Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

.:: Fine ::.

Kobiety W albo PO toksycznych związkach

Polecane posty

Witam, zalożylam ten topik specjalnie dla kobiet/dziewczyn, które są lub byly w toksycznych związkach. Chcialabym abyście potraktowaly go jako pamiętnik, pisaly o swoich przeżyciach, odczuciach. O tym jak to się skończylo, jak dzisiaj postrzegacie tamten czas? Uważam, że taki topik może się przydać dziewczynom, które nie potrafią odejść, aby mogly tutaj przeczytać podobne historie, być może ich zakończenia. Żeby mialy możliwość zobaczyć, że można to zakończyć i w końcu być szczęśliwym, że da się żyć inaczej. Jeśli znajdzie się tu jakaś chętna osóbka, która pomoże mi prowadzić topik to będę wdzięczna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Moje zycie to seria toksycznych związków. Może zacznę od tego, że jestem DDA, dla niewtajemniczonych - dorosłe dziecko alkoholika. Mój Ojciec zaczał pić po wyjeździe Mamy. Nie byłam wtedy małą dziewczynką - miałam 21 lat. Obecnie mam 24 i Mama nadal przebywa za granicą. Mieszkam już sama. Ale owe widmo alkoholizmu prześladowało mnie dotychczas cały czas. 1. ZWIĄZEK: Gdy miałam 16 lat poznałam Jego. Był On moim pierwszym mężczyzną. Ja dla Niego pierwszą kobietą. Układało nam się wspaniale, mimo, że przez pierwsze 3 lata widywaliśmy się tylko w weekendy. Związek na odległość - uczył się w tygodniu kilkadziesiąt kilometrów za moją miejscowością. Nie było problemu do czasu aż skończył 18 lat. Zgodnie z tym, co przysięgał na Komunii świetej do tego czasu nie tknął alkoholu. Był człowiekiem wierzącym, ministrantem. Dzięki temu i moja wiara się wzmocniła. Byliśmy szczęśliwi. 3 pierwsze lata są idyllą. Gdy wrócił na stałe do naszego miasta - po maturze, powoli zaczęły się schody. Spotkania z kolegami, grille, byl w końcu pełnoletni, pił, ale nie tak duzo. W pewnym momencie zaczął pracować na budowie. 3 kieliszki dziennie były normą, Z czasem było ich coraz więcej. jako piłkarz jeźdzIł na mecze wyjazdowe, a tam po nich w aktokarze - no wiadomo. Prosiłam Go aby nie pił tak dużo. Po kłótni docierało na tydzień, dwa, miesiąc. Pewnego dnia - minęły już 4 lata związku poznał Ją. Ja nic o tym nie wiedziałam. Opowiadał Jej o mnie, mówił jaki jest szczęśliwy, aż w końcu doszło do pocałunku i pieszczot, pewnie z tego szczęścia O_o' Dowiedziałąm się przez przypadek, ich schadzki trwały wówczas już pół roku. Zostawiłąm Go, błagał, skamlał, zaklinał się, że nigdy więcej alkoholu i zdrad. Uwierzyłam, wrociłam. Oświadczył się, minął rok, pił więcej, mniej, ale był wierny. Picie nadal mi przeszkadzało. Musiałam negocjować. "Proszę Cię, ogranicz się do 4 piw". Czasem skutkowało, cześciej jednak nie. Po pijaku znowu do Niej zadzwonił - dowiedziałam się od Niej, bo po pierwszej zdradzie przeciągnęłąm Ją na swoją stronę. Pytałam Go czy się kontaktował, zaprzeczał, a ja wiedziałam swoje. Dziewczyna wysyłała mi nawet bilingi, tak Jej wjechałam na poczucie winy. Zostawiłąm Go. 3 miesiące przed ślubem, wszystko było zaplanowane. Dopięte na ostatni guzik. Rozstaliśmy się po 6 latach związku. Do tej pory zabiega o powrót. 2 ZWIĄZEK Swieżo po rozstaniu poznałam Jego. Nosił takie samo imię jak mój były - Michał. Spędziliśmy razem wspaniałe wakacje, poznalismy się na nich. Od razu po nich wrócił ze mną, zostawił wszystko i wyjechał 400 km od domu. Miał wadę serca, nie był przystojny i zaradny, ale był dobrym człowiekiem (przynajmniej tak mi się wówczas wydawało) i - NIE PIŁ. Nie mógł znaleźć pracy, nie robił nic w domu, narzekał na serce. A miał 23 lata. Ja pracowałam i zajmowałam się wszystkim. Jego rodzice podsyłali pieniądze. Pewnego dnia wyzwał mnie od suk i powiedział, że się puszczam po krzakach, wróciłam 10 min za późno z pracy. Spakowałam Go i wygoniłam. Związek trwał 4 miesiące. 3 ZWIĄZEK. Wkrótce poznałam Pawla. Przystojny, szarmancki, nieźle ubrany. Pokłonił mi się na 1 spotkaniu i z błyskiem w oku powiedział "służę Pani ramieniem". Ta sama historia, jak wszedł w moje życie, tak też został, poprzednie doświadczenie niczego mnie nie nauczyło. Zamieszkał u mnie. 2 dnia mi się oświadczył. Przyjęłam (o zgrozo, jaka byłam w rozsypce, samotna i poraniona). Nie szukał w ogóle pracy - nie to, że nie mógł znaleźć. Zaczęły ginąć pieniądze. A w domu w terrarium siedziały pająki i węże. Pił - ale się ukrywał. Mówił, że jedno piwo, tymczasem w szafie na górze znalazłam blisko 100 butelek po piwach. Oczywiście kupował je za moje pieniądze. Pewnego dnia uchlał się i najarał tak, że chciał wyskoczyć z okna, później się wieszał, ja Go ratowałam. W końcu zeskoczył któregoś razu z 1 piętra. Nic Mu nie było. Zostawiłam Go, On mnie uderzył, na drugi dzień zginęła karta kredytowa i cała kasa. Sama podałam Mu PIN - ah naiwność. Związek 4 miesiące. 4 ZWIĄZEK Mój mężczyzna jest starszy ode mnie. Ma 29 lat. Ja mam obecnie 24. Prawie 25. Mieszkam sama. On też mieszka sam. Ja wynajmuję, On ma własne mieszkanie. Nie spieszy mi się jednak do zamieszkania razem, chcoiaż może gdyby zaproponował. Nie pali, nie pije. Nie bije. Pracuje, jest samodzielny, opiekuńczy, dojrzały, zaradny. Kocham Go, ale w poprzednich 3 związkach też tak myślałam. Dba o mnie, troszczy się i zabiega. Jest czyły i cierpliwy. Pielęgnuje to uczucie. Wreszcie jestem szczęśliwa. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Jesteśmy razem 8 miesięcy. Ktoś to w ogóle przeczyta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Ja przeczytałam jakiś koszmar..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość test na kolor oczu
ja przeczytalam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenka przeczytalam. Widzisz teraz jesteś szczęśliwa chociaż pewnie nie potrafisz zaufać temu szczęściu w stu procentach. ja wlaśnie jestem w trakcie wychodzenia z toksycznego związku. Oboje tego chcemy, problem w tym, że mieszkamy razem a nowe mieszkanie ciężo znaleźć. Kilka razy już mu się odechciewalo rozstania, jednak ja przystaje przy swoim, nie dam kolejnej sznasy. Mam nadzieję, że mogę liczyć na Wasze wsparcie i pewnego dnia napiszę na tym topiku "JUŻ JEST PO WSZYSTKIM". tak naprawdę to cholernie bardzo mocno się tego boję.. tego, że coś nam odbije i wrócimy do siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Fine ,czemu Twój związek jest toksyczny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Nie warto wracać, to, co opisałąm o tych związkach, to skrót skrótu. Było jeszcze wiele innych sytuacji, które przyniosły mi wiele bólu. Jednak jestem silna i potrafię stanąć na nogi. Wiele mogę wybaczyć, ale jak każdy mam swoje granice. Tak, jakoś nie mogę zaufać w szczerość uczyć, dobre intencje, miłość z Jego strony. Mam wrażenie, że wszyscy mężczyźni są tacy sami, chociaż nigdy nie czułam się z nim źle. Tzn są to takie dziwne sytuacje do któych nie przywykłam - np. przyjeźdża po mnie czy zawsze płaci za nas oboje, bo uważa, że inaczej nie wypada, a mnie życie przyzwyczaiło do czegoś innego, więc czasem mi nieswojo. I walczę z chęcią kontroli, szpiegowania meili, nk czy gg. To takie duchy przeszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to za malo...
Marzenkaaaaa, toksyki maja to do siebie ze brzydza sie praca,uwielbiaja zerowac na cudzym,w wiekszosci wywodza sie z patologicznych domow,lub bardzo biednych rodzin,gdzie o wszystko trzeba bylo walczyc podstepem,i tym samym od dziecka sa nauczeni ze jesli kogos nie podejda to nic nie zyskaja...dla nas kobiet,cechujacych sie czesto tym ze mamy mnostwo kompleksow lub niska samoocene,za to finansowo i w zyciu sobie radzimy,jestesmy dla tych facetow idealna pozywka do konsumpcji,powoli jak zmija miodem smarowana,otaczaja nas ,wlaza w nasze zycie,pod pozorem opiekunczosci,a tak naprawde po to zeby naszym kosztem sie urzadzic,ale przy okzaji podniesc leb i nie pokazac tego co jest oczywiste w tym ukladzie,wiec z braku argumentow nie podziekuja...tylko przypieprza w pysk,bo wdziecznosc takiego typa hanbi... Przerobilam 7lat takiego zwiazku,nadal w nim poniekad tkwie,z tym ze na moich zasadach,nie zalezy mi juz poprostu...jego czas sie skonczyl,juz wie ze potrafie wyjsc i wypiac sie tylkiem jak tylko mi sie cos nie spodoba,nie zabiegam,nie szukam niczego...poprostu zyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Po prostu żyjesz..nie rozumiem.bo po co życ ..po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Dokłądnie. Nie mylić głupoty samej w sobie z naiwnością. Wydawać by się mogło, że jakaś nienormalna jestem, a tymczasem niebrzydka ze mnie kobieta. Mam wyższe wykształcenie, stałą pracę, dobrze zarabiam. Masę hobby, a tymczasem dawałam się omotać jak małe dziecko, ale dość tego. Koniec z tym. Koniec, bo to walka o moje życie, moje szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Też trwałam w toksycznym związku.Alkohol i falsz.Zostawiłam go ,przytulając się do niego i płaćząc ..z miłości,on płakał i mówił że mnie kocha.Tak wygląda toksyczna miłość:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Ja będąz z moim obecnym mężczyzną poczułam się wreszcie.... wolna jak ptak. Nie muszę walczyć z alkoholem, bo mój mężczyzna pije bardzo rzadko, co jakiś czas z pół lampki wina do wikwintnej kolacji. Nie jest na mojej głowie, jest samodzielny. Od kilku lat mieszka bez mamusi, więc matkować mi nie muszę. Wreszcie to ktoś troszczy się także O MNIE, a nie tylko ja o kogoś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Od tamtej pory minęło dużo lat..moje związki były cudowne,faceci nie pijący wódy jak wody.,po prostu juz nigdy nie byłabym z takim człowiekiem,jednak doswiadczenie robi swoje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Ja jestem tak wyczulona, że na widok, dwóch, trzech piw mnie trzęsie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Santa clausska
Marzenko , mnie jeszcze nie trzęsie na widok piw,bo mój facet pije mało,nie kłamie mi,i nie zwodzi,ale doskonale Cie rozumiem,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Santa clausska - i teraz jesteś sama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Czy jesteś z innym a tego toksycznego zostawiłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy chce się Wam czytać kochane moje wypociny :P Cztery lata razem. Dwa wspólnego mieszkania. On mial straszne dzieciństwo rodzice lali go za byle gówno traktowali jak slużącego - musial pastować ojcu buty, ścielić im lóżko robić kawki i kolacje :o Wydawalo mi się, że znam go na wylot, że jesteśmy dla siebie stworzeni. To byly tylko zludzenia. Myślalam, że jak mu powiem co mnie najbardziej boli to on zmieni to i następnym razem tak nie postąpi. Jednak on to wykorzystal i podczas klótni wiedzial dokladnie co powiedzieć, żeby zranić najmocniej - tak też robil. Byl okres gdzie kolega stal się ważniejszy, codziennie z nim gdzieś lazil a jego mama wydzwaniala codziennie do niego (gadala na mnie że ma mnie zostawić) on wychodzil wtedy na klatkę, do toalety, na balkon (żebym nie slyszala) w końcu puścily mi nerwy i wygarnęlam wszystko i w tej calej zlości jakoś ją wyzwalam chyba "ta idiotka się wpierdziela we wszystko" wiem, że nie powinnam ponioslo mnie. On wtedy się wściekl i szarpnal mną bardzo mocno (mialam potem siniaka na ręce) odeszlam wtedy, wyprowadzilam się. O dziwo nie plakalam, jakoś sobie radzilam. Poczulam ulgę i nawet muszę przyznać, że gdyby nie on to nie wrócilibyśmy do siebie - nie wyciągnęlabym pierwsza ręki. Zacząl się starać, obiecywać - wybaczylam, wrócilam. Zrozumial bląd stalam się najważniejsza, bylo super. Później pojawil się nasz stary kolega. Nazywal się moim przyjacielem a za moimi plecami namawial mojego, żeby mnie zostawil (to go nie usprawiedliwia) wtedy po jakimś czasie mój stwierdzil, że nie chce ze mną już być (bez żadnego większego powodu czy klótni) mówil wtedy, że mnie nie kocha, że jakby mial okazję by mnie zostawil dla innej, zdradzil. Pól roku to trwalo (cierpialam jak cholera!) nie mialam możliwości się wyprowadzić, on mial to zrobić ale się ociągal więc bylam bezradna. Pewnego dnia doznal oświecenia, że jestem cudowną dziewczyną, że zawsze mógl na mnie liczyć, że jestem troskliwa opiekuńcza i wyrozumiala, że inna dawno kopnęla by go w dupsko (o dziwo stalo się to w momencie kiedy stwierdzilam, że pogodzilam się z naszym rozstaniem, że ulożę sobie życie i akurat wtedy poznalam innego faceta - znajomy znajomej) bylam glupia i dalam mu szansę.... oczywiście bylo trudno, nie moglam zaufać po ostatnich 6 miesiącach, myślalam, że pewnie zrobil to dla wygody a jak się nadarzy okazja to zostawi mnie dla innej albo zdradzi. Nie trzepalam meili, telefonu ani nic jednak wystarczylo, że szedl do sklepu a ja już myślalam, że pewnie zobaczy jakąś lepszą albo co gorsza pozna kogoś gdzieś i mnie zostawi :o powiedzialam mu o tym chociaż bardzo walczylam z tym uczuciem to stwierdzil, że robie to specjalnie żeby mi nadskakiwal i że on nie ma na to cierpliwości (ja uważalam, że jak kocha to powinien walczyć a nie po miesiącu się poddać) zaznaczę, że akurat w tym okresie zmienilam tabletki anty i zrobilam się nerwowa co tylko pogorszylo sytuację (on nie rozumial, mówil, że przesadzam) generalnie to wystarczylo, żebym zapytala dlaczego coś robi on od razu twierdzil, że się czepiam o wszystko i że nic mi nie pasuje. Niedawno podczas klótni się wygadalam mówiąc "a co ty myślisz, że jedyny jesteś który mnie skrzywdzil" szczerze mówiąc nigdy w życiu nie chcialam mu o tym mówić bo bylo mi wstyd, mialam exa chorobliwie zazdrosnego, który lubil drzeć na mnie ryja za każde spojrzenie w strone gdzie nie daj boże stal jakiś chlopak, szarpnal mna pare razy i chcial opluć (nie trafil na szczęście) kiedy mój to uslyszal coś w nim pęklo, poplakal się, stwierdzil, że to jego wina, że wszystko wyolbrzymia caly czas, że ja nie mam prawa się czuć winna, że to on nie zasluguje na taką dziewczynę jak ja, że należy mi się ktoś lepszy (podczas klótni slyszalam, że jestem nic nie wartym śmieciem i zasluguje na traktowanie jak szmatę - jego rodzice mu to powtarzali często) Pare dni przed tym wydarzeniem wydalo się , że mnie oklamywal w pewnej bardzo ważnej dla mnie kwestii. Intuicja mi coś podpowiadala więc pytalam "napewno?Nie klamiesz?Najgorsza prawda lepsza niż klamstwo" mimo tego klamal prosto w oczy w końcu się przyznal. Dzięki temu, że się przyznal jest mi odrobinę latwiej odejść, chociaż strasznie się boję tego, że jednak do siebie wrócimy czego szczerze nie chcę. Najgorsze jest to, że mimo, że potrafiliśmy sobie równo nawtykać w klótni to jedno za drugie wskoczyloby w ogień. Mimo, że jako osoba którą kochalam krzywdzil najmocniej to nie dalby nikomu powiedzieć zlego slowa na mnie :o Choleraaa dzisiaj tu piszę, że bardzo tego chcę, czuję, że jestem blisko odejścia i czuję, że jak to zrobię będzie mi lepiej, będę szczęśliwsza jednak coś mnie tu trzyma i to "coś" mnie niepokoi, bo boję się, że mi się nie uda :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak tak sobie usiądę i pomyślę to jedyne czego tu brakuje to zdrada. Raz powiedzial mi podczas klótni, że gdyby mial okazję to pewnie by to zrobil z inną (później się tlumaczyl tym, że my nie uprawiamy już seksu ha ha ha) jednak nie zrobil tego... To chore jak ktoś obiektywnie na to spojrzy, ja gdzieśtam to wiem i rozumiem. Sama nie potrafię sobie wytlumaczyć dlaczego tyle znioslam. Nawet go nie mogę wyrzucić, bo wiem, że sobie nie pójdzie... przykre jest dla mnie to, że jak pomyślę to w sumie wychodzi, że nigdy nie czulam się kochana, nie wiem jak to jest. Pewnie jak kogoś spotkam kiedyś na swojej drodze to nie będę w stanie odwzajemnić uczucia (bo przecież jak można komuś je okazać jeśli samemu się go nigdy nie doznalo) nie będę potrafila zaufać, uwierzyć w to. Pewnie zawsze będę się doszukiwala jakiegoś oszustwa, być może się nie otworze przed nikim w obawie, że to wykorzysta przeciwko mnie. Mam nadzieję, że takie pisanie z ludźmi mi pomoże, że jednak wytrwam, odejdę. Pozbieram się i stanę na nogi i kiedyś poczuję się wolna od tego wszystkiego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monicqua
współczuję.... aja się czepiam swojego faceta o jedno piwo [ale codziennie]!... ;/ chyba jednak ze mną jest coś nie tak ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to za malo....
Fine...wiesz jak tez myslalam ze jedyne czego jeszcze brakuje to zdrada...i chcialam cie oswiecic,ze oni rowniez zdradzaja,tak czesto i chetnie gdy maja tylko okazje...oczywiscie zgrywajac tych ktorzy brzydza sie zdrada,obsesyjnie zazdrosni...myslimy ze u podstawy tej zazdrosci tkwi jakies uczucie,a oni poprostu sami za tym kryja wlasne postepowanie,bo zdradzaja tak ze o tym nie mamy zielonego pojecia,a gdy sie dowiemy,to wtedy uwierzcie szczeka opada ze zdziwienia,bo okazuje sie ze najpodlejsze numery i ulanska fantazja w tym temacie sa im zupelnie nie obce.Klamia przy tym tak ze nawet przypalani ogniem i sypani sola beda zaprzeczac...ja po latach skojarzylam fakty i sie okazalo ze gnoj potrzfil mnie zdradzac w chwili gdy walczylam w szpitalu o zycie naszej corki,gdy zmarla rowniez sie zabawial...ech nie chce mi sie o calej reszcie pisac,w kazdym razie byl i jest do dzis dnia ,,swiety,, sprawdza telefon,kontroluje gdzie i co pisze na internecie,sceny zazdrosci robi o byle co..natomiast sproboj jemu przypomniec kilka niewygodnych faktow,zaprzecza wszystkiemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzrzrzenkaaaaaaaaaaaaaa
Monicqua, u mnie - w pierwszym związku też zaczęło się od jednego piwa dziennie. Fakt, to toksyczny związek, ale kochana, nie bój się odejść. Ja to robiłam tyle razy i wreszcie nie żałuję. Po co skazywać siebie na namiastkę czegoś. Bo tego związkiem i partnerstwem nie da się już nazwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabelinka
to za mało... masz świętą rację z tymi zdradami. Ja też myślałam, że wszystko tylko nie zdrada. A tu oczy wyszły mi na wierzch...szok, po prostu szok. Teraz już nie jestem w stanie zliczyć, ile zdrad mu udowodniłam, przyznał sie do tych początkowych, a później i do tej pory w zaparte. Teraz też jestem pewna, że jest w tym momencie z kimś, tylko że on w sponsora sie bawi, bo "do kochania" to jestem ja, a do seksu dziwki. A najgorsza zdrada - urodziłam mu dziecko, ja w szpitalu, a on podobno zmęczony pojechał do domu, po czasie okazało się, ze aż tak bardzo zmęczony nie był. Mieliśmy kilkumiesięczną przerwę i znów idiotka mu uwierzyłam, chyba nigdy nie zmądrzeję :-( jest to samo, może w łagodniejszej wersji, bo nie pozwalam sobie na jazdy, jakie były dotąd. A teraz idą święta i nie wiem, jak ja mam je z nim spędzić, jak to będzie wyglądało.... I jak długo jeszcze potrwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabelinka
no i właśnie ta ciągła kontrola, jak sam ma za uszami to drugą osobę też podejrzewa, sprawdzanie tel, kompa było na porządku dziennym. Ale teraz wreszcie mam odwagę kasować historię w kompie i telefonie i niech sobie gada co chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to za malo....
izabelinka...u mnie zdrada na ktorej nakrylam go i niemalze wykrecil mi numer na moich oczach byl w wigilie 2 lata temu,teraz zblizaja sie swieta,a mnie mdli na sama mysl,nie potrafie zapomniec i udawac ze sie nic nie stalo,ze nie pamietam,a on wlasnie tak sie zachowuje.Zdeptal nastroj swiat,ktory zawsze kojarzyl mi sie z miloscia i rodzina..a teraz tylko z nim,kiedy na moich oczach dawal sie uwodzic smsami,krecil siedzac kolo mnie..a gdy myslal ze zasnelam wyszedl z domu,popatrzal czy nie widze..mial pecha,stalam za zaslona i widzialam ze do niej szedl...do dzis klamie ze nie byl u niej ,a za domem,do dzis klamie ze z nia nie spal choc jej torebka stala przy lozku,a ona ubierala sie w lazience,do konca klamie ze wybawial biedna ktora molestowal wlasny ojciec,niby dlatego z nim pojechala zeby uciec z domu...poprostu zenada,dodam ze panna to byl typ takiej co z kazdym i zawsze chetnie,cos ala pogotowie sexualne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynajjka
Ten topik jest tez dla mnie. Jestem dziewczyny w toksycznym zwiazku 7 lat,wykanczam sie psychicznie, wiele razy odchodzilam, on wracal, nie mam juz sily,z nim zle , bez niego tez:(jak odejsc jak?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabelinka
właśnie, jak zapomnieć... nie da się, po prostu się nie da. Ja myślałam, że po tej naszej przerwie do niego naprawdę coś dotarło, długo sprawiał takie wrażenie, ale ja nie umiałam sobie poradzić z przeszłoscią i nawet gdyby on świętym został przenigdy bym mu nie zaufała. Intuicja mi podpowiadała, że coś jest nie tak. I znów trochę powęszyłam i znalazłam. Ale nie mam teraz siły odejść. Nawet mu nie powiedziałam,co odkryłam. Czasami mam ochotę wybuchnąć, jak kłamie patrząc mi prosto w oczy i zapewniając o miłości. Mam nauczkę, żeby już nigdy kolejnej szansy mu nie dawać, myślę, że ten powrót dużo mi dał, bo pokazał, że naprawdę tacy ludzie się nie zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynajjka
bylo miedzy nami zle, rozstalismy sie , on mial inna kobiete,wrocil do mnie ale nie potrafil odejsc od niej, przez jakis czas bedac ze mna spotykal sie z ta kobieta,(zapewne teraz tez) nie wierze mu , nie ufam , chce od nigo ojedsc , chce o nim zapomniec.nie che juz slluchac jego tlumaczen, nie che

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :::lilika:::
a ja jestem w tym swoim toksycznym zwiazku i tkwie tak od ponad 5 lat. na poczatku bylo pieknie i cudownie. pozniej przez 3 lata moj chlopak wyjezdzal za granice. bardzo przezywalam jego wyjazdy. pozniej okazalo sie ze imprezuje tam z kolegami co doprowadzilo mnie do zalamania nerwowego. choc nie bil, nie wyzywal jego sposob bycia doprowadzal mnie do tego ze wciaz czulam sie niechciana, najgorsza, wszyscy byli lepsi ode mnie. wciaz przy nim czulam sie smutna i nieszczesliwa. po tych trzech latach starania sie o wize w koncu udalo mi sie wyjechac do niego. wyjechalam na tydzien aby zrobic mu niespodzianke. bylo wspaniale. gdy wrocilam spotkalam na swojej drodze wspanialego mezczyzne ktory zawsze byl wyrozumialym , uciwym, dobrym chlopakiem. czulam sie przy nim wspaniale. do tej pory wspominam chwile z nim spedzone i uwazam ze byly to najwspanialsze chwile w moim zyciu. w tym czasie wrocil moj chlopak do Polski i wszytsko zaczelo sie psuc. on dowiedzial sie o moim wybryku z tamtym mezczyzna a ja nie mialam na tyle odwagi by odejsc od swojego chlopaka. ( z reszta ingerencja moich rodzicow nie pozwolila na to zebym byla z tamtym mezczyzna) a teraz wyjechalam z moim chlopakiem do USA i zaluje ze tak moje losy sie potoczyly. jestem tutaj tak nieszczesliwa jak nigdy w zyciu. on mnie nie szanuje, zero czulosci, milosci. jego rodzina wciaz ingeruje w nasze sprawy. klocimy sie o blachostki. w dodatku tesknie za rodzina i za mezczyzna z ktorego poznalamprzed wylotem tutaj. jestem zalamana ta cala sytuacja. tutaj nic mi si enie udaje. nie moge znalezc normalnej pracy, nie mam przyjaciol. jestem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynajjka
izabelinka ja rowniez nie potrafie zapomniec o przeszlosci,nawet mu nie pozwalam mowic o milosci,mam"wresz alergie na to slowo"ja go juz nienawidze!Juz nic nie chce sluchac,poprostu sie wylaczam, a w srodku wszstko dusze, boze jak aj sobie pomysle o przeszlosci o tym jak mnie oklamywal , byl z nia a pisal ze jest u brata, jak nei odbieral telefonow,czesto wylaczony gdy dzwonilam, az mi sie niedobrze robi jak to wszystko ie sie przypomina,Teraz go nie sprawdzam,nei ma sensu , ale cos mi podpowiada ze cos jest nie tak..wtedy mialam podobne odczuciai to mnie przeraza:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×