Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość LadyBirdy

Od jakiego momentu zaczyna się bycie razem?

Polecane posty

Gość LadyBirdy

Od którego momentu zaczyna się związek? Od pierwszego pocałunku? Pierwszego seksu? Gdzie przebiega ta magiczna linia, za którą kończy się ja a zaczyna my?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fddgfhgj
tak na dobra sprawe to chyba od SLUBU

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bajer Bajerowicz NEO GEO 666
iak siem cieciaka wyprodókuie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyBirdy
Hm, do niedawna też mi się wydawało, że takie "my" zaczyna się od jakiejś deklaracji, jakiejś wspólnej decyzji o przyszłości. Zerwałam ze swoim facetem, bo dowiedziałam się od koleżanki, że kupił mi pierscionek zareczynowy. To mnie jakoś ruszyło. Zaczęłam się zastanawiać, w tamtym momencie bardzo dokładnie przeanalizowalam ostatnie nasze wspólne 2 lata i doszlam do wniosku, że jednak to nie TEN. Zerwałam, bo wyydawalo mi się to rozsadniejsze niż odmowa w momencie oswiadczyn. I usłyszałam, że zmarnowalam mu te dwa lata, bo gdyby wiedział, że nie zamierzam się z nim wiązać to nie inwestowałby we mnie czasu. Dla mnie to jakiś absurd. Miałam po pierwszej randce decydować że zostanie moim mężem? Bo zaczęliśmy uprawiać seks? Bo się we mnie zakochał? Bo ja się w nim zakochalam? Teraz to nawet tego nie jestem pewna. Zakochanie to jedno, a małżeństwo to drugie. To wspólna przyszłośc na całe życie. Dlatego się zastanawiam dlaczego to dla niego było takie oczywiste, że skoro spędziliśmy te dwa lata razem, to powinnam za niego wyjśc. Dla mnie to był taki czas właśnie na sprawdzenie i okazało się, ze jednak nie. A między nami nigdy nie było takiego momentu od którego "byliśmy razem" - to było bardzo płynne - wspólne wyjścia na piwo, kino, imprezy u znajomych. Z drugiej strony jeżeli dla niego takim momentem było rozpoczęcie współżycia, to powinien mi się oświadczyć przed, albo zaraz po, a nie po prawie roku. Czy to moja wina, że on się w to zaangażował znacznie bardziej ode mnie? I tylko dlatego miałam obowiązek za niego wyjśc? Ciągle nie mogę zrozumieć jego reakcji. Spodziewalam się, że będzie mu przykro, że go to zaboli, ale nie ataku na mnie i wzbudzanią winy, o zmarnowany czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ha ha ha ha he he
od momentu penetracji pochwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahhaahahhhhhaaaaaaaaaaaaaa
Taaa.. Na pewno nie od momentu pierwszego seksu ;) Jak któraś tak myśli to się może nieźle przejechać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyBirdy
Pewnie w którymś momencie zaczęłoby przeszkadzać, ale póki nie nadeszła wizja zareczyn nic nie było pewne - nie byliśmy małżeństwem, nie robiliśmy jakichś dalekosiężnych planów. Mam wrażenie, ze był ze mną bardziej z wygody niż z jakiejś tam miłości, że skoro już znalazł kandydatkę to ok, hurrą, problem z głowy. Tyle ze mi związek z wygody nie wystarczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka jestes swirnieta
albo to prowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×