Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kamil7777

Historia pewnej miłości bez Happy Endu.

Polecane posty

Gość Kamil7777

Cześć. Postanowiłem wam opowiedzieć moją historię ponieważ to jest forum kobiet i chciałbym żebyście po jej przeczytaniu spróbowały mi wytłumaczyć co według was czuje ona i o co jej tak naprawdę chodzi bo ja już się poddaje. A historia nadaje się na dramat psychologiczny. Mam na imię Kamil mam 24 lata. Moja dziewczynę była czy jeszcze obecną nie mam zielonego pojęcia poznałem 5 lat temu. Szczeniacka miłość wiecie jak to jest... z każdym miesiącem rosło znaczenie naszego związku. Po pół roku przyszedł czas na pierwszy raz... dla mnie dla niej też...zaplanowałem wszystko zrobiliśmy to u niej w domu żeby czuła się komfortowo przy świecach. Nasz związek nabierał rozpędu naprawdę było wspaniale zrobiłem prawko kupiłem pierwsze auto (lubie stare auta od zawsze to też był dla niej problem często mówiła żebym sprzedał starego złoma i kupił cos normalnego ale nie zwracałem na to uwagi), w każde wakacje pracowałem żebyśmy na jesień mogli gdzieś pojechać i tak tez było. Skończyłem technikum poszedłem na Politechnike ona do liceum. Do tego samego miasta więc nie było mowy o rozstaniu. Sptykaliśmy sie w weekendy u mnie częsciej niz u niej. Chodziło o jej sytuacje w domu o jej matke nie bede sie rozpisywał na jej temat bo nie warto. I tak trwał nasz związek w wakacje jeśli mieliśmy wolny czas to pod namioty nad wode i jeden grubszy wyjazd raz w roku. Często śmialiśmy się z par które przechodza kryzys o jakąs pierdołe lub się rozstająo błachostke. Byłem pewny że nigdy nas to nie spotka i że jesteśmy para na śmierć i życie. Ale nie o to tu chodzi. Ostatnio zaczęło sie między nami troche psuć... częsciej się kłuciliśmy i tak dalej..w tym roku w wakacje pojechałem do niemiec zarobic pare zł. po 7 tygodniach wróciłem... pierwsze co zrobiliśmy to wiadomo... butelka wina i do łóżka.. dziwna rzecz bo po wszystkim ona się rozpłakała.. pomyślałem penie to nic strasznego i zażartowałem że jak za każdym razem kiedy się kochamy bedzie płakac to wypłacze oczy. Po tym wszystko wróciło do normy spotkania i tak dalej. Napisze o tym bo to może ważne nie lubie klubów dyskotek tłoku... wole spokojniejsze miejsca...ale za każdym razem kiedy ona chciała iśc z kolezankami do klubu to nie był dla mnie problem...nawet zawoziłem je i odbierałem chciałem żeby ona była szczęśliwa i jeśli chciała wyjść z koleżankami to ok...oczywiście byłem zazdrosny ale tego nie dawałem po sobie poznać, wybierałem mniejsze zło. Nawet czasem pytałem czy może nie chce wyjśc gdzies do klubu z koleżankami ona odpowiadała że gdybyśmy razem wyszli to może tak ale sama to nie chce... razem wychodziliśmy na pizze w bardziej spokojne miejsca gdzie można porozmawiać. W tym roku pisałem prace inżynierską więc na jakiś czas w byłem nieobecny zajęty.. po obronie zauważyłem że jest między nami gorzej... kłuciliśmy się rzadziej się spotykaliśmy i pewnego razu się rozstaliśmy.. nie brałem tego poważnie bo mieliśmy już takie przejścia i zawsze do siebie wracaliśmy po tym jak emocje opadły i sobie wszystko wyjasnialiśmy i się godzilismy. Nie tym razem. Zawsze w takich sytuacjach jest kto sie pierwszy odezwie. Byłem twardy. Po ok miesiącu napisałem do niej że sie chce spokać i wszystko wyjasnić porozmawiać. Poiwedziałem że za mało czasu z nią spędzałem i chce to naprawic. Nie zgdzoiła sie na spokanie. Pomyslałem ze jeszcze jej nie przeszło... poczekałem jakis czas i znów napisałem że chce się spotakc że to wszystko moja wina że przepraszam i tak dalej...juz za nią tęskniłem naprawde... powiedziała że nie mamy o czym rozmawiac i że nas już nie ma. Znów emocje wzięły góre i zapyatłem czy jest tego pewna. Odpowiedziała że tak. Bardzo się zdenerwoawałem. Ale znów opadły emocje i napaisałem prośbe o spotkanie tym razem juz nie było nerwów po żadnej ze stron. Powiedziała ze juz nie jestesmy razem i jest to trudne dla niej cała się trzęsie ciągle płacze żebym dał jej czas bo musi to wszystko przemysleć. Wziąłem wszystko pod uwagę i pomyślałem że jesłi ma byc nieszczęśliwa ze mną to może lepiej żebyśmy się rozstali chciaz cały czas miałem nadzieje że jej przejdzie. Pewnego dnia po ok 2 tyg od ostatniej rozmowy napisałem że rozumiem że nie jestesmy razem i tak dalej i żeby mi powiedziała co było powodem... I TERAZ UWAGA NAJLEPSZE... napisała że i tak nie zrozumiem i nie wie czy mi powiedzieć, nalegałem chciałem znac prawde nieważne jaka ona była. W końcu zaczełą opisywać że nie jest na mnie obrażona ani zła i że to nie moja wina. Napisała że mnie nie kocha, że kocha kogos innego kogoś kto nie istnieje i że nigdy tego kogos nie spotkała ale wie że ten ktoś kocha ją tak samo jak ona jego. Pisała że cała się trzęsie płacze całymi dniami i chciała by umrzeć...Potrzebuje czasu..i że żałuje że nie zrobiła tego wcześniej. Było mi jej bardzo żal bo ją nadal Kocham.Pomyślałem że to już koniec to był cios w moje serce i dume.. uznałem że skoro mnie nie kocha to nie możemy być razem..chociaż powodu rzeczywiście nie zrozumiałem i nie zrozumie...ale to jeszcze nie koniec. Napisałem jej to że ja Kocham i że będe czekał aż jej to przejdzie. Nie wiem jak długo ale będe czekał. Napisałem jej tez że szanuje jej decyzje i że chciałbym żebyśmy mieli ze soba kontakt. Nie ważne w jakiej się znadujemy czy znajdować bedziemy sytuacji. Zgodziła się. Znów minął jakiś czas napisałem czy nie chiała by się spotkac juz jako nie para i porozmawiac. O dziwo się zgodziła. Spotkalismy się w pewne kwietniowe popołudnie w parku. Zaczeliśmy rozmawiać. Powiedziałem że jeśli nie chce żebyśmy byli razem to ok, ale ja chce żebyśmy mieli ze soba kontakt i przez wzgląd na to co nas łączyło przez 5 lat może na mnie liczyc w każdej sytuacji. Już się pogodziłem że nas nie ma ale tęskniłem sniła mi się myślałem o niej. Pewnego dnia wyłałem jakiegoś zaczepnego sms. Odpisała. Napisałem drugiego odpisała...że myślała o mnie w sumie nie wie po co ale myślała. Napisałem że sie ciesze i ze jeśli miłą by ochote sie spotkac to niech się odezwie. Za kilka dni był moje urodziny napisała sms z życzeniami. Podziękowałem. Znów cisza. Napisałem w dniu jej matury z Angielsiego. Musiała czekac rok na poprawkę bo jej unieważnili. Napisałem powodzenia i tak dalej..i odziwo wywiązała się rozmowa. Sama napisała do mnie po egzaminie że jej dobrze poszło i tak dalej. Więc napisałem kiedy oblewamy. Napisała zobaczymy. Matura była w czw. od tego czasu sms owaliśmy . W piątek zaproponowałem żebyśmy pojechali nad wodę bo w sobote cały dzień ma być piekna pogoda odpoczniemy porozmawiamy. Zgodziłą się ale napisała że to nic nie znaczy i czy się zgadzam, zgodziłem się. Zapakowałem ponton (kupiłem go jak byliśmy razem na wypady nad wode ) butelke wina troche jedzenia spotkaliśmy sie pojechaliśmy nad zalew. Wypłyneliśmy na srodek zalewu w miejsce zarosnięte tatarakiem rzuciłek kotwice zaczeliśmy rozmawiac było zajebiście cisz spokój bez ludzi słońce prażyło... rozmawialiśmy o wszystkim o naszych planach o nas.. o całej sytuacji.. była w samym bikini... musiałem ukrywać mój namiot.. Miała suchą skóre na plecach zaproponowałem że jej nakremuje balsamem.. zgodziła się.. nakremowałem jej plecy, puzniej łydki, uda.. zacząłęm jej robic masarz od pleców po uda... odpiołem stanik.. masowałem dalej juz całe jej ciało, piersi, tyłek wiedziałem że to droga w jedną strone.. zdjąłem jej dół bkini... zaczeliśmy się kochać.. to było nie do opisania... byłem szczęsliwy... nie długo...po wszystkim zaczęła płakać.. zrobiło mi się bardzo smutno..pytałem czemu płacze, powiedziała że to nic nie znaczy.. Popłynelismy do brzegu napaliłem ognisko upiekliśmy kiełbaskę... pocałowałem ja jeszcze dwa razy... Było juz puźne popołudnie...spakowałem wszystko, odwiozłem ją do domu. Napisałem po powrocie sms że musimy porozmawiać. Ona że o czym, więc zapytałem czy według niej nie ma o czym rozmawiac odpowiedziała że to juz nigdy się nie powtórzy jest rozbita uczuciowo i żebym do niej nie pisał lubi ze mną spędzac czas bo wtedy zapomina o wszystkim i że nie chce się bawic moimi uczuciami. Wczoraj napisała że chce się jeszcze ze mną spotkac przed wyjazdem bo wyjeżza do Holandii (szok). Napisałem że moge się z nią spotkac ale nie obiecuje że nie będe się do niej dobierał, że działa na mnie jak narkotyk nie moge o niej zapomniec i że nikt nie ma tak destrukcyjnego wpłwu na moją psychike jak ona i że nadal ją pragne. I Czy wiedząc to wszystko nadal się chce ze mną spotkać?? Odpisała że się to juz nie powtórzy i żebym do niej nie pisał. Jestem jak paczka chipsów rozsypany i nie mogę się pozbierać. Juz sam nie wiem co mam robić. Cały czas mam nadzieje że to sie skończy. Nie chce tkwić w tym toksycznym związku bo to mnie niszczy ale nie moge z nia skończyć bo cały czas mam nadzieje że do mnie wróvci. Kocham ją. Tyle razy mówiłem sobie ze jestem idiota i na nic. Nie podejrzewam ja o zdrade bo to naprawde porządna dziewczyna... ale może ja tu czegos nie dostrzegam. Pytałem ją o to mówi że z nikim sie nie spotyka. Napiszcie jak to wyglada z boku, bo ciężko oceniac jak sie jest czegos częścią. Może jednak cos przeoczyłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xsgfsxf
daj se z nia spokoj bo wyraznie jest chora psychicznie:) jebnieta dziwka ktora sypia z byle kim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×