mam takie przemyslenia-gdzie sie konczy wymiana zdna, a gdzie zaczyna

obgadywanie kogos. niby mowi sie, zeby wszystko mowic otwracie w tarz drugiej osobie, ale z drugiej str wiadomo, ze to niemozliwe i czasami, gdy ktos mnie wkurzy lub meczy swoim zachowaniem, to rozmawiam o tym z kims innym, by sie wyzalic i zobaczyc, czy rzeczywiscie mam dobre odczucia. zatsanawiam sie, czy mozna byc tak totalnie szczerym, ze wszystko mowic w twarz? czy jak rozmawiam z kims o kims, to juz jest obgadywanie? czesto jest tez tak, ze ktos mnie wkurza i komus innemu mowie, ze go nie lubie, bo tak faktycznie jest, ale poznje gdy widze sie z ta osoba, nie mam juz takich odczuc, wrecz zagaduje itp i teraz tak sobie mysle, czy nie niedwulicowe?po co zagaduje, staram sie byc mila dla kogos kogo sam w sumie nie lubie? no i mowie i robie zupelnie cos innego. jak to wyglada u Was?

nikt sie nie wypowie na temat?

własnie Cie obgadujemy

hihi, ale humorek:):O serio, pogadaj ktos.:)

?

hm...tez sie nad tym czasem zastanawiam. ja sie staram raczej nie mowic o ludziach zle za ich plecami, co najwyzej pozwalam sobie na wylewanie zali w domu. ale na przyklad nie znosze swojego szefa :O uwazam go po prostu za podlego czlowieka. a codziennie musze sie do niego usmiechac i udawac, ze go lubie. czy to jest hipokryzja? zle sie z tym czuje i mysle o zmianie pracy ale jak na razie postaje mi robic dobra mine do zlej gry. meczy mnie to.