Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mam serdecznie dosc

moja matka mnie niszczy psychicznie

Polecane posty

Gość mam serdecznie dosc

podejrzewam ze ma borderline, raz jest super mila i kochana, innym razem dzwoni i jedzie po mnie jak po dzikiej kobyle, mam 26 lat, a ciagle slysze ze jestem nikim, nic nie osiagnelam, do niczego sie nie nadaje, nie radze sobie z zyciem, nic nie umiem (dodam ze skonczylam studia, od 3 lat pracuje, wczesniej jezdzilam na wakacje za granice zarabiac na studia) fakt nie mam mieszkania, samochodu bo dopiero zaczynam zyciowy start ale czuje sie jak dno. Dzis zadzwonila i powiedziala mi ze wolalby zebym nie przyjezdzala do niej wiecej (bo bylam z odwiedzinami) bo ja to za duzo kosztuje finansowo (bo jedzenie trzeba kupic, bylam u niej miesiac bo mieszka za granica, a ja akurat tyle mialam urlopu tesknilam za nia a tu slysze ze powinnam sobie siedziec w tej polsce skoro tak mi sie tam podoba). Nie chce mi sie zyc po takiej rozmowie, w dodatku nie ma sensu negowanie czy oponowanie bo to tylko przedluza rozmowe i ja bardzo wyostrza. Szczerze....boje sie jej, zawsze sie jej balam juz od dziecka. Nie umiem sie do niej nie odzywac bo ja jednak kocham a dzis mi powiedziala ze mam nie dzwonic dopoki nie przemysle swojego zycia i nie bede chciala go zmienic. A ja do kurwy nedzy nie wiem co takiego robie zle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...malwina...
wspolczuje ci bo wiem co to znaczy, ale rodzicow sie nie wybiera, trzeba sie z tym pogodzic i albo cierpiec albo niestety unikac kontaktow...ja tak robilam do ich smierci...oni nie chcieli sie zmienic, ja nie chcialam sie zmienic, nie bylo wyjscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może mama jest wybuchowa a potem żałuje tego co ci nagadala ja jak nakrzycze na córcie bo mam taki charakterek wredny to potem strasznie żałuje i ją przepraszam i tlumacze że to mój charakter itd że ona jest super i żeby sie nie przejmowala jak czasem za dużo powiem ale czasem nie moge zapanowac nad soba i tego u siebie nienawidze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobrze by tak było
jak piszesz, Patinati. Niestety ja i Autorka nie mamy tak wyrozumiałych mam, które potrafią przyznać się do błędu i przeprosić. Moja mama ma zawsze rację i zawsze jest nieomylna, a wszyscy inni, w tym ja, mówią wg niej głupoty. Ja też całe życie się mojej mamy bałam, choć zawsze się o mnie troszczyła. Tyle, że nie znosila sprzeciwu i gdy się postawilam, zawsze były krzyki na cały dom. Są zresztą do dzisiaj. Do tego, mimo że w mojej profesji ludzie bardzo mnie cenią i jestem zadowolona z tego, co osiągnęłam, moja mama i tak zdołała spowodować, że moje poczucie własnej wartości szybko idzie do zera, bo ona chciałaby dla mnie czegoś innego, bo przecież tylko ona wie najlepiej, co dla mnie dobre. ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Combayneesta
Moi starzy też mają podobny feler! Nie przejmuj się. To u rodziców chyba normalne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersheep
doskonale rozumiem jak musi się czuć większość z was. Mam 22lata i mam już serdecznie dosyć mojej matki, życia, siebie... przez jej zachowanie, maltretowanie fizyczne i psychiczne jestem już zupełnie innym człowiekiem niż dawniej - dobroć i szczęście ze mnie uleciało. Oto co robiła i robi mi całe życie: -jako dziecko zero zainteresowania, przytulania, dobrego słowa . Miałam tylko cicho siedzieć w swoim pokoju,wtedy było dobrze. -kiedy miałam jakiś problem w dzieciństwie nigdy jej nie było, -kawa z sąsiadką ważniejsza od mojej rozciętej szyi ..o zgrozo przez córkę owej sąsiadki (miałam ok. 5 lat), -strach powiedzenia w domu, że dostałam np. 3 z jakiegoś sprawdzianu w szkole - od razu kary fizyczne i wyzwiska od głąbów, że przynoszę wstyd (a sama nie potrafi włączyć telewizora, a jak kiedyś jako dziecko zapytałam przez jakie ż żaba to nie wiedziała:), ale żeby się choć w minimalnym stopniu mną zając, zainteresować moją nauką i problemami to nie, -stale zaniża moje poczucie własnej wartości, kiedyś byłam radosnym dzieckiem, ciągle się śmiałam, byłam otwarta, koleżeńska, chętnie bym wszystko wszystkim dała, bo nie miałam rodzeństwa i przez to poczucie osamotnienia się potęgowała, mimo że dzisiaj mam narzeczonego i niedługo ślub moje odczucie samotności, pustki wewnętrznej nie da się już chyba niczym zapełnić, -ciągle porównuje mnie do innych ( w różnych sytuacjach) i zawsze gdy się z czegoś cieszę chce się pochwalić ona w 1 sekundzie to niszczy, np. mówię że dostałam 4 np. z matmy z której za dobrze mi nigdy nie szło, a ona na to "A dlaczego nie 5?" czar i radość pryska w takim momencie, cieszyła się że pies zagryzł mi kota, kiedy ja byłam zrozpaczona i wyłam tydzień czasu w 6kl. podstawówki, bo na tego kota przelałam wszystkie swoje uczucia "ten kot tu do srania był potrzebny" itp. bałam i boję się jej i chyba tak zostanie. Nawet jako dziecko jak rodziców nie było to nie wyszłam na dwór do koleżanek, bo się bałam że się dowie że nie siedziałam w domu. Gdy byłam chora i ledwo trzymałam się na nogach zmuszała mnie żebym szła do szkoły (jako dziecko)! Nie wiem jak ja spędzałam czas w dzieciństwie i jestem w szoku że nie zanudziłam się na śmierć siedząc sama w pokoju, zawsze wierzyła innym a nie mi ...zwłaszcza w przypadkach kiedy mówiłam prawdę....dziwne że w kłamstwo które jej odpowiada tak łatwo wierzy ale niewygodna prawda jest już nie dobra. -zniszczyła miłość mojego życia bo chłopak był z biedniejszej rodziny i wielodzietnej, to już zaraz w/g niej była patologia (a ja go kocham do dziś i rozpaczam, mimo, że mam narzeczonego który JEJ odpowiada... kocham go w jakimś stopniu, ale wcześniej tamta miłość mnie uskrzydlała, a ta jest chyba jedynie szansą na wyrwanie się z tego domu jak najdalej od niej, no i mam błogosławieństwo, bo ten facet się im podoba, choć jak go nie ma to też jest fałszywa w stosunku do niego i wymyśla różne rzeczy, które mnie bolą i ranią) - w/g niej jak mi daje jeść to wszystko, też już wcale nie oczekuję od niej ani dobrego słowa, ani tym bardziej przytulenia, to dla mnie toksyczny, obcy człowiek, marzę, żeby od niej się wyprowadzić...a sama się jej brzydzę i już nie chcę przytuleń, płaczę prawie co 2 noc i rozpaczam kołysząc się na łóżku jak przy chorobie sierocej i w gardle mnie coś okropnie dusi jak się zdenerwuję lub nawet o jej akcjach pomyślę, - już jako dziecko szukałam pomocy u psychologa, ale ta wizyta nie należała do zbyt udanych (psycholog w szkole) - jest okropna, ciągle mnie rani, tata mnie broni zawsze lub łagodzi sytuację (chyba tylko dzięki niemu żyję - to najlepszy tata na świecie- już chyba z 8 razy chciałam sobie podciąć tętnice przez nią, ale wtedy pomyślałam, że może spotka mnie jeszcze coś dobrego w tym życiu - że będę miała kiedyś dzieci - na pewno nie jedno, bo jedynactwo jest okropne i że przeleje na nie całą swoją miłość, czas i będę je przytulać i mówić im że je kocham ile się tylko da), - denerwują mnie jej wymysły, bije mnie w wieku 22 lat!! mam niekiedy ogromną ochotę jaj oddać, ale się powstrzymuję, choć mam sny jak ją zabijam, bo jej naprawdę nienawidzę !!!!! jak umrze nie będzie mi żal, chyba pójdę po flaszkę do sklepu i się uchlam ze szczęścia, że koszmar mojego życia zniknął...choć wiadomo że pozornie, bo to we mnie cały czas siedzi i źle wpływa na kontakty z innymi, chyba nie pójdę na cmentarz, bo przypominałoby mi się wszystko co mi zrobiła i ryczałabym jak bóbr, a nie chciałabym żeby inni myśleli że to z żalu, może to okropne co piszę ale tak to odbieram. - ciągle mi mówi że wszystko mam, a tak naprawdę oprócz jedzenia nigdy mi nic nie dała, ubrania kupuję za kasę od babci 50 zł na rok, marzyłam o meblach do pokoju to spełniłam to marzenie dopiero kiedy sama sobie na nie zapracowałam tyrając w markecie, - codziennie sprzątam jak głupia bo ona ma fioła na punkcie czystości, a i tak jak przychodzi to bierze miotłę i zamiata, gdzie np. ja 15 min wcześniej odkurzałam i nie ma na dywanie nawet pyłka kurzu...bardzo mnie to rani, bo zamiast pochwalić mnie że w domu jest czysto, to zawsze musi pokazać że ona to zrobi lepiej....mój narzeczony się wydziwia zawsze co ja tak sprzątam i mówi że mam bardziej sterylnie w domu niż w szpitalu i że jak się ożenimy to na pewno nie będę tyle sprzątać :) to pocieszające. - teraz studiuję pedagogikę opiekuńczą, skończyłam resocjalizację i prace socjalną, ale jestem na ich utrzymaniu, co mi bardzo doskwiera, bo ona się wtrąca w każdy aspekt mojego życia, oprócz kościoła w niedzielę nigdzie nie wychodzę, nie mam i nie miałam nigdy życia towarzyskiego, mój świat to tylko moje 4 ściany - mój pokój i moja samotność, jestem wśród ludzi ale bardzo samotna (...zupełnie sam, na ulicy gwar) gdybym tylko miała prace poczułabym się wolna i wtedy poszłabym po pomoc do psychologa, najbardziej bolesne jest to że na studiach uczę się o błędach wychowawczych i o zgrozo moja mama popełniła wszystkie z możliwych :( uważam że to kobieta pozbawiona kompletnie instynktu macierzyńskiego , bo jak inaczej można tak zniszczyć psychikę swojego jedynego dziecka ...? pytam jak?.... -najgorsze jest to że właśnie tak jak pisaliście normalna rodzina, a w domu koszmar, dla obcych osób ona jest miła i ten jej fałsz jeszcze bardziej mnie wkurza, tak to wszystkim słodzi, szykuje całą lodówkę jak mamy gości a jak wyjdą obgaduje.a wszyscy myślą że ona taka super :( nie mam na to siły, często mam depresję i nerwy na przemian. Dobrze że jest tata i narzeczony, bo inaczej byłoby źle ...to tak w skrócie.... rozumiem was i moim zdaniem od takich rodziców jedynym wyjściem jest ucieczka, odcięcie kontaktów a potem jakaś psychoterapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×