Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość akarara

kocham go, a on odszedł

Polecane posty

Gość wolna31
akarara mój złożył pozew 10 sierpnia, dzień po naszej 8 rocznicy czułam to samo co ty :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Witajcie, Znalazłam to forum, bo też już nie wiem jak sobie z tym poradzić. Jestem 2 lata po ślubie, miesiąc temu mój mąż się wyprowadził i chce się rozwieść. Czuję jakby ktoś mnie wbił w ziemię:(. Jako powód podał brak wspólnych zainteresowań i odmienne podejście do życia. Wcześniej kłóciliśmy się co prawda, ale tak myślę, iż w małżeństwie są wzloty i upadki, przed miesiącem planowaliśmy dzieci, kupno mieszkania i nagle wszystko stało się nieważne...Od prawie miesiąca mieszkam sama, też prosiłam, błagałam, płakałam, na siłę szukałam kontaktu. Spotkaliśmy się nawet kilka razy, aby porozmawiać. Na początku mąż mówił, że chce to wszystko przemyśleć, że nie wie co czuje, nie wie czy jeszcze kocha...ale wystarczyły mu 2 tygodnie by wyrzucić nasze małżeństwo do kosza. Ja jeszcze chcę walczyć ale nie wiem czy ma to jakiś sens. Próbuję sobie to wszystko poukładać, na całe szczęście mam pracę-powód by wstać każdego ranka. Kocham go ale jego obojętność nie daje mi żadnej nadziei na to by wierzyć, iż do mnie jeszcze kiedyś wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
hej dziewczyny, anelirdam, bardzo Ci współczuję, wiem co przeżywasz. ja na swoim małżeństwie stawiam kreskę. mój mąż zachował się bardzo podobnie do Twojego i jeszcze go nie rozgryzłam. ale już dałam sobie spokój. tłumaczę sobie, że on umarł, już go nie ma. tylko wygląda tak samo, a jest już kompletnie obcy. jest mi bardzo ciężko, płaczę, biorę leki. zaraz czeka mnie przeprowadzka i szukanie pracy w nowym mieście. Twój mąż widzę, że też się ocknął, że nie pasujecie do siebie... Ja nie rozumiem, że oni przed ślubem tego nie widzą. Brak honoru i godności. Pisz co u Ciebie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Witaj kochana, Dziękuję za słowa otuchy..jak sobie radzę..otóż muszę Ci powiedzieć, iż z dnia na dzień coraz śmielej patrzę w przyszłość. Spotkałam się z mężem u notariusza (rozdzielność majątkowa) i jest to chyba pierwszy poważny krok do naszego końca. Nie wiem co myśleć, bo jakoś tak dziwnie się zachowywał, po spisaniu aktu obojgu było nam po prostu smutno. Powiedział mi, iż smutno mu bo w końcu tyle rzeczy razem przeszliśmy, na co odpowiedziałam "Jeszcze możemy razem tyle przeżyć", to była moja ostatnia próba. Zdecydowałam się po prostu to puścić. Chcę rozstać się w kulturalny sposób, gdyż ponad zwalanie na siebie winy cenię sobie swój spokój wewnętrzny.Łatwo nie jest i jeszcze długo nie będzie, ale nie poddawajcie się, musi być dobrze i mam nadzieję, iż kiedyś z perspektywy czasu stwierdzimy, iż była to dobra decyzja. :) Uśmiechnij się świat nie jest taki czarny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Panie.... Przeczytalam temat od poczatku do konca i choc jestem mloda osoba i nie mam meza wiem co czujecie.... Nie moge uwierzyc ile kobiet czuje to samo co ja... Jak to mozliwe ze mimo krzywd jakie nam wyrzadzily nasze drugie polowki,potrafimy nadal je kochać?! Byly watki o godnosci....coz widocznie wiek 22 lat nie pozwala jej zachować...bylam zbyt slababy zachowac jej choc troche.... Tak kocham mojego bylego faceta z ktorym bylam prawie 5lat,ze godzilam sie na to byl z inna,sypial z nia i ze mna, a ja jeszcze walczylam i walcze nadal...obiadki,kolacyjki,prezenty,zmienilam swoj charakter,wszystko na plus-a on nie wraca. Stwierdzilam ze nie ma sensu...pochowalam wszytskie zdjecia,wszystko co mogloby mi go przypominac...wyszlam do ludzi,dzien mialam zaplanowany na maksa.....i co ?! Nic to nie daje,choc staram sie nie myslec,nie wywolywac wspomnien...klade sie do lozka....brakuje mi tchu,nie moge oddychac,czuje lęk,bol w sercu....!!jestem w stanie kontrolwac mysli,ale nie jestem w stanie zapanowac nad swoim cialem...tak cholernie mi go brakuje,myslalam ze to minie z czasem, a z czasem jest to coraz gorsze,jak widzie jak sie oddala ode mnie ...do innej. Nie jestesmy juz rok razem...czuje taka pustke,czuje ze nie jestem nic warta...tylko on umial mi udowodnic ze jestem...mieszkalismy razem 3 lata,mieszkam sama...samotnosc mnie przygniata,to jak nie ma go obok noca,w ciagu dnia,jak wracam zmeczona z pracy...probowalam znalezc kogos...ale nic z tego...nawet jak ktos sie pojawia,idzie w odstawke... Nigdy nie sadzilam,ze bede w stanie zniesc tyle ile mi przyspozyl cierpienia...a ja ze zdziwieniem jak nigdy zagryzam zeby i nadal kocham bezgrancznie....obawiam sie ze jestem w stanie zaakceptowac nawet to by byc ta druga...ale czuc choc czasem,ze jest obok mnie,choc na chwile ale moj,tylko dla mnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wlasnie dowiedzialam ze maz chce odejsc ode mnie 9 wspolnych lat 4 lata malzenstwa jest ciezko jak przez to przejsc pomozcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Hej dziewczyny, jak sobie dalej radzicie, co u was słychać. dawno tu nie zaglądałyśmy:) beatka 755: ciepło Cię ściskam w tej sytuacji i wierz mi, iż wszystkie na tym forum miałyśmy ten moment. Dla żadnej z nas nie był on łatwy i wierz mi dla Ciebie też nie będzie, ale wierz mi również, iż po każdej burzy przychodzi słońce...nie od razu....ja nadal czekam na swoje słońce...ale z dnia na dzień powoli będziesz się z tego podnosić aż w końcu się pozbierasz. Masz dłuższy staż ode mnie, mogę spytać co się stało?? Swoją drogą nie rozumiem takich sytuacji: zazwyczaj wszystko wygląda w porządku, wydaje Ci się, iż jesteście zgranym małżeństwem, że nic nie brakuje, a tu nagle znienacka dowiadujesz się, iż to co myślałaś do tej pory, to w co wierzyłaś jest tylko jedną wielką pomyłką. Trzymaj się, po prostu się trzymaj i koniecznie daj znać co u Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś napisał
Szanuj tych, którzy zasłużyli na to. Gardź tymi co odwrócili się. Nie patrz za siebie, tylko do przodu idź Bo to najlepsze dla ciebie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość somebodyxxx
Witam, ja również przeczytalam temat od poczatku do konca i mimo iz taka sytuacja w ogole mnie nie dotyczy to topic na prawde mna wstrzasnal. mam 21 lat i w sumie dwa dosc powazne zwiazki ktore trwaly po rok/ półtora i gdy sie zakonczyly (a zwlaszcza ten dłuższy) przez cały weekend lezalam na lozku przewracajac sie z boku na bok, lzy same mi ciekly bo nie mialam nawet sily juz plakac, po wspolnie spedzonej nocy powiedzial mi ze nie dojrzal do czegos powazniejszego i moge co najwyzej zosatac jego koleznaka...do seksu:(( bylo mi na prawde zle, czulam sie jak kurwa choc przed nim bylam dziewica i on o tym wie... ale gdy pomysle co Wy teraz mozecie czuc to mysle ze u mnie to bylo nic. Zawsze wydawalao mi sie ze malzenstwo jest na cale zycie i nawet nigdy nie przypuszczalam ze tyle mlodych par sie rozchodzi doslownie kilka lat po wzięciu ślubu ale nie zalamujcie sie---ogladajcie przepis na zycie;) serial, ktory moze pomoc akurat w tej sutyacji na www.serialeonline.pl i pamiętajcie ze na świecie jest karma, jezeli osoba z ktora spedzilo sie kilka lat swojego zycia moze zrobic nam cos takiego to ta osoba kiedys tez sie zakocha tak jak Wy i tez predzej czy pozniej zostanie skrzywdzona równie bolesnie... pozdrowienia, trzmajcie sie mocno, bedzie lepiej na pewno!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
ja przez 10 miesięcy próbowałam walczyć ale jedynie sie upokorzyłam, dla mojego faceta jestem teraz nikim a on triumfuje poniewaz ma młodsza, ładna partnerke, która sama go znalazła w pracy i tak bardzo drążyła temat, ze w koncu go zdobyła, a on po paru miesiacach swiata poza nim nie widzi, kilka wspólnych lat ma daleko w dupie, bo ma nowe wyzwanie i bedzie zył długo i szczesliwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Witajcie, andaluzja111: no właśnie tak to się niestety zazwyczaj kończy. Nie jestem przykładem wytrwałości w swoim postanowieniu, nadal próbuję przekonać swojego męża że jeszcze jest dla nas szansa...ale czy tak naprawdę ma to sens, czy nie skończy się tym, że będę czuła się upokorzona. Tak naprawdę mamy dziś spokojny kontakt ale to ja ze swojej strony staram się go utrzymać, nadal jest we mnie nadzieja na to, iż on do mnie wróci..może źle robię, sama już nie wiem. Jakiś czas temu wydawało mi się, iż jak wkręcę się w wir pracy i zajęć to szybciej mi przejdzie, myślałam iż potrafię to moje małżeństwo puścić, ale chyba potrzebuję więcej czasu. Czy znacie pary, które mimo wszystko się zeszły???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
anelirdam ja jestem po przejsciach, walczyłam i nie walczyłam, trzymałam reke na pulsie i czekałam az sie im nie uda, on doskonale wiedział, ze go kocham, wiec jeszcze bardziej mnie upokarzał, chwalac sie, jaki jest szczesliwy, ze to jego przeznaczenie, ze im sie swietnie układa, a ja sie pograżałam, zrobiłam z siebie idiotke nie tylko w jego oczach ale w oczach innych, ostatnio mnie zapytał czy znowu jestem na prochach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
cd, chciałam z nim rozmawiac, obudzic uczucie, które było miedzy nami ale nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że on żyje nowym zyciem a ja dla niego umarłam. dlatego kochana odpuść sobie, przynajmniej zachowasz godność której ja nie zachowałam, pozdrawiam i zyczę wytrwałości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Witajcie, andaluzja111: dzięki serdeczne za kilka prawdziwych słów, taki mam charakter, iż walczę do samego końca...ale pora sobie odpuścić, dzisiaj miałam kolejne spotkanie z mężem, spokojne i przyjemne całkiem, nadal go kocham, chciałabym by do mnie wrócił ale wyszłam z tego spotkania w takim przekonaniu, że zrobiłam już wszystko by ratować związek, teraz piłka po jego stronie:). Nie zamierzam jednak żyć jedynie nadzieją że on wróci, zaczynam powoli bardzo powoli myśleć o sobie i swoich potrzebach. Co ciekawe, przeczytałam dziś ciekawy artykuł o kobietach, które kochają za bardzo i poświęcają się temu aby partnerowi nieba przychylić, zapominając w tym wszystkim o sobie swoim rozwoju i potrzebach....wstyd się przyznać ale niestety pasuje jak ulał do mojej sytuacji. Dało mi to do myślenia...pewne rzeczy nagle stały się jasne...pozdrawiam Was wszystkie ciepło, 3majcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
trzymam za Ciebie kciuki, musisz być wolna i niezależna, żeby wygrać życie, ja niestety czekam na sprawiedliwość i pewnie nigdy się nie doczekam, kiedy on jest w siódmym niebie ja jestem na dnie, chcę tylko o nim zapomnieć czym szybciej zapomnisz i zrozumiesz, ze on Cię nie chce, tym dla Ciebie lepiej, bo z powodu cierpienia można stracić więcej niż tylko męża... ja bardzo wiele straciłam po rozstaniu, na własne życzenie, bo nie byłam zdolna uwolnić się od obsesyjnej mysli o nim odzywaj się, jak Ci będzie bardzo źle... a niestety będzie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewulec
no i ja też niestety mogę się podpisać pod tym -kocham , a on odszedł. po prostu zdradził, spakował manatki i mości sobie nowy dom.sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. zafundował sobie kochankę jak byłam w 8 miesiącu z drugim dzieckiem, którego nie chciał. maskował się doskonale. był przy porodzie, zachowywał się jak to on - pomógł w trudnych chwilach, a po miesiącu usłyszałam, że stać go na bardziej atrakcyjna partnerkę, że mnie nie kocha , nie lubi. to zresztą słyszałam wielokrotnie. teraz mówi, że jest zadowolony bo uwolnił się ode mnie. podobają mu się wszystkie inne kobiety i jest nimi zainteresowany. może nasze małżeństwo nie było idealne, ale jakoś bywały w nim szczęśliwe chwile. teraz potrafimy normalnie rozmawiać, śmiać się, być uprzejmym. tylko duuużo mnie to kosztuje. pytałam się czy jest szczęśliwy - to stwierdził, że jest zadowolony, dobrze mu. zawsze był egoistą. no i uwolnił się od obowiązku mieszkania z dziećmi. przychodzi je odwiedzić. spełnić się rodzicielsko przez 2 godziny. no po prostu super tatuś. powrotu po tym co zrobił nie chce. bo ludzie powiedzą, że wrócił z podkulonym ogonem do żony. a to wstyd ratować rodzinę nie rozumiem tego. i mimo że drań to nadal go kocham i chciałbym, żeby tu był, siedział kolo mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak wszystkie przeżywam to samo.... Byliśmy ze sobą 6 lat a 3 lata po ślubie. W końcu kupiliśmy mieszkanie.... które tak naprawdę okazało się dla mnie nieszczęściem. Raptem po 2 miesiącach mieszkania , po kłótni wyprowadził się .... też niby chciał to przemyśleć.... po namysłach stwierdził że to nie ma już sensu. wyprowadził się. definitywnie chce rozwodu i już nie chce ze mną żyć. twierdzi że coś w nim pękło. Pomaga mi spłacać mieszkanie, dzwoni, ale to chyba tylko aby nie mieć wyrzutów . Strasznie mi ciężko. Tak się cieszyłam jak kupiłam to mieszkanie, jeszcze takie piękne, urządzone nowocześnie. A teraz wracam do niego z niechęcią. Ciągle płaczę . Nie jestem w stanie spać w sypialni. samo słowo sypialnia kojarzy mi się z drugą połówka.... wolę spać na kanapie aby nie myśleć. W ciągu dnia potrafię mieć skrajne nastroje, od euforii do braku chęci życia. Postanowiłam zapisać się na siłownię i na pole dance. to ostatnie to taniec z wykorzystaniem rury, krzesła. Kosmetyczka mi to doradziła abym poczuła się kobieco i sexi. a na siłownie po to aby mieć kontakt z płcią przeciwną. i to też mi doradziła kosmetyczka. Powiedziała że na faceta najlepszym sposobem jest inny facet. Nie wiem czy to tak wogóle sie da. Widzę że jeśli czegoś ze sobą nie zrobie to będzie ze mną co raz gorzej. Do pracy chodzę bo muszę . Jadę autem i płaczę..... Najgorsze są wieczory, gdy wracam do olbrzymiego , pustego domu. Jestem jeszcze młoda ale od nastolatki harowałam aby mieć jak najwięcej. Obydwoje pracowaliśmy prawie na 2 etaty. każde z nas. W pogoni za pieniadzę zapomnieliśmy o miłości. I co mi teraz po tych rzeczach materialnych....... wiem że inni mają gorsze sytuacje bo mi mąż wszystko zostawił ale cierpienie jakie czuje to jest okropne. Jestem bardzo słaba psychicznie jeśli chodzi o zawód sercowy. Był on dla mnie całym życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
witam Cie smutna! Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem, jakbym słyszała swoją historię, tylko ze w moim nowym pięknym apartamencie mieszka on i jego nowa partnerka, tyle serca włożyłam w urządzenie mieszkania a teraz tam bez skrupułów mieszka jakaś zdzira i mój ukochany. Też jechałam do pracy i ryczałam, w pracy zaciskałam zęby a jak tylko wsiadałam do samochodu to znowu ryczała, od 11 miesięcy nie było godziny, żeby o nim nie myślała, a nawet we śnie nie dawał mi spokoju. koszmar! Życzę Ci wytrwałości i tego, żebyś szybciej ode mnie uporała się z bólem. Ściskam Cię mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
andaluzja111 widzę że prawie identycznie. tylko że ty masz gorzej bo ta ździra tam mieszka. mnie by "cholera wzieła" gdyby jakś ........ zamieszkała w domu który ja urządzałam. najpierw to bym chyba wszystko zdemolowała..... któraś z dziewczyn napisała że trzeba to traktować jakby nasi ukochani umarli. Tak sobie myślałam o tym i nie powiem że jest to dobry sposób. schowałam głęboko zdjęcia i rzeczy osobiste które mi się z nim kojarzą . Na chwilę obecną na 99 % wiem że on nie ma nikogo ale ten 1 % ma olbrzymią wartość. ale będę cię wspierac i pomożemy sobie wzajemnie. trzeba postanowić że oni umarli. Ja objechałam już w okolicy siłownie i biorę się za siebie. mam już rok przerwy od siłowni oczywiście z lenistwa i teraz zbliża się JESIEN okres melancholijny i nie można siedzieć w domu. Bardzo wspiera mnie moją koleżanka mówiąc" gdyby przeżyła to inna kobieta to ona wątpi że była by tak silna jak ja" wtedy się podbudowówuję i walczedalej. no ale przychodzi wieczór i padam.... ciężar tego płaczu jest różny...... raz łatwiej raz gorzej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolna31
czesc dziewczyny, dawno mnie nie było, troche zmian w moim zyciu a więc po 1 duzo pracuje, czyli nie mysle, w koncu robie to co lubie, spełniam sie zawodowo po drugie poznałam faceta, hmm i powiem tak, nie wiaze z nim niczego, to taka odskocznia, bawimy sie spotykamy, rozmawiamy, .... hehe nic wiecej ale dzieki niemu totalnie zapomniałam o moim mężu ;) mało tego teraz dopiero widze jaka to była świnia z niego ;p klapki z oczu spadły po 10 latach i jedno wam powiem, nie ma co płakać zycie zaczyna się po rozwodzie :) głowy do góry, oni nie sa warci naszych łez nie ma co tracić czasu na wspomnienia i płacz życie jest na to za krótkie ;) buziaki :* aa rozprawe mam 6 grudnia :D HO HO HO ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Witajcie dziewczyny, Też od jakiegoś czasu tu nie zaglądałam...u mnie nadal bez zmian...czyli mąż dalej mieszka osobno...minęły już ponad 2 miesiące od jego wyprowadzki...daliśmy sobie czas na to aby wszystko przemyśleć..ale jakoś tak się składało, że miałam ciągle wrażenie, iż tylko mi zależy na tym by ratować nasze małżeństwo. Samotność przez te dwa miesiące nauczyła mnie paru ważnych rzeczy, nauczyła mnie tego, że mogę żyć sama, że mogę wstać rano i z uśmiechem zacząć dzień, że świat nie kręci się wokól mego męża i tego że mnie zostawił. Był to dla mnie czas przemyśleń i podjęłam decyzję sama, przestałam już bić głową w mur obojętności za którym schował się mój mąż. Po prostu odpuściłam. Wczoraj miałam spotkanie z mężem..ustaliliśmy warunki rozwodu..nie mam już siły przekonywać go, że warto dać nam szansę, że możemy się po tym pozbierać i zacząć na nowo. Nie zmuszę go do tego by ze mną był, choć tego nie chce. Teraz już wiem, że była to dla mnie ważna życiowa lekcja, jeszcze nie potrafię życzyć mu szczęścia ale wiem, że przyjdzie taki moment kiedy będę mogła porozmawiać z nim tak po prostu. Jedyne czego teraz potrzebuję to właśnie czasu dla siebie, dla swoich przemyśleń, potrzebuję czasu na samotność. Dostałam fajną ofertę pracy i chyba ją przyjmę...to jest dla mnie czas zmian..to jest mój czas i chciałam Wam powiedzieć że niezależnie od okoliczności powinnyście wierzyć w siebie w swoje możliwości i w to że znów zaświeci dla was słońce. Trzymam za Was kciuki dziewczyny, nie dajcie zniszczyć swojej wiary w siebie Waszym byłym facetom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po rozwodzie
Witam Was wszytkie, jestem jakies połtora roku po rozwodzie,.jak czytam co piszecie...to jakbym pisala wszytko ja...wielokrotnie wchodzilam na to forum, szukajac wsparcia i pomocy...jakiegos tajemnego "przycisku" , który sprawilby , ze to co się wydarzyło jest nieprawda. Pewnego dnia powiedzial ,ze mnie nie kocha i nie chce byc ze mna, i zebysmy to zaltwili kulturalnie. BYliśmy 2 lata po ślubie, 5 lat znajomosci.. Myslalam ze jestem najwieksza szczesciara, mam takiego cudownego męza, tesciow, finanoswo się super układało. Prawie się nie kłocilismy. Nagle uslyszalam, ze jestem zaoszczedna i mam inne podejscie do zycia, ale poniewaz jestem piekna i wykształcona to zara sobie kogos znajde wiec sie o mnie nie boi.Po 2 miesiacach pismo z sadu o rozwód. Zrobilam wszytko, wszytko, prosilam,błagałam,dawałam czas..to ze zyje to ratunek mamy. Głodziłam sie, płakałam cale dnie...trwało to pól roku.Upokorzenie, obrazanie. Walka o wszytko....top było straszzne. Doszlo do rozwodu....pogodziłam się, ale było zle..pakałam, cierpialam, tesknilam, brałam leki, winilam się...bolalo.....boli. od jakiegos czasu mam kogos, teoretycznie super. KOlezanki mówia ze cudny facet i ja tez to czuje...ale co z tego jak nie ma chwili zebym nie myslala o swoim męzu. Tak go kochałam. Dwa lata nie wystarczyły:(... BYly ma dziecko i nowa cudowna kobiete...a ja...nie umiem być szczesliwa... wiem ze nigdy juz nikogo nie pokocham i nigdy nie bede Tak szczesliwa jak bylam z nim...Wszyscy mi mówia, ze najgorsze za mna,,,,moze i tak....ale nikt nie rozumie jak to dalej boli. Czuje sie gorsza...niż bylam....znajomi .....wielu znajomych okazalo się wyrozumialymi dla niego i sa dalej kumplami..jakby nic nei zrobil zlego...jakby...wszytko bylo oki..to tez boli.. Trzymajcie się.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
... wszytkie przeszłyśmy to samo... czemu tak nas krzywdza, a może czemu tak bezgranicznie ich kochamy:(..wszycy oni odchodza do kobiet a my piękne, młode, wykształcone zostajemy same.... 30-latki... pełne żalu i obawy przed jutrem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna 2011
czemu jest tak, ze to boli.. czemu nie mozemy byc silne...jak oni.. znajdowac sobie facetów i zapominac:( czemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podkusiło mnie
polecam książkę "kochance męża kup kwiaty", poczytać, zrozumieć sprawę i troszeczkę inaczej spojrzeć przede wszystkim na samą siebie. Wiem co mówię, przeżyłam takie chwile w swoim życiu. Całusy dla Was, nie pozwólcie, żeby ktokolwiek zadeptał wasz szacunek do samych siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka 999
.. zaraz poszukam tej książki na necie, jednak i tak wydaje mi sie ze możemy czytac , rozmawiac.. to pomaga krótkotrwale... mnie pomaga na kilka godzin, a potem znow przychodzi smutek.. super ze jest to forum... szkoda tylko, ze jest nas tak duzo cierpiących...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
ja właśnie jestem ,,po''. rozwod z orzekaniem o winie męża, alimenty 1000 zl przez rok i zegnaj. przez ostatni okres zrozumialam, że to po prostu manipulant. życzę szczęścia, kochane !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anelirdam
Akara to trzymam kciuki. Ja też już jestem po rozwodzie. Minął już miesiąc. Powoli małymi krokami do przodu. Da się dziewczyny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc ...weszłam na to forum po raz pierwszy.Szczeglnie zwróciłam uwage na tekst dziewczyny,,po rozwodzie'' ,bo to jakby o mnie.Mam nadzieje ze tu jeszcze zaglądasz?...Napisz jak sobie radzisz....Mój mąz odszedł 7lat temu ,Boże jak to strasznie bolało(((Robiłam co mogłam zeby uciec od bólu.Z tego wszystkiego skonczyłam sudia ,najpierw pedagogike ,teraz kończe psychoterapie na UJ....moze bede mogła komuś pomóc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×