Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mari_Anna

Rodzice kontra narzeczony

Polecane posty

Gość Mari_Anna

Ludzie.. Co robić? Krótko sytuacja: 2 lata razem, zaręczyny w maju, oboje mamy po 26 lat. Moi rodzice nie akceptuja mojego Narzeczonego, bo (cytaty): - nie ma wyższego (ma średnie, ja wyższe) - wstyd na wsi (pochodzę z małej miejscowości ale uczyłam się i mieszkam z Narzeczonym w dużym mieście) - szmacę się (mieszkamy razem przed ślubem) - ma wirusa (ma HCV zdobyte w czasie transfuzji tuż po porodzie) - pochodzi z rozbitej rodziny (matka alkoholiczka odeszła od nich 5 lat temu) - będę go utrzymywać (zarabiam 2x więcej niż on, obie nasze prace są na stałe i w obu są możliwości rozwoju zawodowego) - ma małą główkę i w ogóle dziwnie wygląda - dzieci będą chore Z mojej strony wygląda to tak: Narzeczony to wspaniały mężczyzna. Chce zrobić choćby licencjat (nie naciskałam na to), kochamy się i chcemy się pobrać. Wirusa leczy - jest w trakcie kuracji (50% szansy, że będzie zdrów - jeśli nie - kolejna roczna kuracja). Owszem, matka pije, ale on nie bardzo miał na to wpływ. Za to tatę ma kochanego. Głowa jego jest w normie a dzieci chore zdarzają się każdemu, nawet okazom zdrowia. Teraz najlepsze: podjęliśmy decyzję o ślubie 17.09.2011 i chcemy jutro jechać z informacją do moich rodziców. Boję się tego spotkania i tego, że kontakt z nimi urwie się bezpowrotnie... Co o tym myślicie? Jechać? Czy poinformować ich później? Czasem ze względu na ich marudzenie mam ochotę zrezygnować z miłości do Narzeczonego dla nich. I mieć święty spokój, za to cierpieć z miłości... A może uważacie, że mają rację? Najgorsze jest to, że życie jest nieprzewidywalne i może okazać się, że Narzeczony zmieni się na gorsze (tyle się czyta o problemach małżeńskich na kafe..). A wtedy boję się usłyszeć od rodziów: od razu ci mówiliśmy, że to facet nie dla ciebie; postawiłaś na swoim to teraz sobie radź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to straszne podejście rodziców wsółczuję , ale nie ulegaj im tylko dąż do swoich celów , nawet jesli kontakt się urwie myślę ze nie na długo kiedys napewno będą chcieli poznac swojego wnuka , czy wnuczkę . kurcze nie rozumiem takich rodziców zamiast wspierac dzieci to takie coś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po pierwsze to twoje życie a po drugie każdy problem można rozwiązać wystarczy tylko chcieć i rozmawiać z partnerem o problemach a nie udawać że ich nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to twoje zycie i nie dawaj innym nim sterować. Zresztą dzieci miec nie musicie mzoecie rozwijać sie inaczej, podrózowac, cieszyc sie sobą;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość h-alszka
No cóż , nie wielu rodziców chciało by mieć zięcia z hiv, przecież może cię zarazić. Nawet jeśli nie byłoby innych zastrzeżeń. Tutaj trudno sie im dziwić. Pewno będzie ciężko. Niestety musisz im wytłumaczyć, że nie mogą kazać ci wybierać . Zresztą kazdy kochający rodzić zawsze bedzie przy swoim dziecku bez względu na wybory jakie pociech dokonuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Dziekuję Wam. HCV to wirus wątrobowy typu C - ten najgorszy z wątrobowych. Niszczy wątrobę po cichu i przez wiele lat pozostaje nie wykryty. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że są zarażeni (szacuje się, że tylko 20% z zarażonych wie). Mój Narzeczony był oddać krew, tak się dowiedział. Wiele przepłakałam przez rodziców. Wiele razy walczyłam próbując bezskutecznie udowodnić, że nie mają racji. Oni jak mantrę powtarzają swoje jak tylko mnie zobaczą. Ukrywałam przed Narzeczonym fakt, że jest nieakceptowany bo miałam nadzieję, że zmienią zdanie jak go lepiej poznają. Moi rodzice nie dawali po sobie odczuć że jest coś nie tak kiedy bywał ze mną w domu rodzinnym (potrafią być dwulicowi). Ale też nie chcieli poznać go bardziej. Dopiero ostatnio się dowiedział, bo ostatnia sobotnia awantura przekroczyła wszelkie normy (byłam sama u rodziców, wróciłam bardzo roztrzęsiona i powiedziałam mu wszystko). Teraz chcemy jechać z wiadomością o ślubie... Trudno mi to sobie wyobrazić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
będzie dobrze. to wasze zyucie jak sie kochacie nie ma nic wazniejszego. twoi rodzice swoje zycie mają, a to ze im sie zieć nie podoba.. ich prpblem! nie daj sie! bądź silna, bo teraz ty i twój facet bedziecie rodziną. najbliższą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NAPRAWDĘ NIE PRZEJMUJ SIĘ RODZICAMI BO ICH PODEJŚCIE JEST CHORE I MAM NADZIEJE ZE ONI ZROZUMIEJA SWOÓJ BŁĄD NAPEWNO PARADOKSALNIE CHCA DLA CIEBIE DOBRZE ALE CZY NA PEWNO SKORO POTRAFIA POWIEDZIEC ZE SZMACISZ SIE // ? NO SORY ALE TO JUZ JEST PRZESADA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
h-alszka - czasem zdaje mi się, że ważniejsze od dobra dziecka jest zdanie innych ludzi na wsi, niestety. Przykład: miałam w zeszłym miesiącu stłuczkę autem. Pierwsze, co usłyszałam po powrocie do domu to to, że jak mogłam im taki wstyd na wsi zrobić... I inne tego typu zarzuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość h-alszka
Za ten hiv to przepraszam, nie doczytałam. Rodzice zapewne będą musieli ochłonąć , mam nadzieje ,że jednak nie będzie tak źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa. Powiem rodzicom, że to mój przyszły mąż i proszę źle o nim nie mówić w mojej obecności. Bo jemu wprost nic złego nie powiedzieli, wręcz przeciwnie: mama częstuje obiadkiem, ciastem, itp... A o ślubie powiedzieć jutro? Czy może poczekać? A może ze ślubem poczekać? Może się przekonają do zięcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Mój brat przyrównał przyjazd do domu z informacją o ślubie po takiej awanturze jak w ostatnią sobotę do gaszenia pożaru benzyną... Może faktycznie nic im nie mówić? Ale z drugiej strony... Wolałabym mieć to już za sobą... I na spokojnie zająć się przygotowaniami... Dziwne... Mam 26 lat a obawiam się reakcji rodziców... Może za bardzo mi na nich zależy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moi_też_nie_akceptują____
;( mam bardzo podobnie... i nei mam już sił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspolczuje wam takich
to nie z Rodzicami i cala wsia bedziesz sobie zycie ukladac tylko narzeczonym. W kazdym malzenstwie moze cos sie nie udac, za 2 lata, 5, a nawet 20... nie ma reguly. Moze nie jedz na razie do Rodzicow tylko zajmij sie przygotowaniami do slubu, a powiedz im za jakis czas jak juz bedzie wiecej zalatwione i nie pytaj ich o zdanie tylko postaw przed faktem dokonanym. Ja tak robilam z moja Mama. Informowala ja np. ze sie rozwodze. Ona lamentowala, prosila, zeby, to przemyslala, etc, a ja mowilam, ze ja sie jej nie pytam o zdanie tylko ja informuje o tym co ma nadejsc i tyle. Moje zycie, jestem dorosla i ja decyduje o tym co robie, a nie Rodzice i calal wies hahahahah

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspolczuje wam takich
Rodzice Rodzicami, ale w momencie gdy sa toksyczni lepiej z nimi zerwac calkowicie kontakt. Takie zycie. A co do wyksztalcenia to ja mam magistra, a moj mezczyzna jest po podstawowce i ma dobra prace, zarabia wiecej ode mnie i krocej pracuje. Kiedy mowilam o tym Mamie, podkreslilam, ze dla mnie nie jest wazne wyksztalcenie, ale to jakim jest czlowiekiem. PO co mi cham magister?? Moj maz mial wyzsze wyksztalcenie, a okazal sie takim burakiem, ze lepiej nie mowic... teraz Mama sie czasem pyta po co za niego wychodzilam w ogole?? Ale zapomniala, jak ja bolalo, ze mieszkamy razem bez slubu i co ludzie powiedza!!! hahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaśka ...
1. Rodzice sie martwią o ciebie. 2. Jedż i powiedz o ślubie. 3. Jesteś dorosła więc wiesz co robisz. 4. Twoja stanowczość przekona rodziców ,że jesteś w pełni świadoma swojego wyboru i konsekwencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Żadna moja postawa nie przyniosła oczekiwanych skutków: - postawa spokojna, wysłuchanie argumentów i moje kontrargumenty (na spokojnie, rzeczowa rozmowa) - prośby aby poznali bliżej mojego Narzeczonego. W końcu nie wiedzą jaki jest a swoją opinię opierają na swoich wyobrażeniach a nie na tym, co mówię - postawa zdenerwowana i wykrzyczenie moich racji - postawa "zero kontaktu" - nie odbierałam telefonów przez tydzień (pewnie mało) Za to wczoraj byłam w domu rodzinnym (z nadzeją, że wszystko się ułoży) i usłyszałam, że "mam to skończyć" (-ojciec, tonem nie znoszącym sprzeciwu), "nie mam prawa popełniać błędów (-też ojciec), "nie mam prawa im tego robić" (-matka). Na pytanie: czego? - nic nie odpowiedziała. A poza tym usłyszałam, że mój Narzeczony jest idiotą i półgłówkiem. Wcześniej słyszałam gorsze słowa ("szumowina", "dno", "bagno") ale teraz czara goryczy się przelała. Wyszłam z domu (w zasadzie wyszarpnęłam się ojcu, który chciał mnie zatrzymać i ze słowami: "nie chcę tu już przebywać, przesadziliście" wyszłam, wsiadłam do auta i odjechałam. Pojechałam do brata (młodszego skądinąd), który pomógł mi zrozumieć, że zawsze żyłam pod ich dyktando... Teraz czuję jakbym straciła grunt pod nogami... Okazało się, że byłam ich marionetką i wszystkie moje decyzje musiały mieć zawsze poparcie rodziców - inaczej nie angażowałam się... To jest straszne, zawsze myślałam, że decyduję o sobie sama..... Teraz mam ochotę uciec byle gdzie (gdzie mi się palec na globusie zatrzyma) i zacząć SWOJE życie od początku, SAMEJ decydować o swoim losie. A z drugiej strony martwię się o rodziców, czy sobie poradzą, czy nie odbije się to za bardzo na ich zdrowiu... Jendak poświęcili mi spory kawał życia i od zawsze martwili się swoimi dziećmi, dbali o nas i żyli nami. Co teraz? Mam znajomą w Londynie i mogłabym u niej posiedzieć kilka dni i znaleźć pracę (mam dobry fach IT i w ręku i po angielsku się dogadam więc myślę, że nie byłoby problemu). Uciekłabym od wszystkiego, co mnie otacza - Narzeczony (choć stoi za mną murem i powiedzial, że spróbuje zrozumieć każdą decyzję, którą podejmę), przyjaciele, rodzice, brat i 7-letnia siostra... Co robić? Będę wdzięczna za Wasze opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Mało tego! Moi rodzice opowiadają w rodzinie niestworzone histiore (np, że matka alkoholiczka to na pewno libacje były u Narzeczonego w domu - a to nie prawda). A najgorsze jest to, że opowiadają to po rodzinie i wszyscy teraz kiwają głowami z politowaniem dla mnie (poinformowali mnie rodzice o tym wczoraj jako argument na to, że mają rację, bo przecież rodzina ich popiera).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Zastanawiam się jeszcze nad jedną kwestią: jak można wymieszać z błotem osobę, która jest ważna dla dziecka? Gdybym miała własne dziecko w moim wieku i nie spodobałby mi się przyszły zięć, to przez szacunek dla własnej córki nie mówiłabym takich rzeczy na jego temat. Powiedziałabym swoje zdanie i tyle. Każdy ma prawo do swoich własnych błędów (o ile małżeństwo z moim Narzeczonym jest błędem) - prawda? Czy ja sama już zwariowałam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
A jeszcze od ojca usłyszałam, że "tego człowieka to ja nie chcę widzieć w moim domu". A ja na to, że "może mnie też nie chcesz oglądać?". A on na to: "nie bądź śmieszna".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Ehhh... Mi też brak słów na to wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przepraszam ale Twoi rodzice są ZACOFANI!! Taka jest prawda. Zyją na jakiejś wiosce, gdzie najważniejsze jest "Co ludzie powiedzą":O Te czasy już dawno minęły... Zauważyli, że masz odmienne od nich zdanie i próbują Cię przekabacić. Musisz być wytrwała w swoich przekonaniach i baaardzo konsekwentna. Nie rezygnuj ze swojego szczęścia na rzecz rodziców, którzy i tak mają w dupie Twoje szczęście. Jeżeli teraz się nie postawisz to już zawsze będziesz ich marionetką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Hej... Świetne miałam święta... Wigilia spoko -sztucznie, ale przynajmniej obeszło się bez awantury. Dopiero w drugie śwęto rodzice dali czadu... Zwyzywali mojego narzeczonego od idiotów (choć w ogóle go nie znają) i powiedzieli żebym nie liczyła, że na ślubie się pojawią. To podziękowałam im za wesele, o którym marzyłam, a które się nie odbędzie, wsiadłam w auto i zapłakana pojechałam do narzeczonego. Teraz mam urlop i nie wiem co mam zrobić. W sumie jestem tak wk****wiona na rodziców, że prędko mnie nie zobaczą. Szkoda mi tylko mojej siostry (8lat), która to wszystko widzi, a którą bardzo bardzo kocham... Żeby nie było, naprawdę nie mają się jak do mojego N przyczepić... Pomagał dwa razy z rzędu na żniwach, załatwiał bilety (także dla rodziców) na Marylę Rodowicz, zabrał moją siorkę i mamę do zoo, do kina... Mówię Wam, to jest jakaś paranoja!!! Czego rodzice od niego chcą?? Postanowiłam, że kontakt się urwie, przynajmniej do urodzin siorki (na które pojadę i postaram się ignorować rodziców). A potem znów cisza. Żadnego telefonu (co będzie ewenementem, jako że co tydzień byłam w domu i prawie codziennie mama dzwoniła do mnie). Postanowiliśmy także z N, że ślub się odbędzie. Co prawda cywilny zamiast kościelnego (na wsi nie da się zrobić kościelnego po cichu), ze świadkami i tatą narzeczonego, z moim bratem. I obiad. Koniec. Może nie będzie to spełnienie marzeń o weselu... Ale będzie po naszemu. Będzie to spełnienie naszych marzeń o wspólnym życiu. Co o tym myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mari_Anna
Z drugiej strony - to moi rodzice... TO dzięki nim jestem tu, gdzie jestem, mam wykształcenie i dobrą pracę. Proszę oceńcie czy dobrze robię odcinając się od nich zupełnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×