Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaplakana7

Wątpliwości po zaręczynach i zauroczenie się w innym. :(

Polecane posty

Gość zaplakana7

Mam straszny problem. Jestem ze swoim chłopakiem od 4 lat, jesteśmy zaręczeni od 3 miesięcy. Byłam pewna, że go kocham, ale w dzień zaręczyn mimo, że powiedziałam "TAK" zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno z tym facetem chce spędzić życie. Tłumaczyłam sobie moje wątpliwości trudną sytuacją i wieloma stresującymi sprawami. Tym bardziej, że rodzice nie zaakceptowali naszych zaręczyn bardzo wiele zaczęłam myśleć o tym związku. Czasem zastanawiam się czy to nie jest zwykłe przyzwyczajenie. Na początku wszystko było super i to przez długi czas. Teraz nagle po 4 latach związku mam coraz większe wątpliwości. Raz wydaje mi się, że to jest to, na co każda dziewczyna czeka, a raz że jednak coś się wypaliło, jakby to było przyzwyczajenie. Widzę, że mój chłopak mnie kocha i to coś ze mną się dzieje nie tak. Dodam, że mamy odmienne charaktery. On lubi siedzieć w domu, leżeć na łóżku i gadać filmy. Mnie z kolei dom "parzy", od dziecka lubiłam spędzać czas poza domem w gronie znajomych. Początkowo przyzwyczaiłam się do tej zmiany i powiedzmy, że w pewnym stopniu ją zaakceptowałam choć często namawiałam swojego narzeczonego, żeby gdzieś wyjść chociażby na spacer, co kończyło się różnym skutkiem. Po tych 4 latach mam już dość codziennego siedzenia w domu przed telewizorem. Marzy mi się pograć ze znajomymi w kosza, pojeździć rowerem, pojechać nad morze, w góry, do lasu, nad jezioro, gdzie kolwiek byleby nie być w 4 ścianach. Mojemu XYZ powiedziałam o tym wszystkim już bardzo dawno dawno temu, jakieś 2-3 lata temu i jakoś zawsze obiecuje, że będziemy wychodzić więcej spotykać się ze znajomymi itd., jednak to przeważnie kończy się jednorazowym wyjściem i kolejnym siedzeniem przez wiele miesięcy w domu. XYZ należy do osób nerwowych i wybuchowych, jednak prosiłam go by coś z tym zrobił w końcu, owszem widzę znaczna poprawę i staram się go wspierać w tym co sam zauważa, widzę że na prawdę kocha mnie i stara się coś zmienić, ale nie we wszystkim. A może jednak ja się łudzę i on także, może wcale to nie jest miłość tylko przyzwyczajenie. Czasem wydaje mi się, że traktujemy się bardziej jako przyjaciele niż coś więcej. Wkurza mnie też to, że dla niego ciągle liczy się praca, aż zaczęłam się zastanawiać czy nie jest pracoholikiem. Kiedy z nim o tym rozmawiałam to wytłumaczył się tym, że pracuje dużo bo chce zarobić. Dodam, że pracuje 7 dni w tygodniu przez cały czas. Nawet we Wigilię... Gdy się spotkamy zaczyna nawijać o pracy, kiedy już mam dosyć proszę o zmianę tematu i w większości przypadkach zmieni temat. Widzimy się w sumie 8 razy w miesiącu. Jestem na studiach dość daleko i zjeżdżam co tydzień na weekendy, kiedy to się właśnie widujemy. Daleko od domu studiuje dopiero od października, wcześniej studiowałam niedaleko mojego miejsca zamieszkania, wiec od zawsze widywaliśmy się codziennie lub prawie codziennie, w zależności od pracy. W sumie od momentu gdy poszłam na studia w tym roku akademickim zaczęły się największe problemy. Zaręczyliśmy się we wrześniu, moi rodzice nie byli z tego zachwyceni i nadal nie są, w październiku poszłam na studia i zaczęłam intensywnie myśleć o tym związku. Dodam jeszcze, że XYZ jest strasznym pesymista co mnie cholernie denerwuje i próbowałam to w nim zwalczyć jednak bezskutecznie. Gdy już znacie moją sytuacje napiszę Wam na czym mój problem największy polega. W środę 16 grudnia, więc bardzo niedawno, dostałam zaproszenie od znajomych ze studiów. Pojawił się tam jeden znajomy z grupy, który nie będę ukrywać jest przystojny. Wypiliśmy całą ekipą w kawalerce odpowiednia ilość trunków i udaliśmy się na miasto w celu znalezienia jakiegoś przytulnego miejsca na potańcówkę. Jednak plany uległy nieco zmianie i powędrowaliśmy do najbliższego monopol i zaopatrzeni w trunki wysoko procentowe udaliśmy się do pobliskiego parku w celu spożycia trunków. Siedzieliśmy tam wiele godzin mimo zimna i świetnie się bawiliśmy rozmawiając na najróżniejsze tematy. Wtedy ów przystojny kolega zaczął sporo ze mną rozmawiać. Rozmawiało się całkiem fajnie. Z racji dość późnej godziny i niskiej temperatury postanowiliśmy wybrać się do najbliższego baru. Tak jakoś po drodze parę osób nam się wyłamało, że do baru zmierzaliśmy w grupce 6 osób. Po drodze wiele się wygłupialiśmy robiliśmy sobie zdjęcia na starówce, a cała drogę szłam pod rękę z tym kolegą rozmawiając i się śmiejąc z najróżniejszych pierdół. Następnie kolejne 2 osoby zrezygnowały z pójścia do baru i postanowiły pospacerować dalej po starówce w ramach lekkiego otrzeźwienia. Udaliśmy się w stronę baru w 4 osoby. Z racji zimna i tego, że nie miałam rękawiczek ten kolega zaproponował mi swoje rękawiczki, jednak stanowczo odmówiłam tłumacząc się tym, że skoro ja z głupoty nie wzięłam rękawiczek, to nie mogę go teraz skazywać na zimno. Wtedy on złapał mnie za rękę i wsunął ją razem ze swoją dłonią do rękawiczki po czym włożył do kieszeni płaszcza. Szliśmy tak rozmawiając i śmiejąc się, aż doszliśmy do baru. Tam zamówiliśmy piwka i zaczęliśmy rozmawiać w 4. Jenak, gdy pierwsze piwka wypiliśmy kolejne dwie osoby postanowiły iść już do domu. My jednak zostaliśmy we dwoje, piliśmy i rozmawialiśmy. Siedzieliśmy tam razem z dobrą godzinę lub dwie, gdzie żartowaliśmy i tańczyliśmy. Wtedy do baru weszły 2 osoby z grupy, które postanowiły wtedy pospacerować po starówce. Przysiedli się do nas i zaczęliśmy dalej imprezować. Akurat tak się złożyło, że tamte osoby rozmawiały między sobą przez cały czas, więc my cały ten czas w praktyce spędziliśmy ze sobą. Po pewnym czasie ten kolega zaczął się pytać czy mam chłopaka, gdy mu odpowiedziałam, że mam to ten ze smutnym wyrazem twarzy "ach, wielka szkoda". Przez cały ten wieczór spytał mnie się o to, jeszcze bardzo wiele razy, dodając to za każdym razem jakieś kolejne słowa do swojej odpowiedzi, np: "Szkoda, że masz bo jakbyś była wolna, to bym walczył o Ciebie bo jesteś niesamowitą i piękną kobietą". Przyznam, że było to bardzo miłe, ale z drugiej strony czułam się nieswojo mając świadomość tego, że mam chłopaka. Gdy wychodziliśmy na fajkę, za każdym razem, gdy rozmawialiśmy przybliżał się do mnie i oddalał tak jakby chciał mnie pocałować i kilka razy złapał mnie dłońmi za twarz, odgarniając włosy i zbliżając się próbował mnie pocałować, gdy ja za każdym razem coś wymyślałam, albo pytałam się głupkowato "co tam kolego?" albo odchylałam się lub tez odchylałam głowę na bok. Przy, którymś razie powiedział mi, że dobrze, że trzymam sprawę na dystans i że żałuje że mam chłopaka, ja tylko głupkowato się uśmiechnęłam i dodałam " że nie warto robić rzeczy których miałbyś potem żałować". Nie wiem dlaczego nie powiedziałam, żebyśmy nie robili rzeczy których byśmy mieli potem oboje żałować, tylko żebyś TY potem nie żałował, nie wiem, nie rozumie dlaczego tak to powiedziałam, czy to przypadek, czy nie. Wiem, że on także ma dziewczynę, więc może dlatego. Tyle razy mi komplementował oczy tamtego wieczoru i ogólnie inne rzeczy, że aż mu mówiłam, żeby przestał tłumacząc mu to tym że się niby zaczerwienie, jakoś wtedy mi nic innego nie przyszło do głowy. O 6 rano wyszliśmy z baru i odprowadził mnie na tramwaj. Po drodze zaproponował, że jeśli mam ochotę to możemy pojechać do niego i się zdrzemnąć. Powiedziałam mu, że dzięki ale jednak nie skorzystam. Gdy czekaliśmy już na przystanku i podjeżdżał mój tramwaj zapytał: "To jak gdzie dzisiaj śpimy? U ciebie czy u mnie?" Na co ja odpowiedziałam Ty u siebie, a ja u siebie, po czym pożegnaliśmy się szybko i wbiegłam do tramwaju. Cały czas myślę o tej sytuacji i nie wiem czy mi się wydaje, czy nie, ale czuje się tak jakbym zauroczyła się w tym koledze. Cały czas myślę o tym wspólnym pobycie w barze o tym wspólnym spacerze po starówce. Z drugiej strony jest mi cholernie wstyd mimo, że nic nie zrobiłam myśląc o swoim narzeczonym. Teraz przez ta sytuacje mam straszny mętlik w głowie. Chciałabym wybić tego kolegę z głowy, ale nie potrafię przestać myśleć o nim i o tej sytuacji. Koleś wygląda mi trochę na takie "macho", na takiego podrywacza, więc tym bardziej nie wiem co o tym sądzić, zresztą po co tak się zachowywał skoro wiedział, że mam chłopaka, a on ma dziewczynę. Ja jestem ze swoim 4 lata, on ze swoją 2 lata, nic więcej na ten temat nie wiem. Nie wiem czy po prostu przez rutynę w swoim związku zadowoliłam się takimi miłymi gestami, czy jednak coś się w moim związku wypaliło, skoro wcześniej miałam już jakiejś wątpliwości. Z jednej strony cała ta sytuacja miła była, że spodobałam się komuś tak bardzo z drugiej strony mam ta świadomość, że mam narzeczonego, którego nie mam zamiaru zranić zdradą. Nie wiem czy mi po prostu odbiło coś, czy może o coś innego tu chodzi... Mam nadzieję, że Wy coś jesteście mi w stanie doradzić lub przetłumaczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karminowapusia
Lasunia, kto by to czytał? napisz plan ramowy z tego 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lena #
to zerwij zaręczyny i nie marnuj chłopakowi i sobie życia bądż odpowiedzialna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to co nowe zawsze wydaje
sie lepsze, ekscytujace. dopiero po czasie wychodzi ze jest gorsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szymuś
No tylko uważaj komu dupy nadstawiasz, bo hiv to nie przelewki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Camilla_
Racja. To są twoje młode lata. A z narzeczonym czeka cie szara codzienność a i tak myślę że sie w koncu rozstaniecie. Predzej czy później... Wiec wybierz predzej i szalej:-) jak nie ten nowy to poznasz jeszcze innego i w końcu trafisz na tego jedynego o podobnym spojrzeniu na świat:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AUTORKO
przeczytałam Twój temat. Ja miałam niedawno podobną sytuację,jestem mężatką od 9 lat, wszystko jest ok,ale nie uklada nam sie w łozku. Niedawno zaplątałam się w taki krótki,ale intensywny romans. zawrócił mi tylko w głowie,zburzył mój spokój i nic więcej ,ż mężem juz nigdy nie będzie tak samo,tez się zauroczyłam bo wydawało mi sie,ze mąż jesst beznadziejny,a tamten jest super. A tak nie jest, nikt nie będzie dla mnie lepszy dla mnie niz mój mąz,nie będzie lepiej traktował naszych dzieci. Kochanek był tylko na chwilę,a mąż jest na codzień. W tej chwili próbuję zapomnieć i się otrząsnąc,ale cięzko mi to przychodzi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Camilla_
Lubie jak ktoś tak dokładnie opisuje sytuację:-) kto nie chce niech nie czyta :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motyl ee k
też jestem z facetem 4 lata i mam podobny dylemat, zaręczyny sprawily że zaczełam myślec czy to te facet, może dlatego że jest ode mnie 2cm niższy i mogłabym miec przystojnieszego, do tego to moj pierwszy facet... cały czas o tym myśle ale jeśli zaczynasz się zastanawiac czy to ten to chyba coś jest na rzeczy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znaczy się
chodzi o to, że jak zakochałaś się w nowym to zaczęłaś rozmyślać o słuszności swojej decyzji? a dodatkowym argumentem jest brak zachwytu rodziców w związku z zaręczynami? przecież tak czy siak, i tak rozstaniesz się z tym narzeczonym... prędzej lub póżniej, a lepiej zrobić to wcześniej - oszczędzisz wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znaczy się
tak to bywa z pierwszymi związkami, na ogół nie wytrzumują próby czasu.. zwłaszcza jeśli świat sie przed nami otwiera i na studiach poznajemy nowe osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupadupaaa
Ja mam podobnie, też we wrześniu się zaręczyliśmy i mam wątpliwości ale nie pod względem charakteru tylko braku namiętności...my mieszkamy ze sobą i przez to nie ma tego elementu tęsknoty, oczekiwania...bo jeśli chodzi o charakter to jest super, mamy podobne poglądy, lubimy ze sobą rozmawiać i robić te same rzeczy, nudy nie ma a i drobne kłótnie też sie zdarzają;) po prostu jakoś tak...przestał mnie pociągać i szczerze mówiąc nie wiem co zrobić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Camilla_
znaczy się napisałam praktycznie to samo ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplakana7
Boję się, że nie będę szczęśliwa za parę lat z powodu rutyny, z drugiej strony cały czas kocham mojego narzeczonego, ale w momencie kiedy przyszły wątpliwości zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym związkiem, a teraz jeszcze ten kolega.... tylko narobił mi zamieszania w głowie... ehhhh..... dodam, że mam 22 lata, więc za 2 lata koniec studiów. Myśląc o przyszłości nie wyobrażam sobie jej z kimś innym jak z moim narzeczonym, ale nie wiem czy to z kwestii przyzwyczajenia czy miłości. Nigdy nie miałam takiego mętliku w głowie. Nie zamierzam jednak go zdradzić, więc muszę sobie sama podjąć decyzję albo w lewo albo w prawo. To dla mnie bardzo ciężka decyzja. Najgorsze są te wątpliwości. Boję się podjąć jakąkolwiek decyzje. Podobno gdy pozna się tego jedynego nie ma się obaw ani wątpliwości. Ja nie miałam takich aż do momentu zaręczyn. Od tamtej pory myślę o tym nieustannie. Może jednak te wątpliwości się skończą? może to przez te ostatnie nerwowe sytuacje i problemy jakie mam tak sie ze mną dzieje? może jednak nie warto od razu skreślać tego związku? W życiu nie czułam się tak źle gdy musiałam podjąć decyzje. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karola152
autorko.. po pierwsze to ja bym ci nie radzila kierowac sie tym ze ten nowo poznany chlopak co opisujesz ci sie spodobal albo ty jemu. nie marnuj 4 lat spedzonych z chlopakiem dla innego ktorego nawet nie znasz, to jak wielki znak zapytania. nie mowie ze masz sie nie rozstawac z obecnym narzeczonym, ale na pewno nie ze wzgledu na tego nowego. najwidoczniej masz jakies watpliwosci co do twojego zwiazku ale to musisz przemyslec patrzac tylko na was dwoje. w sumie wydaje mi sie ze po 4 latach nie ma juz tego zauroczenia nie jest juz tak cudownie jak na poczatku ale chyba tym wlasnie jest milosc. akceptacja siebie i kompromisy i pielegnowanie zwiazku. ale jak to odroznic od przyzwyczajenia to nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość njun
Jesli ty tak przy każdej sytuacji, dzielisz włos na czworo, to lepiej niech ten Narzeczony ucieka, bo bedzie Zadręczony. dżissssssys

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplakana7
Małe sprostowanie, ja nie zakochałam się w tym koledze, tylko w pewnym stopniu mnie oczarował swoim wyglądem, zachowaniem, charakterem, itd, ale to nie ma nic wspólnego z miłością

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karola152
mam chyba podobna sytuacje co do twojej choc co prawda ja sie nie zareczylam ale juz nieraz pojawil sie u nas ten temat. tez do niedawna bylam pewna ze z nim chce spedzic zycie ale teraz juz sama nie wiem, osattnio czesto sie klocimy i nie wiem czy to tylko przejsciowe czy nie... juz sama nie wiem czy istnieje ten "jedyny" w koncu zycie to nei bajka i nie ma takiej milosci cudownej z motylami bez problemow, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja napisze takkkk:
10 lat temu.... tez mialam 22 lata, tez studiowalam tez mialam chlopaka, od 3 lat, myslelismy o slubie, dzieciach. nie wyobrazalam sobie, ze moze byc ktos inny. a jednak pojawil sie ON. przystojny kolega ze studiow. byly imprezy, wspolne balowanie, picie. doszlo do pocalunkow, przytuleń, powiedzial mi, ze chce tylko mnie itd, bla, bla, bla. w koncu skonczylo sie w lozku. czulam sie jak szmata, bo zdradzilam chlopaka, ale to uswiadomilo mi, ze go nie kocham.zerwalam. jednak bylo za pozno na zwiazek z tamtym - wycofal sie. spotkalismy sie w tym roku. powwiedzial mi, ze mnie kochal :( i bardzo chcial byc ze mna :( za pozno - jestem juz szczesliwa mezatką z "trzecim". powiem tak - jakbym moga cofnac czas rzucialabym chlopaka od razu i walczyla o tego drugiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znaczy się
autorko... jesli chodzi ci o rutynę... to ona pojawia się w KAŻDYM związku... więc nie łudź się, że z innym facetem ten etap cię ominie... niestety nie. to, co jest potem w związku nie ma tak wiele wspólnego z tym, co jest na wstępie :) taka kolej rzeczy. kto tego nie wie, albo nie umie się pogodzić z tym nie jest jeszcze dość dojrzały. i ok. młodość ma swoje prawa :) a za swoje deczyje każdy ponosi odpowiedzialność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uhauha
Mi z tej opowieści jedyne co utkwiło to morze alkoholu, aż dziw bierze że po tylu procentach nie nadstawiłaś mu tyłka - szacun :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uhauha
A jeszcze tak dodam tylko, możesz być pewna że ten koleś po 2 latach związku z Tobą, postąpiłby identycznie z inną dziewczyną, w końcu teraz miał dziewczynę i tak zrobił, czemu nie miałby postąpić tak po raz kolejny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplakana7
eśli chodzi o wątpliwości to one pojawiły się dużo wcześniej zanim w ogóle poznałam tego kolegę, jakoś tak po zaręczynach. Ja mam 22 lata, narzeczony 23, więc to chyba nic dziwnego, że chce korzystać z życia, chodzić na spotkania z przyjaciółmi, na imprezy itd., ale nie rozumie dlaczego on jednak woli leżeć na łóżku przed telewizorem. Rozumie można pooglądać filmy, posiedzieć w domu, ale nie cały czas siedzieć w 4 ścianach. Przez 4 lata jesteśmy razem, ale nigdy dalej nie pojechaliśmy, na żadne wczasy, na żaden wypad za miasto, czy coś zwiedzić. W sumie ani razu w kinie nie byliśmy razem, żeby mnie tak gdzieś zabrał to nie, zawsze ja proszę, aż coś wyskample i wyjdziemy gdzieś na 1-2 godziny i do domu zaraz. no kurde przecież dzieci mi nie płaczą to dlaczego mam nie posiedzieć nawet i do rana. Ok rozumie praca, ale skoro pracuje 7 dni w tygodniu to mógłby czasem wziąć wolne i byśmy pojechali gdzieś, coś porobili, czy na głupie kręgle wyskoczyli, cokolwiek. Mając 22 lata siedzę w domu, to kiedy ja się wyszaleje, wybawię? Potem mi odbije po 50 i będę chodzić na wiejskie dyskoteki w mini i białych kozaczkach, bo się nie wyszalałam za młodu? xD Nie wiem czy takie połączenia ludzkich charakterów są możliwe do przezwyciężenia i wytrwania na długie lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjjopj
ludzie przestańcie tak pitolic od rzeczy - jak np. męzatka może pisac ze miała podobna syt do autorki - autorka nie ma męża i dzieci więc ma czas na to aby sie dobrze zastanowić - moze właśnie ten 2 chłopak ze studiów to miłośc jej zycia? Czasem tak bywa i już - lepiej teraz podejmować ostateczne decyzje niż po ślubie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ale ale ale ale ale ale al
nie ma czegos takiego jak miłośc zycia, to bajki, wszystko w praniu wychodzi, a najczęściej miłoscia zycia sa milosci platoniczne, lub nigdy nie spełnione, codziennosc rutyna zabija kazdą magię po kilku latach i miłosc zycia okazuje sie pierdzacym chamem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ale ale ale ale ale ale al
a ja mówie, że ten nowy to...podrywacz, po pierwsze powiedział,że jestes piekna dltego walczyłby o ciebie? hmmm troche to powierzchowne, ma dziewczynę a inną trzyma za rekę, zaufałabys mu gdyby stał sie twoim chłopakiem? mialby ciebie a na imprezce studenckiej inną za reke by trzymał, i na odwrót chcialabym by Twój narzeczony, poznał kogos i miał takie dylematy jak ty? czy to ty jesteś ta? trochę empati, bo zycie codziennosci jest gorzka i trzeba miec twarda dupę a wy juz sie sprawdziliscie i chcecie isc dalej, miłosci jak w filmach to chwilowe zauroczenia czasem zostaje wielki smród po nich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×