wiecie co wam powiem. coraz powazniej zastanawiam sie czy by sie nie zapisac na

taniec.... wczoraj bylem z kolega na piwku i mi opowiadal ze zapisal sie na salse...akurat w tej grupie gdzie on sie zapisal wszyscy ktorzy tam tancze sa sami (przynajniej na zajeciach).na zajecia pprzychodza bez pary...no i mowi mi ze dwie laski go podrywaja usilnie, jedna przecietna 5/5, druga fajna 7/10 (wedlug jego tabeli atrakcyjnosci). akurat on ma dziewczyne i chyba nie bedzie korzystal... a nie obrazajac go to nie jest za szczegolnie przystojny, takze jesli jego rwa to mysle ze tez bym mial spore szanse...bo tak sobie mysle ze moj przegryw(w postaci braku dziewczyny) w duzej mierze wywodzi sie z tego ze niby jak mam kogosc poznac skoro glownie siedze w domu, a jesli juz gdzies wychodze, do jakiejs grupy to zwykle sa to sami faceci(gra w pilke, treningi bokserskie, wyjscie na piwo z kumplami, szkola itd.) no pratycznie obracam sie wwsrod facetow...a na takim kursie to pewnie 90% to kobiety. jeszcze jakbym sie nauczyl fajnie tanczyc(kompletnie nie umiem) to jeszcze bym zwiekszyl swoje szanse.... co myslicie??