil poważnie. No i pojechałam w prawo, odwiozlam ich, a potem sie wrócilam, zeby jechac po chinola. Mojego nagle jakas furia niesamowita zlapala. Okazalo sie, ze nie zartowal, ze chcial jechac naprawde w lewo, ze oni wsiedli do naszego samochodu i jak chca podwózke to musza poczekac i wtedy w drodze powrotnej moglibysmy ich podrzucic gdzie chcieli (tamtedy tez moglibysmy dojechac do domu). Jak dla mnie to 2 minuty w te czy we wte nie robily róznicy, a on dostał szału, że posłuchałam kolegi, a nie jego. Zaczął krzyczeć, walić pięsciami w przód samochodu, wyzywać. Kazał mi nie jechac po chinszczyzne, ale prosto do domu. Otworzył drzwi, jak jechałam i musiałam się zatrzymac a on wyszedł z samochodu i trzasnął drzwiami. Pojechałam do domu, a on doszedł po jakichs 10 minutach. Nie chciałam nawet rozmawiac, bylam w łóżku i chciałam przeczekać złość, ale on zaczał mnie wyzywać on suki, która go upokorzyła przy kolegach, bo posłuchałam kogoś innego, a nie jego. Zaczął rzucać przedmiotami, stłukł popielniczkę, rzucił pudełkim z przyprawami i je rozsypał. Krzyczał, że nie chce ze mną być, że ma mnie dość, że mam wypierdać z jego domu. Rzucił mi pieniędzmi w twarz i powiedział: weź ile chcesz i spierdalaj. Juz dzwonił po taksówkę, żeby po mnie przyjechała i mnie zabrała, ale ubłagałam go, zeby tego nie robił. Mówiłam mu, że jest pijany i bedzie tego załował, ale on twierdził, że wie co mówi i że niczego nie będzie załowal. To już nie pierwszy raz jak mnie wyrzucil z domu a potem prosił, zebym wrócila. Tym razem nie spakowałam manatek, bo wiedziałam, ze pewnie mu przejdzie. Nie dał sobie wytlumaczyc, że ja bylam przekonana ze on zartowal z tym pojechaniem w lewo. A poza tym to ja bylam kierowca, chyba mam prawo zadecydowac sama a nie sluchac pijanego idioty, nie? A on zaczał mi mówic, ze jak tak się słucham tamtego kolesia to moze pojade do niego i z nim spedze noc, bo tak nam sie dobrze rozmawiało o wojnach i historii. Krzyczał tak bardzo, doprowadził mnie do łez i szlochu. Nawyzywał od głupiej suki, która ośmieszyło go przy innych, którzy teraz mają go za cipę, bo jego własna kobieta ma w dupie jego zdanie. Potem cos tam zjadl z lodówki i usnął na kanapie. Ja spałam w sypialni. Około 4 rano on przyszedł do łózka, ale mnie nie przytulił ani nic. Rano jak wstał, zapytałam czy juz mu przeszło i powiedział, ze jest sam na siebie zły, ze tak zareagował, ale ze w dalszym ciagu ma pretensje o moje postępowanie. I zaczęlismy sie znowu kłócic, ale już nie tak strasznie jak wczoraj. poszedl do pracy, po godzinie zadzwonil i przeprosił i juz nie wspominał o tym, ze jest na mnie zły. I powiedział, ze mieszkam z nim juz ponad 3 lata i powinnam wiedziec, ze nie ma co go słuchać jak jest pijany i gada głupoty. I zabiera mnie dzisiaj na kolacje. A poza tym, to jak sie poznalismy to on mi powiedział, zeby sie nie zmieniac, bo mnie kocha dokladnie taka jaka jestem. A potem mialam z kim kilka takich scen i sie zaczelam bac jego zlosci i starac robic wszysko tak, zeby go zadowolic i on teraz tego nie lubi, bo mówi, ze chce miec dziewczyne z pazurem, która ma własne zdanie a nie zachowuje jak jakaś zbita szara myszka i chodzi koło niego na paluszkach. Ale jak ja mam miec własne zdania jak ja zawsze myślę tylko o tym, co zrobic czy powiedziec, zeby on był szczęścliwy a nie zdenerwowany. Przed chwilą dzownił. Powiedział, że nie jest na mnie zły już i że nie powinien był być taki agresywny. Tłumaczył, że ponieważ ja nigdzie nie wychodzę, on się czuje winny za każdym razem jak idzie na piwo z kolegami i wczoraj mu się nazbierały takie negatywne emocje i wybuchnął. On pracuje on poniedziałku do soboty od 9-17, w środy, piątki i soboty idzie na piwo i ja po niego jade około 20, czasem 21 zazwyczaj, w poniedziałki, wtorki i czwartki wraca prosto do domu i ogladamy filmy itp. W niedziele ma dzien wolny i gra w golfa od 11 do około 3-4, potem idzie na piwo. Ja studiuję, ale mam sporo wolnego czasu, wiec zajmuje sie domem (chociaz gosposia nie jestem na medal), gotuje, wychodze z psem na spacery. ostatnio poprosiłam go, zeby nie szedl na golfa i spedzil dzien ze mna, tak od rana do nocy i laskawie sie zgodzil, ale wlasnie powiedzial mi, ze czuje sie jakbysmy deptali sobie po nogach i za duzo czasu spedzali razem, do tego stopnia, ze wymusilam na nim rezygnacje z golfa. Mówi, ze powinnam częściej wychodzic ze swoimi znajomymi to on nie czuł by się winny jak idzie na pare drinków. A mnie jest dobrze w domu, nie mam tu za wielu znajomych, gdzie mieszkamy. Mam mame i brata niedaleko i ich czasem odwiedzam. Czasem mu mówie, ze fajnie by było jakbysmy poszli z psem na spacer razem, a on sie tylko denerwuje, bo przeciez on pracuje i nas utrzymuje i nie ma czasu. Ja rozumiem to i jestem mu wdzieczna, ze sie mna opiekuje, ale chyba nie żądam zbyt wiele, prawda? A my nigdy nie chodzimy na spacery, do kina, nie jeździmy na wycieczki. JA tak bardzo go kocham, tak bardzo chciałabym, zeby był szczęśliwy, a tylko go unieszczęśliwiam. Czasem wydaje mi sie, ze byłoby mu lepiej beze mnie, ale nie umiem zerwać, bo za bardzo go kocham. No i on często jest kochany i miły i mówi o tym, jaka jestem wspaniała i jak bardzo mnie kocha. Nie wiem, kto tu powinien ustąpić. Mnie się wydaje, ze nie naciskam na niego za bardzo, czasem mu tylko napomknę, że fajnie by było gdyby.... ale on to jakoś źle odbiera. I się denerwuje, ze ja nie zarabiam (pracowałam 2 lata i zarabiałam, ale teraz jestem na dziennych), mam więcej czasu i nie rozumiem jak bardzo on jest zmeczony i zestresowany. A poza tym sie wkurza, ze jestem leniwa (ale robie co w mojej mocy, zeby sie z tego wyleczyć) i potrafie siedziec cala niedziele przed kompem. Ale ja juz jestem o wiele lepsza, sprzatam wiecej i czesciej, gotuje w ciagu tygodnia, zajmuje sie zwierzetami naszymi, ale mam tez czas na troche lenistwa. Ja sie staram, ale czy on sie stara? sama nie wiem, co jest nie tak. Dlaczego tak czesto ja niechcący doprowadzam go do złości i gniewu a on mnie do łez?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tili maly kwiatek
Naprawdę nie ma nikogo, kto by mi pomógł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sadadda
kurwa,, nie można krócej ? poemat piszesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sol_angelika
osz, długie, ale pzreczytałam wszystko. myślę, że powinnaś porozmawiać z nim, ale tak na spokojnie, i szczerze mu powiedzieć, że chciałabyś żeby pświęcał CI więcej czasu i przedstawić mu swoje prośby. tylko na trzeźwo ;) wydaje mi się, że jeśli mu pwoiesz ze go kochasz ale chcialbyś to i tamto to on zrozumie, i jest szansa zeby sie zienl. pzdr ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdruzgotana Kazimiera
też przeczytałam :O dlaczego ty go usprawiedliwiasz? facet jest agresywny - co z tego, że po alkoholu, ale jest. wyzywa cię od suk, każe ci się wynosić, ech. moze i jak jest trzeźwy jest, jest miły, kochany itd. jak napisałaś. ale bez przesady! bardzo dziwny ten wasz związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tili maly kwiatek
Sol_Angelika, dzieki. Czyzby mój nick cie przyciągnał, bo widzę, ze jestesmy fankami tej samej ksiazki :-D Wiesz, ja z nim czesto rozmawialam po trzezwemu o tych rzeczach i on czasem wtedy przyznaje mi racje i obiecuje, ze zacznie cwiczyc (bo sie zle czuje z nadwaga), bedzie mial wiecej energii, bedzie mial wieksza ochote na seks, zaczniemy razem wychodzic tu i tam itp. Ale jeszcze mu sie nie udalo ani jednej z tych rzeczy wprowadzic w zycie. No, ale dzisiaj twierdzi, ze to moja biernosc jest tu problemem. Ze jak chce chodzic to i tam, do kina czy na wycieczki to sobie powinnam znalezc przyjaciól z takimi zapędami. On nie ma czasy, siły ani ochoty. PS. Brawo za to, ze przebrnelas przez całego posta. dziekuje. x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdruzgotana Kazimiera
wiesz co... raczej to on jest bierny w stosunku do ciebie. to jemu się nie chce z tobą wychodzić :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tili maly kwiatek
Kazimiera, chyba masz racje. Tylko, jak uz wspomnialam, on tlumaczy to faktem, ze ktos musi zarabiac na chleb, skoro mi sie zachciało studiować. Wiesz, jeszcze jak pracowałam na cały etat, to ta moja pensja nie robiła mu wielkiej różnicy raczej, zarabia wystarczająco, ale ma swoją własną firmę i się stresuje bardzo. Przez co chodzi do pubu, zeby sie uspokoic, a jak ma dobry dzien w pracy to idzie świętować. Kiedys chodził codziennie, teraz i tak jest dobrze, bo ograniczył do 4 dni. ALe mimo to, przez ten alkohol i pub, on nie ma ochoty juz na nic poza jedzeniem i telewizją. O seks tez sie musze prosic. Może gdyby nie chodził do tego pubu to popracy maglibysmy zrobic cos razem... ale to chyba nie ma sensu, bo on lubi ten swój pub, kolegów, piwko i nie ma zamiaru z tego zrezygnować, a ja nie chciałabym mu tego nawet sugerowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lloollaa
Omg... Pan i wladca sie znalazl... Przestan po niego jezdzic, niech sobie sam radzi. Ulegasz mu pewnie na kazdym kroku, to sie zachowuje jakby niewolnice mial.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdruzgotana Kazimiera
oczywiście, on pracuje, zarabia i naturalne, że czuje się zmęczony. ale! są inne formy odstresowania, choćby spacer. gdyby każdy tak robił, to 90% dorosłych Polaków byłoby alkoholikami. :O a świętować można też w domu, przy fajnej kolacji. siedzisz w domu, sprzątasz, pierzesz i budujesz w sobie poczucie winy - niepotrzebnie! współczuję ci :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiedz mi jak Ty się czujesz, gdy on jest w pubie a Ty siedziesz sama? Jak się czujesz gdy on dzwoni po Ciebie jak po taksówkę, bo jest pijany? Jak się czujesz, gdy po przywiezieniu go upokarzasz się i prosisz byś w środku nocy mogła zostać w domu? I gwarantuję Ci, że jeśli z nim będziesz całe życie będziesz się tak czuła. I Twoje przyszłe dzieci patrzące na to. To, że nie pracujesz nie daje mu prawa do traktowania Cię jak śmiecia. A tak niestety jest. Pozatym on Tobą manipuluje cudwnie. "Mówi, ze powinnam częściej wychodzic ze swoimi znajomymi to on nie czuł by się winny jak idzie na pare drinków." - chce zrzucić z siebie poczucie winy, bo wie, że tak być nie powinno. Z czasem zaczniesz go irytować, tym że siedzisz w domu a on przez Ciebie ma wyrzuty sumienia. Ne zależy mu na spędzaniu czasu z Tobą. "ja rozumiem to i jestem mu wdzieczna, ze sie mna opiekuje" - zajebiście się Tobą opiekuje... "A my nigdy nie chodzimy na spacery, do kina, nie jeździmy na wycieczki. JA tak bardzo go kocham, tak bardzo chciałabym, zeby był szczęśliwy, a tylko go unieszczęśliwiam. Czasem wydaje mi sie, ze byłoby mu lepiej beze mnie, ale nie umiem zerwać, bo za bardzo go kocham." - nie rób z siebie cierpiętnicy i nie obwiniaj się. Macie inną wizję związku. Związek jest po to by ludzie byli szczęśliwi. Byś Tybyła szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
za szybko wysłałam. "Ale ja juz jestem o wiele lepsza, sprzatam wiecej i czesciej, gotuje w ciagu tygodnia, zajmuje sie zwierzetami naszymi, ale mam tez czas na troche lenistwa." -no staraj się a niedługo będziesz perfekcyjną wizją Jego kobiety a Ciebie już nie będzie i pewnego dnia obudzisz się z ręką w nocniku pytając samą siebie co się ze mną stało. "Dlaczego tak czesto ja niechcący doprowadzam go do złości i gniewu a on mnie do łez?" - bo nie pasjecie do siebie. Jesteście razem nieszczęśliwi. Moja rada odejdź od niego. Choć wiem, że i tak tego nie zrobisz i będziesz całe życie dopasowywać się do niego a on bedzie Tobą pomiatał coraz bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdruzgotana Kazimiera
dokładnie tak, jak napisała niebieska sukienka :( kiepsko to widzę. On się "odstresowuje" (lub "świętuje"), potem wyżywa się na tobie. Ty płaczesz, zamęczasz się, obwiniasz... Do czego to prowadzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tili maly kwiatek
Wiecie co? zdalam sobie sprawe, ze Wam go tu namalowałam jako takiego bezwzględnego potwora, a on taki nie jest. Wiadomo, bardzo mnie rania takie sytuacje jak wczoraj, ale chyba wszyscy sie czasem kłóca, powyzywaja raz na jakis czas itp. Chyba warto dla miłości czasem znosic te złe momenty... Przeciez, gdyby jego idealna kobieta byla niewolnica, sprzataczka, kucharka itp. to po pierwsze: nie zwiazal sie z 18-latka, która nie ma pojecia o prowadzeniu domu, po drugie: nie prosiłby mnie, zebym sie nie uginała pod jego charakterem i pozostała sobą. On chyba na tyle zna siebie i swój wpływ na kobiety (był w kilku związkach, ale ze mna jest najdłużej, mówi, ze zazwyczaj zrywał po około 2 latach, a my jestesmy ze soba prawie 4), że mnie musiał ostrzec i poprosic, zebym sie nie zmieniała dla niego. Dziwne, nie? Bylismy ze soba moze z miesiac, bylo romantycznie i cudownie i on mi powiedział: "Jestes wspaniałą dziewczyną, wesołą, miłą, piękną i w środku i na zewnątrz. Proszę, nigdy nie zmieniaj się dla mnie. Czasami ludzie próbuja ukształtować swoich partnerów, ale pamiętaj, że zakochałem się w Tobie takiej, jaka jestes."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiili mały kwiatek
A tak pisałam na kafeterii w lipcu: " Umieram... Dzisiaj serce mi chyba peklo na pól. Tak mi strasznie zle... Mieszkalismy razem od 3 lat. Oczywiscie zdarzaly sie klotnie itp., ale zawsze wiedzialam, ze i tak bedziemy razem no matter what. To ten pierwszy, prawdzimy, na powaznie. To z nim poznalam smak pierwszego seksu.Jest starszy, dojrzalszy. Ma niezla prace. Przez pierwsze dwa lata naszego zwiazku tez pracowalam i dokladalam sie do rachunków i jedzenia. Potem zaczelam studia, ale w dalszyc ciagu pracowalam troche na pol etatu. Stracilam te prace i teraz nie mam nic. Zaliczylam rok i mam wakacje i nie moge sobie znalezc pracy. Spedzalam dnie przed kompem, zrobilam sie leniwa. Przez ostatni rok kilka razy mi wygarnal, ze zaczyna miec mnie dosc, bo mam sporo wolnego czasu ale malo poswiecam na prace domowe. Za kazdym razem obiecywalam, ze sie poprawie, sprzatam i gotowalam codziennie przez pare dni czy tydzien, a potem wracalam do normalki (naczynia, czasem odkurzacz, anie nie generalne sprzatanie i te sprawy). Jemu nie podobalo sie, ze on nas utrzymuje a ja nawet nie umiem o dom porzadnie zadbac. Wiem, ze jestem beznadziejna. Nie wiem jak sie zmienic... OStatnio powiedzial mi jak bardzo mnie kocha za to, ze jestem spokojna i mila i nigdy nic nie wypominam i daje mu sporo wolnosci, ze ma szczescie, ze ma taka cudowna, mloda i ladna dziewczyne. Ze uwielbia jak masuje mu stopy i glaszcze po plecach, ze lubi jak gotuje. Wczoraj rano kochalismy sie, potem wybieralismy wspólne wakacje a potem... Poklócilismy sie o glupote. Wyszedl i wrócil o 23.00 pijany. Powiedzial, ze chce byc sam, ze nie jest szczesliwy, ze nie moze juz dluzej tak zyc z utrzymanka, ktora mu nie pomaga. Ze to on ma wszystko na swojej glowie i juz ma dosc. A najlepiej jakbym sie wyprowadzila. Plakalam jak szalona, blagalam, zeby dal nam jeszcze jedna szanse, próbowalam pocalowac, przytulic. Zapytalam czy kocha i powiedzial ze nie. Poprosilam, zeby przysiagl na moje zycie, ze mnie nie kocha i nie chce ze mna byc. Powiedzil, ze nie moze. To znaczy, ze kocha, tak? Dalam rade usnac. W nocy wtulilam sie do niego i modlilam sie, zeby rano wszysko bylo ok. Rano nie chcial ze mna rozmawiac, wygarnal tylko wszysko, co go we mnie denerwuje (brak pracy, kasy, lenistwo, palenie papierosów - sam pali, ale nie chce, zebym ja palila). Zapytalam czy cofa to co powiedzial o mojej wyprowadzce i powiedzial, ze nie. Zaczelam sie wiec pakowc (nasz piesek chyba wyczuwal, ze cos jest nie tak, bo caly czas byl przy mnie). Jeszcze raz go zapytalam czy tego i chce i powiedzial cos w stylu: " Nie wiem. nie chce mi sie gadac, mam kaca. Rób co chcesz". No to mu powiedzialam, ze ja chce zostac i chce, zebysmy zapomnieli o tej klotni i zeby bylo ok. ale nie byl zainteresowany. Wiec wciaz szlochajac spakowalam sie i zanioslam wszysko do samochodu. Kolejny raz zapytam, czy tego chce a on powiedzial, ze przeciez mi powiedzial, ze mam robic co chce, a jak jak widac juz podjelam decyzje. Poprosilam go o ostatni pocalunek i odpowiedzial, ze nie ma szans. TO juz bylo jakies 5 godz temu i jeszcze nie zadzwonil ani nic. Umieram. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to prowokacja prawda
? a jesli nie, to jestes na dobrej drodze, zeby dostac medal w kategorii "idiotka tysiaclecia", koles traktuje Cie gorzej niz scierke do podlogi, a Ty jeszcze sie zastanawiasz, jak tu lepiej gotowac, sprawniej sprzatac i mu uslugiwac? no sorry, ale ja sie nie dziwie, ze jestes tak traktowana, bo widocznie potrzebujesz tego, zeby ktos Cie szmacil i jezdzil po Tobie i sama sie tego domagasz. mama rade: jeszcze bardziej sie staraj, za kazde "ty suko" piecz mu torty, sprzataj chate na blysk, dbaj o zwierzeta i nadstawiaj dupy, ale, do chuja pana, nie zal sie, ze on Cie nie szanuje, bo sama sie nie szanujesz i na to wszystko mu pozwalasz, bo jestes durna i lubisz byc ponizana, jasen?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiedziałam, że napiszesz, że on nie jest taki straszny. Sama się okłamujesz. On Ci serwuje huśtawki emocjonalne. "iadomo, bardzo mnie rania takie sytuacje jak wczoraj, ale chyba wszyscy sie czasem kłóca, powyzywaja raz na jakis czas itp. Chyba warto dla miłości czasem znosic te złe momenty..." - czyś Ty oszalała?? Wmawiasz sobie, że to jest normalne. Odpowiadam NIE JEST. Nigdy z moim mężem się nie wyżywaliśmy, nie kłócimy się tylko dyskutujemy o sprawach spornych. Co najwyżej się do siebie nie odzywamy -najdłużej przez pół godziny. Jak idzie raz na ruski rok na imprezę - zazwyczaj frmową -to wraca i odrazu przeprasza, że jest wcięty, tuli się i mizdrzy. Choć ja sama się z niego śmieję. Jesteś młoda i bardzo naiwna. Wiem, że od niego nie odejdziesz więc mam nadzieję, że on cię w końcu wyrzuci. Dla Twojego dobra. Znajdz kogoś kto Cię będzie kochał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiili mały kwiatek
To niestety nie prowakacja. Wiem, ze jestem durna i beznadziejna. I ja juz mu te torty pieke. Bo jak on sie zezlosci to ja na drugi dzien robie wszystko, zeby mu to wynagrodzic. Dokladnie tak, jak powiedziales. Sprzatam chate na blysk, gotuje super kolacje, robie mu masaz itp. W sumie rzeczywiscie skoro za ponizanie mnie dostaje królewskie traktowanie to chyba trudno mu sie dziwic.... co jeszcze bardziej przekonuje mnie o tym jaka jestem beznadziejna. A pomimo tego wszystkiego, jestem 100% ze on mnie kocha najbardziej na swiecie i sam siebie nie lubi za ten trudny charakter.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kdkdkdk
Kobieto obudź się, żyjesz w patologicznym związku z facet, który nadużywa alkoholu i nie panuje nad własną złością, a na trzeźwo też cię gnoi i ma za służącą. Nic z tego nie będzie, no chyba, że chcesz skończyć jako ofiara przemocy domowej:( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bbbmmmmmm
"Bo jak on sie zezlosci to ja na drugi dzien robie wszystko, zeby mu to wynagrodzic. Dokladnie tak, jak powiedziales. Sprzatam chate na blysk, gotuje super kolacje, robie mu masaz itp" Nie no, ja nie mogę tego czytać spokojnie. I co za to masz? Facet pomiata tobą jeszcze bardziej, co więcej jak ci sam powiedział, zaczyna mieć dość twojego łaszenia i uniżoności, bo on woli mieć "dziewczynę z pazurem". Wcześniej czy później ją sobie znajdzie, a ty zostaniesz z poczuciem zadeptania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiili mały kwiatek
No, ale dlaczego on to robi skoro nie lubie mojej uniżoności? Przeciez wie, ze sie go boje, a jesli nie chce, zebym sie bała, nie powinien mnie straszyc, czyż nie? Ja kiedy miałam tez "pazur", ale chyba mi się złamał. Nie sądze, żeby jakakolwiek inna kobieta potrafiła z nim być i nie ugiąć się pod jego charakterem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konserwa
oj dziewczyno toksyczny związek jak nic jezłei alkohol ma byc wytłumaczeniem jego agresji to ja dziękuję zresztą in vino veritas!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sory dziewczyno
ale on Toba pomiata. Jakby mnie facet wyzwal od suk albo wyrzucil z domu oznaczaloby to nieodwracalny KONIEC. Uciekaj od niego bo bedzie jeszcze gorzej z czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy tu ma rację. Jestem pewna, że on znajdzie sobie inną kobietę, taką z pazurem, jak niby lubi a Ty mu nawet to wybaczysz, bo przecież on Cię na 100 % kocha. Otóż moja droga wmawiasz to sobie. On Cię na 100 % nie kocha. Tego jestem pewna. To, że mówi, że Cię kocha nic nie znaczy. Ja też Ci powiem :kocham Cię. Wierzysz mi? Opowiedz coś o swojej rodzinie. Ciekawa jestem wzorców jakie wyniosłaś z domu. Acha i uczepiłas się tego, że on kiedyś prosił abyś się nie uginała pod jego charakterem i pozostała sobą i że jesteście tak długo razem. Wiesz jak wiele rzeczy ludzie mówią sobie nie myśląc tak wcale? Wiesz ile obietnic łamią ot tak? Może z innymi był krócej bo laski uciekały od idioty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konserwa
w niedługim czasie on cie zdradzi bo takich jak on nudzi tak uniżoność moze i jest to dla niego wygodne ale z czasem będzie toba gardził

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiili mały kwiatek
Moja mama juz ponad 22lata wytrzymuje z tata. Mój chlopak to normalnie młodsza kopia mojego tatusia. Tata zawsze byl nerwowy, bluzgał kurwami odkąd pamietam, rzucał przemiotami (ale niegdy nie bił), a za chwile na kolanach przepraszał i mnie i mame i sam siebie nazywał idiotą, który wie, ze jest pirerdolnięty, ale nas kocha nad życie. A mama po prostu zamykala uszy na jego krzyki i robila co innego dopóki nie przeprosił. Ale kochamt obie mojego tate mimo, ze taki choleryk z niego bo z drugiej strony wiemy, ze by nam obu nieba przychylił. Ostatnio jak sie wyprowadziłam to spedzilam godziny na telefonie z tata, który mi zabronil pisac, dzwonic, odzywac sie pierwsza do mojego chlopaka. To tata mi powiedzial, ze jak mu nie pokaze, ze to nie przelewki, to bedzie tak ciagle robil. Nawet mi powiedzial, ze on byl taki sam z mama, ale pewnego dnia sie wkurzyla i mu powiedziala, zeby spierdalal w podskokach i tym razem zwykle przeprosiny nie zadzialaly i od tamtej pory sie troche bardziej kontroluje. Ale mama jakos dala rade i wciaz sie kochaja, wiec czemu ja tez nie moge? Wlasnie wtedy bylam twarda i mu powiedzialam, ze nie wiem czy chce takiego zycia i ze chyba lepiej bedzie jak sie rozstaniemy itp. Tak mu nagadalam, ze zaczal sie plaszczyc, mówic, ze stracic mnie to jak stracic czesc siebie, ze mnie kocha tak bardzo i ze byl glupi, ze przeprasza i blaga, zebym wrócila. kupil te wszystkie fanty, napisal liscik, ze jestem najwspanialsza osoba, jaka zna, ze teskni, kocha i prosi, zebym wrócila i wrócilam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jesteśmy w domu. Chcesz żyć jak matka to żyj. Nie na tym jednak polega miłość. Teraz wiem na 100 % że będziesz miała piekło przez całe życie, bo wydaje Ci się że to normalne bo taki masz model związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz jak wygląda normalny związek? W ostatnią niedzielę mąż wyjątkowo musiał iśc do pracy w niedzielę. Obudziłam się gdy go już nie było a na moim łożku leżały kwiaty a w kuchni świeże bułki "żeby Ci było miło jak wstaniesz a mnie nie będzie". Dziś ja mu piekę faworki a jutro nie wyjdziemy z łożka spedzając całą niedziele w lenistwie. Nie krzyczymy do siebie nigdy, nie wyzywamy się nigdy. Nigdy też mąż się nie upija a jeśli już to śmieję się z niego. Woli iść na piechotę z drugiego końca miasta niż wyciągać mnie z domu w nocy abym po niego przyjechała. Nie wolałabyś tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×