Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nic_już_nie_rozumiem

lęk przed mężczyznami i marzenie o dobrym ekstrawertyku :(:(:(

Polecane posty

Gość nic_już_nie_rozumiem

Witam. Jestem nową osobą tutaj na forum i chciałam podzielić się przykrym doświadczeniem. Nie wiem, czy forumowicze znają takie słówko jak androfobia czyli lęk, niechęć do mężczyzn. Obawiam się, że mi się to przydarzyło :( zawsze w dzieciństwie miałam wielu kolegów, kumpli i wysoce to sobie ceniłam, ba dogadywałam się lepiej niż z dziewczynami. Samo stwierdzenie "chłopaki są złe i głupie" wydawało mi się bzdurne. Niestety od kilku lat narasta we mnie jakaś taka dziwna odraza do płci przeciwnej. Postrzegam facetów jako coś co ma związek z oziębłością i wykorzystaniem. Pierwsze co mi przychodzi na myśl kiedy słyszę słowo mężczyzna to cierpienie psychiczne, odrzucenie, ukaranie mnie za bycie sobą. Ten stan ma swoje wyjaśnienie w niezbyt udanych związkach. Jestem żywą, rozmowną osobą ale mocno uczuciową i absolutnie nie pociągają mnie przeciwne charaktery. Liczyłam na to, że może poznam jakiegoś sympatycznego ekstrawertyka ale jedyne co wskórałam to męki z maxymalnie skrytym introwertykiem, który nie wzbudzał we mnie uczucia :( albo szarpanie się z owszem wylewnym i wyrazistym facetem ale takim, który ciągle śni o swojej byłej ponieważ była oziębła i podła czyli dla niego wspaniała i godna czci :/ Dręczy mnie ciągły brak spełnienia psychicznego, brak możliwości bycia z kimś kto mi się podoba a nie tylko ja jemu. Zauważyłam, że równie dobrze mogłabym być robotem, któremu na nikim nie zależy, a panowie i tak by startowali do mnie z nadzieją, że nagle zdobędą moje serce. Kiedyś byłam milsza, łagodniejsza i wrażliwsza, chciałam mieć rodzinę i dbać o męża. Niestety ten potencjał sie wyczerpał, po prostu go zniszczono, bo nie był dość interesujący i godny miłości :( teraz nie umiem się przemóc żeby móc taką kobietą być znowu. Czuję się zniszczona psychicznie przez mężczyzn. Coś wartościowego mi zabrano, a teraz słyszę narzekanie, że nie jestem słodka, miła i delikatna. Ze strachu schowałam to co mam dobrego z charakteru gdzieś głęboko ale chyba mało kto mógłby chcieć to odkryć. Żal mi bo miałam dobre intencje. Nie ciągnie mnie do feminizmów i innych takich. Chcę po prostu być doceniona i ważna dla człowieka z którym mam coś wspólnego, coś więcej niż dzieciaki i rachunki do opłacenia. Najgorsze to to, że poszłabym chętnie do psychologa ale nie stać mnie a za darmo mam termin dopiero za miesiąc :(:( Nawet ostatnio ktoś mi się chyba spodobał ale nawet kiedy wysłałam neutralnego smsa bo tygodniu od ostatniego spotkania zupełnie bez nachalności i sugestii było milczenie mimo, że niby osoba owa bardzo pozytywnie do mnie nastawiona. Nawet już starałam się być bardziej stonowana i spokojniejsza skoro mężczyźni nienawidzą żywych kobiet jak widać i nic :( i tak źle i tak niedobrze. Świadomość tego, że ciągle spotyka mnie niedocenienie budzi straszną agresję i smutek. Nie okazuję mojego bólu panom, umiem się mile uśmiechać i żartować ale w głębi ducha wiem, że jak spotkam kogoś podobnego do mnie kto mi się podoba to na pewno ta osoba mnie zignoruje mimo, że mielibyśmy wiele wspólnego i umielibyśmy się dogadać. Lubię kompromisy i nie lubię nikogo ograniczać ani zmuszać więc nie rozumiem dlaczego żywy charakter od razu mnie przekreśla. Nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić. Czekać na tego ekstrawertyka o dobrym sercu, czy pogodzić się na wegetację z kimś o przeciwnym charakterze z kim będe się męczyć po prostu. Żeby nie było, że jestem niesprawiedliwa. Nieśmiali panowie są OK jako przyjaciele i NAPRAWDĘ dałam im szansę ale widzę, że nie umiem być szczęśliwa z kimś milczącym 24 na dobę, kto rzadko okazuje uczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×