Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Uciekają mi z wesela.

Dla kogo to wszystko, rodzina się wypina.

Polecane posty

Gość Uciekają mi z wesela.

Wszystko jak w Ewangelii, którą kiedyś słyszałam. Jeden mówi, miej mnie za usprawiedliwionego, drugi, że w tym czasie ma zupełnie inne plany. A niech tam, ale teraz rozumiem. Choćby człowiek nie wiem jak się starał, to i tak wychodzi na to, że łaskę robię co niektórym, że chcę, by się ze mną cieszyli, by w tym czasie spędzili ze mną wieczór i noc. Bo zamiast wesela z rzyganiem po kątach od kiepskiej wódki, ja chcę przyjęcie w dobrej restauracji. Zamiast przypalonych kotletów, smażonych na tanim tłuszczu i odgrzewanych gdzieś na zapleczu remizy, ja chcę, by elegancki kelner przyniósł potrawy najlepsze, z firmy, która ma doskonałą renomę, jeśli chodzi o jakość posiłków. Zamiast podpitej bełkoczącej orkiestry ja chcę oryginalne wykonania, puszczane przez całkiem dobrego (i nie taniego!) DJ-a. Nie wiedziałam, że mam taką rodzinkę. Akurat tak mi się udało, że nie muszę oszczędzać na gościach, a i na kopertach zupełnie mi nie zależy. Ślub planowany, na tę okoliczność odłożone określone pieniądze, nie musi wcale się zwracać, wystarczy, że ludzie będą zadowoleni. Ale teraz, jak widzę, każdy łaskę mi robi, że ma przyjść i się bawić. Cholerna rodzinka, której rzeczywiście się nie wybiera. Bo to z nimi mam się liczyć przy organizacji imprezy, pozapraszać najdalsze ciotki, zrobić spęd na kilkaset osób, gdzieś na wielkiej hali z ławkami zamiast krzeseł i ceratą zamiast obrusów, wynająć wyjącą wokalistkę z alkoholikami, grającymi prawie na żywo. Ciekawe, jakie argumenty byłyby wyciągane wówczas, żeby na ślubie i takiej imprezie się nie pojawić. Ja teraz wiem, skąd się wzięło powiedzenie o tym, że z rodziną to się jedynie na zdjęciu dobrze wychodzi. Nikt łaski robił mi nie będzie. Ostatecznie mam wielu przyjaciół, osób na które mogę liczyć, mimo że nie łączą nas żadne rodzinne więzi. Na sali po ślubie przeciągu nie będzie. Ale co do jednego pewność mam. Nie ma sensu się przejmować ludźmi. Ja chciałam, żeby było elegancko, żeby każdy poczuł się jak najlepiej. Byłam przekonana, że impreza jest dla nas, dla mnie i mojego męża, że ludzie chcą się z nami cieszyć. Nie oszczędzałam, wszystko chciałam najlepsze, najwyższej jakości. A tu okazuje się, że jak jednej ciotki nie proszę, bo nie mam z nią żadnego kontaktu, tu druga daleka ciotka nie przyjdzie w ramach solidarności. Bo dla kuzyna szkoda weekendu, bo on w tym czasie ma lepsze sposoby na spędzenie wolnego czasu. Każdy myśli tylko o sobie, uwierzcie, nie ma sensu się ludźmi przejmować. Gdybym wiedziała, jak potrafią zachować się ludzie, to po ślubie i obiedzie w towarzystwie najbliższej rodziny, pojechalibyśmy na dwa tygodnie gdzieś w tropiki. Bo teraz wiem, że na wesele, to się chodzi z obowiązku. Tutaj ludzie się zastanawiają, może sushi, może fontanna czekoladowa, może taka czy inna kuchnia. Uwierzcie mi, nic z tych rzeczy. Wszystko, co staracie się zorganizować jest i tak odbierane na opak. Powiedzą, że surową rybą ich będziecie truć, że od czekolady ich zemdliło, że wszystko jest nie tak, bo sknerusy musiały jakąś kopertę banknotem napełnić. Nie musiały.Niech nic nie dają, ale niech nie pokazują, że robią łaskę. Ja na nikim zarabiać nie chcę, tego co mam i tak mi starczy. Zależało mi na ludziach, na rodzinie, na tym, by w tym dniu pokazać swoje szczęście. Czyżby to, że mnie się udało, że mam to, na co całe życie kobieta czeka aż tak bardzo ludziom przeszkadzało. Ja wiem, wujek po rozwodzie, ktoś tam właśnie ma znów nową partnerkę. Kuzynka może powiedzieć, że kolejny ją miał (ona tak miałczy już kilka lat). Ale czy naprawdę nie mogą się poświęcić i choćby poudawać, że się ze mną cieszą. Czy naprawdę wartości rodzinne dziś, w Polsce nie mają już najmniejszego znaczenia? Rodziny się nie wybiera. Trudno. Zniosę to. Skoro tak bardzo boli ich moje szczęście, że nie chcą tego oglądać, nie będę namawiać ich do takich cierpień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sgsgsgsgsgsgsgg
A dlaczego Ci dziwi, ze ktos ma inne plany w czasie kiedy Ty robisz wesele? Sama jestem wlasnie w takiej sytuacji. Nie utrzymuje z mlodymi zadnych kontaktow, wiecej panne mloda widzialam ostatni raz jak miala moze 5 lat. Jej rodzicow widzialam ostatnio jakies 15 lat temu i nagle przyszlo zaproszenie na sierpien na wesele. Nie widze powodu, dla ktorego mialabym zmieniac swoje urlopowe plany. Otwarcie mowie, wole jechac na wczasy niz na to wesele, tym bardziej ze ono wypada dokladnie w samym srodku mojego urlopu. Jaki ma sens zapraszanie takich osob jak ja, z ktorymi ni utrzymuje sie zadnych kontaktow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość acha
widocznie nie jesteś zbyt lubiana w rodzinie,i wcale się nie dziwię- straszna maruda z ciebie,która się ma za pępek świata:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolejna narzekająca panna młoda.Nie rozumiem was - ciągłe biadolenia na rodzinę.Co się nią przejmujecie - kto chce być z wami w tym wyjątkowym dniu, kto chce z wami dzielić szczęście, ten pokona trudności i przyjdzie.A kto ma zamiar być "z obowiązku" czy "bo tak wypada" niech spada.I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tak samo jak tyfjyhfhfgkh
to wszystko jest z zazdrosci\ja sobie powiedziałam, ze robie wesele dla siebie i narzeczonego i dla naszych rodziców a reszta mnie nie obchodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uciekają mi z wesela.
Wszystko jasne, ale mnie uczono, że rodzina jest wartością nadrzędną, że trzeba się cieszyć, kiedy się komuś z rodziny powiodło, a smucić i podtrzymywać na duchu, kiedy komuś jest ciężko. Chciałam w tym dniu dać okazję rodzinie do radości, mnie naprawdę najmniej zależy na prezentach i o tym wszyscy wiedzą. Nie jestem aż taka biedna, żeby liczyć się z każdym groszem. To nie pycha, ani chwalenie się, po prostu trochę mojej pracy, trochę chyba Bozia pomogła i tak jakoś nie mam na co narzekać w życiu. Ułożyło się. Mój mąż pracuje, zarabia, możemy od razu zamieszkać razem. Czego tu zazdrościć? Normalności? Wiem, niektórzy chcieliby ten dzień wykorzystać dla siebie. Ale, do licha, czy w takim razie rodzina to dziś jest tylko slogan? Czy najwyższy czas, bym uwierzyła, że tak naprawdę nie ma żadnej rodziny, że w życiu liczy się egoizm i nic więcej? Rozumiem, że niektórym wstyd, że mimo dojrzałego wieku nie mają stałych partnerów, może tu tkwi sedno sprawy? Przecież tyle razy słyszałam, po co ci ten ślub, przecież możecie jeszcze poczekać. A my jesteśmy już ponad trzy lata razem, a więc czy naprawdę musimy czekać, jeśli warunki dla dalszego wspólnego życia mamy dobre, a przede wszystkim cały czas, d początku się kochamy! Na co czekać? Na kuzynki, które jakoś się zapomniały, a z racji wieku może powinny do ołtarza iść przede mną? Wkurza mnie to, bo ja rodzinę szanuję, chciałabym kontakty po ślubie utrzymywać. A tu łaskę ci robią, że pojedzą i popiją za twoje pieniądze. Nawet na ślub przyjść nie chcą. Ech, przykro trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×