Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

I dla mnie ten rok to było jedno wielkie pasmo porażek i takich zwrotów akcji,że w życiu bym sie nie spodziewała... Choć nie, jeden sukces był-praca, ale w kwestii zycia uczuciowego dół za dołem. A co do zwrotów akcji....relacje z byłym nr 2 uległy ociepleniu...w sumie jakos szczegolnie oziebione nie były ale nie spotykalismy sie, zero smsów czy jakiegokolwiek kontaktu, oprócz przypadkowego spotkania... Padła nawet niesmiala propozycja spotkania. Tym razem nie popełnie juz bledu i cieprliwie poczekam na to co bedzie dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zaplakana.
Dziewczyny... wrocił ! Po dokladnie ROWNYM miesiacu ... napisal mi czy mam jakies plany na wieczor bo chce przywiezc mi moje rzeczy ... To sobie mysle oho czyli jednak koniec napisalam ok badz o tej i o tej tak zimno. Przyjechal...Rozmawialismy co sie u nas dzialo i wgl ... i Nagle on ze chce spytac ocos ale boi sie mojej reakcji . A ja dawaj i pytał czy moze si eprzytulic a ja ok... I dziewczyny jak on sie zaczal tulic to mnie wypuscic nie chcial i zaczal mnei glaskac i wgl tak sie wtulac i mowic ze sam sie probowal oszukiwac ze nie teskni ... Powiedzial ze on kocha mnei nad zycie ze ten miesiac wiele nam dal ze odpoczelismy od siebie poprzemyslalismy sobei kilka spraw... i jezeli ja si ezdeklaruje ze naprawde zmienei swoje zachowanie to on chce sprawiac kazdego snia ze bd szczesliwa jejuuuu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malijka ona
Dziewcyzny pamietacie mnie jeszcze?;) Wlasnie nadrabiam czytanie waszych wpisow i zaraz bede juz wiedziala wszystko jak u was, kto jest szczesliwy kto nie;( Kurcze znamy juz sie rok jak to zlecialo;) Sluchajcie wlasnie przezywam rozstanie numer dwa ;/ i jest chyba lzejsze od tamtego ale czuje sie masakrycznie, bo facet odszedl bez slowa, po prostu sie rozplynal;/ co prawda to byl poczatek znajmosci, ale wydawal sie idealny, wrecz nie posiadal zadnej wady, ale jednak posiada zakoncyzl w masakrycznym stylu ble ble ble ble W tamtym roku bylam szczesliwa z bylym numer 1 A teraz nic mi sie nei chce, wstanie rano to jakas masakra swiat tez mi sie odechcialo;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
steskniona, a jak niby ten facet z pracy ma sie zachowywac skoro ty jestes w stalym zwiazku? to tylko dobrze o nim swiadczy ze trzyma dystans. a ty bys chciala dwie pieczenie na jednym ogniu miec czy co?? ciesz sie ze ten twoj chloptas w koncu sie zdecydowal na ciebie i jest wierny, kochajacy itp. bo mam wrazenie ze ci sie w dupie przewraca i nowych wrazen pragniesz. ;) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona8708
Cześć dziewczyny... dawno nie pisałam, nie wiem nawet czy pamiętacie moją historię choć swgo czasu mówiłyście że mój facet to największy dupek ze wszystkich... i mimo waszych rad zrobiłąm błąd i wróciłam do niego... znaczy niby on wrócił do mnie, błagał żebyśmy spróbowali jeszcze raz... że będzie inaczej, będziemy rozmawiać itd... więc spróbowaliśmy, to stało się w połowie maja... i powiem wam że już nie było jak kiedyś... niby dobrze, ale strach we mnie był ogromny... kiedy wychodziłąm od niego po pięknej nocy, spodziewałąm się w każdej chwili że dostanę esa że to koniec... byliśmy 4 miesiące... w końcu we wrześniu z dnia na dzień napisał mi esa że "to nie ma sensu"... a stało się tak bo wyjeżdżał na wakacje (beze mnie!! choć obiecał mi że ostatnie dni urlopu wykorzysta na wakacje ze mna bo wcześniej skrócił nasz urlop bo "musiał" wyjechać wcześniej z kumplami i ojcem...) z kolegami i chciałąm z nim spędzić ostatni wieczór... a on zdążył się umówić z innymi kumplami na piwo... i się wkurzyłam bo miały być tam dziewczyny ( w tym jego była) a on nie chciał mnie zabrać... pokłóciliśmy się... spałąm u niego, rano był obcy, inny, ale w życiu nie spodziewałąbym sie tego co nastąpi... pożegnaliśmy się pod autem a za 10 min jak pojechał dostałąm esa że KONIEC.... dzowniłam, pisałam, zero odezwu... i kretynka zrobiłam chyba najgorszą rzecz jaką mogłam.. wsiadłam w auto i pojechałam za nim 650km w jedną stronę... 10h... a on jak mnie zobaczył to nawet nie wstał, ylko powiedział, że nie będzie ze mną gadać i siedział dalej z kumplami...... potem w końcu wstał, podszedł, pogadaliśmy, błagałam, płakałam... po 2 h stwierdził że mnie kocha i nie wie co zrobić z tą miłością... że mam wracać do domu a on jak wróci to DA MI SZANSĘ i spróbujemy jeszcze raz... poszłąm spać do hotelu bo nie chciałam z jego kolegami którzy się śmiali oficjalnie z całej tej sytuacji... rano wymusiłam na nim pożegnanie, całował, tulił... potem całą drogę moją się martwił czy dojadę do domu... jak napisałam że dojechałam to przestał się odzywać... nie dał znać jak wrócił, całkowite zerwanie kontaktu... po jakims miesiący zrobiłam błąd kolejny... napisałam do niego głupią rzecz...podszytą trochę seksem.. skusił się, spotkaliśmy się... potem spotykaliśmy się na seks..on mi mówił że to "seks bez zobowiązań, nic więcej"... ja nie komentowałam, wierzyłam że jest inaczej bo jak się widzieliśmy to był czuły, wygłupialiśmy się, śmialiśmy... jak był chory to pisał non stop bo mówił że nikt inny nie odpowiada, że tylko ja o niego dbam, odpisuję... eh w końcu mieliśmy się spotkać, spędzić całą noc w neutralnym miejscu (hotel... eh) chciałąm mu tam pwoeidzieć jak się czuję, jak mnie to boli... miałąm całą przemowę... nie yło mi dane.. napisał że nigdzie nie jedziemy i że "dajmy sobie spokój".. nie odbierał, nie odpisywał, poszłąm do niego ,chciałam poagadć... był chamski, zimny, mówił że "nie dogadywaliśmy się, nie pasowaliśmy dos iebie" i wkońcu, że "nie mogę już robić takich rzeczy, spotykam się z kimś"... pękło mi serce:( to spotkanie odbyło się dokłądnie 3 tygodnie temu w sobotę... od tamtej pory zero kontaktu... najbardziej boli wyobrażanie sobie jego z tą inną, to że jest szczęśliwy, to że ma mnie totalnie gdzieś... zresztą powiedział miteż "mogę cię wyrzzucić ze swojego życia ot tak za pstryknięcie palcami, jestes bezwartościowa, nic dla mnie znaczysz..." nie rozumiem jak można mówić takie rzeczy komuś o kogo się tak kiedyś walczyło, z kim chciało się mieć rodzinę:( jak to możliwe... i zostałąm całkiem sama... on zabrał naszych wspólnych znajomych, dowiedziałam się przypadkiem jak im to wszystko przedstawił, żejestem żałosna, że jestem złym człowiekiem, że byłam mega porażką jego życia... i oni poszli za nim... kolejne smutne święta... kolejny przerażający sylwester... strasznie boli... nie wiem już jaki jest sens życia, chciałąm tylko kochać i być kochaną, dawąłam mu wszystko, od wsparcia, poprzez wybaczanie łamanych obietnic, niedotrzymywanych słów, do w pewnym sensie utrzymywania go bo nigdy nie miał pieniędzy albo zapominał portfela, albo cokolwiek... tydzień przed jego wyjazdem pomagałam przygotować chrzciny jego chrześniaka, podczas gdy on pił na kawalerskim, ja siedziałąm z jego rodziną, sprzątałąm, jeździłam po tort, kupować prezent, przygotowywałąm stół, dosłownie wszystko... a potem jeszcze wiozłam go do pracy bo był na kacu i nie mógł prowadzić... a za to dowiedziałam się że jestem nikim i że jestem całkiem bezwratościowa, że "nie dogadywaliśmy się"... on który potrafił wysyłąć mi kwiaty przez cały kraj, pomagać wspierać, kiedyś... 1,5 roku temu... czy człowiek może aż tak się zmienić? czy on po prostu zawsze taki był... jednak inni mają go za krystaliczną osobę a to ja jestem ta zła... nie wiem jak z tym żyć... nawet nie mam komu się wyżalić bo kumpele zakłądają rodziny, hajtają się bądź są w ciązy i mają to gdzieś, bo ileż można słuchać o nieszczęściu innych kiedy samemu jest się szczęśliwym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona8708
Ilez razy można zaczynać wszystko od nowa... eh rok później i znowu taka sama masakra... pewnie na własne życzenie, sama się w to wpakowałąm... ale tak bardzo chciałąm wierzyć że nam się uda... a on znowu z dnia na dzień... bo dzień przed esem o rozstaniu mówił że kocha, że będzie tęsknił jak wyjedzie, ze wszystko będzie dobrze... będzie patrzył w moje zdjęcie w protfelu, ustawi sobie też tapetę... i nic się nie zmieni bo przecież kocha... eh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, trzy zasady! nie kocha się kogoś za to, jaki był dla nas, tylko za to, jaki jest! jeśli traktuje nas źle, nie nastawiajmy policzka, tylko kopnijmy go w dupę, niezależnie od tego, jaki kochany był kiedyś. i druga: nie wierzcie każdemu słowu faceta. to, że mówi, że kocha i chce być z nami na zawsze, wcale nie znaczy, że tak naprawdę myśli. i nigdy, przenigdy nie ustawiajcie się w roli popychadła. jeśli nikt was nie prosi o poświęcenie, a nie macie na nie siły - nie róbcie tego. to chłopak powinien o nas dbać i rozpieszczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikikun
zapiszzczie sie do ruchu czystych serc jest nas około 4 miliony na całym świecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do porzucona
Dziewczyno jak można się tak poniżać!!!Owszem mogłaś sobie rwać włosy z głowy ale mu tego nie pokazywać!Wcale się nie dziwie że jesteś dla niego zerem.Pewnie na sam koniec nie chciał ci naublizać ale co miał zrobić jak nie chciałaś się odczepić?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do porzucona
Dodam jeszcze tyle,że takie latanie za facetem w niczym nie pomoże,wręcz przeciwnie- zaszkodzi.Ja za całe swoje życie nigdy nie dostałam od faceta kosza,było ich kilku i wszyscy cierpieli ,gdy to ja ich zostawiałam...i w tym miejscu nie chodzi mi o przechwalanie się jaka ja jestem ach tylko poprostu o pokazanie, że zawsze starałam się być niezależna i to miało chyba jakieś znaczenie.Bo we wszystkich tu historiach dziewczyny się proszą facetów.Na zakończenie ...od 7 lat mam męża-miłość od pierwszego wejrzenia i On nadal za mną szaleje,jestem dla niego NAJ i nigdy nie wybrał kolegów zamiast wieczoru ze mną,nigdy nie musiał wybierać... Zycze powodzenia i więcej szacunku dla siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona8708
Sama nie wiem jak można było się tak poniżać... wtedy nie odbierałam tego w takich kategoriach... chciałąm go mieć przy sobie za wszelką cenę, cały czas miałąm nadzieję, że wróci facet którego poznałam 2 lata temu, że będzie jak wtedy bo to przecież była taka Wielka Miłość... :/ teraz czuję się poniżona, bezwartościowa i tak jak napisałaś "nie dziwię się że dla niego jesteś zerem". Dla siebie też jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do porzucona
nie załamuj się,wyciągnij wnioski na przyszłość.Życie trwa dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona8708
Ile razy można... czy naprawdę tzreba udawać że nie zależy? być suką, być chamska, niedostępna? kiedy taka byłam starał się, pokazywał jak mu zależy, był w stanie znieść wszystko, zgodzić się na wszystko... wszystko sypneło się w momencie kiedy pokazałąm jak strasznie mi zależy, jak bardzo go potrzebuje kocham... więc to jest przepis na sukces? nie byc sobą? bo kobieta okazująca bezgraniczną, bezwarunkową miłość jest spisana na straty? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem zwyczajnie nie uczymy się na błedach, choc nie w kazdym przypadku oczywiscie, ale jesli facet raz potraktował mnie jak śmiecia, jak juz raz mną pomiatał itp. to wrecz pewne jest ze zrobi to po raz kolejny. i w dupie mam jak bardzo mocno go kocham, jak za nim szaleje, jak dobrze bylo mi znim, zamykam ten rozdzial i tyle. I wcaale nie potrzeba tu być zimną suka czy chamską pewna soebie kobieta, trzeba byc po prostu pewnym swojej wlasnej wartosci. Po co sie kurczowo trzymac kogos kto zadaje ból , rani i wcale nie widzi tego jaka krzywde nam wyrzadza?? Ja wiem ze uczucia potrafia przyćmić logiczne myslenie, ale bez przeasady, trche tego zdrowego rozsadku zostac powinno... I wiem ze bnie tak łatwo przekreslic, powiedziec sobie dosc ale z drugiej strony ile mozna ponizac siebie sama dla kogos kto zwyczajnie gdzies ma nas i nasze uczucie i jest z nami dla chwilowego kaprysu, wygody albo dlatego ze wydaje mu sie ze kocha?? Albo jestem z kims na rownych zasadach albo wcale. I nie wazne jak bardzo boli, tyle ze to mozna zrozumiec dopiero po czasie, czesto wlasnie jak drugi raz wpakuje sie w taka sytuacje.] Co prawda nigdy nie zostalam potraktowana przez faceta jak smiec, bo rozstania przebiegały pokojowo i jakos udalo sie uniknąc słow ktoych pozniej mzoan bylo załować, ale tak czy siak czekanie na powrót, błagania, ponizanie sie tylko dlatego ze zostalo sie porzuconym , a on moze sie namysli i wroci to nie byloby żadne rozwiazanie. Lepiej czasem przecierpiec, odczekac swoje , i wszystko minie. Co z tego ze pozostaje tesknota, żal, samotność...kiedys przyjdzie czas i czlowiek sam sobie podziekuje ze byl silny. Jasne ze to dziala w obie strony bo w sumie moze przyjsc taki moment ze stwierdza sie ze szkoda, ze mozna bylo sprobowac ale wg mnie to tylko w sytuacji kiedy rozstanie przebieglo bez wzajemnego obrazania sie , wywlekania niepotzrebnych pretensji itd. A jelsi było inaczej to lepiej machnac reką, dać sobie spokoj i życ dalej. A w ogóle witaj malijka:) szkoda,że wracasz w takich okolicznościach do nas. Jak widac u nas mniejsze i wieksze zmiany ale temat przewodni wciąż ten sam;) Pozdrawiam!!|:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczucona8708
Masz rację... teraz to wiem, wcześniej złudna nadzieja była zbyt silna... żałuję ogromie że rok temu ( dokłądnie ta sama pora kiedy zrobił to po raz pierwszy...) nie powiedziałam sobie DOŚĆ... dziś pewnie byłabym już za tym... i pozostałby szacunek do siebie i może jakaś siła... a tak zmaganie z odrzuceniem i poniżeniem. Tez uważam ten rok za jeden z najgorszych jakie przeszłam... i marzę żeby już się skończył... choć przecież wraz z wybiciem północy nic się nie zmieni jak za dotknięciem czarodiejskiej różdżki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co tu gadac...........
niekture laski po prostu lubia byc ponizane jak szmaty, maja to we krwi i nigdy sie nie zmieni. Pozdrawiam porzucona ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bycie z kimś to wielka sztuka wzajemnej akceptacji. Ja nie mówie tu o tym by bezwarunkowo wszystko akceptowac w drugiej osobie,bo są rzeczy z ktorymi cięzko sobie radzic we wspolnym byciu, ale zeby móc osiągac kompromisy. Jezeli ktos w celu zatrzymania drugiej osoby przy sobie robi z siebie pajaca i udaje kogos kim nie jest to na dłuższa mete nie ma to sensu. I poza tym na siłe, ze strachu przed samotnościa, czy z litosci nie da sie utrzymac zwiazku. Wczesniej czy pozniej sie rozpadnie. Lepiej wczesniej, bo wiecej czasu na to by sie pozbierac i zwyczajnie nie marnować zycia na czekanie na byle co albo łudzenie sie niepotrzbną nadzieją. Tylko problemem jest to ze na poczatku człowiek tego nie widzi, żal, rozpacz i całe to zamieszanie po rozstaniu troche zasłania mu trzezwe patrzenie na dana sytuacje.I robi głupie rzeczy, czesto wlasnie ponizające. Najlepiiej po prostu zaczekac, ochłonąc, i jesli jest mozliwosc rozmowy to wtedy pogadac, zastanowic sie co dalej, jelsi nie ma szansy i nic sie nie zmienilo, to powiedziec sobie "pa" i kulturalnie się pozegnac. A jesli juz narobilo sie głupst top trudno, nie ogladac sie za siebie , życ dalej i tyle. Przeciez czasu nie cofniesz. Smutne swieta, samotny sylwester, trudno i tak bywa, ale to nie koniec swiata. Ja tez sama spedze sylwestra i co z tego? mam sie załamac? noc prawie jak kazda inna,to tylko ludzie nadali jeje takie znaczenie. W sumie cos sie konczy, cos zaczyna i tylko od nas zalezy czy bedziemy dalje się pogrązac czy wreszie zaczniemy normalnie zyć. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
Hej dziewczyny, dawno, dawno temu tu coś nawet pisałam, będąc jeszcze w szczęśliwym związku. Teraz oczywiście nie jestem już w żadnym związku, dlatego sobie tu wróciłam... Ogólnie: po 3 latach. (2 latach i 11 miesiącach). On skończył. Trafił do nowego zespołu (jest gitarzystą) gdzie wokalistka zawróciła mu w głowie. To było w czerwcu/lipcu. Powiedział mi o tym, chciał już wtedy skończyć, ale stwierdził, że mnie kocha, blablabla. Dałam mu czas na zastanowienie się, przemyślenie sprawy - wrócił bardzo szybko, powiedział, że ona już dla niego "nie istnieje". Ale na próby dalej chodził, przecież mu nie mogłam zabronić... Jak mieli jakieś spotkania zespołowe przy piwie, brał mnie ze sobą, więc ogólnie miałam pewien pogląd na sytuację: i widziałam, że ona na niego leci. Miesiąc i dwa dni temu gadałam z koleżanką też z tego ich zespołu i dowiedziałam się, że ta wokalistka jest w nim zakochana od samego początku. Dowiedziałam się też, że złamał daną mi obietnicę (że nigdy nie spotka się z nim sam na sam) i podczas jednej z prób poszedł z nią coś zjeść na jakieś 40 minut. Powiedziałam mu, że to wiem i mnie to martwi, a przy okazji stwierdziłam... że zaryzykuję. I wyznałam też, że wiem, że tamta dziewczyna na niego leci i w każdej chwili może być jego. Stwierdziłam, że tylko wtedy pozbędę się wszelkich obaw i wątpliwości, które mimo wszystko od lipca miałam. Znowu usłyszałam, że mnie kocha, że nic z ta informacją nie zrobi. A po dwóch dniach mi powiedział, że ona jest dla niego ważniejsza, że w lipcu wcale nie przestała być ważna, ale "próbował nas jeszcze ratować". I zerwał ze mną. Po 5 dniach był już z nią. Chciał się przyjaźnić, powiedział, że "przecież nic się między nami nie zmieni", chciał nawet się widywać tak często jak zawsze (co 1-2 dni).... No chore... Ale na początku się zgodziłam. Po paru spotkaniach w charakterze bardzo-nie-przyjacielskim (jeszcze wtedy nie był z nią) zerwałam kontakt. A tydzień temu naiwnie stwierdziłam, że już dam radę, że już mi się wszystko w głowie poukładało i zaczęliśmy się znowu spotykać. Na spotkaniach on jest miły, nie zachowuje się w pełni jak przyjaciel, raczej sugeruje coś więcej. Przytula mnie i mówi, że tak tęskni... a ja stoję jak taki słupek i nic nie robię. Staram się być bierna. I cholernie chcę, by chciał wrócić. Wiem, że mam się nie godzić, ale chcę mieć tą satysfakcję przynajmniej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
Ech. Jeszcze jedno. Bardzo mnie denerwuje to, jak to wygląda dla innych. Czuję się "ta zła", a oni to "wielka, romantyczna miłość". Boję się codziennie, że spotkam jakiś naszych wspólnych znajomych i ktoś w końcu spyta "a co tam u...?" I będę musiała powiedzieć... Że nie jesteśmy już razem. "dlaczego, co się stało?" Rzucił mnie dla innej. Po 5 dniach z nią już był. Nie chodzi mi teraz o to, że 'przecież mogę nie podawać powodu', że to jakieś tam naruszenie prywatności. Ale o to, jak to strasznie, obiektywnie brzmi :( Ja nie jestem po rozstaniu. Ja jestem PORZUCONA. I to mnie baaardzo boli. Porzucona dla innej. Oszukana i okłamywana. Właśnie pierwszy raz w życiu sama piję. Dziś w ogóle mam jakiś zły dzień. Marzy mi się poznanie faceta, który także jest po długim związku. Niby na brak zainteresowania płcią przeciwną nie narzekam, ale z nikim nie mogę być szczera i powiedzieć mu, jak się czuję. A chciałabym znaleźć sobie taką osobę, w podobnej sytuacji, gdzie oboje będziemy potrzebowali takich rozmów... Nie mówię tu o związku, tylko o przyjaźni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
milva, ty chyba oszalalas, facet cie zdradzal, oklamywal rzuca cie a ty sie z nim widujesz jak "znajomi" no przesadzasz. Za wczesnie na cos takieko jeszcze. Daj sobie czas. Powiedz mu wybrales wiec nas juz nie ma i koniec. Musiz miec troche wiecej dumy dzieczyno! Po co ci taka przyjazn? Moze za pol roku, ale nie teraz kiedy ty go wyraznie kochasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytelniczka...
wiecznie stesknina jak spędzacie święta?razem czy osobno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
milva123, chyba wiem, kim jesteś ;) znam Twojego chłopaka z uczelni, widziałyśmy się raz, oczywiście jeśli to Ty... świat musi być malutki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
wesołych świąt dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
fajter - jeśli tak, to czuję się bardzo głupio, że sobie to czytasz :) ale mój (były) chłopak nikomu podobno nic nie mówił, że się rozstaliśmy. więc jaki fakt kojarzysz? po drugie - z jego uczelni, z jego kierunku poznałam chyba jedną dziewczynę. mieszka obok mnie. kojarzysz ten fakt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może tak - nie wiem, gdzie mieszkasz ;) z chłopakiem nie mam już raczej kontaktu, ot, powiemy sobie "cześć" na wykładzie, ale to też bardzo rzadko. w tym zespole gra jego kolega z tego samego kierunku, tak? i Twój chłopak kiedyś studiował kierunek o tej samej nazwie tylko na innym wydziale? jeśli tak, to prawdopodobnie mówimy o tej samej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
No to nie wiem :) Tak, w zespole gra także koleś z waszego kierunku. Mój chłopak (były!) studiował co innego na tej samej uczelni, ale nie o tej samej nazwie. Podobno mu mówiłaś, że widzisz mnie czasem jak idę na przystanek czy coś i że mnie kojarzysz. I powiedział mi, na jakiej ulicy mieszkasz i to jest bardzo blisko mnie. Więc chyba mówimy o tej samej osobie... No cóż. W każdym razie nie mów mu, że wyżalam się ludziom w internecie ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, nie, mylisz mnie z kimś innym :) na pewno nic mu o tym nie powiem, zresztą, robię to samo co Ty - też wyżalam się w internecie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
No to dziwne, jestem prawie pewna, że poznałam tylko jedną dziewczynę z jego kierunku :) A możesz powiedzieć, gdzie się widziałyśmy ten raz? Ale mnie wystraszyłaś trochę, dziwnie się poczułam, nagle straciłam anonimowość :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i chętnie z Tobą pogadam, jeśli tylko masz ochotę. tutaj wolę za bardzo się nie ujawniać, możesz do mnie napisać na maila: cinders@graffiti.net ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×