Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

bart3000

Zdrada refleksja od siebie

Polecane posty

Bylismy z sobą 14 lat, 9 po ślubie i dziecko córcia 7 letnie. Ona miała 16 lat a ja 18. Jak zaczeliśmy być razem po 6 mc opowiedziała mi, że była z kimś wcześniej. W wieku 15 lat uprawiała sex i prawie zabiła się przez faceta bo się tak zakochała do szaleństwa. Kochałem już wtedy ją mocno, nie spaliśmy jeszcze z sobą. Ja wiedziałem już wtedy, że to miłość mego życia będzie ona mówiła że jeszcze nie wie co czuje. Póżniej spostrzegłem ,że z dziwnymi koleżankami się zadaje i wyczułem że chodzi i żacha kleje, narkotyki próbowała też, pomogłem jej i wyciągnełem ją z tego, choc nie było naprawde leeko. W wieku 17 lat wyprowadziła się na stancje z domu bo były bijatyki matki z konkubinem, ja zaczełem pracowa i pomagac. Pózniej troche u rodziców i u babci mieszkaliśmy, bo to dziecko małe to pomoże. Zawsze nam było różnie raz lepiej a raz gorzej, naprawde ciężki miała charakter a ja sam też zawsze ustąpić nie potrafiłem. Żona pochodziła z patologicznej rodziny, miała uraz psychiczny i nie panowała od samego początku nad nerwami. Ja od czasu do czasu lubiałem sobie na piwko"może za często wyskoczyc" a ona w rewanżu na balety i na odwrót. Nieraz się troszke gubilismy ale zawsze był wspólny cel córeczka i marzenia a mieliśmy ich sporo. 3 lata temu wzieliśmy jej 15 letniego brata pod opieke do siebie. Mieszkaliśmy bez babci a z bratem. Dobry chłopak był, pomagał i nie sprawiał problemów. Doceniał naprawde że wreszcie ma normalny dom. Czasami byłem troszke zazdrosny jak ważniejszy był on. Nieraz mi coś nie pasowało i mówiłem o tym co źle robi. To tylo że sie czepiam dziecka i opiernicz dostawałem. Zaciskałem żęby ale naprawde było ciężko. Ja pracowałem w systemie dzień, poźniej noc i 2 dni wolnego. W wolnych dniach dorabiałem prywatnie bo zawsze na coś sie przyda. Żonka lubiała bez lub z moją wiedzą pochodzi na balety i to dosyć często. Mam do niej żal o to, że często była na wypadzie a ja o niczym nie wiedziałem. Współczuje jej bratu jak córki w nocy pilnował gdy jej nie było. Musiał chłopak w sobie dusić kłamstwo bo nigdy mi nic nie powiedział że wychodziła. Dziwie się jaki mu pszykład dawała kochającej sie rodziny. Od tego zaczeły się coraz większe sprzeczki i brak kompromisu. Ja też bez pytania na piwko wyskoczyłem. Żona miała bardzo dużą wade wzroku. W dzień nosiła soczewki kontaktowe a w domu okulary( brakuje mi ich na jej nosie bo wtedy była jeszcze taka inna, taka moja). 2 lata temu dowiedziałem się że jest możliwość korekcji laserowej wady wzroku w Szczecinie. Zabieg się udał i opanowało nas szczęście. Pamiętam że wtedy jeżdziliśmy kilkanaście razy tam i spowrotem na badania, ciągle razem. Żeby ona wiedziała jak ja to przeżywałem, więcej od niej miałem obaw. Cały czas ją wspierałem bo się bała a po sobie nie dałem odczuć niepewności. Widziała że jak jest przymnie i jak jest ze mną to nic jej nie grozi. Pamiętam jak czekałem w napięciu na koniec zabiegu. Jak ją zobaczyłem po zabiegu i wiedziałem że wszystko było ok to płakałem jak dziecko. Byłem szczęśliwy że wreszcie jej marzenie się spełniło. Po jakimś czasie gdy widziała normalnie, nabrała więcej pewności siebie. Nic jej nie powiedziałem, że część pieniedzy pożyczyłem by zrobić oczy, nie chciałem żeby myślała czy nas na to stać czy nie. Ona dla mnie była najważniejsza a póżniej będe zasuwał to sie odda. Zawsze jej szczęście było najważniejsze, nigdy o swoim nie myślałem. Dalej ja lubialem raz na jakiś czas na piwko pojść a ona jak zwykle balety. Lubiała jak ją faceci podrywali i adorowali. Niestety flirtowanie to jedno z ulubionych zajeć bylo. W zeszłym roku zerwała ze mną w czerwcu bo ma dośc mnie. Po samotnych? wczasach (wiem że była z innym facetem) wróciła po moich prośbach ( a sam już nie wiem czemu) w sierpniu. I tak 4 mc słyszałem, coś jest nie tak, ja chyba cie już nie kocham nie uzywałem w tym czasie alkocholu by nie było pretekstu. Ciągle gdzieś sie balem że znowu odejdzie. Starałem się jak mogłem, nie piłem, ciężko pracowałem a ona nic zero starania i tylko słowa (ja nic już chyba nie czuje, zmień coś) a sam nic nie robiła. Nigdy nie mówiłem że jestem zmęczony, nigdy nie odmówiłem jeśli trzeba było coś pomóc. Latałem z córką na treningi, to do znajomych wyskoczyliśmy, to na spacerek treningi. Zawsze po nią do pracy przychodziłem, a słyszałem że nie daje jej spokoju i jestem zazdrosny. Co stego jak jej próbowałem to wytłumaczyć, że kocham i dla mnie każda chwila z nią sie liczy. A tak to do domu by weszła, kąpiel i spać. Tak mogliśmy się, przejść i porozmawiać. Wiem że za prace mnie ceniła i się dziwiła z skąd tyle siły mam. Byłem styrany nieraz jak wół, ale nic nie mówiłem. Nie chciałem byc tym złym mężem co by tylko leżał po pracy i marudził. Nie mam takiego charakteru by siedzieć przed tv i internetem. Zawsze znajomi dziwili sie do niej, że twój Bartek nie siedzi wogóle przed internetem. A wiesz mojego ciężko odgonić. Może i bym chciał tak nieraz zrobić, ale rodzina zawsze była i jest dlamnie najważniejsza. Była zadowolona, że pracuje dbam by na nic nie brakowało. Dwa razy do roku na wczasy, na wycieczcki, ciągle ciuszki i coś do domu kupić. Nigdy sobie nie zdawała sprawy, jak ciężko jest obracać budżetem domowym. Nigdy jej nic nie mówiłem, że może zabraknąć niechciałem jej martwić. A zresztą bałem się usłyszeć że nie umiem zarobić dobrze, choć wiedziałem że zarabiam bardzo dobrze. Zawsze wystarczyła że pomyslała o czyms i to zaraz miała, zrobił bym wszystko by tylko nie powiedziała że coś jest nie tak. Bałem się ciągle że powie znowu koniec i już. Dużo myślałem i byłem w stresie co robi, gdzie jest. Na koniec listopada kolega widział ją o 3 w nocy z facetem w lokalu i zadzwonił do mnie. Ja dzwoniłem do niej, to wyłączyła telefon (kurwa mac miała byc w pracy). Wróciła o 9 rano, tłumacząc że tele się rozładował i tak na chwile tylko wyskoczyła. Tak beszczelnie kłamała - najpierw mówiła że jej tam nie było a póżniej że za koleżanke w pracy do 9 rano była. Zrobiłem amanture i oświdczyłem że jak ma kochanka to niech do niego idzie. Miałem już dośc walenia w rogi, kłamst, oszustw. Jak ktoś chce miec rodzine,męża i jest on w miare normalny, to można wszystko zmienic tylko trzeba mu pomóc w tym. Niestety moja żona tylko mi dowalała, męczyła psychicznie cały czas że to moja wina a sama miała w dupie mnie, córke i barta. Tylko słyszałem inni faceci koleżanek jeżdżą za granice, a ty tu zapieprzasz. Jedź i zrób nie będe musiała pracowac i dzieckiem sie zajme. Tak ja 2 mc pozadomem a ona wreszcie spokój i dopiero bym sie zdziwił. W grudniu oświadczyła ze się rozchodzimy bo musi to przemyślec. ( bo teraz takie powalone czasy, że jak sie powie odchodze, to już koniec i moge robić co chce). Czułem że ktoś tam jest i zaczełem popijac, pytałem o co chodzi w tym i nic nie rozumiałem. Ciągle dawała nadzieje a sama znikała na balety i wyjazdy do kuzynek.Po powrocie od kuzynki od której sie dowiedziałem że jej tam nie bylo nastąpiła kłótnia z przepychankami i to mocnymi, bo nie wytrzymałem już tego. To tylko twoja wina, to przez ciebie i dostałem paro krotnie pięścią po buzi. Żałuje bo powinienem ją wcześniej wysłać do psychologa ją z zabużeniami jakie ma i zresztą siebie, albo razem do poradni. W afekcie szrpnełem ją albo pchnełem, powiem że nie pamiętam, ale wiem że jej nigdy nie udeżylem za to ona mnie wielokrotnie. Ja nie wytrzymałem i zaczełem popijac. W marcu wyprowadziła się a ja przez 2 mc nie piłem wogól tylko walczyłem i słyszałem masz szanse tylko sie zmień (cholera już sam niewiedziałem co i mówiłem kochanie zmienie sie). W maju po 2 dniach zniknięcia jak zawsze, oświadczyła że ktoś jest kto ją rozumie, jest starszy i nie z stąd. A ja nasze nitki zrywałem co nas łączą i ostatnia pękła. Pewnie zapomniała że powinna je łączyć a nie pozwalać by ciągle pękały. Po 3 dniach błagania, rozmów i płaczu - pękłem i zaczełem pić. Już nie widziałem nadzieji, sensu, miałem straszne myśli samobujcze. Chodziłem po plaży i parku sam nie wiedząc czego tam szukałem. Dalej słyszałem było zmień sie ale już nie wiedziałem co. Popiłem strasznie i czułem że opadam na dno, wyszedłem i przestalem, nie pije do tej pory. Nigdy tam już nie wróce, to nie miejsce dla mnie. Powiedziałem masz chłopie dziecko, kochasz je nad życie. Wszyscy sie dziwią że ty tylko z nia i dla niej tyle czasu masz. Taka córeczka tatusi, wszystko rzeczy co dla dziecka są ważne z nią robisz i inni ci zazdroszczą że tak potrafisz. Wiem że żona to widzi że jestem cudownym tatą i czasami jest zazdrosna że taki kontakt z córką mam. Tak samo jak ją umiłowałem to i córe też. One zawsze na I miejscu, zależy która bliżej. W czerwcu oświadczyła że ma przyjaciela bratnią dusze. Dalej dawała nadzieje. Bądź mężczyzną. Pewnie powinienem dać po pysku, powiedzieć w.......j k...o ja cie nie chce znać, albo rozejdżmy sie jak ciwilozowani ludzie papa. Niestety rodzina jest najważniejsza, zawsze będe prosił i płakał by jej nie rozbijać. Za to mówiła bo ja jej nie rozumie, byłem zawsze do d**y, nie potrafiłem rozmawiac, wspaniałe były tylko chwile , ja zawsze piłem i jestem alkocholikiem, moja rodzina powalona i całe życie ze mną zmarnowała itp. A i zapomniała dodać, że kuzynka też tak twierdzi (nigdy jej nie mówiłem, że tak nieszczęśliwej i nie zadowolonej dziewczyny z życia nie widziałem, zamiast wspierać to rozwala). W tym czasie przypadkiem u niej w domu jak pesel dziecka szukałem znalazłem testy ciążowe i tabletki anty. Nogi mi się ugieły i straciłem przytomność. Obódziłem się z rozbitym nosem i szokiem. Miałem odwage powiedzieć tylko, że wiem że bierze tabletki a o testach nie powiedziałe. Bałem się że znowu powie, że grzebałem choć tego nie robiłem. W końcu czerwca pojechała do siostry z córą na 5 dni. Siostra zrobiła jej wykład na temat rodziny itp. bo wiedziała że tam ma kochanka i na nich czeka. Siostra powiedziała że mnie kłamac nie będzie że jest u niej. Żona zadzwoniła do mnie i powiedziała że Marek ją kocha a ona jego. Znalazłem się w szpitalu na obserwacji bo padłem jak ścięty na chodniku. Jak wrócili ja cały czas prosiłem by przemyślała, naprawimy błędy, dzwoniłem i esemesowałem tak od początku rozstania. Na początku lipca usłyszałem że od końca sierpnia wyjeżdza z córką do Poznania do kochanka. Okazało się tak córce opowiada by zachęci do wyjazdu ją: On jest spokojny nie jak tata - a co mam sie cieszy że żona z innym sypia. Napewno jej też mówła że w himalajach był( sama mi tak powiedziała) i podróżuje jest bogaty, mamusia napewno będzie w domku siedzieć i nic nie robić, dużo teraz dla córeczki czasu poświęci itp. Na pytanie żony czy chce jecha usłyszała - NIE. Córka mi bezgranicznie ufa i jestem jej oparciem, to moje oczko w głowie i przytulanka, od wyprowadzki jest przeważnie u mnie bo mama w pracy lub z alfąsem. 3 tygodnie mineły następna rozmowa z kłótnia i słowa - inny to by sobie dał spokój ze mną chłopie ja od 3 lat cie zdradzałam a ty w swej zaborczości nic nie widziałeś. Dobrze że bóg istnieje bo nie wiem co bym jej zrobił. Przedwczoraj nakryłem przypadkiem ją jak do chaty wchodzi kochanek, zagotowałem sie i daliśmy sobie po pysku. Pożniej rozmowa z nim: on ją kocha ona już dawno mnie nie, myslisz że ja byłem pierwszy od 3 lat miała facetów, ja nie chciałem to ona sama, ja im i twojej córce zapewnie lepsze warunki niż ty, a córka za 6 mc zobaczy kto jest lepszy. Pożniej jeszcze zostaniemy przyjaciółmi i bedziemy sie spotykac, co ja na to powalony jesteś poznańska pyro. Na moją prośbe by żona pogadała na osobności powiedział, że już nie długo będzie rozwód. Na koniec usłyszałem że jestem wariat i powinnien ją zostawic jak mam honor a on da jej szczeście. Zona w tym czasie powiedziała dwa słowa już cie nie kocham i nie chce z tobą byc.Jestem w szoku jak można być tak bezczelnym i pewnym siebie typem, by mężowi i ojcu takie żeczy mówić. Ja mu tłumaczyłem że rozbija mi rodzine, zabiera 300 km od domu dziecko itp. By ją zostawił w spokoju na nic. Wtedy coś sie we mnie zawiesiło, coś pekło, nie zrozumiałem Magdy jak ona na takie coś pozwoliła. Pokazała że nie szanuje ona sama siebi, a jej facet ją. Wczoraj od żony usłyszałem, że dziecko będzie u mnie co weekend, swieta itp. tak jak ja bym nie miał pracy i planów. Moge do nich przyjezdza, i byśmy byli przyjaciółmi bo byliśmy razem 14 lat i jest dla niej kimś ważnym? I ona chce bym był szczesliwy i pokochał kogoś. Wmurowało mnie bo kocham ją i jestem nieszczesliwy. Kocham żone i córe ponad życie, wiele razy to udowodniłem. Odchodza we dwie odemnie, 300 km dalej. Ja bez maleństwa 2 dni nie umiem przeżyc. Popadam w depresje jade na psychotropach, ciągle płacze, wspominam, winie się, użalam i żyje nadzieją, że im tam nie wyjdzie i wróci. Zostawiła mnie od zeszłego roku z opłatami, kredytami itp. ok. 2500 tyś sam płace mówiąc że ona musi miec na siebie i córke pieniążki(jak córa przeważnie u mnie jest) to ja długów narobiłem. Żona nieźle zarabia a ja co mc mam dawac 600 alimentów. Płace córce za baseny, tenis, ubrania, obiady itp. i uczestnicze w utrzymaniu jej, to wychodzi z 900 zł i ciągle u mnie jest. A damulka ciągle nowe ciuszki by kochankowi podobac sie. Mało interesuje się córą. Mała nie chce jechac i chce ze mną zostac, a żona ze tata wariat i wszycy tak mówią i pojedzie. Chce babsko tam sama nie byc i ciagnie małą na siłe. Złożyła podobno o rozwód a ja odchodze od zmysłów. RATUJCIE internałci co robic by odzyskać rodzine piszcie co o tym myślicie odchodze od zmysłów. Wiecie chce by była szczęśliwa, kocham ją szczerze. Mam już tego dość pozwole jej odejść, choć wiem że to nie facet dla niej. To nie jest jej typ i życie o jakim marzyła. Chciała troszke swobody, wolności, przygody a wylądowała tam gdzie niepowinna. Biedna jest tak zuroczona czymś nowym i swobodą, że racjonalnie nie myśli. Boje się że chociaż bedzie jej tam źle, to duma jej nie pozwoli tutaj wrócić. Myśli o mnie teraz że najgorszy jestem, ale przyjdzie czas kiedy wrócą te dobre wspomnienia i przypomni sobie jaki byłem. Zawsze będe czekał i jeśli będzie coś tam źle, to pojade po moją księżniczke i wyrwe ją od smoka. Bo to ją kocham a nie siebie. Najgorsze w tym jest że córka nie chce tam jechać. Ma tu dom, rodzine, przyjaciół i tate. Widze jak przeżywa coraz bardziej i boi sie wyjazdu. Żona mi ciągle mówi, że ja dziecko buntuje, przeciw niej i kochankowi nastawiam. Strasznie się myli, zaczęłem dużo czytać o tej problematyce, pochłonełem się w książkach bo zapominam o problemach. Dowiedziałem się dużo jak mam wspierać córcie, uspokajać i opanowywać sytuacje. Ciągle rozmawiam z małą o tym rozejściu. Wspieram ją że tato bezwzględu co będzie jest tatusiem jej zawsze. Będzie kochał cały czas i tu dalej będzie jej domek w którym będzie mogła mieszkać. Mówie że mamusia jest kochana, bardzo dobra i ją też tak nalezy mocno kochac. Mówie że nie to jej wina, że nie umiemy z mama rozmawiać i dlatego będziemy osobno mieszkać. Mówie że tatuś będzie zawsze koło niej kiedy będzie chciała, dzwonił codziennie i na kamerce internetowej patrzył na ciebie. Nic nie gadam na tego faceta by jej traumy nie pogłębiać. Choć ostatnio nie wytrzymałem i wybuchłem. Uwierzcie jakie jest to straszne, mówić to czego naprawde sie nie chce. Ale tu jest najważniejsza córka i nie mam wyjścia. Żyje nadzieją że może jeszcze ćoś przemyśli i zostaną na miejscu. Teraz wiem o czym zawsze marzyłem najbardziej, by być przy córce każdego dni i patrzeć jak rośnie. Cieszy się razem z nią z każdej chwili spedzania czasu razem. Oglądania treniągów i zabaw. Odrabianiu lekcji i opowiadaniu bajek na dobranoc. Teraz ktoś mi chce to zabrać i mówi, nie martw sie będzie dobrze. Nigdy nie dobrze bedzie jeśli będziemy osobno. Kiedyś przyjdzie dzień w którym córka to zrozumie co straciła bez ojca. Jak on cierpiał że jesteśmy osobno. Kiedyś córka powie mamie " co ty zrobiłaś, zabrałaś mi dzieciństwo i tate. Nic nie zrobiłaś byśmy byli razem. Teraz mam do ciebie żal, że wybrałaś pana z wielkmi domem i ptasie mleczko. A tata tam daleko czekał na ciebie kiedy wrócisz i każdego dnia patrzył w dzrzwi wreszcie zadzwonisz. Ty nie jesteś mamą, bo mama wszystko dla dziecka zrobi a ja bym była tylko szczęśliwa przy tacie". Boje się pustych dni i nocy, bez mojej maleńkiej córeczki. Jest ona wszystkim co mi zostało, każdym wspomnieniem życia. Nie wiem co będzie boje się najgorszego, że nie wytrzymam być bez niej. Kocham swoją żone i wybaczył bym jej wszystko. Mam wielka miłość do niej, choć wiem że za to co zrobiła niepowinienem na nią patrzeć. Przyznaje się do winy bo mogłem nie uciekać w alkochol, mogłem więcej spokojnie rozmawiać, być kochańszy, bardziej się interesować mogłem mogłem mogłem wiele rzeczy zrobić lecz czasu nie potrafie cofnąć, choć tak bardzo chce to zrobić. Lecz druga połowa też mogła wiele zrobić, lecz nic nie zrobiła i nie męczą ją wyrzuty. Gdybym potrafił tak mówić jak pisać, to napewno byśmy się nie rozstali. Szkoda że ona nie wie co tak naprawde przeżywam. Gdybym to umiał jej wszystko powiedzieć, może by się zastanowiła na momet i powiedziała sobie "Boże co ja robie" Lecz nie wiem czy kiedykolwiek mnie zrozumie i kim była dla mnie. Jak mam to jej przekazać. Boje się zacząć mówić, bo jak się denerwuje to brakuje mi słów. Czy to zresztą ma jakiś sens, kiedy ona jest zapatrzona w innego i nic się nie liczy. O mnie: Co tu dużo mówić, nie znam jutra ani przyszłości. Żyje dzisiejszym dniem i przeszłością. Nie chce patrzeć na ludzi szczęśliwych, bo mnie denerwują. Nie moge pracować, nie potrafie się skupić. "Jestem gdzieś daleko. Tak jak żeglarz daleko daleko gdzieś tam ,podczas sztormu wśród rozchustanych fal. Ciągle wylewający wode która zalewa jacht, myślący czy zdąże puki nie zatone, sam daleko od domu, ludzi i świata. Wśród kołyszących się fal" Kiedyś kochałem ludzi i świat. Teraz jestem sam, całkiem sam. Lecz ciągle widze i w sercu mam. To co kocham, tą biel, ten śmiech ten sen. Nie budźcie mnie mi tak dobrze. Gdybym miał pewność że nigdy on się nie skończy, to już dawno bym w wiecznym śnie spał. Nieszczęsliwie zakochany Bartek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nogi mi się ugieły i straciłem przytomność. Obódziłem się z rozbitym nosem i szokiem. Miałem odwage powiedzieć tylko, że wiem że bierze tabletki a o testach nie powiedziałe. Bałem się że znowu powie, że grzebałem choć tego nie robiłem. W końcu czerwca pojechała do siostry z córą na 5 dni. Siostra zrobiła jej wykład na temat rodziny itp. bo wiedziała że tam ma kochanka i na nich czeka. Siostra powiedziała że mnie kłamac nie będzie że jest u niej. Żona zadzwoniła do mnie i powiedziała że Marek ją kocha a ona jego. Znalazłem się w szpitalu na obserwacji bo padłem jak ścięty na chodniku. Jak wrócili ja cały czas prosiłem by przemyślała, naprawimy błędy, dzwoniłem i esemesowałem tak od początku rozstania. Na początku lipca usłyszałem że od końca sierpnia wyjeżdza z córką do Poznania do kochanka. Okazało się tak córce opowiada by zachęci do wyjazdu ją: On jest spokojny nie jak tata - a co mam sie cieszy że żona z innym sypia. Napewno jej też mówła że w himalajach był( sama mi tak powiedziała) i podróżuje jest bogaty, mamusia napewno będzie w domku siedzieć i nic nie robić, dużo teraz dla córeczki czasu poświęci itp. Na pytanie żony czy chce jecha usłyszała - NIE. Córka mi bezgranicznie ufa i jestem jej oparciem, to moje oczko w głowie i przytulanka, od wyprowadzki jest przeważnie u mnie bo mama w pracy lub z alfąsem. 3 tygodnie mineły następna rozmowa z kłótnia i słowa - inny to by sobie dał spokój ze mną chłopie ja od 3 lat cie zdradzałam a ty w swej zaborczości nic nie widziałeś. Dobrze że bóg istnieje bo nie wiem co bym jej zrobił. Przedwczoraj nakryłem przypadkiem ją jak do chaty wchodzi kochanek, zagotowałem sie i daliśmy sobie po pysku. Pożniej rozmowa z nim: on ją kocha ona już dawno mnie nie, myslisz że ja byłem pierwszy od 3 lat miała facetów, ja nie chciałem to ona sama, ja im i twojej córce zapewnie lepsze warunki niż ty, a córka za 6 mc zobaczy kto jest lepszy. Pożniej jeszcze zostaniemy przyjaciółmi i bedziemy sie spotykac, co ja na to powalony jesteś poznańska pyro. Na moją prośbe by żona pogadała na osobności powiedział, że już nie długo będzie rozwód. Na koniec usłyszałem że jestem wariat i powinnien ją zostawic jak mam honor a on da jej szczeście. Zona w tym czasie powiedziała dwa słowa już cie nie kocham i nie chce z tobą byc.Jestem w szoku jak można być tak bezczelnym i pewnym siebie typem, by mężowi i ojcu takie żeczy mówić. Ja mu tłumaczyłem że rozbija mi rodzine, zabiera 300 km od domu dziecko itp. By ją zostawił w spokoju na nic. Wtedy coś sie we mnie zawiesiło, coś pekło, nie zrozumiałem Magdy jak ona na takie coś pozwoliła. Pokazała że nie szanuje ona sama siebi, a jej facet ją. Wczoraj od żony usłyszałem, że dziecko będzie u mnie co weekend, swieta itp. tak jak ja bym nie miał pracy i planów. Moge do nich przyjezdza, i byśmy byli przyjaciółmi bo byliśmy razem 14 lat i jest dla niej kimś ważnym? I ona chce bym był szczesliwy i pokochał kogoś. Wmurowało mnie bo kocham ją i jestem nieszczesliwy. Kocham żone i córe ponad życie, wiele razy to udowodniłem. Odchodza we dwie odemnie, 300 km dalej. Ja bez maleństwa 2 dni nie umiem przeżyc. Popadam w depresje jade na psychotropach, ciągle płacze, wspominam, winie się, użalam i żyje nadzieją, że im tam nie wyjdzie i wróci. Zostawiła mnie od zeszłego roku z opłatami, kredytami itp. ok. 2500 tyś sam płace mówiąc że ona musi miec na siebie i córke pieniążki(jak córa przeważnie u mnie jest) to ja długów narobiłem. Żona nieźle zarabia a ja co mc mam dawac 600 alimentów. Płace córce za baseny, tenis, ubrania, obiady itp. i uczestnicze w utrzymaniu jej, to wychodzi z 900 zł i ciągle u mnie jest. A damulka ciągle nowe ciuszki by kochankowi podobac sie. Mało interesuje się córą. Mała nie chce jechac i chce ze mną zostac, a żona ze tata wariat i wszycy tak mówią i pojedzie. Chce babsko tam sama nie byc i ciagnie małą na siłe. Złożyła podobno o rozwód a ja odchodze od zmysłów. RATUJCIE internałci co robic by odzyskać rodzine piszcie co o tym myślicie odchodze od zmysłów. Wiecie chce by była szczęśliwa, kocham ją szczerze. Mam już tego dość pozwole jej odejść, choć wiem że to nie facet dla niej. To nie jest jej typ i życie o jakim marzyła. Chciała troszke swobody, wolności, przygody a wylądowała tam gdzie niepowinna. Biedna jest tak zuroczona czymś nowym i swobodą, że racjonalnie nie myśli. Boje się że chociaż bedzie jej tam źle, to duma jej nie pozwoli tutaj wrócić. Myśli o mnie teraz że najgorszy jestem, ale przyjdzie czas kiedy wrócą te dobre wspomnienia i przypomni sobie jaki byłem. Zawsze będe czekał i jeśli będzie coś tam źle, to pojade po moją księżniczke i wyrwe ją od smoka. Bo to ją kocham a nie siebie. Najgorsze w tym jest że córka nie chce tam jechać. Ma tu dom, rodzine, przyjaciół i tate. Widze jak przeżywa coraz bardziej i boi sie wyjazdu. Żona mi ciągle mówi, że ja dziecko buntuje, przeciw niej i kochankowi nastawiam. Strasznie się myli, zaczęłem dużo czytać o tej problematyce, pochłonełem się w książkach bo zapominam o problemach. Dowiedziałem się dużo jak mam wspierać córcie, uspokajać i opanowywać sytuacje. Ciągle rozmawiam z małą o tym rozejściu. Wspieram ją że tato bezwzględu co będzie jest tatusiem jej zawsze. Będzie kochał cały czas i tu dalej będzie jej domek w którym będzie mogła mieszkać. Mówie że mamusia jest kochana, bardzo dobra i ją też tak nalezy mocno kochac. Mówie że nie to jej wina, że nie umiemy z mama rozmawiać i dlatego będziemy osobno mieszkać. Mówie że tatuś będzie zawsze koło niej kiedy będzie chciała, dzwonił codziennie i na kamerce internetowej patrzył na ciebie. Nic nie gadam na tego faceta by jej traumy nie pogłębiać. Choć ostatnio nie wytrzymałem i wybuchłem. Uwierzcie jakie jest to straszne, mówić to czego naprawde sie nie chce. Ale tu jest najważniejsza córka i nie mam wyjścia. Żyje nadzieją że może jeszcze ćoś przemyśli i zostaną na miejscu. Teraz wiem o czym zawsze marzyłem najbardziej, by być przy córce każdego dni i patrzeć jak rośnie. Cieszy się razem z nią z każdej chwili spedzania czasu razem. Oglądania treniągów i zabaw. Odrabianiu lekcji i opowiadaniu bajek na dobranoc. Teraz ktoś mi chce to zabrać i mówi, nie martw sie będzie dobrze. Nigdy nie dobrze bedzie jeśli będziemy osobno. Kiedyś przyjdzie dzień w którym córka to zrozumie co straciła bez ojca. Jak on cierpiał że jesteśmy osobno. Kiedyś córka powie mamie " co ty zrobiłaś, zabrałaś mi dzieciństwo i tate. Nic nie zrobiłaś byśmy byli razem. Teraz mam do ciebie żal, że wybrałaś pana z wielkmi domem i ptasie mleczko. A tata tam daleko czekał na ciebie kiedy wrócisz i każdego dnia patrzył w dzrzwi wreszcie zadzwonisz. Ty nie jesteś mamą, bo mama wszystko dla dziecka zrobi a ja bym była tylko szczęśliwa przy tacie". Boje się pustych dni i nocy, bez mojej maleńkiej córeczki. Jest ona wszystkim co mi zostało, każdym wspomnieniem życia. Nie wiem co będzie boje się najgorszego, że nie wytrzymam być bez niej. Kocham swoją żone i wybaczył bym jej wszystko. Mam wielka miłość do niej, choć wiem że za to co zrobiła niepowinienem na nią patrzeć. Przyznaje się do winy bo mogłem nie uciekać w alkochol, mogłem więcej spokojnie rozmawiać, być kochańszy, bardziej się interesować mogłem mogłem mogłem wiele rzeczy zrobić lecz czasu nie potrafie cofnąć, choć tak bardzo chce to zrobić. Lecz druga połowa też mogła wiele zrobić, lecz nic nie zrobiła i nie męczą ją wyrzuty. Gdybym potrafił tak mówić jak pisać, to napewno byśmy się nie rozstali. Szkoda że ona nie wie co tak naprawde przeżywam. Gdybym to umiał jej wszystko powiedzieć, może by się zastanowiła na momet i powiedziała sobie "Boże co ja robie" Lecz nie wiem czy kiedykolwiek mnie zrozumie i kim była dla mnie. Jak mam to jej przekazać. Boje się zacząć mówić, bo jak się denerwuje to brakuje mi słów. Czy to zresztą ma jakiś sens, kiedy ona jest zapatrzona w innego i nic się nie liczy. O mnie: Co tu dużo mówić, nie znam jutra ani przyszłości. Żyje dzisiejszym dniem i przeszłością. Nie chce patrzeć na ludzi szczęśliwych, bo mnie denerwują. Nie moge pracować, nie potrafie się skupić. "Jestem gdzieś daleko. Tak jak żeglarz daleko daleko gdzieś tam ,podczas sztormu wśród rozchustanych fal. Ciągle wylewający wode która zalewa jacht, myślący czy zdąże puki nie zatone, sam daleko od domu, ludzi i świata. Wśród kołyszących się fal" Kiedyś kochałem ludzi i świat. Teraz jestem sam, całkiem sam. Lecz ciągle widze i w sercu mam. To co kocham, tą biel, ten śmiech ten sen. Nie budźcie mnie mi tak dobrze. Gdybym miał pewność że nigdy on się nie skończy, to już dawno bym w wiecznym śnie spał. Nieszczęsliwie zakochany Bartek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gabrielle.
kogo to obchodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaallkjjsasjjdnsjas
o bosz to znuwu ty za swoimi wywodami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fggfhgfh
Ja pierdzielę, tego nie da się czytać. Jakbyś krócej napisał, to ok, ale tak, to sorki. ps. ona jest z patologicznej rodziny i lepiej będzie, jak się rozstaniesz z nią. Po co marnujesz sobie życie z nią? Ślepo jesteś w nią zapatrzony i nie widzisz, że ona totalnie cię ma w dupie. Znajdż sobie inną kobietę - normalną i nie będziesz miał problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedaku...
przeczylalam calosc...szkoda ze nie widzisz ze zwiazales sie z nieczula i wyrachowana baba, ktora tylko ciagnela z ciebie forse i nic wiecej! wszystko miala gdzies a ciebie wpedzila w poczucie winy! kazdy ma swoje wady,ty tez,ale to wszystko to jej wina! nic jej nie interesuje poza wlasna d...pa i dla mnie jest egoistka na maxa Minie czas, poznasz inna kobiete,ktora cie doceni,a tamta przyjdzie po kolanach ale ty juz jej nie przyjmiesz spowrotem. Zobaczysz! Bo czas leczy rany i z czasem spojrzysz obiektywnie: ZOSTALES WYKORZYSTANY NA MAXA, BYLES SPONSOREM. Przykro mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Van DeBeściak
Człowieku - zmarnujesz sobie życie. Znajdź pożądną kobietę puki jeszcze w miarę młody jesteś. Z córką utrzymuj kontakt, skończy 18 lat to sama zobaczy z kim być dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fggfhgfh
Ja wam powiem, że nie szkoda mi go. Dlaczego? Bo on z nią jest już tyle czasu, że gdyby miał rozum, to by odszedł od niej i normalnie żył a tak... sam sobie jest winien. Każdy jest kowalem swojego losu. Widocznie mu takie życie odpowiada. Jego sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość jest ślepa, nik mi okularów nie założył. A nie którym gratuluje odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rttreret
Tak, ale jesteś z nią na tyle długo, że mogłeś już dawno przejrzeć na oczy i ułożyć sobie życie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alinka1999999
Juz dawno powiniees przejrzec ja na oczy. Wiem milosc. Troche bedzie bolalo, ale z czasem zapomnisz o niej. Po co marnujesz sobie zycie. Ta kobieta nie jest warta Ciebie. Jestes mlosy. Jeszcze znajdziesz kobiete, ktora Ciebie doceni. i bedzie kochac ciebie takiego jaki jestes. A z corka kontakty saie nie urwa. Mozna byc rozwiedzionym i miec super kontakt z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o rany, ale masz zone!
po pierwsze, nie dawaj 2500 zl tej zonie! głupi jestes? iwem, ze robisz to dla corki, ale ona z tego korzysta i sobie zyje, jak poczek w masle przestan jej dawac tyle kasy- to ci szybciej dzieciaka odda tutaj mozesz juz walczyc tylko o corke kochasz smiecia wiem, ze ci ciezko i nitk ci tutaj nie pomoze jedno powtorze- nie dawaj jej tyle kasy przestan byc idiota na maksa! ty dajesz połowe na dziecko- a twoja szmate niech jej fagas utrzymuje nie daj sie robic w bambuko otrzasnij sie, przestan pic, przestan zapieprzac tylko dla swojej zony- wyjdź gdzies poznaj kobiete wiesz, ile jest samotnych, smutnych kobiet? i wartosciowych, a nie takie gówno, jak ta twoja ta twoja to jest prawdziwy choooj a nie kobieta mam ochote jej robic czache pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje wam pomagacie mi naprawde. Ale dzisiaj przeszła samą siebie. Była u mnie z córą bo mała na kolonie jedzie po ciuchy. Wróciłem z pracy i rozmowa, czy jade w połowie koloni na odwiedziny, pewnie że tak. Ona też i z kochankiem bedzie. Prosze niech do małej nie przychodzi tam obcy pan. Wstała i szapneła mnie za twarz. Wzieła córke na kolana i mówi jej. Tata to pijak, znęcał się nad nami, pił i bił mame. Gotowałem się. Wstała i wyprowadziła małą do pokoju drugiego. Wróciła i zamkneła drzwi i mówi. Ze jestem alkocholikiem, pijakem, że dziecko sie wstydzi ojca. A ja do niej spokojnie, tak a za to co mi teraz robisz to nazwac ciebie można k...ą.( pierwszy raz tak do niej powiedziałem w życiu, uwierzycie). Walneła mnie z całej siły w buzie z plaskacza. Ja sie odwróciłem i otwieram drzwi od pokoju a ona mi kopa w plecy i poleciałem na przedpokuj. Mała to widziała i zaczeła płakac i podbiegła do matki i zaczeła ją tłuc.Usokoiła się i mama jej w głowe pakuje. Stałem w przedpokoju to wyszła do mnie i zamkneła drzwi. Patrze a ona znowu walneła mnie z plaskacza, padła na podłoge i krzyczy tata mnie uderzył. Ja stoje jak wryty mała mnie okłada, powiedziałem dziecku że to nie prawda i wyszedłem. Wróciłem za 5 min, to mała spokojna. Wziełem ją do chrzesnej, bo przed kolonią miała dostac prezent. U cioci powiedziała że mama ją zabiera do poznania po koloni, to już wiem czemu tak robiła. Wróciliśmy do domu patrze a ona znowu jest, mała poszła do pokoju i sie pytam. Czemu kłamiesz że cie uderzyłem bo ty kłamiesz że nie pijesz, Odpowiedziałem chora jesteś. Zaczeła jazde przy małej. Ja małej się pytam jak chcesz kochanie spac u mamy to idzcie. Zaczeła wychodzic. Podeszła do mojej szafki, wyciągła noż i pokazuje dziecku mówiąc to tym nożem tata chcial mnie zabic, ciebie i pana marka. Ja w szoku. Zaczeły wychodzic i mówi nie wymelduje się od ciebie nigdy, bo jedno mieszkanie jest moje ale babcia nigdy nie chciała nam go przepisac i dobrze. Nic nie zapłace za kredyty twoje, załatwie tak cie w sądzie. Nic nie będziesz miał na nic a ja najlepszych prawników. Wychodząc powiedziala do córy tata jest dzisiaj pijany( zdażyło mi się wcześniej pare razy ale trzymam sie od 2 mc nic bo wiem że odrazu policje by wezwała), mała wróciła i zaczeła do mnie się tulic. A ona do nas wiesz że u taty w szafce znalazłam narkotyki i je bierze. Ja jej pokazalem palcem stuknij sie w czoło. A ona szyderczo się zasmiała, pokazała mi palec i po cich a widzisz. Powiedziałem do córci by nie sluchala mamy, ucałowałem ją i powiedzialem kocham cie. A ona choc bo tata jest nacpany i musi lekarza zmienic by mu przepisal inne tabletki. Normalnie Szok szok szok. Zadzwoniłe szybko do koleżanki psychologa i pogadałem i ona też w szoku, co ona wyprawia. Bo już sam niewiedzialem, biore tabletki uspakające i może kurwa nic nie pamiętam. Szybko sprowadziła mnie na ziemi, że prowokuje bym ją udeżył i mała to widziała. Wtedy łatwo ją do wyjazdu przekona. Bo mała chce zostac ze mną a nie wyjeżdzac tam. Wiecie już nie mam złudzen to chora kobieta, otworzyłem wreszcie oczy. Dzięki ci Panie. Pozdrawiam was i się trzymam. Obiecuje nigdy się nie poddam będe walczył o córcie do końca świata i dzień dłużej. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WujekDobraRada
Urzekła mnie twoja historia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cholera a mówią samo życie. Ja chyba z miłości do córy byłem, bo jak malutka była, to obiecałem sobie że nigdy jej rodziny nie rozdziele. I co ja moge poradzic na to. Poprostu okłamałem ją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz bababsko mi pisze smsy, że idiota, burak i wieśniak jestem . I wreszcie znalazła prawdziwego mężczyzne. Czyli następnego sponsora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że nie ma się co rozczulać nad rozlanym mlekiem, wziąć się w garść i zacząć normalnie funkcjonować. Daj sobie z nią spokój, ona już nic od Ciebie nie chce, macie córkę w porządku, jednak nie zatrzymuj jej przy sobie na siłę... znajdź inną, wartościowszą osobę... wychodź do ludzi, zacznij normalnie funkcjonować...nie rozumiem po co chcesz to ciągnąć.. wg mnie to nie jest już miłość, a jakieś chore przywiązanie, uzeleżnienie coś w tym stylu... otwórz się na świat i poszukaj szczęścia gdzie indziej naprawdę możesz żałować tego ,że tyle lat siedziałeś w tym chorym uczuciu zupełnie bez sensu... ona już nie wróci i może najwyższy czas się z tym pogodzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jest tyle wartościowych, inteligentnych , ładnych samotnych kobiet ... wykształconych a nie jakaś patologiczna ku*va :o co się bzyka z każdym na prawo i lewo :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Człowiek naprawde powoli do siebie dochodzi. Narazie nie chce szukac innej, jakos taki wstręt czuje do kobiet. Ale wiem że to sie z czasem zmieni i dojde do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta twoja zona za przeproszeniem jest chora .. w tej sytuacji odzyskaj tylko corke, bo po tym co czytam , to twoja zona bedzie nastawiala mala przeciwko tobie, miales tego przyklad. Szkoda mi tego dziecka naprawde:-( Co do twojej osoby to sam jestes sobie winny zyjac z swoja zona... wiem , ze milosc jest slepa , ale sa tez granice ktore jak sie przekroczy to wtedy otwiera sie oczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może ja już sam udawalem, że nie widze i było mi z tym dobrze. Może ja byłem tym najgorszym. Może ja nie potrafiłem tworzy. Sam już niewiem i niechce do tego już wracac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×