Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Hovaa

co dalej zrobic? czy robie z siebie idiotkę?

Polecane posty

Hania-ania a ile On ma lat? może się boi, może dla Niego 2 lata to za krótko by myśleć o rodzinie, no ale powiem Ci, że jego słowa że nie chce zakładać rodziny z Tobą dały by mi to do myślenia. Jest dziwnie rozchwiany, na pierwszy rzut oka wydaje się być niedojrzałym facetem , który nie wie czego tak naprawdę chce od życia. Musisz sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcesz z Nim być, może porozmawiaj z Nim na spokojnie, zapytaj się czego oczekuje, jak wyobraża sobie przyszłość itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Nie wiem, czy chce z nim jeszcze rozmawiac.On ma 39 lat. Własnie boję się tej jego chwiejności.Nie moge sie niczego konkretnego spodziewać.Jak jest dobrze, to nie wiem czy np za trzy dni znowu mi z czymś nie wyskoczy. Nie czuje sie przy nim stabilnie i bezpiecznie, bo nie wiem czego się spodziewac. Albo i jestem juz przewrażliwiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala_a
Haniu-Aniu, Hoova, natrafiłam na ten wątek niedawno i przeczytałam większość wpisów. Przeżyłam równie bolesne rozstanie, ale minęły już od niego trzy lata, więc moje uczucia są nieco inne. I teraz mogę naprawdę szczerze powiedzieć, że to już z mną, że nie boli, że jestem z tego uczucia wyleczona. I co mogę Wam powiedzieć? Mój chłopak zostawił mnie niespodziewanie i nagle, nie chciał ze mną rozmawiać, ani niczego wyjaśnić, a mnie dotąd wydawało się, że między nami jest świetnie. Powiedział, że mnie nie kocha już i nic z tego nie będzie i zniknął. A mnie świat zawalił się i potrzebowałam ponad 1,5 roku, żeby dojść do siebie i wyleczyć się z niego. Nikomu nie życzę takich przeżyć, ale same to wiecie... Co mogę teraz Wam powiedzieć? Żałuję straconego czasu na bycie z Nim (łatwo powiedzieć po fakcie), żałuję że tak bardzo go kochałam (nie był absolutnie tego wart), nigdy nie udałoby mi się z nim ułożyć życia i mieć normalnego domu i dzieci, bo on nie jest godny zaufania, odpowiedzialny ani zaradny. On nigdy nie powinien być niczyim mężem. Dlatego Haniu-Aniu powinnaś się zastanowić, czy jest szansa na przyszłość z Twoim partnerem, jeśli nie, a Tobie zależy na rodzinie, nie trać czasu. Też jestem po 30-stce i zaczęłam bardzo boleśnie odczuwać upływ czasu. Chyba nie warto tracić kolejnych lat na związek bez szans, tak mi się wydaje... Hoova, jesteś naprawdę silna i trzymasz się raz podjętej decyzji, nawet jeśli jest Ci ciężko, co naprawdę podziwiam. I rozumiem, jak ciężko jest przetrwać ten okres świąteczno-sylwestrowy będąc samemu. Też obudziłabym się najchętniej za miesiąc:-( I powiem Wam jeszcze jedno, nie wiem, co siedzi w głowach niektórych facetów, bo mój były pojawił się znowu w moim życiu po 3 latach!!! od zerwania. Bez słowa wyjaśnienia. Nie wiem czego chce, chyba odnowić "przyjaźń", bo jest w związku z 20-letnią dziewczyną (on ma 33 lata). Może mu się nie układa, może czegoś w życiu brakuje. Ale teraz to jest już kompletnie nieważne - dla mnie teraz on jest zupełnie obojętny, w końcu! Mogę spojrzeć na niego i ten związek całkowicie obiektywnie, mogę go spotkać na imprezie, pogadać i tyle. Jest dla mnie obcym człowiekiem, co jest smutne, ale ja mogę normalnie żyć. Nie warto tracić czasu na mężczyzn, dla których nie jesteśmy najważniejsze na świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hania -ania No to tym bardziej dziwne jest Jego zachowanie, jak na 39 lat to chyba powinien mieć bardziej poukładane w głowie. Uważam, że związek będzie udany gdy będzie miał mocne fundamenty, u Ciebie z tego co piszesz nie ma tego. W każdej chwili wszystko może runąć jak domek z kart. Skąd ja to znam. Brak poczucia bezpieczeństwa i ten ciągły strach, obawa. Szczerze ? masz dwa wyjścia, być z Nim i czekać na nie wiadomo co, albo się rozstać i poszukać szczęścia gdzie indziej. Sama widzisz że nie masz nawet ochoty z Nim o rozmawiać. Wiem , że to nie jest łatwe, człowiek do samego końca ma nadzieję, że wszystko się zmieni na dobre, no ale nie zawsze ta dobra zmiana nadchodzi. Każdy jest kowalem własnego losu, jesteś dopiero 2 lata, łatwiej Ci będzie teraz odejść niż np. tak jak w moim przypadku po przeszło 7 latach, z czasem, będzie Ci coraz trudniej. Co tu dużo pisać, wszystko w Twoich rękach jest. ala_a jak ja Cię rozumiem, nawet nie wiesz jak ja żałuję teraz tych lat spędzonych z Nim, tego wszystkiego, tego gadania o miłości, zaufania jakim go obdarzyłam, no ale niestety tak jak piszesz człowiek jest mądry po. No ciężko jest, zwłaszcza te pierwsze święta po rozstaniu, bo przecież co roku spędzało się je razem, człowiek dzieląc się opłatkiem czy w Sylwestra o 24 życzył sobie nawzajem życia razem do starości, a tu nagle z dnia na dzień ta sama osoba, co wyznawała Ci wcześniej wielką miłość staje się kimś obcym, kimś kogo tak naprawdę nie znaliśmy do końca. I człowiek zostaje sam jak palec, wyrolowany i ze złamanym sercem, ehhh. ala_a no to ładnie mu się w głowie poprzestawiało,że po 3 latach sobie o Tobie przypomniał. Chyba potrzebował aż 3 lat by się zebrać i odezwać do Ciebie. Dobrze, że Ty wiesz czego chcesz i "wyleczyłaś" się już. Wtedy jest na pewno łatwiej, inaczej się dostrzega pewne sprawy, emocje już dawno opadły, więc się jest bardziej obiektywnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Rozstalismy sie.Powiedzialam mu,ze nie widze dalej naszego Zwiazku i zle sie w nim czuje.Na koniec rozmowy powiedzial tylko Ze dziekuje mi ze tak dlugo z nim wyyrzymalam.Czesc,czesc i koniec rozmowy. Czuje,ze to wszystko moja wina.Za niepotrzebnie poruszylam ten temat.Moze za malo staralam sie w naszym zwiazku.Moze moglam byc inna,moze za malo z siebie dalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala_a
Haniu-Aniu, niektórzy mężczyźni po prosu nie nadają się do wspólnego życia, posiadania partnerki na stałe, dzieci, budowania rodziny. Mogą być interesującymi facetami, inteligentnymi, towarzyskimi, wrażliwymi, ale... NIE NADAJĄ się do rodzinnego życia i normalnego związku opartego na miłości, zaufaniu. I oni się raczej nie zmieniają. Przecież jeśli jest się naprawdę jest zakochanym to od razu pojawiają się myśli i plany dotyczące wspólnej przyszłości. Jeśli u jednej strony tego nie ma, to znaczy, że chyba nie do końca tej osobie zależy, albo ma zupełnie inne plany na życie. Na co czekać? Taki facet "przymuszony" do deklaracji i tak wcześniej czy później ucieknie, nie będzie miał skrupułów zostawić żonę i dzieci. Naprawdę nie masz co się zadręczać, że za mało zrobiłaś dla związku. Uczuć i charakteru drugiej osoby nie zmienisz. Tym bardziej, że on podziękował Ci, że tyle z nim wytrzymałaś czasu. Czyli wie, jaki jest trudny, że ciężko z nim żyć, ale on nie zamierza tego zmieniać, dostosowywać się, zawalczyć. Taki typ, mój eks też nie nadawał się na męża, niestety... Oczywiście myślałam, że dzięki mnie i tej miłości się zmieni. Jasne... Trzymajcie się dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Co Wy macie z tymi facetami??
Co przelatuje cafe takie łżawe historie czytam.Chyba za tepy jestem na te czasy aby zrozumieć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hania- ania nie zadręczaj się wyrzutami sumienia i nie zwalaj winy na siebie, bo to wcale nie Twoja wina. Ja też po zerwaniu szukałam winy w sobie, usprawiedliwiałam go, też myślałam że powinnam być inna a może do tego by nie doszło - BZDURA!!! wina jest zawsze po środku. Skoro podjęłaś decyzje o rozstaniu to w związku nie było ok, zresztą sama piszesz, że czułas się w nim źle. Więc to była kwestia czasu. Teraz najważniejsze dla Ciebie bedzie przetrwać ten czas, może być ciężko, będą pojawiać sie domysły typu : co by było gdyby.... Musisz to przejść, uwierz że z czasem będziesz łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co Wy macie z tymi facetami?? nic, po prostu trafiłyśmy na niewłaściwych facetów, takie zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Witam ponownie. Dzien minal nijako.Na zmiane poplakuje,mysle coby bylo gdyby, a potem przychodza mysli,ze moze jakos sie zycie ulozy.W sumie caly dzien hustawka.Z jednej strony ulga,z drugiej niedowierzanie,ze to juz koniec.A jrszcze tydzien temu bylismy w restauracji.Nie moge uwier zy c ze tak sie to potoczylo.Co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hania-ania przechodziłam rozstanie w podobny sposób i wiele dziewczyn które się tutaj wypowiadały również- huśtawka nastrojów towarzyszyła nam wszystkim, jednego dnia było ok, a drugiego już nie i morze łez wylanych. Musisz przez to przejść, taka jest kolej rzeczy, ciężko będzie, ale jak widać jest to do wykonania. Pamiętam, jak rady typu: 'czas leczy rany' uważałam za zwykłe gadanie, no ale powiem Ci że to prawda. Ja również na początku nie dowierzałam, z jednej strony czułam dziwną ulgę, a z drugiej strach, przygnębienie. Bałam się co będzie dalej i w ogóle. Pytasz co robić? zająć się czymś, sprawiać sobie jak najwięcej przyjemności,wiem że brzmi to jak matrix, bo pewnie na nic nie masz ochoty, ale jakoś ten czas trzeba przetrwać. Przeczytaj sobie moje pierwsze wpisy, gdzie pisałam że nie wyobrażam sobie życia bez Niego, że jest dla mnie wszystkim, a teraz? minęło już trochę czasu i patrzę z nie dowierzaniem na to co pisałam na początku, jaka byłam ślepa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Hovaa i ala a,tak na spokojnie myslac,to przyznaje Ci racje.Ale gdzies w glebi mam przekonanie,ze to moja wina.Ze niepotrzebnie zaczelam ta rozmowe o przyszlosci..Moze poczul sie naciskany i osaczony? Mozje jest tak jak mowil,ze stRal sie,robil wszystko dla mnie,a ja tego nie widzialam?Moze faktycznie problem,jest we mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
hania-ania Nie zadręczaj się. I dam Ci radę z własnego doswiadczenia: uciekaj od niezdecydowanego faceta. Piszesz, że przestraszył się rozmowy o przyszłości, generalnie przyszłosci. To pojawia sie pytanie: po co on z Tobą jest? Dla rozrywki? Dla zdrowego seksu? Dla zachania czasu? Weź się dziewczynow garść, to bedziesz się męczyć tak jak Hovaa, czy ja. Ja dostałam kopa w dupe po ponad 7 latach, jak Boga kocham z dnia na dzień, bez żadnych sygnałów....po prostu się ode mnie odwrócił, odepchnął mnie...i do tego chciał wrócić po 7 miesiącach. Myślałam, że umrę. Nikt mnie tak w życiu nie upokorzył, a jestem wartościową kobietą. Także jak widzisz, że facet wiecznie ma jakieś problemy emocjonalne, nie wie czego chce, mota się, jest jak chorogiewka - powiewa, jak mu zawieje: daj sobie z nim spokój, bo lata lecą. Ja też się obwiniałam. Niby wina zawsze jest pośrodku. Ale zapamiętaj sobie, że jesteś z facetem po to, aby o Ciebie dbał, a Ty masz się czuć komfortowo i bezpiecznie i przede wszystkim pewnie orz stabilnie. A skoro Ty się zastanawiasz, czy on aby nie poczuł się"naciskany i osaczony" to coś jest nie tak. To on powinien naciskać na wspólne plany na przyszłość, na to że chce żebyś go zaszczyciła samą sobą....jesteś kobietą - zapewne atrakcyjną - nie warto, mówię CI. Wiem, ze jest ch...nie ciężko, szczególnie np. w grudniu, gdzie jest tyle okazji, pada śnieg...generalnie dół. Ale jak ma się w życiu miękkie serce, trzeba mieć twardy tyłek. Tam, gdzie pojawia się zwątpienie, niepewnosć....co do drugiej osoby, nie ma mowy o miłości pełnej, bezwarunkowej i szczerej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hania -ania większość dziewczyn tak ma, nie wiem może to jest strach przed tym co nie znane, może wolimy być w nie odpowiednim związku niż same? Ja również po rozstaniu doszukiwałam się winy w sobie, zaczęłam idealizować go, "że przecież wcale nie było tak źle jak się nie kłóciliśmy', " że może się zmieni" , " a może nie powinnam go tak naciskać z tą zmiana pracy" itd. Tak naprawdę to oszukiwałam samą siebie, byle go tylko usprawiedliwić i wrócić do Niego. Nie ma innego wyjścia jak przeboleć ten etap po rozstaniu i go przejść. Pamiętaj, że coś skłoniło Cie do podjęcia takiej a nie innej decyzji i tego się trzymaj, niech chwile niepewności Ci w tym nie przeszkodzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
hania-ania Twoja historia jest trochę podobna do mojej. Ja też najpierw się rozstałam z byłym, potem wielkie zabiegi i powrót, obietnice, uzgodnienia, wielka miłośc, ale...tylko na chwilę. U nas też pojawiła się kwestia założenia rodziny, mieszkania razem itd. Od początku rozmawialiśmy o tym, były wiedział że ja chcę miec dzieci (dziecko), zawsze się na to zgadzał. Gdy przyszło do rozstania i potem powrotu, oczywiście ta kwestia była poruszana. Niestety po jakimś czasie (na szczęście dośc szybko) okazało się, że były zgadzał się na to tylko dlatego, żeby mnie nie stracic, żeby zatrzymac przy sobie. Myślał że z czasem mnie przekona, żebym zrezygnowała z marzeń o szczęściu i cieple rodzinnym, dla niego. No i tu sie bardzo pomylił. Nie jesteśmy już razem i ja nie żałuję. Teraz, po drugim rozstaniu nie chciało mi się już nawet za bardzo płakac i nie cierpiałam tak, jak po pierwszym. Po prostu trzeba w życiu stawiac na siebie, na własne marzenia i realizację swoich potrzeb i pragnień, bo sami jesteśmy kowalami własnego losu. Nie zadręczaj się, nie obwiniaj. Po prostu trafiłaś na nieodpowiedniego faceta. Ja mam tak całe życie ale nadal wierzę... I Tobie się jeszcze uda spotkac kogoś, przy kim będziesz szczęśliwa, tylko musisz dac sobie szansę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Dzieki dziewczyny za pocieche.Chcialabym,aby to juz bylo za mna. Jak na razie nie moge spc i jesc.Pije ziolka i lykam tabletki na wyciszenie. Moe pomoga.Zawsze slabo radze sobie ze stresem i te moje objawy dodatkowo mnie martwia.wyobrazam sobie,ze wpadne przez nie w jakas chorobe. Ale dociera juz do mnie to,ze chyba dobrze sie stalo,jak sie stalo. Bo moglo sie ciagnac jescze pol roku,albo rok. Tylko mowie,ze chcialabym juz przezyc ten okres. Ps.fajnie,ze jestescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hania- ania Normalna kolej rzeczy, też po rozstaniu nie mogłam spać, brałam tabletki ziołowe na uspokojenie i sen, nie mogłam nic przełknąć, jak miałam coś zjeść to na wymioty mi się zbierało, schudłam gdzieś 5 kg, no i jeszcze te huśtawki nastrojów. Więc jak widzisz Twoje objawy nie są czymś innym, każda z Nas jakoś na swój sposób, ale czasami bardzo podobny musiała przejść te chwile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Najgorsza jest ta huśtawka.Raz czujęże dobrze się stało, że on mnie nie kochał tak na prawde. A zaraz przychodzi myśl, że nie możliwe, że to juz koniec,że już się nie bedziemy spotykać, że to moja wina że się tak skończyło. I spać w nocy nie mogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
To wszystko jest jak najbardziej normalne i każda z nas to przeżywała. Musisz byc teraz silna. Próbuj odcinac się jak najwięcej od tych myśli, próbuj czymś zając. Będzie dobrze, potrzeba tylko trochę czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala_a
Dziewczyny mają rację, z każdym tygodniem będzie lepiej. Powinnaś znaleźć w sobie spokój, nie rozpamiętywać za dużo, nie idealizować byłego, nie myśleć, co by było gdyby... Znajdź czas dla siebie, dla swoich przyjaciół, pisz tutaj kiedy tylko potrzebujesz. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Dokładnie tak, jak piszą dziewczyny powyżej. Wahania nastrojów będziesz miała: uczucie miłości bedzie przeplatało sie z uczuciem nienawisci. Na początku drogi też masz zapewne skłonności do idealizowania tego co było. To jest naturalne, bo tęsknisz i będziesz tęsknić. Z tym, ze ta tęsknota bedzi słabnąć...wiem, że Ci w to trudno uwierzyć. Najważniejsze: nie utrzymywać kontaktu. Skoro on Cię tak potraktował, tak się zachował...nie warto. Każda sytuacja jest indywidualna - to prawda i nie można wszystkich pakować do jednego wora. Jednak widzę, że Twoje rozstanie wpisuje się w pewien schemat. Musisz sobie uswiadomić, że nie byłaś dla niego najważniejsza. Wiem, że jets trudno. Zadajesz sobie pytanie: dlaczego? Przecież było tyle momentów, gdzi eon okazywał uczucia, szacunek, to że jesteś ważna....Faceta poznajesz nie po tym jakzaczyna, ale jak kończy związek. Niestety musisz przez to przejść. Ja proponuję obrać sobie jakiś cel. Jeżeli nie może to być cel długoterminowy, obeirz soie jakiś cel krótkoterminowy. Ważnym jest też, żebyś się ruszała. Jakiś rower, fitnes, basen, gimnastyka w domu....to co lubidz. I płacz ile wlezie (to Cie oczyści), W pewnym momencie zabraknie Ci łez. Uwierz. Dojdziesz też najprawdopodobniej do etapu, jak ja to określiłam :) "ściany". Uznasz, ze nawet gdyby on chciał to naprawiać, nie bedziesz w stanie...goność Ci na to nie pozwoli. WIem, że teraz może tego nie ogarniasz, ale po kilku miesiącach tak bedzie. Pisz, jak tylko masz jakiś problem, uczucia Ci nie pozwalają funkcjonować....i proszę Cię: nie pisz do niego, nie wylewaj żali jak Cię skrzywdził, jaki jest zły. On to najprawdopodobniej zignoruje, a Ty bedziesz czuła się jeszcze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hania-ania czytając Ciebie mam wrażenie jakbym widziała siebie w tamtym okresie. Uwierz mi, ale te wszystkie objawy miną z czasem, wiem że to banalnie brzmi, jak każdy pisze że potrzeba czasu, ale to niestety prawda. Wiem to z własnego doświadczenia. Posłuchaj rad dziewczyn które maja już to za sobą, rób coś - przemebluj mieszkanie, idź do fryzjera, kup jakiś fajny ciuszek,albo zajmij się jakimś sportem. Ćwiczenia pozwolą Ci rozładować napięcie i płacz gdy masz tylko na to ochotę, możesz nawet poduszkami rzucać :-) albo wyrzucaj z siebie wszystkie te uczucia na forum, nie trzymaj tego w sobie. Nie popełniaj tego błędu i nie odzywaj się do Niego, uwierz mi, że cisza z Twojej strony bardziej da mu do myślenia i podejrzewam że da o sobie jeszcze znać, a wtedy proszę Cię nie złam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Witam znowu. U mnie jako-tako.Raz ciesze się że się już skończyło, a następnym razem chciałabym, żeby sie odezwał, nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Nie wiem, dlaczego był ze mną, skoro nie planował wspolnej przyszłości ze mną. Jak na dzisiaj, to czarno widzę przyszłość,nie chce być sama, myślałam, że z Nim stworzymy rodzinę, a tu nic z tego. Nie wiem, czy kiedykolwiek kogos spotkam.Jak na razie nie potrafę sobie tego wyobrazić.Inni mężczyźni dla mnie nie istnieją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gril0000
U mnie było to samo. Pomyśl, że jest wiele kobiet, które są w podobnej sytuacji. Nie jesteś sama. My byliśmy zaręczeni....bolała, oj bolało. Naturalnym jest, że masz teraz awersję do facetów i nie wyobrażasz sobie z nikim innym przyszłości. Pojawił się też strach przed samotnością. Z czasem zaczniesz zwracać uwagę na innych facetów, ale musisz nabrać pewności. Nie chodzi tutaj o to, żebyś na siłę się z kimś spotykała. Absolutnie nie. Chodzi o to, żebyś nie straciłą poczucia wasnej wartości. Nie wiem co jest z tymi facetami...., mają koło siebie kobiety-skarb (wierne, atrakcyjne, wykształcone, samodzielne...) --> a i tak źle. On jeszcze będzie żałował. Odezwie się zapewne. Prędzej, cyz później. Pokaż mu, że umiesz żyć bez niego. Wiem, że to trudne. Musisz o siebie zadbać i uzmysłowić sobie, że jego już nie ma w Twoim życiu. Nie możesz dopuścić do sytuacji, że spotkacie się gdzieś przypadkiem, a on Cię zobaczy z podpuchniętymi oczyma, zaniedbaną, nieumalowaną...wiesz o czym pisze. Teraz powinnaś skupić się tylko na sobie...wyłacznie. Bądź egoistką. Wycisz się, wypisz sobbie wady i zalety, nie idealizuj....zastanów sie, cyz on faktycznie zawsze był taki idealny (nikt nie jest) i czy dawał Ci tego, czego oczekujesz od życia? Musisz pojąć, że nie żyjesz dla kogoś - żyjesz przede wszystkim d;a siebie. Nie warto polegać na kimś innym - sama widzisz, że życie werydikuje zachowania ludzi i sytuacje tego typu okazują, jak dwulicowi są ludzie. Spróbuj się do tego wszystkiego zdystansować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
Hania-Ania Tak to już jest, że faceci zazwyczaj niewiele myślą o przyszłości, gdy wchodzą w nowy związek. Ja też dziś myślałam nad tym, jak mój były zmarnował mi 2 lata życia. Doskonale wiedział od samego początku, że ja chcę miec dziecko, rodzinę i normalny dom. Wiedział też, że on tego nie chce. Po co więc w ogóle zawracał mi głowę? Jest mi przykro, że nie uszanował mojej osoby, moich marzeń, pragnień, potrzeb. Jeśli wiedział, że mamy inne plany na życie, nie powinien rozpoczynac w ogóle tego związku, a jeśli się już na niego zdecydował, powinien byc konsekwentny i dotrzymac swoich obietnic (o zamieszkaniu razem i dziecku). A on chyba liczył na to, że z czasem mnie przekona do "swojego pomysłu na życie"...nie wiem. Takie gdybanie jednak na dłuższą metę nie ma sensu. Po prostu spróbuj przyjąc rzeczywistośc taką, jaka jest. Ja tak właśnie robie i stawiam na siebie, na swoje szczęście. Mój były miałby przy mnie wszystko, o czym większośc facetów marzy. Gdyby tylko chciał, gdyby mnie szanował. A to, że dziś nie jesteśmy już razem dowodzi, że jest p***rzonym egoistą i samolubem i że tak naprawdę on mnie nie kochał. Bo uwierz, żakochany facet naprawdę zrobi dla ukochanej kobiety bardzo dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Masarnika dokłądnie. Mi podobie, jak Tobie zmarnował - ale 7 lat (ponad !!!!). I też wiedział, co chcę. A przy rozstaniu powiedział mi, że "patrzymy w innym kierunku", że "nie ma ze mną wspólnej perspektywy" (!). Jemu sie w głowie przewaliło. Byłam najgorsza, bo wolałam zająć się czymś pożytecznym, niż wiecznie chodzić po barach, chlać i pieprzyć głupoty z obcymi ludźmi (na których już nie raz się przejechałam, on zresztą też). No, ale cóż...skoro znajomi są ważniejsi (zawsze), od własnej dziewczyny....nie ma komentarza. Ja rozumiem, można wychodzić - ale od czasu do czasu (!). Poza tym, on zawsze wychodził do baru...sam...były o to wojenki, ale i tak chodził. Przecież jest wiek na dyskoteki, beztroskę..., ale w końcu wchodzi się w dorosłość. A jak ktoś nie rozumie, ze związek przechodzi przez fazy i WOW jest na początku, a później liczy sie zaufanie i fundament związku, jaki się wybudowało, to znaczy że nie nadaje sie do związku. Tym bardziej, jak nie mówi, jak jest problem - tylko sam podejmuje decyzje. Chcę Ciebie , nie chcę Ciebie....później znowu...chćę, nie chcę....jak zabawkę (do szafy i z szafy). I zgadzam się, że facet - jak rzucił - powinien pokazać tak serio, ze chce powrotu. U mnie niby chciał. A jak pokzał: kilka sms'ów, jedna próba dodzwonienia się...i wreszcie mail z pytaniem "czy dam mu szansę". Wysłał mi maila (!!!!!!) po ponad 7 latach wspólnie spędzonych....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala_a
A najbardziej dołujące jest w tym wszystkim w to, że kobieta jeszcze długo po rozstaniu cierpi, rozpamiętuje, świat jej się wali i potrzebuje dużo czasu, żeby to wszystko sobie ułożyć i wyjść na prostą. Natomiast facet odchodzi i jest szczęśliwy, że znów odzyskał wolność, raz dwa wchodzi w nowy związek/związki i zachowuje się tak, jakby poprzedni związek nic nie znaczył, jakby to było nieważne z kim właściwie jest. Fajnie jest zmieniać kobiety, zawsze coś się dzieje, można sto razy zaczynać przecież od nowa, no następna może być coraz młodsza... Moi byli mężczyźni (obaj sporo po 30-stce) spotykają się teraz ze studentkami - najwidoczniej tego chcą - nie mieć zobowiązań. A jak skończą 40 lat i wybawią się to pewno pomyślą o czymś poważnym i nie będzie problemu ze znalezieniem nowej "ukochanej".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Trafilas w sedno.Facetom jest latwiej.Jak taki powiedzmy 45latek zapragnie w koncu stabilizacji, zawsze moze poslubic 25czy 30latke ,albo i 20latke i doczekac sie jeszcze dzieci.A kobiety nie maja takiego komfortu. Najgorzej,jak taki zwiazek ciagnie sie i ciagnie,czasami nawet latami.Jak sie potem para pobierze to ok,ale jak sie rozejda,to kobieta jest bardziej pokrzywdzona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
O to mi właśnie chodzi. o te lata...."złodziej płodności" - już pisałam o tym. Wiedział, że chcę dziecko. Skoro się oswiadczył, byłam pewna, ze też tego chce. A na koniec usłyszałam, że "zmarnował mi tyle lat". I co? Poszedł -od tak. Ja nie wiem, ale nie umiałabym przjeść z jednego związku w drugi....musi troszkę wody upłynąć, a z nią czasu. Co nie jest dobre dla mojej "płodności" :). Pocieszam się, że nie mogłam wiedzieć, ze to się tak skończy, bo nic na to nie wskazywało. Ktoś może się dziwić i zapytać: "jak to? nie widziałaś żadnych sygnałów?". Otóż nie. Jeszcze kilka dni wcześniej, była rozmow o uczuciach, wszystko było tak jak zawsze - normalnie. Uwierzcie, że są faceci, którzy zmieniają zdanie o 360 stopni z dnia na dzień uzasadniając to "coś we mnie pękło"...ja się tylko cieszę, że "pękło w nim" przed ślubem. Bo po roku, mogłabym już chodzić w ciąży....i co z tego, ze miałabym upragnione dziecko, skoro nie miałabym męża? Albo takiego, co by mówił "jestem z Tobą, bo jest dziecko". Bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ala_a masz rację, kobiety potrafią dochodzić do siebie po rozstaniu rok, pół roku, nie dając sobie możliwości nowego szczęścia, myślimy, rozpamiętujemy i wracamy co jakiś czas do tego co było:-/ a faceci jak piszesz szybko pakują się w nowy związek, ot tak i są zadowoleni, a poprzedni jakby nie istniał. Mają łatwiej, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×