Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Driveerka

Związki / Małżeństwa z rozsądku - czy to może się zakończyć dobrze ?

Polecane posty

Gość Driveerka

Witajcie :) Czy ktoś z Was znalazł się w sytuacji kiedy spotkaliście mężczyznę/kobietę ( i nie chodzi mi wyłącznie o pierwszą miłość tylko o taką która wstrząsneła Waszym życiem i już nigdy o niej nie zapomnicie ) i z nim/nią przeżyliście wybuch szalonej namiętności i pożądania, nie mogliście spać po nocach, czuliście, że latacie nad ziemią ale ten związek z jakichś przyczyn rozpadł się ( odległość, śmierć itd. ) i potem na Waszej drodze stanął ktoś dobry, czuły , porządny i stworzyliście mocny związek, pełen zaufania i wsparcia, bez kłótni ale już nie było tej iskry ? Ale mimo to np. czuliście się ze sobą dobrze i chcieliście iść dalej. Czy można być za starym by gonić za romantyzmem ? Czy może się zdarzyć , że po jakimś czasie w takim związku wybuchnie namiętność ? Rozsądek - nie mam tutaj na myśli wyłącznie poczucia bezpieczeństwa, strachu przed samotnością czy połączenia finansów żeby było lżej . Tylko to, że do nikogo w życiu nie poczujecie tego co do tej jedynej kobiety/ jedynego mężczyzny ze swojej przeszłości i lepiej zejść na ziemię niż bujać w obłokach czekając na kogoś kto znowu powali Was na kolana. Wielu moich znajomych mówi, że to wszystko to pierdoły, dyrdymały, farmazony. Nie ten to będzie tamten. Ich zdaniem romantyzm u kobiety to słabość, wada. Jestem kobietą , która ma swoje zasady. Jestem wierna, pracuję mam swoje pieniądze - u mężczyzn pociagają mnie inne cechy. Tak się złożyło, że los rozdzielił mnie z tą nazwijmy to " Wielką Miłością ". Znajomi dziwili się, że nie potrafię się zabawić, nie skaczę z kwiatka na kwiatek. Byłam sama przez wiele długich lat. Aż poznałam mężczyznę z którym jestem od kilkunastu miesięcy. To cudowny człowiek, nie mogę mu absolutnie nic zarzucić ale ..... czuję jakbym " od środka " była martwa. Chyba należę do tej grupy osób, które kochały tylko raz a potem albo decydowały się na samotność albo ich kolejne związki był y jałowe. Może zabrzmi to śmiesznie ale pragnę go uszczęsliwić , nawet swoim kosztem. On wie co czuję, co myślę bo nie chcę go okłamywać. Wiele razy rozmawialiśmy o przyszłości. Jego zdaniem ten " wybuch " przyjdzie z czasem. Kocham Go ale chciałabym kochać jeszcze bardziej, tak szaleńczo... Jak myślicie na czym dziś opiera się związek ? Czy wystarczą wspólne zainteresowania, dach nad głową, zrozumienie, wsparcie, ciepło, przyjaźń ?. Obserwuję, że w wielu przypadkach ta romantyczna miłość, namiętność po pewnym czasie wygasła i ludzie stali się dla siebie wrogami, którzy nie mają o czym ze sobą rozmawiac i tak tylko wegetują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ludzie sami się nakręcają. Żyją niespełnionymi wyobrażeniami o wcześniejszym związku, gloryfikują tamtego partnera...i nigdy nie będą szczęśliwy z nikim nowym bo prawdziwy człowiek nigdy nie dorówna marzeniom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
popieram Orlando. Mój facet jest taka właśnie ofiarą swojej pierwszej prawdziwej miłości i ja na tym cierpię. A co do małżeństwa z "rozsądku" - to czego ty oczekujesz od narzeczonego? Że po ślubie w magiczny sposób zmieni się w tego, kogo pragniesz, w dzikiego kochanka? A on , skoro wie, że nie kochasz go, tak, jak on na to zasługuje, godzi się z tym, bo łudzi się, że pokochasz go nagle? jakoś czarno to widzę, Za kilka lat obudzicie się obok siebie i jedno metaforycznie wyskoczy z okna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Driveerka
Lajna82 Nie chcę żeby on się zmieniał. To ja muszę zmienić siebie. Akceptuję Go takim jakim jest. Tutaj może chodzi bardziej o to jak zapomnieć. Moorland - niespełnione wyobrażenia o wczesniejszym związku - one były spełnione bo przecież ten związek przeżyłam, tylko :(...... nikt mi już tego nie ofiaruje .... po prostu chciałabym zdusić pewną cześć w sobie odpowiedzialną za przeszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Driveerka
Lajna82 Piszesz, że cierpisz - ale nie odejdziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, już tyle lat na tym świecie żyję, że twierdzę iż wielka miłośc to sie może zdarzyć w liceum, a potem zawsze związek jest z rozsądku :). Choćby dlatego, że im człowiek jest starszy, tym wygodniejszy i trudniej mu sie przyzwyczić do zachować drugiej strony i na ogół decyduje sie być z kimś za coś - dla dobrego charakteru, cierpliwości itp. A wielka miłość - jest taka wielka głównie dlatego że niespełniona, moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Driveerka
Bluszczyk - BINGO. Ech gdybym tylko umiała się odkrecić :( skoro tak jak pisze Moorland " nakrecam się ". To jest tak, że pojawia sie ktoś w naszym życiu kto porusza wszystkie sfery naszego życia , daje nam to o czym nawet nie śniliśmy a te kolejne związki .....to chyba właśnie raczej z rozsądku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Driveerka
Bluszczyk - może jest też tak że wtedy kocha się przede wszystkim sercem nie bacząc na to co będzie za tydzień czy rok, człowiek czuje sie wolny ale potem :) upada boleśnie na tyłek z tej siódmej chmurki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość esyfloresy83
" Lajna82 popieram Orlando. Mój facet jest taka właśnie ofiarą swojej pierwszej prawdziwej miłości i ja na tym cierpię. " no to po co z nim jestes , skoro niejako jestes substytutem bylej milosci ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem uzalezniona od
Harlequinów i Iana Somerhaldera. Jakos zyc z tym musze bleeeee :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i ja właśnie wczoraj definitywnie rozstałam się z facetem, po roku czasu i jest mi z tym w końcu - niewiarygodnie - lekko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość staralala
A ja powiem tak Mialam swoja mega wielka milosc ale sie rozstalismy. Bylam z facetem z rozsadku po tym 7 lat ale ciagle mi czegos brakowalo. Złozylo sie tak z udalo mi sie wrocic do sowjej wielkiem milosci i jestem z nim do teraz i ja wierze w te dyrdymaly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem w takim zwiazku
A własciwie byłam w takim zwiazku. Zostawił mnie chłopak - moja wielka miłość. Poznałam w przeciagu półtora roku innego i tak sobie do mnie przyjezdzał, przyjezdzał, było miło, fajne ciepłe uczucie, dosyć letni związek, w sensie ze bez rewelacji, fajerwerków, ale nie było sensu zeby zrywać, bo jako 20latce było mi po prostu wygodnie. Nie nudziłam sie w weekendy, był zadowalajacy seks, a nikogo innego na horyzoncie. Zreszta pewnei moja niska samoocena tez miała na to wpływ - po prostu nie jestem zbyt urodziwa i uznałam ze nic lepszego mi sie ie trafi po prostu. I tak jeżdził 4 lata. Byłam w zwiazku z rozsadku. Byłam, bo z tego letniego zwiazku zrodziło sie głębokie uczucie. Wygodne przyzwyczajenie zmieniło w silne przywiązanie. We wrzesniu bierzemy ślub. Myślę, że małżenstwa z rozsądku mogą sie zakonczyć dobrze. O ILE mężczyzna jest dobrym człowiekiem i jednak coś tam w głębi do niego czujesz. http://www.kafeteria.pl/punkt/temat.php?id_pw=173 to jest dobry artykuł o małżenstwie z rozsadku i duzo komentarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wziernik
im mniej w tym temacie sie od siebie oczekuje i nie spina, tym lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam ten sam problem. Jestem z miłością mojego życia-to jest to. Ale z pewnych przyczyn nie chce z nim być (przyczyny do wybaczenia). Boje się,że jak się rozstaniemy to już nie znajdę drugiej tak namiętnej,cudownej miłości. Będę wchodzić w związek z rozsądku.... A tak owego nie chcę.... Nie chce leżeć obok nastepnego faceta a w myslach mieć "moja prawdziwą miłość"... Nie chce oszukiwać drugiego człowieka i przede wszystkim siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ile ludzi tyle historii ;) Czytałam badania naukowców, którzy po przebadaniu par rezonansem zbadali wydzielający się poziom dopaminy w mózgu na widok partnera w przeciągu 10lat. Tylko 1 na 10 par miała taki sam poziom "hormonu szczęścia" na widok partnera. I ja właśnie mam nadzieje że jestem w tych 10%. Dla mnie związek to przede wszystkim miłość romantyczna razem z głęboką przyjaźnią i zaufaniem. Nie mogłabym być w związku z rozsądku! 5 lat mojego życia jestem zakochana po uszy. Były gorsze chwile i kłótnie jak w każdym związku, ale nie wyobrażam sobie życia bez motylków w brzuchu na widok partnera i zakochiwania się w nim ciągle na nowo. Mam nadzieje, że to się nigdy nie zmieni. Strasznie się boje że kiedyś mogę skończyć w związku z rozsądku! :( Mam nadzieje, że jesteśmy wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wokół ludzie się rozstają, zdradzają i krzywdzą a my jesteśmy najnudniejszą parą jaką znam. I mam nadzieje, ze tak pozostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×