Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

sylia-89

Jak go odzyskac?

Polecane posty

Problem jest tego rodzaju, ze nie wiem co robic? przedstawie w skrócie swój problem.... Bylam w zwiazku ok 4lat z moim partnerm. Poczatek naszego zwiazku byl piekny,jakie to zwykle bywaja poczatki. Po okresie poltora roku zaczely sie klótnie ,ktore jak dla mnie tez sa rzecza normalna,tymbardziej ze oboje mamy ciezki charater. Bylo miedzy nami roznie ....czesto sie rozstawalismy z blachych powodów,lecz zawsze do siebie wracalismy. Po pewnym czasie mielismy juz tego dosc...ktores z nas stwierdzalo ze zakancza zwiazek. Zawsze bywalo tak ze jak jedno z nas chcialo cos naprawic do drugie nie chcialo i tak w kolko sie mijalismy. Ja nie ukrywam ze czesto wykorzystywalam slabosć jaka wynikala z milosci mojego partnera do mojej osoby. Meczylo mnie ze bylam zawsze dla niego dobra,a on w sobie nie umial zmienic kompletnie nic...dlatego tez robilam tzw.przerwy-zrywajac. Lecz i tak wracalismy. Wiele razy mialam stawiane warunki,ze jesli czegos nie zrobie,to bedzie to koniec zwiazku...nigdy w to nie wierzylam....poniewaz nie raz slyszalam zapewnienia ze tego juz dość i to definitywny koniec...a i tak wracalismy do siebie,bo zadne z nas nie umialo zyc bez siebie. Po 4latach nie bylismy juz razem,wiele sie wydarzylo w naszym zyciu,lecz zawsze za soba tesknilismy i lgnelismy do siebie...Dawalismy sobie kolejna szanse,ktora zwykle trawla ok.miesiaca ,mijal miesiac i nastepowalo to samo,czasem mijalo troszke wiecej czasu.... Prawde mowiac przez poltora roku wracalismy do siebie i sie rozstawalismy.... Az przyszedl moment w ktorym po raz kolejny dalismy sobie szanse,ale bylo juz inaczej..lepiej tylko cos sprawilo,jakas blachostka,ze sie odsunelismy od siebie na jakis czas...lecz tesknota przyszla i do mnie i do niego. Tylko ze moj partner byl juz w nowym zwiazku; na poczatku chcialam sobie i jemu udowodnic,ze po raz kolejny do siebie wrocimy.... Robilam wszystko,co dawalo rezultaty....na kazdy mozliwy sposob chcialam by zrozumial ze go kocham i to ze mna bedzie mu najlepiej.... Spotykalismy sie w ten sposob 2msc,mimo tego ze byl juz on z nowa partnerka godzilam sie na to wszystko,sadzac ze w koncu ja zostawi. Po jakims czasie zaczelam sie czuc wykorzystywana...co zaczelo mnie strasznie meczyc....lecz nie umialam zrezygnowac z niego. Nie umialam przestac sie z nim spotykac,balam sie ze go strace.... Zaczelo sie dziwnie dziac,on zaczal sie odsuwac...a ja nie wiedzialam,co moge jeszcze zrobic,by go przy sobie zatrzymac. Odbylismy szczera rozmowe,poniewaz zauwazylam ze nowy zwiazek zaczal mu rozkwitac....nie bylo juz miedzy nami intymnosci,bliskoci.... Wtedy wyznal mi ze pokochal swoja nowa partnereke i nie chce juz wiecej za jej plecami sie ze mna spotykac.... Jak wczesniej napisalam nie wierzylam nigdy w jego "koniec" lecz tym razem zrozumialam ze jest on definitywny. Po tej rozmowie ,po jakis 2-3 tyg potrzebowalam rozmowy z osoba ktora wciaz tak mocno kochalam...lecz zakonczyla sie ona tym,ze wyladowalismy razem w lozku.Po tym spotkaniu czulam sie strasznie zmieszana i nie wiedzialam co myslec...nie chcialam o tym rozmawiac,nie chcialam jedynie by bylo to jedynie zaspokojenie wlasnych potrzeb mojego eks. Dwa dni temu odbylam z nim rozmowe,powiedzialam mu ze potraktowal mnie strasznie nie odzywajac sie po tym spotkaniu do mnie,ze poczulam sie wykorzystana...lecz on powiedzial ze nigdy mnie nie wykorzystal,dla zaspokojenia swoich potrzeb....ze zwykle jak dochodzilo do intymnych sytuacji,bylo to spowodowane uczuciem jakim jeszcze mnie darzyl i sentymentem. Jednak po raz kolejny uslyszalam,ze nie bedzie juz tego wiecej....poniewaz jest szczesliwy,kocha swoja nowa partnerke z ktora jest juz 3badz 4 msc,a chwile ktore z nia spedza sa wyjatkowymi ktorych by nie zamienil na zadne pieniadze. On widzi ze wciaz go kocham i na niego czekam,wie o tym ze zmienilam sie na lepsze ze jestem taka jaka mnie zawsze chcial. Kocham go tak bezgranicznie i bez wzgledu na wszytsko,ze jestem w stanie wybaczyc mu wszystkie krzywdy i bol jaki czulam i czuje ... Meczy mnie to, ze nie ma go obok....na kazdym naszym spotkaniu daje mi tyle ciepla...ze mam pewnosc ze we wlasciwej osobie zlokalizowalam uczucia i nadal chce je miec. On uwaza mnie za kogos wyjatkowego,uwaza sie szczesciarzem ze mial mnie u swojego boku...lecz nie wraca!!! Tak mi go brakuje...coraz rzadziej sie widujemy,ale za kazdym razem czuje sie wyjatkowo,bo tak mnie traktuje. W jaki sposob mam sprawić,by wrocil do mnie?? Co moge jeszcze zrobic? Nie jedna osoba doradzala mi by urwac kontakt,choc na jakis czas...Twierdzac ze facet ma swiadomosc tego,ze ma nademna wladze,taka jaka ja kiedys mialam.... Problem tkwi w tym,ze choc raz chce wytrwac w swoim postanowieniu,bo zwykle bylo tak ze sie staralam by go zdobyc jakies 2 tyg i wszystko mijalo... Nie chce by pomyslal,ze poraz kolejny zrobilam tak samo,a z drugiej strony boje sie ze jak odpuszcze...to on ulozy sobie zycie z ta druga,widzac ze ja odpuscilam.... PROSZE POMOŻCIE MI!! TAK BARDZO MNIE TO BOLI!! ps.nie jestem zainteresowana innym mezczyzna,wiec rady w stylu "znajdz innego" nie będa dla mnie pomocne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jolciaa
Nie zmusisz drugiego czlowieka do powrotu skoro on sam tego nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wasz zwiazek juz umarł... on pokochal inna i czy chcesz czy nie - musisz zrozumiec ze nic z tego nie bedzie ! piszesz ze nie chcesz rady typu "znajdz innego" - ale to jest jedyna rada !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hitsezonu
zawsze możesz "anonimowo" powiadomić jego nową "miłość" o waszych tajemnych seks-spotkaniach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hitsezonu
taaa... pokochał inną - ale dupczy eks za plecami to rzeczywiście super miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo ciężko się ciebie czyta, starsz się byc na siłę elokwentna, ta opowieśc brzmi jak raport policyjnyo "niemaniu świateł" :o historia jak jedna z wielu, nie każdy związek jest do końca życia i musisz się z tym pogodzic piszesz, że "Nie jedna osoba doradzala mi by urwac kontakt,choc na jakis czas...Twierdzac ze facet ma swiadomosc tego,ze ma nademna wladze,taka jaka ja kiedys mialam...." ale nie robisz nic, żeby odratowac choc trochę swoją godnosc nie szukaj nikogo innego na siłę, ale zaakceptuj, że z tym już nie będziesz - im szybciej to do ciebie dotrze tym lepiej odetnij się, pokaz mu, że nie jesteś na każde jego zawołanie, pokaż, że masz swój honor - jak cię kocha to za tobą zatęskni i sam wróci a jeśli cie nie kocha, to przynajmniej będziesz mogła na siebie normalnie spojrzec w lustro uczucie robi z nas marionetki, nie myslimy logicznie, robimy głupoty bo trudno będąc w centrum tego wszystkiego podjąc dobrą decyzję- sama sobie z tego zdajesz sprawę, dlatego prosisz o pomoc my jesteśmy z boku, daleko, mamy dystans i nie patrzymy na te sytuację przez pryzmat uczuc - może tego własnie ci potrzeba? od ciebei zależy czy przyjmiesz te rady czy nie, ale ta sytuacja skończy się tak czy inaczej, bo albo on któregos razy poprostu juz nie przyjdzie albo ty nie wytrzymasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do "hit sezony" anonimowa wiadomosc do jego dziewczyny jest niemozliwa....on o tym nikomu nie mowi,o tym ze sie spotykamy wiemy tylko my dwoje.....Jest bardzo uwazny podczas spotkan,zwykle spotykamy sie poznymi wieczorami....jest na tyle uwazny,ze jak przychodzil do mnie szedl takimi drogami by nikt go nie widzial....I na tyle inteligentny,ze nie zostawia zadnych sladow za soba,a nawet jesli cos mu umknie,nie jest to dowodem na to ze zdradza. Przeciez zawsze moze powiedziec,ze go nachodze w domu...gdyby ktos zobaczyl ze wychodze od niego! Nic z tego nie rozumie.....po rozmowie jaka miala miejsce tyg temu bylam pewna ze to juz koniec i nigdy juz nie bedzie tak blisko,jak byl ostatnio....okazalo sie inaczej. Dluga przerwa mnie tak meczy,ze zwykle to ja sie odzywam,a on za kazdym razem udowadnia mi swoja delikatnoscia,czuloscia i bliskoscia ze jestem dla niego kims wyjatkowym-faktycznie na jakis czas czuje sie dobrze,lecz te stanu znow powracaja. Porownalabym to do pieknego snu,ktory zostaje zerwany pobudka....nastepnie za nim tesknimy,bo chcielbysmy znow go miec....i wyczekiwany znow powraca,za kazdym razem piekniejszy i znow odchodzi....czas ktory mial goic rany,w niczym nie pomaga...a zwieksza tesknote,bo wiemy ze wroci,tylko nie wiemy kiedy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stram sie byc na sile elokwentna....stram sie napisac co czuje,choc nie umiem tego wyrazic slowami,zobrazowac tak,by odbiorca umial dokladnie sie znalezc w mojej sytuacji...nikogo nie udaje,nie koloryzuje...staram sie obiektywnie podejsc do sytuacji...mam wrazenie ze jest egoista ktory uklada wszytsko tylko pod siebie,moglabym rowniez nia byc...ale nie bede poniewaz jego dziewczyna nie jest niczemu winna,choc jest dla mnie osoba obojetna i nie powinien mnie przejmowac jej los,nie powiem jej co robi za jej plecami ze mna jej chlopak,by ukrocic mu to jak pieknie ma nad wszytskim kontrole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hitsezonu
no ale dlaczego ty nie chcesz powiedzieć tej dziewczynie jakiego to ma faceta? przecież on ją zdradza! znasz przecież miejsca i czas waszych spotkań to możesz jej powiedzieć żeby przyszła w to i to miejsce o tej porze... a TY - nie chciałabyś wiedzieć (jak byś była w sytuacji tej jego "dziewczyny") że twój facet cię zdradza??? bo ja tak - i od razu kopnęłabym go w d*** a wtedy dla ciebie - droga wolna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sppotykamy się tylko u niego...ona u niego byla tylko 3 razy,wiec wizyta bez zapowiedzi odpada...poza tym to mloda osoba,mlodsza ode mnie i nie wiem czy umialaby to dobrze rozegrac. Myslalam o tym,lecz boje sie ze ona zrobi mu awanture,on sie wyprze twierdzac ze to ja go nachodze,bo powiedzial ze tak by wlasnie zrobil....ze to ze sie spotykamy robi glownie dla mnie ze ja tego chce i mam siedziec cicho. Bo nikt wiecej o tym nie wie,a jesli nawet uda mi się zniszczyc jego relacje z tamta...on juz nigdy na mnie nie spojrzy.Zawsze widzial we mnie dobra osobe,ale gdy zaczelam sie buntowac porownywal mnie do moich perfidnych kolezanek,ktore nie licza sie z nikim....zawsze mowilam mu ze nie jestem taka jak one...robiac w ten sposob pokazalabym mu ze jestem taka sama. Wlalabym,by to on cos pominal,by ona dojrzala,zaczela sie domyslac...ale to bardzo trudne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B-612
jakbym czytała swoją historię.. tylko na razie bez tej nowej dziewczyny. Ciekawe doświadczenie, czytając Twoją historię stoję jakby z boku mojej. I nasuwa mi się pytanie o ten punkt zapalny, jakim są te niezliczone i teoretycznie błahe powody rozstań. W nich jest moim zdaniem pies pogrzebany - skoro doprowadzacie się do takiego stanu, że w jednej chwili jedno z Was (czy to zazwyczaj nie Ty?) podejmuje decyzję o odejściu, a nie robi tego jedynie na złość drugiej osobie próbując "ugrać" przeprosiny czy zmianę postępowania, tylko faktycznie czuje, że to kres możliwości bycia razem, to czy to nie jest niestety podstawowa informacja o tym, że Wasz związek (normalny, zdrowy związek dwojga kochających się ludzi, którzy są za siebie odpowiedzialni i wspierają się całe życie, zakładają rodzinę itd.) jest niemożliwy? A tęsknienie po takim rozstaniu, żalowanie go, wspominanie tego, co było dobre i piękne, szukanie bliskości itp. jest projekcją ego, szukaniem chwil, w których było się szczęśliwym. To tak, jak uciekanie w sen, w którym śni się spełnione marzenie. Ale to sen tylko.. Racjonalnie rzecz biorąc, trwanie w takim związku jest niemożliwe, jesli się nie zanalizuje i wyeliminuje tego uczucia, chęci odejścia w chwilach kryzysowych. Powroty nie mają sensu, przedłużają agonię związku. Wymądrzam się, ale sama mam jutro "powrót", rozmowę po 3 tygodniach milczenia po bezsensownej sprzeczce. To już któryś tam z kolei powrót. Choć nie wiem, co będzie tym razem i czy powinnam iść na to spotkanie. Ale ja mam właśnie to, o czym Ty teraz marzysz: jeszcze raz otwarte drzwi. Może ostatni raz, a może czeka mnie jutro rozczarowanie, bo on mi zakomunikuje, ze to już definitywny koniec. I też się nie pozbieram, bo przecież z kim żyć, jak nie z nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko ze ja nie wierze w jego slowa...juz tyle razy sie zapieral.....az przyszedl moment kiedy zamknal drzwi za soba na zamek,...ja kawalek odeszlam,a on po raz kolejny mnie wpuscil,mozna powiedziec ze przez okno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B-612
ale w co nie wierzysz? W to, że zamyka, czy w to że wpuszcza? Jeśłi to pierwsze, to podejrzewasz, ze on bez Ciebie nie może żyć, jeśli to drugie to sama wiesz, że wpuszcza, bo nie jest drewnem, ale to nie znaczy, że ob Ciebie naprawdę chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem czy wpuszcza mnie z litosci ,czy z powodu tego ze mnie kocha......jego wypowiedz w tej kwesti jest taka,ze nigdy mnie nie wykorzystal,dla wlasnych potrzeb,nie lituje sie nade mna ,bo wie ze nie chcialabym tego...mowi ze nigdy nie pozbedzie sie uczucia do mnie...i nie mozepatzrec na to jak placze,badz jestem smutna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B-612
w takim razie co Twoim zdaniem spowodowało, ze on sie teraz odciął, że nie chce powrotu? Jaka jest jego motywacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tego co mi sie wydaje,choc nie wiem czy jest to mozliwe...kocha mnie,ale trzyma mnie na dystans,teskni za mna...ale nie chce wrocic,bo pokochal tez ta druga,ktora jest dla niego czyms nowym i byc moze daje mu rowniez szczescie...do mnie sie boi wrocic,bo juz nie raz wracal,a ja go zostawialam...z nia moze byc inaczej...lecz to wszytsko jest takei dziwne.Sadze ze on tez jest zmieszany i nie ma w nim perfidnosci,a raczej stoi na rostaju drog i nie wie ktora wybrac,by pozniej nie zalowac...takie czasem odbieram wrazenie....tylko ze ona ma o tyle lepiej,ze jest mlodsza,miala juz wczesniejzwiazek w ktorym kochala...moj to pierwszy i taki trudny;|(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B-612
jest takie powiedzenie, wielokrotnie już na tym forum cytowane, nieco może brutalne ale mądre: Jeśli kogoś kochasz,pozwól mu odejść. Jeżeli wróci, będzie Twój na wieki. Jeżeli nie wróci nigdy nie był Twój.. Jesteś młodziutka, świat przed Tobą. Życie Cię już wcześniej doświadczyło. Nie pozwól sobie na toskyczny związek. Możesz mu uświadomić swoje uczucia i poprosić o szczerą rozmowę. Może on nie wie, że go kochasz? Ale jeśli wie i mimo to wybiera życie z tamtą, powinnaś dac mu spokój. Ale nie jestem ekspertem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×