Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ciezkie zycie, oj ciezkie

co robić kiedy wszystko się wali, jak to przetrwać

Polecane posty

Gość ciezkie zycie, oj ciezkie

kiedy traci się pracę i nie może znaleźć kolejnej kiedy małżeństwo się rozpada i nie można dojść do porozumenia z mężem kiedy dziecko jest z dala od domu na studiach i trzeba mu pomagać finansowo, a nie ma się za co pomóc kiedy drugie dziecko jest w trudnym wieku i nieźle daje mi popalić kiedy w całej rodzinie pojawiają się konflikty i problemy, które niszczą więzy które nas do tej pory łączyły kiedy nie ma się nawet komu wypłakać kiedy ma się kredyt hipoteczny, a nie ma się pracy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spod złej gwiazdy?
U mnie to samo, od 5 lat ciągle coś :( 3 przeprowadzki, śmierć rodzica, napad, rozwód, to największe, pomijam inne, a teraz do lekarza - podejrzewam coś złego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przede wszystkim starać się nie pogrążać w rozpaczy tylko tale szukać drogi wyjścia wiem co mówię , 10 lat byłam bezrobotna , zlicytowali mi mieszkanie , przeżyłam wiele złych chwil ale nie poddałam się , znalazłam pracę szukałam pytałam się znajomych przede wszystkim . bo prace głównie przez znajomości się załatwia , niestety . Nie jest jeszcze super ale widzę światełk w tunelu ale -co najważniejsze - nie pozwalam rządzić mną złym myślom , nie wolno się załamywać bo wtedy zaprasza się do siebie coraz to gorsze i gorsze rzeczy. Szukaj dróg wyjścia , są na pewno , tylko musisz w to uwierzyć kłótnie zawsze są jak nie ma kasy , wzajemne wyrzuty .... to jest okropne :/ trzymaj się i uwierz , ze nawet jak się osiągnie dno to zawsze można usłyszeć pukanie od spodu .... :-)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciezkie zycie, oj ciezke
najgorsze jest to, ze ja zaczynam sie zalamywac... zaczynam obojetniec na to wszystko, nie mam sil na naprawianie swojego zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazelinka
Też życie mi się rozwaliło :( RAK :( wspiera mnie tylko syn :(nie mam ochoty i siły się leczyć bo szanse są nikłe :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weź kapcie i nie zmoknij
nikomu nie jest łatwo , "ale to co Cię nie zabije to Cię wzmocni..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj masz dużo rzeczy do uporządkowania. Proszę skup się na jakimś jednym problemie i zastanów się czemu nie idzie po twojej myśli, znajdź przyczynę, zmień coś i NAPRAW !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasumini
Wszystko kiedyś mija, także to złe, choć może trwać latami. Nie można tracić nadziei. Sama znowu jestem pod wozem i to nie pierwszy raz, ale czy mam wprawę? Nie sądzę... W każdym razie ostatnio sobie poradziłam: byłam gnębiona w pracy a przez to wykończona fizycznie i psychicznie. Rzuciłam ją, choć nie miałam innej a oszczędności na koncie starczyły tylko na dwa miesiące bardzo skromnego życia w Warszawie. Byłam pewna, że przez ten czas znajdę inną pracę, a tu nawet na rozmowy nie zapraszali. Byłam tylko na kilku, gdzie ostatecznie się na mnie nie zdecydowali, o czym zostałam poinformowana w uprzejmym mailu lub wcale. W końcu kasa się skończyła, musiałam opuścić wynajmowany pokój. Na szczęście mogłam wrócić do rodziców. W przeddzień opuszczenia Warszawy zaproszono mnie na rozmowę w sprawie pracy na następny dzień. Rano rozmowa, po południu wyprowadzka z manatkami. U rodziców spędziłam tylko niecałe dwa tygodnie. W międzyczasie miałam drugi etap rozmowy, po którym mnie przyjęli:) Lepsza praca, lepsza kasa. Jedno się ułożyło, to drugie się wali. W swojej naiwności wierzyłam, że w życiu jest jak w filmie sensacyjnym - po problemach następuje happy end i potem wszystko jest już tylko lepiej. Niestety, nic z tych rzeczy. Teraz siedzę więc przy Warce Strong, wysilam się na pisanie jakiś bzdur w internecie, wypaliłam papierosa, choć normalnie nie palę i czekam ze spokojem i nadzieją, aż złe odpuści. Modlę się do Judy Tadeusza, z drugiej strony zastanawiam się, czy nie pójść do tarocistki, ale się oczywiście boję. Słucham "Tęczy" i "Snu o przyszłości" Sylwii Grzeszczak, "Na dnie" Pei, "Olewki" Yaro... Same sprzeczności, prawda? Inni raczej mają mnie za normalną, ale teraz jestem sama, nikt nie widzi, więc mogę być sobą w 100%. Życzę powodzenia wszystkim, którzy to czytają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość osamotniona z tym wszystkim...
doskonale Cię rozumiem... mam 27 lat, nigdy nie pracowałam...wysyłam cv, chodzę i zostawiam gdzie popadnie i nic. mam jakiegoś pecha w życiu i tyle. może mi jest pisane bezrobocie? mam męża od 3 lat, z którym ostatnio przestało się układac. ja ubolewam nad tym, że nie mogę znależc pracy, że wszystkim przeszkadzam bo przez moją bezrobotnośc rodzice muszą nam pomagac i sami są pod kreską, że do niczego się nie nadaję itp. małżeństwo mi się wali, nie tylko przez to. płaczę z tego powodu od wielu tygodni, a on zamiast mnie wesprzec i odrobinę zrozumiec to się wkurza że płaczę i że nie wie co ma robic w takim wypadku. seks jest do d*** bo i koto lubi 2 minutowe numerki (nie licząc gry wstępnej) co 2 tygodnie jak sie uda. często ja inicjowałam, w jakiś 80% on odmawiał bo albo był zmęczony, albo nie miał ochoty albo wolał film... od kilku dni ze sobą nie rozmawiamy. strasznie sie pokłóciliśmy. padło nawet pytanie "czy chcesz się rozstac?" co robic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość delbosko
boze zycie jest okrotne zona odeszla jutro rozprawa brak pracy depresja jutro juz chyba nie zyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co zrobic? zagryzc zeby i wierzyc ze jutro bedzie lepsze niz dzis, bo co innego mozna zrobic?i wychodzic z problemow malymi kroczkami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet nie mam nikogo z kim mogę pogadać. Tak mi się wszystko w życiu popieprzyło, że nie jestem w stanie nikomu tego nawet opowiedzieć. Jestem w jakiej cholernej pułapce. Mam z czego żyć, ale ta cała reszta.. Jestem odpowiedzialny za kilka osób w moim zyciu, a sam jestem wewnętrznie martwy. Brakuje mi już sił, żeby to wszystko ciągnąć. Nie mam żadnego wsparcia. Zrobiłem jeden cholerny błąd od którego wszystko się zaczęło. Byłem zupełnie innym człowiekiem. Jak to brzmi, beznadziejnie, kto by chciał tego słuchać. A i tak nie mogę tego powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to płać za ten jeden cholerny błąd, no niestety samo życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, muszę nie mam wyjścia. Żałuję, że nie było przy mnie w tedy jakiegoś prawdziwego przyjaciela, który by palnął mnie w łeb. Może i był, ale nic nie mówiłem. Żebym nie był taki ślepy. To nie życie tylko moje wybory, sam do tego doprowadziłem, a mogłem inaczej. Niestety człowiek nie młodnieje i coraz ciężej zbierać się po tym wszystkim. Żeby być wyprutym z uczuć byłoby latwiej. Albo potrafić odpłacać tym samym. No nic, bez sensu to pisanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dasz radę, nawet nie wierz jak jesteś silny, za jakiś czas zobaczysz.Bardzo stary jesteś że tak jęczysz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktos tu dobrze napisał - nie uciekać, zacząc rozwiązywac problemy, może od tych najłatwiejszych - jednym z nim powinno byc namówienie dziecka nabstudiach do znalezienia pracy i finansowania sobie studiów, drugie dziecko wyslać do zbierania truskawek i pracy w polu - niech dorobi i przestanie truć... i już dwa problemy chwilowo opanowane... potem się spakuj i wyjedź za granicę zarobić i w zasadzie reszta problemów też się rozwiąże o:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co takiego zrobiłeś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba myśleć, o tym, co się jeszcze ma. W takich sytuacjach zwykle widzimy wszystko w czarnych barwach i trudno jest znaleźć cokolwiek pocieszającego, ale na pewno istnieje coś, o co można się oprzeć: może życzliwy człowiek,którego nie doceniamy, może nasze zdrowie, może te dzieci, które jednak kochają i wyrastają na dobrych ludzi, choć nie zawsze potrafią to okazać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobrze ze piszesz bo czasami po prostu trzeba z siebie pewne rzeczy wyrzucic. i nie ty jeden dokonales w zyciu zlych wyborow, kazdy ma to za soba tylko w roznych aspektach zycia. tak juz bywa i jak to mawiaja polak przed szkoda i po szkodzie glupi. w tym wszystkim sa tez pozytywy - masz z czego zyc. sa tacy co nie maja wiec nie zeby rownac w dol, ale jest jakis punkt zahaczenia dla bardziej optymistycznych mysli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam,uważam że nie raz są w życiu czlowieka tragedie po których uświadamiają człowieka że musi sie zmienić,ja bylem strasznym egoista i coś musiało się stać abym otworzył oczy!!!pogon tylko za kasa i myśli tylko o sobie!!!to jest zła droga bo niszczy wszystko o cie otacza!!!bede walczył aby byc inny i szanowac ludzi,będzie co ma być!!!nie poddawajcie się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poproś o rozjaśnienie problemu mojej wróżki Sofii, szczególnie w taki andrzejkowy wieczor jak dzisiaj. Namiar do niej to tarocistkasofii@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chodziłam co tydzień na Nowennę do nieustającej pomocy i przedkładałam swoje prośby.Modliłam się na różańcu, codziennie mimo braku sił.Dzisiaj jest dużo lepiej, wiele się poukładało, przyszła praca dla męża.Owszem, ciągle są problemy, ale widać możliwości ich rozwiązania.Nie poddawajcie się!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×