Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Do "do budzac się": nie jestem wrogiem Kościoła. W Kościele, wsród księży, biskupów, itd., jest wiele bardzo zagubionych dusz, nie będących dobrymi nauczycielami miłości. W Kościele zawsze byli też święci i są teraz. Ludzie mądrzy, rozważni, miłujący. Mistycy chrześcijańscy, aprobowani przez Kościół, byli dla mnie jedną z wielkich inspiracji. Nigdy tego nie negowałem i nie neguję. Nie oznacza to jednak, że nie można widzieć wiary inaczej, doświadczać jej inaczej i dzielić się swoimi doświadczeniami. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odnowa charyzmatyczna wszystkim tym, którzy żyją kalkulacjami, bilansami, wpływami i wydatkami, obawami o jutro, że jest Ojciec w niebie, troszczący się o ptaki w powietrzu i lilie na polu, Ojciec, który nie może mniej troszczyć się o swych synów Szósty rozdział Ewangelii według św. Marka na temat opatrzności Bożej powinien stać się dla każdego normą życia. Jeśli dręczy nas jakiś problem, sięgnijmy do niego. Włóżmy potem pod poduszkę i śpijmy spokojnie Pełni pogody ducha śpiewajmy hymn pochwalny, który nas zapewnia: Starajcie się naprzód królestwo Boga i o Jego sprawied1iwość a to wszystko będzie wam dodane(Mt6, 33). Istnieją trzy sposoby rozwiązywania problemów duchowych lub egzystencjalnych Pierwszy dotyczy tych, którzy nie mają w sobie wiary. Mówią wtedy: Ja muszę sam rozwiązać mój problem. Trudzą się, męczą, zadręczają umysł. Zwracają się wszędzie, tylko nie do Boga. Z jakim rezultatem?Jeśli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą (Ps 127, 1). Drugi sposób stosują ci, którzy posiadają trochę wiary. Proszą oni wprawdzie Pana o pomoc, ale traktują ją marginalnie. Głównym aktorem pozostaje nadal własne Ja. Prośba o pomoc jest czynnikiem drugorzędnym, uzupełnieniem, wyciągnięciem ręki dopiero w chwili utraty równowagi. Stojąc pewnie na własnych nogach znów ufa się tylko własnym siłom i wypuszcza pomocną Bożą dłoń. Tu głównie działa człowiek, nawet jeśli z pomocą Bożą, toteż główna zasługa przypada człowiekowi. Trzeci sposób to zaufanie Panu i powierzenie tylko Jemu całego rozwiązania problemu. Tak jakby to miała być sprawa raczej Jego niż Nie chodzi o to byśmy byli zupełnie bierni tym bardziej, byśmy nie umieli się tym interesować. Powinniśmy jednak nie robić nic na własną rękę, ale współpracować z Bogiem w przekonaniu,że to On sprawi wszystko. Tyko postępując w ten sposób, przekonani, że Bóg tego właśnie chce, możemy pokonać rzeczy niemożliwe, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego (k.k 1, 37). Przedstawiamy nasze problemy Panu z prostotą i pogodą ducha, jak dzieci Ojcu, a potem z ufnością czekamy na Jego interwencję, która zawsze jest pewna. A nawet więcej. Już w momencie przedstawienia Mu problemu, dziękujemy za to, że zostaliśmy wysłuchani. Dziękujemy z wyprzedzeniem, pewni że Bóg według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą naszą potrzebę (P114, 19). Mimo to, wobec najpoważniejszych problemów nie chcemy pozostawać w beztroskim stanie ducha, ale powtarzać za Apostołem: Wiem, komu uwierzyłem (Tm 1, 12). Wierzymy nawet wbrew owemu nie do wiary również i wtedy, kiedy wszystkie nieprzyjazne okoliczności sprzysięgają się przeciw temu, nie pytając o to, w jaki sposób, jakimi środkami, poprzez jakie drogi Pan podąży naprzeciw naszym kłopotom. Przecież Jego ścieżki nie są naszymi ścieżkami. Są tajemnicze i nieprzewidywalne. Nie zatrzymujemy naszego wzroku na problemach, ale patrzmy na Niego, jak Mojżesz, który wytrwał, jakby na oczy widział Niewidzialnego (Hbr 11, 27). Jeśli więc wymagać tego będzie Boża chwała.to nawet góry na nasz rozkaz rzucą się w morze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do przypadkiem: Miłość nie stawia warunków. Oczywiście rozumiem Twoje wątpliwości. Jednak sprawa ta wygląda trochę inaczej. To jeden z fundamentów gry prowadzonej przez ego: poczucie małości, znikomości, braku znaczenia wobec Boga (co w życiu codziennym wyraża się przez brak poczucia wlasnej wartości, co rodzi bardzo wiele praktycznych problemów) to jeden biegun stanów oferowanych przez ego. Drugi to megalomaństwo, mania wielkości oparta na tzw. "sukcesach", albo w ogóle niczym nie uzasadniona, będąca po prostu uznawaniem się za lepszego od innych - z jakichkolwiek powodów (co rodzi tak samo wiele problemów). Oczywiście pomiędzy tymi biegunami istnieje niemal nieskończoność stanów pośrednich, a wiele osób doświadcza oscylacji, wahań, pomiędzy tymi dwoma biegunami. To jest świat ego. Pomyślmy bardzo prosto. Bóg jest doskonały, wszechmocny i miłujący. My jesteśmy Jego stworzeniami. Jeśli uznajemy się za małych, nic nie znaczących, o znikomej wielkości i znikomych mozliwościach, to tym samym uznajemy, że doskonały, wszechmocny Bóg stwarza byty niedoskonałe, nieznaczące, ograniczone, podatne na zepsucie, rozpad, kruche. Czy to naprawdę może mieć sens? W istocie to jest bluźnierstwem: uznawanie, że Doskonały i wszechmocny stwarza ułomnych i pozbawionych mocy i w dodatku, że tego chce!!! To przypisywanie Bogu - gdy obnażymy ten mechanizm, to jest jasne - cech psychopaty. Doskonały byt, pełen miłości, wszechmocny, pełen pokoju i radości, stwarza gorsze byty od siebie, by trochę się pomęczyły, a jak nie dadzą rady to by je skazać na wieczne potepienie. Tak mógłby działać tylko psychopata. Każdy w naszym świecie tak działający byłby uznany za osobowość psychopatyczną. Bóg stwarza na swój obraz i podobieństwo. Co to znaczy? To nie znaczy, że Bóg ma nogi, ręce i glowę. To znaczy, że jakościowo jestesmy bytami takimi samymi jak Bóg. Jeśli kocha nas, to daje nam to co sam ma, jak każdy naprawdę miłujący rodzic: pokój, radość, miłość, szczęście, zdolność kreacji, wieczne życie. Teza, że Bóg jest tajemniczy i niemozliwy do poznania, bo my jesetśmy zbyt mali, jest zagraniem ego, czyli naszym własnym. To skutecznie uniemożliwa poznanie Boga, czyli powrót do NiIego, a On chce naszego powrotu. Jeśli ktoś wmawiałbym nam od dziecka, że nie ma absolutniej żadnej mozliwości byśmy np,. zdobyli jakąś górę. I wszyscy inni by to powtarzali, cały świat tak naprawdę, to czy w ogóle powstałaby w nas myśl by jednak spróbować? Nie. Nawet jeśli z punktu widzenia naszej sprawności, siły fizycznej i inteligencji nie stanowiłoby to żadnego problemu. Proste zagranie tych, którzy nie chcą poznać Boga, to wmówić sobie, ze dla nas małych, poznanie Boga jest niemożliwe. Nie da się obalić tego rozumowania w logiczny sposób. Można w nie jedynie nie wierzyć , przypisując Bogu niezrozumiałe, niewyjaśnialne atrybuty. Ale nikt nie jest w stanie wrocić do takiego Boga, nikt. Miłość nie jest tajemnicza i niezrozumiała. Jak mogłaby taka być? Jest bardzo prosta: miłuje bez warunków, bez wzbudzania strachu, lęku, bez grożenia karami. Każdy to wie w swoim sercu z oczywistą prostotą i jasnością. Mowienie, że Bóg taki nie jest, to właśnie nasza gra, to element sztuczki opisanej w poprzednich akapitach. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do merkaba: bardzo podoba mi się Twój post z 18.11 Tutaj nasze stanowiska są idealnie zbieżne. Zawierzenie Bogu, o ktorym piszesz, to to samo co porzucenie ego. Porzucenie własnych pomysłów na to jak wygląda rzeczywistość, jaka jest droga zbawienia, itd. Dokładnie tak! Z jednym komentarzem co do tajemniczości ścieżek Bożych. One są tajemnicze tylko w tym aspaekcie, że my w jakiejkolwiek sytuacji nie jesteśmy w stanie objąć wszystkich zmiennych, które na nią wpływają, a więc nie jesteśmy w stanie podjąć optymalnej decyzji. Bóg obejmuje całość każdej sytuacji, wszystkie zmienne, ich wszelkie wzajemne relacje, a więc może, jeśli mu na to pozwolimy, pokierować nami doskonale, idealnie, optymalnie. Tego doświadczam w życiu, w którym staram się oddawać Bogu dosłownie wszystko. Im lepiej mi to wychodzi, tym cudowniejsze jest życie, wolne od napieć, problemów, itd. Ale ścieżki Boga nie są tajemnicze w jednym aspekcie. On jest Miłością. On nigdy nie prowadzi nas przez jakiekolwiek cierpienie, czy choćby dyskomfort. Właśnie problemy, dyskomfort psychiczny czy fizyczny, jakiekolwiek troski, czy zmartwienia, jakiekolwiek cierpienie, są dowodem tylko jednego - postanowiliśmy realizować własne idee, wlasne pomysły. Tak badam też swoje oddanie Bogu. Jeśli pojawiają się problemy, jakiejkolwiek natury, to wiem, że postanowiłem coś robić na własną rękę. Badam więc głęboko swoje decyzje i ich motywacje, patrzę gdzie postawiłem na siebie, na ego. I tak, nie chcąc cierpienia, oduczam się ego. Jest jednak jeszcze jeden problem: jak odróżnić w nas głos Boga, kierownictwo Boga, od głosu naszego ego (nazywanego przez Ciebie szatanem). To jest bardzo ważna kwestia. Znam bardzo wielu ludzi, którzy non stop mówią o Bogu, bardzo dużo się modlą, ale w życiu, przy jakichkolwiek problemach wciąż kierują się głosem ego, sprowadzając na siebie ciągłe problemy, troski, dolegliwości. To musi być koniecznie wyjaśnione, tu ludziom potrzebna jest pomoc, każda, jak odróżnic te dwa głosy. Kluczem jest nieocenianie, przucenie wszelkiego osądu bliźnich, sytuacji, rzeczywistości. Ktoś może bardzo dużo się modlić, oddawać wszystko Bogu, ale gdy nie modli się, to ocenia, osądza, ten jest zły, tamta głupia, ten nieżyczliwy, tamten mógłby się bardziej postarać, ta sytuacja powinna przebiegać inaczej. Czyli w codzienym życiu kieruje sie głosem ego, pomimo że w modlitwie oddaje wszystko Bogu. To tak jakby w modlitwie mówił: oddaję Ci Boże problemy, Ty mnie prowadź, ale w codziennym zyciu mówił, ja wiem jak to i tamto powinno wyglądać, ja mogę tym kierować. Czyli prosi o pomoc w modlitwie, ale w życiu odmawia jej przyjęcia. Dlatego tak wielu rozmodlonych ludzi doswiadcza w swym życiu problemów i cierpień, uznając błędnie, że ścieżki Boga sa tajemnicze, że On w jakichś tajemniczych celach zsyła na ludzi cierpienia. Tu jest błąd. Przyjrzyj się temu, czy to tak właśnie nie działa. A tak w ogóle, to czy jestes w stanie ze mną rozmawiać jak z bliźnim, czy też tylko będziesz zsyłać swe posty jak z ambony? Byłoby milej gdybyśmy rozmawiali, tak po prostu okazując sobie zyczliwość i serdeczność, w duchu Chrystusa, słysząc się, szanując, komunikując, niezależnie od jakichiś różnic co do rozumienia szatana czy tez kwestii potępienia i karania przez Boga. Nie sądzisz? Pozdrawiam :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość posty sa odpowiedzia na twoje
posty czyli to jest rozmowa bóg nas przewyższa inteligencja nie jesteśmy w stanie zrozumieć jego zamiarów w bibli nie pisze ze bóg objawił wszystko http://www.youtube.com/watch?v=JbrnPbenXlY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A jak.....?
A jak uwierzyc w to ze sie ma te dobre strony, ze ma taka sama wartosc?jak? Jak znalezc siebie?chocby nawet srodek ego,ale siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIe odpowiadasz wprost na to co do Ciebie piszę :) Ale to nic nie szkodzi :) Trudno mi jest z Tobą rozmawiać, gdy pokazuję Ci przesłanki rozumowania, logiczny wywód i wnioski z tego płynące. Ty nie ustosunkowujesz się do tego, tylko piszesz, Biblia mówi tak, koniec i kropka. Możesz tak robić :) Tylko, że to jest taka rozmowa: Ty mówisz tak jest, bo tak mówi Biblia. Precyzyjnie wyjaśniam, dlaczego uważam, że jest inaczej, Ty, że nie, bo tak mówi Biblia, bez żadnego innego uzasadnienia, bez ustosunkowania się to tego co Ci wyjaśniam. I tak w kółko. Masz ochotę tak się komunikować - ok, masz do tego prawo. Pamiętaj jednak, że Bóg jest żywy. Bóg to nie opowieść o zmarłym nieobecnym, którego życie znamy tylko z ksiąg sprzed tysięcy lat. Prawda? Bóg dostosowuje swój przekaz, do czasów, do okoliczności do ludzi. Czy mówiłbyś tym samym językiem do ludzi sprzed tysiąca lat, dwóch, do ludzi współczesnych, gdybyś miał dla nich jakieś ważne przesłanie i mógł je przekazać bez względu na czas? Nie, dostosowałbyś język, terminologię do warunków historycznych, do stopnia rozwoju danego społeczeństwa, itd. Ale Ty przyjmujesz, że Bóg nie jest w stanie tego zrobić. Czy to nie dziwne założenie? Możesz powiedzieć, że jestem zwykłym człowiekiem i jak śmię w ogóle kwestionować Biblię w jakiejkolwiek części. Otóż - Biblię, spisali, w sensie ficzycznej czynności, ludzie tacy jak Ty i ja, których imion nikt dziś nie pamięta. Poza tym w istocie to co przekazuję jest tym, co wynika z bardzo wielu przekazów, które już są, ja tylko te przekazy sprawdziłem i sprawdzam we własnym życiu. I piszę, tak, to działa, te przekazy są dobre, z kluczowym przekazem Jezusa, do którego przesłania Jego uczniowie i skrybowie z róznych czasów dodali coś od ego, co trzeba odsiać. Jak odsiać? Posługując się umysłem, logiką i srecem. Słuchając żywego Boga, który jest w każdym z nas. Wszystko co piszę jest już napisane w różnych dziełach, rozumiejąc je, na co poświęciłem wiele, wiele, lat, przekazuję je w innej, prostszej, formie. Nie jesteś w stanie za pomocą samego umysłu, logiki zaprzeczyć temu co piszę, choć logika i rozum to dary od Boga. Na końcu możesz tylko powiedzieć, że choć to co piszę jest dużo bardziej spójne, logiczne i jasne od przekazu biblijnego, to Ty nie chcesz w to wierzyć, wolisz wierzyć w Biblię. Ok, to jest ok. To Twój wybór i Twoja całkowicie wolna wola na to pozwala. Nie ma w tym nic złego, niedobrego. Nic. Każdy kto uważa, że Bóg jest surowy, karzący, niezrozumiały i tajemniczy, w istocie komunikuje, choć nie jest tego świadom, coś co schował głęboko w sobie: odwróciłem się od Boga i boję sie do Niego wrócić, boję się Jego kary. Bóg nikogo nie ukarze. Ten lęk przed karą jest przede wszystkim wyrazem bardzo głębokiego poczucia winy, które nosimy w sobie, choć jest ono głeboko w podświadomości. Mamy poczucie winy, że z powodu naszej dzikiej fanaberii odwróciliśmy się od najcudowniejszego, najsłodszego, najbardziej niewinnego, najbardziej miłującego, najbardziej czułego i troskliwego Bytu, który z miłości dał nam, i daje, wszystko co ma. Nie martwię się niczym. Rozumiem Boży plan zbawienia, choć nie jestem w stanie objąc umysłem jego szczegółów. Nie ma zresztą takiej potrzeby. Boży plan zbawienia jest prosty: to przebaczenie i miłość. Jak ktoś kto ratuje swe dzieci z upadku, z pożogi, chciałby ukrywac swój plan pomocy? To nie miałoby sensu. A Bóg ma sens, jest w istocie Sensem, jedynym rzeczywistym. Nie ma żadnej mocy we Wszechświecie, która byłaby w stanie przeszkodzić jego realizacji. Można tylko, i to pozornie, nieco ją opóźnić. Światło już jest! Nadchodzi kres ciemności! Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: "A jak....?": w co wierzysz, czy jesteś wyznawcą/czynią jakiejś religii? Czy ateistą/ką? Agnostyczką/kiem? Pytam się, by spróbowac Ci jakoś odpowiedzieć z sensem. Choć pamiętaj, że nie znając Cię, nie znając Twego życia, nie mogę Ci pomóc, zwłaszcza jeśli Twoje poczucie wlasnej wartości jest naprawdę w złym stanie. Moge dać Ci jakieś wskazówki. Jeśli naprawdę masz bardzo, bardzo niskie poczucie własnej wartości, to jest bardzo mała szansa, o ile w ogóle, że pomoże Ci ktoś z internetu. W takim przypadku prawdopodobnie przydatna, a może konieczna, byłaby jakaś forma terapii. Poprowadzenia przez neutralną osobę, z którą mogłabyś/mógłbyś być szczera/y, by dotrzeć do "ziemskich" źródeł Twego stanu. Poza tym czy sięgnąłeś/aś kiedyś po książki psychologiczne, uczące jak budować poczucie własnej wartości? Miałem kiedyś także duże problemy, oprócz bólu egzystencjalnego i poczucia bezsensu ziemskiego życia, związane z kompleksami, które ukrywałem pod różnymi dziwnymi zachowaniami, między innymi pod megalomanią. Wykonałe dużo pracy na poziomie takiego, powiedzmy, rozwoju psychologicznego. Na poziomie psychologicznym wszystko zawsze spowodowane jest niedostatkiem miłości w dzieciństwie. Pozdrawiam ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anna: Panie Jezu, gorąco Cię proszę, wytłumacz mi to, czego zrozumieć nie potrafię. Chodzi mi o Stary Testament. Ty jako dobry Ojciec, Bóg Miłosierdzia, Bóg pełen miłości, w Starym Testamencie jesteś Bogiem, który mnie przeraża, którego się lękam. Nie mogę pojąć, jak Ty, Ojcze, mogłeś niszczyć, zabijać, tępić zarówno przeciwników Izraelitów, jak i ich samych, szemrzących i narzekających na pustyni. Płonąłeś, Ojcze, gniewem wobec Kananejczyków, Amorytów i tych wszystkich, którzy zajmowali urodzajne ziemie, przeznaczone przez Ciebie dla Izraelitów... Jak pogodzić, Panie, to wszystko z Nowym Testamentem? Nie słyszałam nigdy wypowiedzi kapłanów na ten temat. Chciałabym poznać prawdę... Jezus: Bóg Ojciec, Moje dziecko, daje wszystko co najlepsze swoim dzieciom. Tak było, jest, i tak będzie. W czasie, o który pytasz, lud sprzeniewierzał się Bogu na swój sposób. Bóg jest dawcą życia i On Sam decyduje o karze. Jest przede wszystkim MIŁOŚCIĄ i z miłości wypływa Jego troska o człowieka. W czasach Starego Testamentu lud Boży nie usłuchałby samego Mojżesza, gdyby nie poczuł Ręki Boga przez znaki, jakie Mój Ojciec zsyłał, a którymi były kara i nagroda. Te dwa bodźce były jakby wskazówką, którą drogą należy pójść. Lud w ten sposób odróżniał dobro od zła, te dwa pojęcia kierowały jego instynktem. Wybierający dobro szli za Jahwe, wybierający zło za bożkami, za złotym cielcem. Kara, wielka kara śmierci, była dla nich odstraszeniem jakby światłem, że to nie jest droga Jahwe, skoro Sam Bóg wydaje wyrok. Anna: Nauczycielu, a podbój takich państw lub miast jak Jerycho, które było obłożone klątwą...? Izraelitom Bóg kazał podstępem wymordować ten lud, zwierzęta, zniszczyć całe miasto... Jezus: Nie podstępem, lecz roztropnością. Czytając uważnie Stary Testament spostrzeżesz, że lud [tego miasta] mógł rozpoznać Jahwe po znakach i dołączyć do Izraelitów, ale nie chciał. Woleli swoich bożków, przeto Mój Ojciec odwrócił od nich swoje Oblicze. Gdyby lud pogański, słysząc co czyni Jahwe, dołączył do ludu wybranego, dostałby od Mego Ojca w posiadanie ziemie i zostałby ocalony, bo Bóg jest MIŁOŚCIĄ. Śmierć jest karą za grzech. To już masz wyjaśnione w odniesieniu do Adama i Ewy. Jezus: Podobasz Mi się, Moja córko. Wreszcie odważyłaś się stawiać trudne pytania Samemu Nauczycielowi. Już ci, dziecko, odpowiadam. Widzisz, wraz z Moim przyjściem na świat Bóg Ojciec dał ludziom łaskę wolności, która okazała się dla ludzkości zbawienna. To jest wybieranie w wolności bez karania przez Boga Ojca. Bóg postanowił, że karą będzie grzech [sam w sobie] człowiek żyjący w grzechu sam ściąga na siebie karę. Oczywiście grzeszący zadaje przy tym cierpienie swemu bratu tak też było z Kainem, który zabił swego brata Abla. Bóg Ojciec wszelkie zło dopuszcza ze względu na wolność, jaką dał człowiekowi, i by przez cierpienie jednego człowieka drugi został zbawiony. Tajemnica cierpienia wyjaśniona jest dokładnie w Nowym Testamencie poprzez całe życie na ziemi Moje i Mojej Matki oraz tych, którzy przy Mnie byli. Bóg dopuszcza istnienie Judaszy; każdy z nich ma szansę [być uratowanym], dopóki trwa jego życie na ziemi. Życie to jest wieczną walką, w której ściera się dobro ze złem. Tajemnica cierpienia zawiera w sobie tajemnicę zbawienia, która pozostaje tajemnicą Boga Ojca. Anna: Dlaczego cały czas trwają walki między Izraelitami a Palestyńczykami? Jezus: Zajrzyj do Księgi Sędziów 3,4: Byli oni przeznaczeni do wypróbowania Izraelitów, by można było poznać, czy będą strzec przykazań, które Jahwe polecił ich ojcom. Anna: Panie Jezu, czy dobrze zrozumiałam? Jezus: Tak. Widzisz, dziecko, jak wiele ciemności może rozjaśnić rozważanie Słowa Bożego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry. Merkaba! To jest cały czas to samo, nie odnosisz się do tego co piszę, do wywodu, do logiki, do twierdzeń, tylko mantrujesz swoje. Ok, ok, ok. Nie będę jednak do tego się odnosił. Nie z niechęci czy braku szacunku dla Ciebie. Nie można rozmawiać z propagandą. A taki sposób rozmawiania jaki preferujesz, jest po prostu propagandą. To jest marketing religijny. Prawdziwa rozmowa polega na czym innym, co już wyjaśniałem wcześniej. Pomijam to, że większość Twoich tekstów jest po prostu wewnętrznie sprzeczna, jest nielogiczna, czego zupełnie nie widzisz. Zamiast poznania, które jest tuż przed Twoim nosem, zamiast spotkania z Żywym Bogiem, który jest bliżej niż Twoja skóra, wybierasz chowanie się za starymi, zakurzonymi księgami. Twój wybór. Bóg go szanuje. Pozdrawiam i miłego dnia :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdzie biblia kłamie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soneczko
merkaba-z całym poważaniem olałeś mój wpis!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slabi ludzie musza w cos wierz
yc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raczej kk nie jest dla słaby
ch ludzi bo muszą się modlić,pościć o chlebie i wodzie nadstawiać 2 policzek wybaczać nie mogą wielu rzeczy robić np masturbować się pic alkoholu ja tu nie widzę słabości ale siłę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buddyaz
A dlaczego -wg tego co piszesz- ''odwróciliśmy się'' od boga?skoro wiedział jak będzie to sam ''kazał'' się nam ''odwrócić''.z tego wynika, że sam nas skazuje na ''iluzję''.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Epoko! Czy wy się już Boga nie boicie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy w jakich ciemnościach żyjecie. Czy wy w ogóle zastanawialiście się jaki jest sens waszego życia. Czy wy zdajecie sobie sprawę że to co dzisiaj się wyprawia to Sodoma, Gomora i cały świat przed potopem takich rzeczy nie widział. Czy za nic macie przykazania naszego Boga miłości, naszego Stwórcy, Pana który zbawia ludzi dobrej woli tych co żyją wg Jego przykazań. Wzywacie Jego Święte Imię w waszych kłótniach, przeklinacie się w Imię Jego. Nie potraficie uszanować jedynego dnia świętego, aby nie zarabiać na wasze dobra materialne, które przeminą, w proch się obrócą. Jak Pan wasz odpoczął po sześciu dniach tak i wy odpoczywajcie. ZABIJACIE siebie nawzajem waszą nienawiścią, zabijacie - utrudniając innym "aby tylko nie był lepszy ode mnie", ZABIJACIE WŁASNE DZIECI W W WŁASNYM ŁONIE, bo wam termin nie pasuje, bo co ludzie powiedzą, bo to nie ten. Czy naprawde myślicie że ujdzie wam to na sucho zabić własne dziecko, zabić życie. Cudzołożycie! Jest napisane: " NIE CUDZOŁÓŻ!" Czy za nic macie to przykazanie, które doprowadza do zła, do rozpadów małżeństw połączonych nierozerwalną więzią przez Najwyższego, d do cierpień dzieci które nie mogą być wychowywane w prawdziwej rodzinie z Matką i Ojcem. Wasze cudzołóstwa, rozpusty prowadzą do aborcji, do tak haniebnych czynów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile zła jest przez wasze nie rozumienie przykazań, lekceważenie ich. Jest napisane "nie będziesz kradł!" czy jeśli kto myśli "jestem dobry bo nie ukradłem" albo "nie zabiłem to już już ma życie wieczne? Czy zastanawialiście się ile razy ukradłeś komuś reputacje, ile razy poprzez swoje plotkarstwo, bezmyślną paplanine ukradłeś bliźniemu swojemu jego dobrą opinie. Ile razy skłamałeś przeciw bliźniemu swemu, dla swoich korzyści materialnych? Przez swoją chciwość i pożądanie świata doprowadzacie do rozwodów, do grabienia majątków który nie należy do was. Czy przykazanie takie "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, nie będziesz szukał pomsty na bliźnim swoim" ma dla was jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Ile to razy przechodzicie koło bezdomnych, którzy tak bardzo potrzebują waszej pomocy, ile to razy w kościele mówicie sobie "Pokój nam wszystkim" a po wyjściu zabilibyście brata swojego. Nazywacie się katolikami, chrześcijanami, a czy ktoś z was który się tak zwie miłuje nieprzyjaciół swoich, przechodzi obojętnie koło bezdomnego, odpowiada miłością na zło, mówicie "O Jezu" a nie bierzecie krzyża swego, chcecie być władcami, chcecie by wam służono a to my mamy służyć innym, "...bo nawet i Syn Człowieczy nie przyszedł na świat aby mu służono tylko aby służyć" O modlitwie już zapomnieliście, mówicie: "niech kapłani się za nas modlą" lecz oni sami potrzebują modlitwy bo sami zbłądzili. Nawracajcie się ludzie bo biada BIADA wam jeśli dzień Pański zastanie was w grzechu, żałujcie za grzechy, pokutujcie bo kielich sprawiedliwości już się przelewa i tylko przez dusze cierpiące tu na ziemi ofiarowane Panu i przez Jego łaskę i litość dzień zagłady tego świata jest przedłużany. Jest napisane: "Otworze czeluść i dusić będą się swoimi grzechami" "a ateusze będą błagać aby w końcu z ciemności zajaśniał blask Pana i stanie się tak dopiero wtedy gdy uwierzą w Niego lecz wtedy będzie już zapóźno." Okażcie skruche, proście o wybaczanie, nie żywcie urazy, wybaczajcie innym, nieprzyjaciołom swoim a będzie wam wybaczone bo Bóg jest Bogiem miłości i każdy kto uzna swoje grzechy przed nim, okaże skruchę, szczery żal za grzechy i będzię szedł przez resztę swojego życia wyrzekając się wszelkiego zła, będzię przestrzegał wszystkich tych 10 przykazań i dwóch najważniejszych na których opiera się całe Boże Prawo, naznaczy sobie pokute będzie mu odpuszczone i zbawiony będzie. Wierzcie w siły zła, wierzcie ojca kłamstwa szatana, który was zwodzi, wierzcie w wieczne potępienie, nie wierzcie w tzw."new age" (każdy zbawiony) Wierzcie W Chrystusa i Jego zapomniane nauki, wierzcie w to że dzięki waszemu nawróceniu, żalu za grzechy Drogocenna Krew Chrystusa zmyje wasze winy, zdajcie sobie sprawe że każdym waszym grzechem dobijacie gwóźdź do krzyrza Chrystusowego. Jezus cierpiał za każdego z was indywidualnie, cierpiał straszne męki aby zmyć wasze winy jeśli narodzicie się na nowo a wy jak Mu się odwdzięczacie, czy dajecie coś od siebie, coś poświęcacie się dla innych waszymi wysiłkami, waszymi dobrami. Niech każdy odpowie sobie sam. Módlcie się do Boga o nawrócenie, o łaskę, o nową drogę do Królestwa Niebieskiego "Jakże wąska jest droga do KRólestwa Niebieskiego, a jak szeroka to wiecznego potępienia" Uczcie się miłować nieprzyjaciół swoich, nie będzie już w was nienawiści, tylko żal do tych braci waszych, że tak złą drogę obrali drogę zła do zatracenia wiecznego. Módlcie się za nich wybaczajcie, odpowiadajcie miłością bo miłość rodzi miłość, zło rodzi zło. "Gdybyście ludzie wiedzieli jakie dobra nam PAN nasz Bóg przygotował w niebie ten świat nie ujrzał by więcej grzechu. POKÓJ WAM LUDZIE BŁOGOSŁAWIE WAS I KOCHAM! "Kochajcie nieprzyjaciół swoich" "Czyńcie miłosierdzie to i miłosierdzia dostąpicie" "Kto z was chciałby by być pierwszy niech będzie sługą waszym" "Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci Moich najmniejszych Mnie uczyniliście" "Kto chce zachować życie tu na Ziemi, straci je a kto poświęci życie swoje dla Jezusa będzie żył na wieki" Czytajcie proroka naszych czasów, odpowiedzi na wasze pytania znajdziecie w w tych orędziach: http://www.voxdomini.com.pl/stow/pl.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawracajcie się! Nie minie to pokolenia jak wszystko co zostało powiedziane od czasów Fatimy aż po dzień dzisiejszy się wypełni! http://www.voxdomini.com.pl/stow/pl.html Z drugiego listu do Tymoteusza "A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, 4:2 - Uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku, 4:3 - Którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich, przyjmowania pokarmów, które stworzył Bóg, aby wierzący oraz ci, którzy poznali prawdę, pożywali je z dziękczynieniem" 1A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną niebezpieczne czasy: 2Ludzie bowiem będą samolubni, kochający pieniądz, chełpliwi, wyniośli, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, lekceważący to, co święte,14 3bez uczuć, nieprzejednani, oszczerczy, niepohamowani, okrutni, nie zamiłowani w tym, co dobre, 4zdradzieccy, bezmyślni,15 nadęci, kochający przyjemności bardziej niż kochający Boga, 5mający pozór poboności, lecz zapierający się jej mocy; równie tych unikaj. 6Z takich bowiem są ci, którzy wkradają się do domów i podbijają frywolne16 kobiety naładowane grzechami, gnane różnorodnymi żądzami, 7które zawsze się uczą i nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą. 8Podobnie zaś jak Jannes i Jambres17 przeciwstawili się Mojżeszowi, tak i ci przeciwstawiają się prawdzie, ludzie spaczeni na umyśle, którzy nie wytrzymali próby jeśli chodzi o wiarę. 9Daleko jednak nie zajdą, gdyż ich głupota stanie się wyraźna dla wszystkich podobnie jak stało się z tamtymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haiti, Tsunami, dzisiaj Chile to kara za grzechy a jednocześnie ostrzeżenie. Nawracajcie się, żałujcie za grzechy, pokutujcie! To są czasy ostateczne, wiele znaków zostało już objawionych. Kielich sprawiedliwości już się przelewa, jedynie Matka Boska poprzez swoje wstawiennictwo oraz wielu świętych tu na Ziemi oddala gniew Pana i Stwórcy, Pierwszego i Ostatniego, Alfę i Omegę. Tragedie które się dzieją teraz to tylko mała zapowiedź tego co będzie. Cały świat będzie w ucisku. Głód, choroby, zaraza, nikt nie będzie mógł wam pomóc bo cały świat będzie potrzebował pomocy. "...co drugi zostanie zabrany, a ci co przeżyją będą zazdrościć tym umarłym" Przypomnicie sobie wtedy każdy swój grzech każde swoje słowo. Nawracajcie się bo jutro może już być za późno. "Pan przyjdzie jak złodziej, nikt się nie będzie spodziewał" Przygotujcie się, proście o wybaczenie, módlcie się za Pokój i zesłanie Ducha Świętego, módlcie się dużo, modlitwa uśmierza gniew Pana. Czuwajcie bo Dzień Pański nadchodzi i oby nie zastał was w grzechu. Pewnie zapytacie czy ci którzy tam zgineli zgrzeszyli bardziej od nas? Nie! Ale jeśli się nie nawrócicie zginiecie tak samo w jeszcze wiekszym ucisku >> Łk 13, 1-5

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Buddayaz: wolna wola umozliwa nam odwrócenie się od Boga. Nie skazał. Poza tym myslisz kategoriami jakimi myśli czlowek. Myślisz tak jak mysli się, będąc w czasie. W wieczności wygląda to zpełnie inaczej. Musiałbyś mieć choć najkrótsze (chociaż wtedy ta kategoria, krótkości - długości jest calkowicie nieadekwatna) doświadczenie wychodzenia poza czas i bezsłownego myślenia całym umysłem. Wtedy zrozumiałbyś, że tego typu rozumowanie: "Bóg wiedzial i nas skazał", jest całkowicie pozbawione znaczenia. Nie wiem co oznacza Twój nick,ale wiedz, że Bóg i Ostateczna Pustka, Która Nie Wiedząc Niczego Wie Wszystko, to To samo. Budda i Jezus nauczali tego samego, ale innym językiem, bo do innych ludzi, w innych czasach, w innej kulturze. Zarówno w buddyzmie, jak i chrzścijaństwie przekazy pierwotnych Nauczycieli zostaly wypaczone. Przekazy przekształciły się w religie i stały się niezrozumiałe. Idea Boga osbowego jest oczywiście kompletnym nieporozumieniem, tak samo jak pojęcie Ostatecznej Pustki. Można to wszystko precyzyjnie wyjaśnić, ale to są rzeczy - w sumie - drugorzędne. To jest teraz, Bóg jest tutaj, budda (z małej litery, bo z dużej odnosi sie do historycznego Buddy) to nasza natura, a wieczne pole buddy to to samo co niebo. Nic innego nie ma. Bóg nie znika, Najwyższe Oświecenie jest teraz. Tylko zasłaniamy to przed sobą. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Ewangleicznego siewcy. Boisz się i chowasz się sam przed sobą, za słowami, których sam nie rozumiesz. Straszysz sam siebie. To jedyny efekt Twego pisania. Boisz się Miłości, boisz się zjednoczenia z Bogiem. Bóg jest wszędzie wokół. Teraz! Tu! Ty boisz sie sam siebie i projektujesz swój lęk na Boga. Żyjesz w lęku. Możesz tu wkleić calą Biblię, nie zmniejszy to Twojego lęku. Zmniejszy go tylko poznanie Boga i usłyszenie co do Ciebie mówi, a mówi cały czas, non stop. I tak Go w końcu uslyszysz i będziesz śmiał się z tych ideii, które tu próbujesz rozsiewać. Kościół próbuje to robić od 2000 lat, bez skutku. Bo one nie moga mieć skutków.To są fałszywe idee: lęku, kary, potepienia. Idlatego jak każde idee bez znaczenia rozwieją się w nic. Bóg jest Miłością i tylko Miłością. I Twoje zaklęcia tego nie zmienią. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
Hej Budzac sie :) jestem w rozterce jak te wszystkie komentarze czytam... Wiesz od kilku dni probuje wcielic w zycie to co napisales. Pracuje nad destylatem :) chocby 10-cio procentowym :) Staram sie nieoceniac ludzi, sytuacji itd. Dopiero teraz zdalam sobie sprawe, ze robie to CIAGLE, ciagle sie na tym lapie, mysl jak na razie jest szybsza, trudno jest to kontrolowac, najczesciej refleksja przychodzi dopiero po fakcie dokonanym - cos w rodzaju: ech, znow to zrobilas! Mam jeszcze kilka pytan:) Napisales, ze Twoje negatywne myslenie o kims, powoduje, ze ta osoba moze sie zle poczuc - moze byc smutna lub doznac zachwiania w poczuciu wlasnej wartosci. Teraz pytanie - czy odwrotnie tez to dziala? tzn jezeli mysle o kims tylko pozytywnie, czy to moze odzwierciedlic sie w samopoczuciu tej osoby? czy mozna w ten sposob komus pomoc? Probowalam tez modlitwy - medytacji, niesamowite, poczulam blogi...spokoj, przez krotka chwile, moze pare sekund czulam sie tak jakbym byla samym oddechem, jakbym nie miala ciala, czy to normalne? OK. no to teraz pofilozofujmy troche. Napisales, ze wszystko co Bog stworzyl, jest dobre i doskonale. W Biblii jest opowiesc o upadlym aniele. Czy nie mozliwe jest, ze byl on rowniez stworzony jako dobry i doskonaly, ale, no wlasnie tu pojawia sie "ale"...moze... uznal, ze ma takie same mozliwosci jak sam Bog, nie chcial uznac swojej nizszosci i zaleznosci od Boga, wiesz cos na wzor ego, ale nie czlowieczego a anielskiego. Moze to takie anielskie ego, ktore jest duzo silniejsze od naszego ludzkiego ego, moze to jest wlasnie w naszym mniemaniu szatan, czyli ego wyzsze, wieksze od naszego, bo anielskie. Taka kwintesencja ego Hmm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co kościół i jego mdłe i niedorzeczne kazania mają do tego co tu napisałem? Gdyby księża głosili kazania podobne do tego co napisałem wkładając w to troche serca ludzie by się zaczeli zastanawiać nad sobą. Ich kazania nie trafiają do ludzi bo są o niczym, jakaś bdziabdźianina, a ludzie albo spią albo uciekają z kościołów. Dzisiaj kościół nikogo nie straszy i to źle bo nie wywołuje poczucia winy u ludzi, a powinien. Cały czas mówi się że Bóg jest miłością i ludzie myślą że skoro tak jest to mogą iść dalej grzeszyć, bo i tak im zostanie wszystko wybaczone. Za mało mówi się o szatanie lub jak wolisz o ego choć myślę że Bóg stworzył byśmy trzymali się zdala od grzechu. Bo przecież chyba wszystko dla naszego dobra. Apropo mojego lęku to nie uważam że trwoga jest rzeczą złą. Wręcz przeciwnie. Lęk i wyrzuty sumienia dają mi sygnał że wkraczam na złą drogę. Bojaźn Boża pozwala mi się trzymać z dala od grzechu. I niech będą Bogu dzięki że mi ją ofiarował bo inaczej byłbym "trupem". Wszystko co napisałem przeżyłem na własnej skórze. Wiem że do ludzi można trafiać również przez strach przed karą. Bóg wybiera różne środki aby dotrzeć do ludzi. Ty Go znalazłeś podczas "destylacji", inni znajdują Go w kościełach, w książkach, w prorokach, gdziekolwiek. Bóg ma nieograniczone formy objawiania się. Do mnie z kolei trafił przez sekte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Do: w drodze do Boga. To, że rozpoznałaś, że ciągle oceniasz - to bardzo dużo. Bardzo. Na początku zawsze, zawsze tak jest, że nie jesteśmy w stanie kontrolować oceniania. Ono jest bardzo szybkie. Nie może być inaczej. Każdy z nas od dziecka, od niemowlęctwa jest uczony oceniania, wartościowania. A cały świat wokół nas robi to non stop Ten proces jest zakodowany bardzo głęboko. Robiłaś to aż do tej pory. Dlatego samo zobaczenie tego procesu jest sukcesem :) Ale pójdzie Ci dobrze :) Już tak jest :) Gdy zaczniesz dawać dobie radę z taką zwerbalizowaną oceną, przyjdzie czas, gdy zobaczysz, że oceniamy też bez słów, samym takim ocennym nastawieniem, gestem.....że robimy to na bardzo subtelnych poziomach. Nie przejmuj się, że to trochę trwa. Gdy rozumiesz, że oduczasz się nawyków całego swojego życia, schematów, które zostały wdrukowane aż do podświadomosci, to łatwo jest o cierpliwość. Działa to też odwrotnie :) I to bardzo, bardzo mocno. W istocie, poza pozorami, poza formami nasze umysły są zjednoczone. Dlatego wszystkie nasze mysli mają odzwierciedlenie w świecie. Dlatego wystarczy, że część z nas zmieni się, a reszta będzie .... zmieniona! Ten proces już się dzieje. I to coraz szybciej. I można tak pomóc innym osobom. To jest naprawdę cudowne! To daje niesamowitą radość - takie pomaganie. Co jest ważne. Gdy rozsyłamy dobre myśli, miłość, dobrą enegrię, uczmy się być inspiracją, a nie mentorem, duchowym "sponsorem", etc. Wyjaśnię to najprościej. Gdy komuś tak pomożesz, wpłyniesz na niego pozytywnie, to możesz chcieć mu o tym powiedzieć, jakoś zasygnalizować chociaż. Ta chęć jest z ego. Gdy to powiesz, wtedy cały wysiłek idzie na marne. Bo wtedy stawiasz kogoś w pozycji gorszego, komu Ty byłaś w stanie pomóc, a on sobie nie. Dlatego wszystkie babcine i ciocine gadania typu: "Wyzdrowiałeś? Udało się cośtam? A ja się za Ciebie tak modliłam!" - są w istocie destrukcyjne. Bo na końcu, do dobrej intencji jest dodawane ego. Jest łatwo z tego zrezygnować, gdy rozumie się, że dobro, miłość, promienność, radość dostajemy od Boga, że nie my je wymysliliśmy, nie my jesteśmy ich pierwotnymi kreatorami. Przekazujemy to co dostajemy. A jesteśmy wszyscy doskonale równi, więc rozumiejąc to, nie chcemy w nikim budować uczucia, że on jest choćby troszkę gorszy. Wtedy można być inspiracją dla innych. Oni mogą czuć w sobie różne dobre impulsy, to może ich wzmacniać, nadawać ich życiu dobry kierunek, ale nie zaciągają u nas długu, nie mają poczucia, że oto ktoś łaskawie ich oświeca. Bo ego chciałoby tak mysleć: "oświecam innych, pomagam innym", ale tak nie jest. Wszyscy po prostu pomagamy sobie wzajemnie budzić się. I gdy staniesz się taką inspiracją, to doświadczysz tej radości, której szukasz. Nie doświadczysz satysfakcji ego: "to ja zrobiłam, ja, to ja!". Doświadczysz w zamian niezmierzonej radości widzenia radości w oczach innego, szczęścia w jego oczach. To jest wtedy nagrodą. Wtedy wręcz czuje się wdzięczność do tego komu "pomogliśmy", bo dzięki jego przyjęciu tej pomocy, widzimy, że to wszystko działa, że możemy zmieniać świat. I dzięki takim sytuacjom coraz lepiej też widzimy czym jest ego, jak bardzo jest nam przeciwne, jak bardzo przeciwne jest radości, miłości. Widzimy, że ego wszystko zamieniłoby na: : "ja, ja, ja". Medytacja - modlitwa: tak to normalne :) I to co poczułaś jest dowodem jak dobrze to zrobiłaś! Tak, Bóg jest całkowitą błogością, jest niewyobrażalnie głębokim pokojem! Gdy pisałem tu gdzieś wcześniej, że mogę szybko pozbywać się stanów zmęczenia, to własnie w ten sposób - wchodzę w tę błogość i pokój. Nawet po 5 minutach czuję się tak wypoczęty, jakbym był po nocy bardzo dobrego snu. Chociaż to nie jest "napój energetyczny". To tak działa przy okazji, ale celem jest co innego: miłośc, radość, poznanie Boga. Ich skutkiem ubocznym musi być zaś pozbywanie sie stanów zmęczenia. Upadły Anioł to my. Tyle , że nie jestesmy aniołem, Jesteśmy najcenniejeszym skarbem Boga - Jego dopełnieniem i radością. Po co innego Bóg miałby nas stwarzać, jak nie po to by szerzyć swoją miłość i radość, jak nie po to by istniał ktoś, z kim może dzielić swe szczęście? Bo nikt nie chce być sam! To najprostsze w świecie do zrozumienia. Nawet gdybyś miała wszechmoc, całkowitą dobroć w sobie, wieczność, miłość, to co byłoby to warte, gdybyś była sama? Nic! Dlatego Bóg stworzył nas takimi jak siebie, byśmy razem z Nim, nie sami, nie On sam, ale my razem z Nim, żyli w radości, szczęściu, błogości. Zaczynasz widzieć jak doskonały jest Bóg, jak można zachłysnąć się ze szczęścia, gdy znaczynamy rozumieć o co chodzi w tym wszystkim :) To już ostatnie drobne wątpliwości :) Bo wiem, że już widzisz, jak w prównaniu z tą wizją Boga, wizją, którą Twe serce bardzo się raduje, wszelki idee Boga karzącego, surowego, potepiającego, wydają się być smutne, szare, brzydkie, fałszywe. Bóg nie stwarza bytów o różnej jakości: anioły, ludzie, etc. To niemożliwe, by robił to doskonały Ojciec. Jaki ziemski rodzic chciałby by jedno dziecko było trochę lepsze od drugiego? Żaden. Każdy dobry rodzic chciałby wszystkim swym dzieciom dać wszystko co ma najlepszego, nie różnicując ich. Wiesz to, jak mogłabyś nie wiedzieć. Byłoby dla Ciebie dziwnym wynaturzeniem, gdybyś zaczęła mysleć inaczej. Dlaczego Bóg miałby być wynaturzony? Jeteśmy tacy jak On. Wszystkie Jego swtorzenia są takie jak On, chyba, że nie chcą tego tak widzieć. Wtedy widzą świat nierówności, a siebie innymi od Boga. Dlatego Anioł Ślązak napisał, że Bogu wszystko jedno "czy z muchą, czy z tobą się jedna" :))) I pomyśl tak: to jest krzepiące, że to nasze , własne, osobiste ego, a nie czyjeś, jakiegoś szatana. Dlaczego? Bo siebie możemy zmienić! Bo to oznacza, że w naszych rękach jest wszystko! Jesli tak, to z pomocą Boga, wszystko, absolutnie wszystko możemy zmienić! Jeśli to "zło" jest w nas, to przyjmując pomoc Boga, możemy sprawić, że już zaraz żadnego "zła" nie będzie! Gdyby był szatan, to jakbyśmy mogli to zmienić? Nie byłoby to możliwe! Tak, popełnilismy błąd, pomyliło nam się, ale zaraz błąd zostanie naprawiony! Czy moglibyśmy tak powiedzieć, gdyby był jakiś sztan? Więc to, że to są nasze błędy nie jest "dołujące", lecz bardzo krzepiące! Poza tym jak Bóg mógłby nas skazać na bycie ofiarą jakiegoś swojego oszalałego stworzenia? Nie mógłby, jeśli jest Bogiem! To tak oczywiste, gdy patrzy się na to prosto i uczciwie! Twoje słowa niosą mi ogromną radość, wiedz o tym. I choć moja wiara jest przeogromna, choć nadzieja pelna, to Ty zwiększasz moją wiarę, zwiększasz nadzieję. To są piękne dary, za co bardzo Ci dziękuję :)))) Pozdrawiam serdecznie :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest taka ksiazka
o sektach sekta made in poland czyli monn kacmajor ,niebo albo baba halina stała sie bogiem i ludzie modlili sie do niej ci ludzie terz twierdzili ze nie ma demonów to tylko ego ze bóg jest miłością i nie móg stworzyc zła bóg nie stworzył zła samo sie zrodziło z pychy i oni też się czuli wyróżnieni bo myśleli ze znają prawdę o świecie Aniołowie są z natury doskonalsi od ludzi, gdyż psalmista mówi, ... Aniołowie przeznaczeni do usługiwania dzieciom Bożym W jaki sposób aniołowie pełnią swą służbę dla dzieci Bożych? Aniołowie pomagają, starają się wspierać dzieci Boże w trudnych okolicznościach życia, w momentach przełomowych, w troskach i nieszczęściach. „Mój Bóg posłał swojego anioła, by zamknął paszcze lwów, tak że mi nie zaszkodziły, gdyż przed nim jestem niewinny (DAN. 6,23; patrz 2 KRÓL. 6,8-17, DZ. AP. 12,5-11). Anioł żywił Eliasza w dniach jego doświadczeń: „Lecz anioł przyszedł po raz drugi, dotknął go i rzekł: Wstań, posil się, gdyż masz daleką drogę przed sobą. Wstał więc i posiliwszy się, szedł w mocy tego posiłku czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do góry Bożej Choreb 1 KRÓL. 19,7.8. Czy Pismo Święte wspomina coś o charakterze, sile i działalności aniołów? Pismo Święte mów tak: „Błogosławcie Panu, aniołowie jego, potężni siłą, wykonujący słowo jego, aby słuchano głosu słowa jego! PS. 103,20. PS. 91,11.12: „Albowiem aniołom swoim polecił, aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich. Na rękach nosić cię będą, byś nie uraził o kamień nogi swojej. Widzieliście z pewnością ten piękny obraz, na którym dwoje dzieci, trzymając się za ręce, stąpa ostrożnie po niebezpiecznej ścieżce wysokiego górskiego urwiska. Z jednej strony rozciąga się wielka przepaść, rosną drzewa i kwiaty, z drugiej wznoszą się skały. Wspaniała górska przyroda, nęcąca i straszna, dzika i urzekająca. Jedno z dzieci zdaje się dostrzegać niebezpieczeństwo, podczas gdy drugie sięga ręką po kwiat. Właśnie ten ruch może zgubić oboje. Jednak tuż za nimi, z rozpostartymi dłońmi kroczy anioł Boży. Obraz ten to symbol czujności i troskliwości. Aniołowie troszczą się o dzieci Boże nie tylko dlatego, że otrzymali takie polecenie, ale czynią to z miłości. wiec aniołowie sa po to by nam służyć mamy własnych aniołów stróżów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z książki - Jak zwyciężyć depresję - Serafino Falvo (jeden z pierwszych duchownych którzy zapoczątkowali Odnowę Charyzmatyczną we Włoszech) Nieprawidłowy i prawidłowy sposób modlitwy. Przykład 1 Zła metoda modlitwy: ,,Panie, oto mój syn, który bierze narkotyki, to mąż, który przeklina. Mój dom zamienił się w piekło. Jestem zrozpaczona, dłużej już tak nie wytrzymam,, Mówiąc w ten sposób, umacniamy negatywny stan, w którym znaleźliśmy się mu i nasi bliscy oraz okoliczności, w jakich zaistniał ten stan. Mówiąc w ten sposób, koncentrujemy naszą myśl na dziele szatana. Właściwy sposób modlitwy jest całkowicie odmienny. Trzeba zobaczyć syna, męża lub istniejący problem nie w taki sposób, jak przedstawia się teraz, ale w taki, jak chcielibyśmy go widzieć. Na przykład, możemy powiedzieć mniej więcej tak: ,,Dziękuję Ci, Panie! Widzę, że moje dziecko zmienia się, nie wychodzi już z domu w złym towarzystwie, mój mąż nie przeklina, dziękuję za ich przemianę,, Przykład 2: Jeżeli macie chorego w domu, wtedy możecie pomodlić się w taki sposób: ,,Dziękuję, Panie, ponieważ już go uzdrowiłeś,, Oznacza to, że chcecie go widzieć w takim właśnie stanie. Mówiąc innymi słowy: kiedy prosimy, musimy wierzyć, że otrzymaliśmy już to, o co prosimy. Ten sposób modlitwy nie jest zarozumialstwem ani iluzją. Zalecił go nam sam Jezus. Otóż: Jezus powiedział: ,,Miejcie wiarę w Boga! Zapewniam was: Jeśli ktoś powie tej górze: podnieś się i rzuć się w morze, a nie będzie powątpiewał w sercu, lecz wierzył, że to, co mówi, spełni się, to tak się mu stanie. Dlatego mówię wam: WIERZCIE, ŻE OTRZYMALIŚCIE WSZYSTKO, O CO PROSICIE W MODLITWIE, A TO WAM SIĘ STANIE. (Mk 11,22-24) (Edycja Świętego Pawła) Jeżeli nawet nie zauważymy natychmiastowej zmiany na lepsze, powinniśmy zachować właśnie taką formę pozytywnej modlitwy dziękczynnej. Czyniąc w ten sposób, uzdrowicie się przede wszystkim wy sami z waszych zmartwień, co zapewni wam wewnętrzny spokój, a w dalszej konsekwencji urzeczywistnią się wasze prośby. Przytoczę tu osobiste wspomnienie. Po jedenastu latach mojego żeglowania Pan powiedział mi, że nadszedł już czas mojego powrotu do Włoch, do kraju moich przodków, po to, abym tam głosił Jego Imię. Gdy już wróciłem do mojego ojczystego kraju, zacząłem jeździć tam i z powrotem, z północy na południe, szukając domu, w którym mógłbym się zatrzymać, rozpoczynając moją nową misję. W pierwszym momencie widziałem przed sobą tylko zamknięte drzwi i muszę się wam zwierzyć, że widząc tyle pustych kościołów, było mi przykro i użalałem się Panu. I w końcu Jezus pewnego dnia powiedział mi: ,,Gdy przestaniesz wciąż szukać z niepokojem nowego domu, dam ci go" Od tego momentu zacząłem modlić się tak: ,,Panie dziękuję Ci za wspaniały dom, który mi dałeś, jest naprawdę piękny i wygodny", ale, niestety, domu jak nie było, tak nie było. Jednak ja nie ustawałem w prośbach, i oto pewnego dnia,pojawił się piękny dom modlitwy ,,Jezus Miłością", w zupełnie nie oczekiwanym miejscu. Więc, bracia i siostry, podczas gdy się modlimy, powinniśmy mieć wiarę, że otrzymaliśmy już to o co prosimy. Jeżeli czasami, pomimo naszych powtarzanych aktów wiary odpowiedź nie nadchodzi, oznacza to, że prosimy o coś, czego Jezus nie może nam dać w tym momencie, lub że zrealizowanie naszej prośby, przysporzyłoby nam szkody, albo że nie jest to jeszcze czas jej wysłuchania, albo że otrzymamy w zamian coś lepszego. Modlitwa jest jednak zawsze potrzebna. Pan zawsze odpowiada. Proszę was, bracia i siostry, abyście nie mówili nigdy: ,,Wierzę, iż Pan mi da", a także ,,Mam nadzieję, że mi da", mówimy zawsze: ,,Wierzę, iż Pan już mi dał,, Gdy modlimy się, starajmy się nie skupiać na istniejącej rzeczywistości, ale widzieć jako już zrealizowaną, tę którą chcemy otrzymać. Tylko w ten sposób potrafimy zobaczyć naszymi ludzkimi oczyma to, co zobaczyliśmy oczyma wiary. Święty Paweł Apostoł w Liście do Rzymian pisał: Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8,28) Powiedział ,,we wszystkim". Nie tylko we wszystkim dobrym, ale także w tym, co wydaje nam się złe. Kiedy więc, bez naszej winy, wydarzy nam się coś, co w świetle naszego osądu może wydawać się złe, powinniśmy tak samo podziękować Panu, mając pewność, że dzieje się to z korzyścią dla nas, nawet jeśli nie natychmiastową. Przykład: Ignacy z Loyoli, żądny przygód rycerz, podczas oblężenia Pampeluny został zraniony w nogę. Unieruchomiony w szpitalnym łóżku poprosił o książki do czytania. Gdy już pochłonął wiele romansów rycerskich, jego krewna przyniosła mu książkę Żywotów świętych i Życie Chrystusa, które przyjął niechętnie. Jednak potem, kiedy bardziej zagłębił się w lekturę, doznał wstrząsu. Nieco później, pod wpływem łaski Pana zdecydował się założyć Towarzystwo Jezusowe. Dzięki ranie, jaką odniósł Ignacy, ostatecznie doszedł on do świętości. Nie zawsze wychodzi nam na złe, kiedy wplątani w interesy, nie mający chwili wytchnienia, zostajemy przez Pana unieruchomieni w łóżku na okres choroby. Właśnie wtedy, mając więcej czasu, możemy zastanowić się nad własnym życiem, nad nicością posiadanych pieniędzy, nad nicością naszego prestiżu. Może właśnie w tych dniach wymuszonego odpoczynku odnajdziemy wiarę i spróbujemy doświadczyć miłości Boga. -

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Ewangeliczego siewcy: Nie jest tak. Miłość nie działa przez strach, nie działa przez lęk. Może tak być to doświadczane. Jest to bardzo logiczne. Wyjasnię to. Bóg jest przy nas cały czas, cały czas do nas mówi. My bardzo tęsknimy za Bogiem, za Jego czystą miłością. I czasami te impulsy do siebie dopuszczamy. I może to wtedy wyglądać tak, że Bóg wiedzie nas przez strach, przez cierpienie, przez chorobę. To jest proste. Ludzie, gdy im w miarę się powodzi, są skłonni oczywiście przypisywać zasługi sobie. Uważają, że to oni cos osiągnęli, zbudowali, etc. Dlatego w trakcie większości spotkań towarzyskich i rodzinnych tak lubią mówić o sobie: no bo wiesz, bo ja to to, bo ja to tamto. Bo ja zrobiłem to, byłem tu, uznając że w tym wszystkim jest ich zasługa (dlatego tego typu spotkania są męczące i niesatysfakcjonujace, bo każdy w istocie mówi do siebie i o sobie). Gdy ludziom nie jest żle, gdy jest choć w miarę ok, nie słyszą więc głosu Boga, choć On cały czas do nich szepcze o swej miłości. Słyszą głos swego ego. Gdy zachorują na raka, gdy umierają bliscy, nagle widzą, że g...no prawda, że nie są w stanie sensownie żyć i układać życia, bo w każdej chwili może przyjść cierpienie (nie są świadomi, że wywołali je właśnie sluchaniem głosu ego). I boją się tego cierpienia, boję się, że w każdej chwili może przyjść i ich zniszczyć. I gdy choć na chwilkę przestaną słuchać ego, swego "ja, ja, ja", to zaczynają słyszeć Boga, zaczynają w Niego wierzyć. Gdy troszkę uwierzą i torchę im to pomoże, są skłonni wierzyć bardziej. Niektórzy więc wracają do Boga. Ponieważ nie rozumieją calego procesu, to mówią poźniej, że dzięki cierpieniu wrócili do Boga, a więc przyjmują, że to Bóg zsyła cierpienie, by do Niego wrócić. Gdy to zrozumiesz, będziesz rozumial, że Bóg nie zsyła cierpienia, choć z powodu cierpeinia, ludzie porzucaja ego i zaczynają słuchać Boga. Ale by mogli poznać Boga i Jego całkowitą miłość, trzeba im ten proces wyjaśnić. Widzisz, że to wszytsko staje się zrozumiałe. Tak samo jest ze strachem. Założmy, że chcę zabić innego człowieka. Że żyję w takim środowisku, albo w takich okolicznościach, że realnie to rozważam. Może pojawić się ogromny strach przed Bogiem, który nas od tego uchroni. To, że czujemy strach w takich okolicznościach jest calkowicie zrozumiałe. Natomiast nie zsyła go Bóg. Czujemy strach, bo na poziomach podświadomych (tam gdzie są nasze własne myśli, których nie chcemy znać, bo nie chcemy wiedzieć , że tak oszalelismy, że odwróciliśmy się od całkowitej, najpiękniejszej Miłości i Dobra), wiemy, że zabójstwo, to dalsze odwrócenie się od Boga. Wiemy, że gdy dokonamy tego czynu, to wpadniemy w jeszcze większą ciemność. Wiemy, że życie bez Boga jest cierpieniem. W swoim pomieszaniu planujemy jednak czyn, który nas od Boga jeszcze bardziej odwraca. Musimy to wiedzieć, skoro Bóg caly czas do nas mówi o swej miłości. Tyle, że tego wszystkiego nie widzimy na poziomie zwykłego, codziennego umysłu. Boimy się jeszcze dalej odejść od Boga, bo wiemy, że to zwiększy nasze cierpienie (bo tak jest, bo im dalej od źróła miłości, tym cierpienie jest większe, tyle że to my sami je powodujemy, a nie Bóg je na nas zsyła). Przed dokonaniem zabójstwa możemy bać się bardzo tego jaka ciemność nas czeka po dokonaniu tego czynu. Bo tak jest, bo wtedy wpada się w jeszcze większe poczucie winy, w szalone poczucie winy, którego ne można znieść. I zasłania się to coraz większą twardością, pozą coraz większej hardości. Dlatego wszyscy gangsterzy i mafiosi to ludzie, którzy żyją w wielkim, ogromnym lęku, w wielkim napięciu. I zakładają maski tawrdzieli, żeby nie rozpaść się w drobny mak. Tak jest. O ile moglibyśmy powiedzieć, że zwykły człowiek zakłada lekką zbroję (maskę) by nie widzieć siebie i swego lęku i swego pomieszania, o tyle gangsterzy zakładają ciężkie, pancerne zbroje, odpowiednie do ich lęku. Dlatego są tak pełni napięcia, drażliwii trudni w obcowaniu. A nawet gdy są bardzo inteligentni i nie pokazują bezposrednio tego napięcia, to ono i tak w nich jest i daje się odczuć. Bo wtedy zbroja dla niepoznaki może być ukryta pod eleganckim garniturem dobrych manier, oczytania, etc. Gdy w tych zbrojach pojawi się rysa, lęk wylewa się jak powódź. Ale taki człowiek, który gra całe życie bardzo, bardzo twardego, nie jest w stanie uznać i zrozumieć, że boi się siebie, boi się swej własnej nieprzewidywalności, swego szalenstwa, które popycha go do złych czynów. Ponieważ też może jakoś usłyszeć głos Boga, to w szalonym umyśle wszystko się miesza i może czuć ogromny lęk przed Bogiem. Ale usłyszał promyk Boga. I wtedy może zacząć wracać do Boga, choć w błędnym przeświadczeniu, że to karzący i straszący Bóg to umożliwił, nie rozumiejąc, że usłyszał miłość Boga, a cały strach pochodzi od niego samego. Dotyczy to największych "zbrodniarzy". Dotyczyć więc musi każdego, kto nie wszedł na złą drogę, albo zszedł z niej i myśli, że zrobił to ze strachu przed Bogiem. Tak zrobił to ze strachu, ale przed sobą (zresztą słusznego, bo ego zawiodłoby go do piekła, ale jego własne ego, a nie Bóg, a jest to piekło, uwierz mi, że Twoje opisy są niczym w porównaniu z tym co mogłoby zafundować czyste ego, biblijne opisy apokalipsy są przy tym dość niewinne, bo ego to bezdenne szaleństwo). Usłyszał zaś maleńki prmyczek czułego szeptu Boga i to ten promyczeh go wyprowadza z ciemności. Bóg doprowadził Cię do miejsca, w którym wiesz, że Jest. Daj mu się dalej prowadzić. Wciąż boisz się siebie, bo myslisz o sobie źle i myślisz, że jesteś zdolny do złych rzeczy. Myslisz, że strach przed Bogiem Cię powstrzymuje. Nie, Ty boisz się sam siebie. O tyle masz rację, że złe uczynki zwiększają nasze pomieszanie i mogą nas zaprowadzić do piekła fudowanego przez ego. Ale teraz zacznij dokonywac drobnych korekt. Chcij dobra dla samego dobra, a nie po to by uniknąc kary. Zacznij robić dobre rzeczy by smakować samo dobro, by widzieć dobro i cieszyć się dobrem, a nie cieszyć się, że to pozwala uniknąć kary. Możesz zacząć od najdrobniejszych rzeczy. Zacznij od najdrobniejszych dorych uczynków, od dobrych miłujących myśli, chciej tych uczynków i myśli by zobaczyć radość i szczęście w oczach innych, a nie by uciec przed karą. W ten sposób zrozumiesz miłość, zbliżysz się do Boga, zaczniesz Go poznawać. A przy okazji uciekniesz także przed karą, owszem tak. Przed karą, okrutną karą, którą wymierzyłbyś sam sobie, którą wymierzyłoby Ci Twoje ego. Którą wymierzyłbyś sobie sam, żyjąc oszalały z poczucia winy. Przejście od Boga potępiającego do Boga miłującego może być więc łagodne i stopniowe. I w dodatku może dokonać się tylko przez Twoje miłujące mysli, przez Twoje dobro. Czy to nie jest zgodne z przykazaniami Bożymi? Spróbuj. Rób to pwolutku i stopniowo. Zobaczysz co się będzie działo. Bóg wiedzie Cię do Ciebie cały czas. Powoli zamienisz strach na radość. Nie wiesz nawet jak bardzo, jak ogromnie, jak niewyobrazalnie wzrośnie Twoja miłośc do Boga. Zobaczysz wtedy jak łatwo i nautralnie przyjdzie Ci wypełnianie Bożych przykazań i Chrystusowej nauki o miłowaniu bliźniego. Daj sobie czas, przemyśl to, zacznij od małych kroczków. Pytaj się o co chcesz. Bradzo serdecznie Cię pozdrawiam:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×