Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zakochana szczęśliwa

kocham, on mnie też kocha, ale...

Polecane posty

ja kocham jego on mnie, ale nie możemy być razem, ma rodzinę... 15 lat temu się poznaliśmy i połączyła nas miłość, ale ponieważ oboje mieliśmy rodziny, nasz związek nie mógł istnieć... spotkaliśmy się rok temu, uczucie odżyło, od pół roku nie potrafimy bez siebie spędzić dnia... ja jestem wolna, po rozwodzie, nie kochałam męża, niszczył mnie, moje chore, pełne fałszu małżeństwo skończyło się moim leczeniem... on, niestety wciąż żonaty, nie może żonie nic zarzucić poza kilkuletnią rozwiązłością, ta kobieta jest wierząca ,, uważa że sex nawet w małżeństwie, to tylko przedłużenie gatunku" mniej więcej... maja dzieci, wspaniałe... mam straszny dylemat... mętlik w głowie... spędzamy razem dużo czasu, każdy wieczór, sylwester należał do nas, w święta też znalazł dla mnie dużo czasu... nie mam wątpliwości czy mnie kocha, ale jaki ma to wszystko sens, jeśli nie możemy być razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba za późno na pisanie, bo strzeliłam niezłą gafę, jak można jego żonę nazwać rozwiązłą... sorki :) przecież pod tym względem jest tak jakby święta... chodzi rozpad pożycia małżeńskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fioŁkowa ja
walcz o niego:) trzymam kciuki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fioŁkowa ja
więc zrób co Ci serce podpowiada, na miłość i szczęście nigdy nie jest za późno:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fioŁkowa ja
hmm...to po prostu niech odejdzie od niej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powinnam naciskać, czy czekać w nieskończoność, bo wiem, że on się boi awantur... mówi że będziemy razem, a za chwilę, że jeszcze nie teraz... coś mnie napadło od kilku dni, wciąż tylko narzekam, że nie mieszka ze mną, że w nocy wraca do domu, może ja się oszukuję, bo chcę wierzyć, że będziemy razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fioŁkowa ja
jesteś w trudnej sytuacji...ja nie mam doświadczenia, wiem że walczyłam o swoją miłość i się udało...może powinniście szczerze porozmawiać, coś zdecydować razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki...
mogłabyś zawalczyć, ale to też zależy ile ma tych dzieci i w jakim wieku, bo jakby nie było tak zostawić ją na codzień samą ze wszystkim to też może mieć fatalne skutki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie problem w tym ,że ma trójkę dzieci, a najmłodsze trafiło się sześć lat temu, gdy chcieli naprawić jeszcze coś między sobą, tzn. On chciał... Uwielbiam jego najmłodszego synka, jest taki słodziutki, on też mnie lubi... właśnie ze względu na niego te dylematy... sama mam dwóch dorosłych już synów, cudownych... im mój rozwód nie zaszkodził, stąd wiem, że nie zawsze rozwód jest tragedia dla dzieci, zwłaszcza, gdy atmosfera w domu jest nie ciekawa... po za tym ja podeszłam do tego tak: dzieci dorosną, odejdą, a ja zostanę z obcą osobą na starość, a przecież przede mną jeszcze całe życie... Nie każdemu tak łatwo to przychodzi. Poza tym wiem, że najgorzej rozwód rodziców przechodzą dzieci w wieku 5-10 lat... nie jestem jakąś zimną suką, choć czasem chciałabym być... byłoby mi łatwiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lekka zenada
Oj, kochana, wlasnie, ze jestes zimna suka :). Twoje slowa o rozwodzie najlepiej o tym swiadcza. Bycie kochanka tez robi swoje :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, kochana, wlasnie, ze jestes zimna suka . Twoje slowa o rozwodzie najlepiej o tym swiadcza. Bycie kochanka tez robi swoje wiesz myślę,że masz jakiś problem, o którym nie potrafisz mówić otwarcie... nie oceniaj ludzi, któeych nie znasz, bo nikt nie ma prawa oceniac, nie po to tu sie otwieram, potrzebuję rady, od ocen sa wyższe instancje... niech kamieniem rzuca ten co sam jest bez grzechu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
interesuja mnie tylko posty inteligentnych, bystrych i przede wszystkim wrażliwych osób... wierzących w miłość, a opinie powyższego typu spływają po mnie... z tego prostego powodu, że ja wiem najlepiej jaka jestem i nic absolutnie nic poza przesadną wrażliwością nie mam sobie do zarzucenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wydaje mi się że..
To nie żona daje rozwód, tylko sąd. Poza tym, gdyby mu zależało odszedłby od żony, mimo wszystko. Znam przypadek, w którym facet by być z kochanką odszedł od żony, z którą ma dwoje dzieci ( w tym młodsze miało 4 miesiące jak się wyprowadził) więc dla chcącego nic trudnego. I wszystko zakończyło się na 1 sprawie rozwodowej (tylko ze rozwód orzeczono z winy męża) Postaw mu ultimatum, inaczej bedziesz cierpiała (żona również), ale teraz to nie jest życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to wiem, ale wiem też, że mój ukochany jest wrażliwym, delikatnym mężczyzną, który potrafi nie tylko wyjątkowo kochać, ale również dbać o kobietę i szanować ją... wiem dla niektórych to nie trzyma się kupy, szanuje i zdradza, ale tak jakby nie do końca z własnej winy... w domu nie ma miłości, kocha inną, jeśli ktoś naprawdę kiedykolwiek kochał rozumie ból i tęsknotę, gdy ukochana osoba jest "tabu" i ta walka z samym sobą prowadząca do szaleństwa... On szanuje żonę, jest matką jego dzieci... choć myślę że i ją darzy jakimś uczuciem, a na pewno się jej boi... Nie wiem sama, może piszę trochę bez sensu, ale gubię się już w tym wszystkim, czasem mam wrażenie, że z zwariuję, czasem, że nie przeżyję... miliny myśli... tylko nie piszcie, że powinnam to przerwać, bo to akurat wiem, ale ja już raz uciekłam od tej miłości, byłam bardzo nieszczęśliwa, a i jego życie nie było cudowne... sam fakt, że to co czujemy jest silniejsze niż 15 lat temu, a na pewno z mojej strony, chyba coś znaczy... całe moje życie to jeden mętlik, tyle lat oszukiwana i raniona przez mężczyzn, teraz, gdy wreszcie któremuś ufam, nie może być mój... (tylko żyły sobie podciąć)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wierzę we wróżby, ale wierzę, że mnie kocha, nie mam żadnych wątpliwości... myślałam, że znajdzie się tu ktoś mądry, kto zna życie i ludzką psychikę, ale jest takich niewielu... jednak muszę skorzystać z porady prawdziwego terapeuty, bo nikt lepiej od mojego magistra nie zna mnie i życia, pisanie tu tylko pogłębią moją depresję, przykro mi, ale dziękuję, że próbowaliście, a zwłaszcza tym , którzy rozumieją :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakochana samotna
wiem już wszystko, pierwszy raz komuś ufam i nie zamierzam rezygnować ze szczęścia... dostałam od losu przepyszne ciasteczko, mam go nie zjeść... a co będzie później... zobaczymy, może kolejny rozdział mojego dramatu, a może cudowny happy end powieści o naprawdę skomplikowanym życiu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×