Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość orenishii

Walczyc czy odpuścic sobie?

Polecane posty

Gość orenishii

Kryzys w naszym małżęnstwie trwa jakieś trzy lata. Były to falowe problemy. Raz było dobrze raz źle.Winni jesteśmy oboje.Tyle ,że na początku kryzysu, mój mąż walczyl o mnie , bo zawinił, a ja nie potrafiłam wybaczyć i odsunęłam się od niego , bo 1,5 roku sytuacja się odwrócila. To on odsunął się ode mnie i postnowiłam walczyć, Zawsze wiedziałam,że mnie bardzo kochał. Ale to się zmienilo, może moja walka była zbyt mało skuteczna, może nie zrobiłam wszytskiego, ale on był nieugięty. Teraz wyprowadził się ode mnie , bo znalazlam w jego telefonie sms-y milosne. Twierdzi,że to tylko zabawa. Zlożył pozew o rozwód. Teraz po dluższych naszych rozmowach, stwierdził, że potrzebuje czasu, ża na dzień dzisiejszy nie widzi dla nas szans, ale może zerwanie kontaktu na tydzień pomoże nam w czymś. Ja uważam ,że powinniśmy iść do psychologa. Zgodził się na to, choć niewiem czemu? Mam straszny mętlik w głowie. Niewiem, czy on na prawdę potzrebuje chwili spokoju, czy to jest jakaś jego kolejna intryga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eqeeten
time... time... time...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbs$
Ile jestescie w malzenstwie? Po ile lat macie? Czyli 1 raz on zawinil.. zdrada? staral sie... Ty rezerwa, moze czasem wypominanie... on widzial, ze jego starania nie maja sensu... zaczal olewke... zaczelas sie starac TY./... ale jego olewka zaowocowala romansem? ( te smsy) i jego wyprowadzka oraz pozwem o rozwod? i tak nagle chce sie wycofac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
Mamy po 30 lat, trzy letnią córkę i trzynastoletni staż. Właśnie chodzi o to,że niewiem, czym on się kieruję. Czy chce odpuścić? Czy może to jego jakaś gra? Nie potrafie go rozgryść. A może poważnie chce o tym pomyśleć? Ale zastanawiam się dlaczego dopiero teraz. Wczesniej , przed tym wszytskim też dużo rozmawialiśmy. NIE ROZUMIEM TEGO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbs$
czyli kryzys trwa odkad urodzilo sie dziecko... moze chodzic o sex? czy odstawienie meza na drugi tor?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
Postanowiliśmy się nie kontaktować przez ten tydzień, ale mi jest bardzo ciężko. Wiem,że muszę również to przemyśleć. Ale obawiam się, że taka rozłąka spowoduje odwrotny skutek, jakiego się spodziewam. OBAWIAM SIĘ ,ŻE BĘDZIE MU ZBYT DOBRZE SAMEMU, ZERO PROBLEMÓW, WOLNOŚĆ ITD. a NAJBARDZIEJ BOJĘ SIĘ ,ŻE W TEN SPOSÓB SZYBCIEJ O NAS ZAPOMNI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
W zasadzie odkąd urodziło się dziecko, ale to nie bylo związane z seksem lecz on popadł w problemy finansowe, o których dowiedziałam siędopiero jak był przyciśniety do muru. Stracil wtedy wszystko, pracę itd. Wyciągnęłam go z tego, obiecałam,że postaram się wybaczyć. Lecz niestety nie udało się. Jego kłamstwa były codziennością. Właśnie wtedy odwróciłam się od niego. Lecz nie tak do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbs$
ale przeciez on zdaje sie nie jest sam... skoro otrzymuje jakies smsy od kobiet? wprawdzie mowi, ze to zabawa, ale wiesz... nie wiem... chyba jest na tyle mimo wszystko odpowiedzialny, aby nie rzucac ot tak slow (grozb?) o rozwodzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
No własnie nie chce mi się wierzyć ,że to zabawa, Choć tak na prawdę nie wiem, jak miałby się spotykać z tą kobietą. Jak nie był w pracy to w domu z dzieckiem. Zastanawiam się tylko , czy warto czekać ? Czy tydzień coś może pomóc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbs$
szczerze mowiac, nie sadze... to tylko przeciaganie w czasie ostatecznego ciecia... ale moze myle sie... a pomysl czy jestescie w stanie wszystko od nowa budowac? czy chcesz, czy masz sile i wiare, widzisz sens?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
Własnie chodzi o to ,że ja jestem w stanie odbudować wszystko od początku.Postawiłam wszystko na jedną kartę. Zawsze chciałam mieć szczęśliwą rodzinę, z reszta jak każdy. Bardzo mnie ciągnie do tego żeby zadzwonić, ale wiem ,że obiecałam. Nie moge znaleźć sobie miejsca. I zastanawia mnie jeszcze jeden fakt, co on czuję? Zachowuję zimną krew, a nigdy taki nie był. Czy ludzie potrafią , aż tak sie zmienić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbs$
moze tak, moze nie... moze zakochal sie w kims?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
Tak też podejrzewałam. TRUDNO . Ale dlaczego nie chce sie do tego przyznać, przecież ja na to nie wpłynę. Musze się z tym pogodzić. Chyba ,że jest taki słaby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość potrafia sie az tak zmienic
Mnie maz kiwnal 6 lipca po 22 latach malzenstwa ... Przecierpialam , przelezalam ,odtworzylam film z tych 22 lat i .... zeskrobuje sie z ziemi ... ale wiem ze z nim juz byc nie chce i wiem ze zechce wrocic , nie pozwole . Jest mi nareszcie dobrze . Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sheepworldstory
Hej. Nie wiem czy Tobie to coś pomoże, ale na pocieszenie powiem, że nie tylko Ty doświadczasz takich dylematów. Sytuacją mam podobną. Jesteśmy oboje koło 30, staż 10 lat z czego 4 po ślubie, 2,5 roku w kryzysie, bez dzieci. Różnica jest u mnie taka, że to ja staram się o nasz związek, a moja żona co jakiś czasu udaje, że też się stara. Też się zastanawiam, na jak długo starczy mi sił i czy moje starania w ogóle mają jakikolwiek sens. Marzę o rodzinie i ciepłym domu. Tymczasem otrzymuję tę cholerną niepewność czy uda się to poskładać. Moja żona co jakiś czas daje mi ogromne nadzieje na to, że wszystko będzie dobrze (tydzień, nawet dwa tygodnie jest super), po czym dowiaduje się, że ona tak dłużej już nie może, że cały ten czas udawała, że nie urodzi mi dzieci bo mnie nie kocha, że nie jest jej ze mną dobrze itp. Nie będę tu pisał o tym jak bardzo się na niej zawiodłem. Mój problem polega na tym, że kocham tę zołzę i wybaczam jej wszystkie krzywdy jakie mi wyrządza na bieżąco. Powoli jednak tracę cierpliwość i zaczyna być mi szkoda moich lat na budowanie takiego domu z kart. Dałem jej już wolną rękę. Nie wiem co zrobi szczerze mówiąc, bo ona sama ma dylematy natury moralnej. Nie wie czy rozwód to dobre rozwiązanie, ale chce spróbować. I w kółko takie pier......enie. A człowiek chciał dobrze. Dałem z siebie wszystko co najlepsze, aby zbudować fajną rodzinę. Widocznie za mało... Więc widzisz sama droga koleżanko. Bo największy jest ambaras, aby dwoje chciało na raz. Też mam problem w życiu, bo poświęciłem się temu związkowi bez reszty, a teraz czuję się jakby kto dał mi w twarz. Ale cóż....Człowiek jest człowiekiem, popełnia błędy... Grunt to umieć pochylić czoła kiedy trzeba, umieć przyznać się do błędu, a jak trzeba umieć przebaczyć. Ale nie każdy tak umie... Też żyję w niepewności i poczuciu straconego czasu, choć powoli zaczynam patrzeć na to z innej strony. Grunt to myśleć pozytywnie. Ja zostaję sam w mieście gdzie nie mam żadnej bliskiej mi osoby, 500 km od rodziny i bez domu, który przez te lata budowałem. (taką mam perspektywę). Ciekawe jest to, że przestaję czuć żal, którym do tej pory napełnione było moje serce i zaczynam cieszyć się każdym dniem od nowa, niezależnie od tego co ze sobą niesie. To by było na tyle. Trzymaj się ciepło i powodzenia w życiu życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orenishii
No to jesteśmy bardzo podobni kolego. Ja też wiele wybaczam, sama niewiem dlaczego? Komuś zapewne doradziłabym coś innego. Sama natomiast nie mogę wyobrazić sobie życia bez tego człowieka. Rodzinę mam również 500 km stąd. Tak,że zostałam sama z dzieckiem. Staram się aby chociaż ona była szczęśliwa, ale serce mi pęka. Mam ogromną nadzieję, że mój mąż zrozumie ,że krzywdzi nie tylko mnie. A czy ty nie pomyślałeś o pomocy psychologa? Może póki mieszkacie jeszcze razem to powinniście porozmawiać z kimś kto pokaże Wam problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość singielka31anka
Też mam 30 lat :( Rok po rozwodzie. Szansę dawaliśmy sobie rok. Niepotrzebnie. Chyba. Bo nic to nie dało. Jeżeli jedna strona nie chce, to druga nic nie zdziała. Ja się poddałam i sama złożyłam pozew o rozwód i od roku jestem po rozwodzie. Nie mieliśmy dzieci. Staż małżeństwa - niecałe 5 lat. Co się teraz z ludźmi dzieje? Dorosłe osoby i nie umieją się dogadać? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×