Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość prosze_o_odpowiedz_to_wazne_

Osoby bite, dręczone w dzieciństwie jak sobie teraz radzicie?

Polecane posty

Ostatnio tym skurwysynom wygarnęłem co mnie boli za co? Dlaczego? A co oni? Nadal uważają że robili dobrze!! Że za mało jeszcze!! Miałem ochotę zabić! Nie wybacze chyba nigdy! Płakać się chce jak się niektórych z was czyta:( podziwiam że dajecie sobie z tym radę:( ja próbuje i kiepsko wychodzi. Wiele jest nocy takich jak ta z oczyma zapuchniętymi od łez:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co tu dużo pisać:( podobna do wielu z opisywanych:( tłuczenie wszystkim czym popadnie i gdzie popadnie. Kabel z supłem na końcu nogą od stolika, tłuczenie głową o ścianę wykręcanie rąk do aż zaczynały trzeszczeć. Za byle co. Za wyrwana kartkę w zeszycie za pójście inną drogą do szkoły niż wytyczona.(ze szkoły wróciłem ok 13, stary kazał ściągnąć spodnie przywiązał do krzesła i tłukł do wieczora) Zamykanie w ciemnej piwnicy na cały dzień(to było w miarę dobre bo przynajmniej nie bili ale potrafili przez kilka dni nie dać jeść) a jak już jedzenie to pod stołem (tam gdzie świń miejsce) a nie przy stole z nimi. Wyzwiska przekleństwa od najgorszych. Nie dosłyszę na jedno ucho często i gęsto za to że czegoś nie słyszałem dostałem wpier. Od pleców do ud nie byłoby placu który nie byłby przecięty kablem. Głowa cała w bliznach. Co tu wiele pisać:( po prostu piekło:( 12lat poza domem i mimo to ciężko się z tym uporać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Solei67
U mnie to raczej dreczenie psychiczne, brak milosci, szacunku, do rekoczynow tez dochodzilo ale do czasu - az sie postawilam i oddalam. Manipulowanie uczuciami (bo to matka , nie wolno, bo matka!) wzbudzanie poczucia winy, nastwianie rodzenstwa przeciw sobie....dlugo mozna wyliczac......Wybaczyc nie wybaczylam i nie wybacze. Niby w imie czego mam wspanialomyslnie wybaczyc? O matce mysle jak najgorzej, ze chamka, egoistka, prostaczka, o niezyjacym ojcu...bez odrobiny szacunku, tesknoty, nic, tylko ulga ze juz go nie ma. Nie dal mi nigdy odczuc milosci, ani wsparcia, tylko kpiny, szeredstwa, uderzanie w czule punkty. Przykre to ale prawdziwe, swoim zycie i postepowaniem wypracowujemy sobie szacunek u naszych dzieci, nic nie jest ( nie pownno, moim zdaniem ) byc nam dane "z urzedu", to wygodnictwo i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttttttttttttttt
u mnie też, napierdalanie czym się da...zero zrozumienia,przytulania,miłości niczego ,dawałam radę ale nie potrafię stworzyć związku,odrzucam każdego faceta,każdego - bo się boję...bo nie wiem jak się zachowywać,nigdy nie widziałam jak wygląda związek dwojga ludzi,nie mieszkałam z ojcem - a matka....to nie byłam matka :O to kat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttttttttttttttt
byłam z tym wszystkim sama,gdybym miała rodzeństwo...ale nie,bo pewnie byłoby znów jedną cierpiącą osobę więcej :( Co prawda znajomych miałam zawsze...ale nigdy nie opowiadałam takich rzeczy,chociaż w sumie sami widzieli co się u mnie działo :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttttttttttttttt
sorry za 3ci post - teraz kumuluje sie we mnie tyle myśli,że muszę to wszystko z siebie wyrzucić. Ktoś pisał ,że umie manipulować ludźmi - ja mam podobnie,tak cholernie brakuje mi bliskości ,miłości - czułości której nigdy nie miałam...ale niestety potrafię pakować się tylko w znajomości bez zobowiązań :( a to boli cholernie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze_o_odpowiedz_to_wazne_
U mnie były jakies tam dobre chwile z ojcem. Wesole miasteczko, spacer, ale rzadko, bardzo rzadko. Tylko, ze te dobre chwile byly przeplatane biciem i wyzwskami. Na pozor normalna kochajaca rodzina, a to co sie dzialo w srodku domu, powinno zostac tajemnica. tak bylam wychowana. Nie wazne, ze dziecko cale w snikiach, bez energi do zycia itp. Mam zal do matki, ze pozwalala na to wszystko. Czasem mnie bronila, czasem nie. Matka nigdy nie miala dla mnie czasu, nie bylam "tym ulubionym dzieckiem" i wyraznie to czulam. Bylam posmiewiskiem rodziny, obiektem drwin gdy przyjechaly kuzynki. Gdy ciotka mnie obsmiewala to matka brala jej strone. Wazniejsze byly ciotki niz ja, zostalo tak do dzis. Jako dziecko uciekalam do babki, potem przestalam bo i tak nie reagowala na to, a jeszcze napuszczala ojca na nas. Wracal od niej i nas bil. Moj ojciec nakarmil kazdego bezdomnego psa, kota, a corke katowal az nie opadl z sil, zone zreszta tez. Nie mialam w nikim wsparcia, bylam samotna i opuszczona. Zwiazek? Nie potrafie w nim byc, nie wiem jak powinien wygladac dobry zwiazek, bo niby skad to mam wiedziec? nie mialam dobrego wzorca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedronkanalisciu
Ja sobie nie radzę przyciągam do siebie takie sytuacje jak ta http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5250404 czuję się zerem, zerem, zerem... czuję że nie znajdę pracy nie będe mieć emerytury nie skończę studiów że mój syn odziedziczy po mnie wszystko co ngatywne..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie podobnie. Z tym, że raczej byłam dręczona psychicznie niż fizycznie. Jak widać inni mieli gorzej. Ale ja nawet z moimi problemami sobie nie radzę. Również miałam jakieś tam dobre chwile z ojcem. Ale jednocześnie przeplatane strachem, niepewnością i lękiem czy czasem w jednej chwili mu coś nie odbije i nie zacznie wariować. Nie potrafiłam w jednej chwili przestać się go bać i udawać kochająca rodzinę bo miał taki kaprys.. Dużo by pisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwaga,
jakiś dzieciak kasuje posty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani_poduszka
Ojciec nigdy na mnie ręki nie podniósł - nie mógłby, oczko w głowie tatusia ;) od klapsów była babcia. mama 2 razy z liścia pociągnęła. Brat mnie wiele razy tłuk, czołgał - miałam okres, że go nie trawiłam - straszny choleryk (numerologiczna 4 - przejebany typ osobowości ;) ale w sumie dzieciństwo było piękne, chciałoby się wrócić do tamtych chwil. Czym jest przemoc fizyczna w stosunku do znęcania się psychicznego jakie zadają sobie dorośli - pikusiem. Siniaki schodzą po 2 tyg. Zryta psychika nigdy się nie zagoi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja pamiętam to dręczenie fizyczne bardziej, bo do psychicznego się przyzwyczaiłam. Zawsze byłam najgorsza, najbrzydsza, beznadziejna. Przynosiłam 4 ze szkoły - lanie, bo czemu nie 5. Przynosiłam 5 - lanie, bo ktoś dostał 6 i był ode mnie lepszy. A tak naprawdę dom był z pozoru normalny, były pieniądze, rodzice pracowali, matka z wyższym wykształceniem, ojciec świetnie zarabiał jak na tamte czasy. Piękne mieszkanie, wyjazdy na wakacje i bicie, terroryzowanie do tego stopnia, że jak kiedyś mając lat 13 przyniosłam pierwszą 1 ze szkoły, to się prawie posikałam ze strachu, bo wiedziałam co mi zrobią w domu. Blizny mam do dzisiaj. Ale jakoś sobie z tym radzę. Nikt nie wie, co się działo w moim domu. Jestem zupełnie normalna, może poza tym, że mam straszne problemy w relacjach damsko-męskich. Tzn. nie mam takich relacji w ogóle, a skończyłam 24 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oprócz fizycznych obrażeń ciała, są też te niewidoczne na pierwszy rzut oka rany psychiczne, z którymi często człowiek nie potrafi sobie poradzić do końca życia. Wskutek zespołu bitego dziecka pojawiają się: drżenia, bóle głowy i brzucha, zaburzenia gastryczne, choroby psychosomatyczne, arytmia serca, nietrzymanie moczu. Do trudności psychologicznych zalicza się m.in.: problemy w nauce, trudności w koncentracji uwagi, zaburzenia pamięci, obniżoną samoocenę, lęki, fobie, nerwice, zaburzenia snu, koszmary senne, poczucie winy i wstydu, perfekcjonizm, alienację, unikanie kontaktów społecznych, izolację, depresję, myśli samobójcze, psychologiczne uzależnienie od rodziców, zaburzenia tożsamości, ucieczki z domu, agresję, autoagresję, nietrzymanie afektu, wybuchy złości, zachowania przestępcze, uzależnienie od narkotyków lub alkoholu, stosowanie przemocy w życiu dorosłym, zachowania regresyjne – cofnięcie do wcześniejszych faz rozwoju, np. ssanie kciuka, moczenie się. Oczywiście, powyższa lista nie ma charakteru zamkniętego. Każde dziecko inaczej reaguje na traumę krzywdzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam bita w dzieciństwie i poniżana. Raczej przez matkę niż przez ojca. Myślałam, że wszystkie dzieci były bite. Najgorsze jest to, że byłam z idealnej rodziny. Nikt nie wierzył, że rodzice nas bili. Na zewnątrz idealnie, a w środku zgniłe jabłko. Wstydziłam się. Z dzieciństwa pamiętam strach. Nie byłam szczęśliwa, choć miałam.peaktycznie wszystko. Jestem dorosła. Myślałam, że już to przerobiłam, że jestem silna i sobie radzę. Guzik prawda. Odkąd mam dzieci nie ma dnia, żebym nie wspominała. Bo jak dać dzieciom miłość, kiedy sa.emu się jej nie dostało? Jak być czyłym i wyrozumiałym, kiedy nie wie się czym to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nade mną znecali się oboje rodzice.Jak to sie wszystko skończyło?Rok temu uciekli nie wiadomo gdzie po kilku latach odpłacania się pięknym za nadobne.Nie miałem oporów przed biciem ich,wyzywaniem.A jak sobie teraz radzę ja?Poza 3 przyjaciółmi i dziadkami nie szukam kontaktów z nikim,nie szukam partnerki i nei zamierzam sie rozmnażać bo jeszcze się okaże ze moje dziecko byłoby takim samym gównem jak moi starzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pisząc to nie wiem co chce uzyskać, raczej pewnie stracę moja dumę, ale już tyle lat nie mam z kim pogadać ot tak sobie z co roku coraz bardziej to boli. Od dziecka mnie maltretowali tak to można chyba nazwać ojciec zawsze pijany matka wściekła non stop zawsze mi się dostawało po wszystkim, jak nie umiałem zrobić zadania. Czy ładnie napisać litery pamiętam jak dziś pisałem w zeszycie zalanym łzami i tak cały czas o byle pierdołę o to ze brat i siostra się lali to zwalali na mnie ze to wszystko ja!
Straszyli o potworze pod łóżkiem tak ze balem się iść wylać i znowu po pysku od matki, ładna radochę z tego mieli pamiętam ten ich smiech, kiedy moczyłem wyrka . Do 10 roku życia tak miałem. Mam już 33 lata i spieprzone Zycie ciągły stres bol i strach pisze to ze łzami w oczach i z pytaniem, dlaczego właśnie ja, dlaczego mi się tak dostaje od życia młodszy braciszek jakiś czas temu znalazł dziewczynę i sobie matka z ojcem gadają ze będzie ślub itp. kiedy wpadłem do nich to się pytają, kiedy ty się ożenisz
i oboje w śmiech siadłem na fotelu i sobie myślę co by było, gdybym miał normalne dzieciństwo inaczej by to wyglądało.
Na sylwestra oczywiście nie miałem gdzie iść siedziałem przed tv nawet mi nikt w stary ani nowy rok życzeń nie złożył ja jakoś nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Przez kilka lat coraz więcej paliłem no i mam teraz dziurę w policzku taka ze szok a cera szkoda gadać plus do tego długi nos i jest obraz nędzy i rozpaczy. Wiem pieprze głupoty jak potłuczone dziecko. zajrzałem tu by... cholera wie popijam kawę i nie wiem, po co to pisze nie mam z kim pogadać. Od tak wielu lat nie potrafię nikogo do siebie przekonać zaraz się denerwuje albo robię czerwony jak burak jak ktoś coś mi powie głupiego nie potrafię chyba rozmawiać z ludźmi i tyle.
Zawsze jak coś się u mnie spieprzy wydarzy takiego ze mam dość to kupuje takie zabijacze czasu, a to tv, a to konsole czy teleskop, ale to średnio mi już pomaga. Przepraszam za to ze ktoś stracił czas czytając to.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boschhh

Ja byłem bity przez matkę skórzanym pasem z metalowa sprzączka często po nogach i plecach jak jej „ zeszło” z 4 liter,, klapaczka na muchy, papciami, kluczami raz dostalem w glowe, oczywiście ręką, kary to min. Klęczenie na grochu lub kaszy w kacie z wyciągniętymi rękami w gore i ani mi się waż spuszczać je w dół bo inaczej wiadomo co by było! Raz nawet okaleczylem się sam raniąc rękę, całe przed ramie nożyczkami. Zawsze w szale niszczyła mi moje rzeczy np zabawki. Mam do niej za to wszystko ogromny żal i często jej to wypominam lecz chyba jestem uzależniony psychologicznie od niej i nie mógłbym z nia zerwać kontaktu, próbuje ja usprawiedliwiać i zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gos

W szkole dokuczały mi dzieciaki, w domu nazywano mnie gównem itp. Bicie też było- ale nie za często. Efekt? 40 lat i koszmarne małżeństwo, złe wybory bo i tak  do niczego się nie nadaję, myśli samobójcze i chad w pakiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boschhh

Gos:( CHAD? Znam to niestety i współczuje:( głowa do Gory!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Temat dawno założony, ale pozwolę sobie opisać tu historię mojego dzieciństwa i może to komuś pomoże, że nie jest sama i mimo wszystko, kiedyś można żyć inaczej.

Większość życia przeżyłam ze świadomością, że jestem złym, beznadziejnym dzieckiem, człowiekiem. Moje myślenie zmieniło się, kiedy zobaczyłam jak żyją i traktują się inni ludzie, często nawet ci najbiedniejsi i można powiedzieć, że żadne alfy czy omegi. A już kompletnie zrozumiałam, że to nie była moja wina, odkąd sama mam dzieci.

 

Wychowałam się w tzn. dobrym domu, co niedziela kościół itd. Przed obcymi, w pracy pełen teatr, a w domu dramat. W pewnym momencie nie mogłam już na to patrzeć, jak można być tak zakłamanym.

 

Moi rodzice od zawsze uważają się od lepszych od innych, całe życie krytykują wszystkich wokół, często oczerniają i kłamią. Z tego powodu nigdy nie miałam bliższego kontaktu z rodziną, ciotkami, kuzynami- nie utrzymywali nigdy z nikim bliższych kontaktów, bo wszyscy są źli,  więc wiecznie byliśmy sami, czasem tylko od święta z dziadkami, albo rodzeństwem rodziców. Dziś już wiem, że to z nimi nikt nie chciał przebywać. Nie znam praktycznie swojej rodziny. Również krytykowali wszystkich moich znajomych i ich rodziny, w dzieciństwie żadne z koleżanek nie chciały do mnie przychodzić- bały się moich rodziców, ich krytyki i krzywych spojrzeń. Dziś konsekwencją tego jest, że mam bardzo duży problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem nowych relacji, nie ufam ludziom i spodziewam się od nich najgorszego.

 

Całe dzieciństwo to były awantury, a potem tygodnie cichych dni- rodzice byli wiecznie obrażeni na siebie, albo na nas. Cale życie wszyscy pozamykani w swoich pokojach, obrażeni, z pretensjami. Często balam się wyjsc z pokoju do WC lub kuchni. Często jadłam cokolwiek dopiero pózno w nocy, kiedy rodzice już spali.

 

Wyzwiska, obelgi, bicie, szarpanie, popychanie, grożenie, obwinianie o wszystko. Pakowanie toreb i wywożenie "na niby" do domu dziecka. Za nieład w pokoju, wyrzucanie całej zawartości szafek i półek na ziemie. Potem do nocy trzeba było to sprzątać. Rwanie zeszytów za jedną pomyłkę. I przepisywanie całą noc, bo rano do szkoły. Bicie kablem, pasem, pięścią po głowie. Ciało obolałe i fioletowe tak, że często wypisywali mi zwolnienie z WF, albo musialam ćwiczyć w długich dresach. W łóżko sikałam do 10 roku życia, migreny i obgryzanie paznokci mam do dziś... Wmawianie chorób psychicznych, wmawianie urojeń. Oczernianie przed rodziną. Przeszukiwanie, podsłuchiwanie, skłócanie z rodzeństwem. Wypominanie, obwinianie za ich choroby, mega kontrola każdego aspektu życia. Wieczne kłamanie. Brak rozmów, przytulania, brak rodzinnego ciepła. Nigdy w nic nam nie wierzyli, jak był jakiś problem, ktoś nam coś zrobił- to była nasza wina, bo do niczego się nie nadajemy, będziemy w życiu sami itd. W końcu sami musieliśmy sobie radzić, samotnie wszystko przeżywać, załatwiać i zatajać, żeby tylko nie było awantur i wyzwisk. Bić pasem i kablem przestali pod koniec podstawówki, nie pamiętam za bardzo czemu, ale chyba młodsze rodzeństwo powiedziało w końcu w szkole. Ja nie powiedziałam nigdy nikomu, trochę babci, potem wszystko mężowi. Ale dzieciaki w szkole i tak wiedziały i obgadywały nas za plecami, śmiały się z nas, a my nie mieliśmy nawet komu o tym powiedzieć. Z naszego bloku nikt nie chciał się z nami bawić. Po zaprzestaniu bicia, pozostała jednak przemoc psychiczna, szarpanie i popychanie - takie, bez śladów fizycznych. Uciekłam od razu po szkole średniej. Poznałam chłopaka, robili wszystko, żeby zniszyć ten związek. Straszne rzeczy się działy, ludzie obcy widzieli i słyszeli, wstydziłam się bardzo, że mam takich zakłamanych furiatów za rodziców. Lata mijały, cała reszta rodziny męża bardzo lubiła, więc zmienili taktykę i zaczęli grać super teściów. A potem zaczęła się znów kontrola naszego życia, krytyka nas, dzieci... Próby skłocenia nas między sobą i dziećmi. Sprzątania, prania, gotowania i rodzinnego życia uczyłam się podpatrując teściową. U nas zawsze było wyganianie z kuchni, a sprzątanie to ech, szkoda gadać. Ale nie dali nawet pomóc, bo wszystko żle wiecznie robiliśmy. Wszystko niedomyte, oblepione jedzeniem, a pochowane w szafki. Meble oblepione aż takim tłuszczem. W kątach brud, że strach. Czasem, jak już ktoś przychodził raz na sto lat, to ze wstydu się paliłam, jak stawiali na stole brudne szklanki, albo prowadzili do łazienki, a tam cała armatura aż szara z brudu. We wszystkim przeszkadzaliśmy, matka ciągle chodziła wściekła, więc siedzieliśmy zamknięci w pokojach. Jak nie było ich w domu i sprzątaliśmy ten syf, to matka darła się, że źle i sprzątała po nas, choć nie było czego, a w końcu było czysto i pachniało świeżością, a nie brudnym zaduchem. Dopiero po latach dowiedzialam się, jak się smacznie gotuje i jak dokładnie się sprząta albo, że np. można dodawać płyn do płukania i dlatego tak ładnie pachną ubrania. Jak wyszłam z domu, to do życia to byłam jak dzikus i  sierota, nikt mnie niczego nie nauczył, nawet jak zachowywać się na spotkaniach typu imieniny albo jak prowadzić rozmowę z ludźmi, ale po latach wyszłam jako tako na ludzi, choć już pewnie na zawsze pozostanę takim trochę wycofanym typem, chociaż z biegiem lat coraz bardziej się odważam i otwieram na ludzi.

 

Odkąd mam własną rodzinę - kontakty sporadyczne. W stosunku moich dzieci zaczęły się powtórki z mojego dzieciństwa, więc kontakty do minimum. Spotkania z rodzicami, albo wizyty w domu rodzinnym powodują u mnie ataki paniki, a potem przynajmiej tydzień pernamentnego doła. Dalej warczą na siebie, ciągle obrażenia, z pretensjami, atmosfera jest dramatyczna.

 

Na szczęście mialam dziadków (również po dzis dzień są oczerniani i robią z nich wariatów, choc juz nie zyją). Dzięki nim zaznalam trochę bezwarunkowej miłości i jako takiego poczucie własnej wartości. Ale mimo wszystko obecnie funkcjonuję praktycznie jak sierota. Rodzeństwo pouciekało daleko, nie mamy bliskich relacji. Na szczęście udało mi się założyć własną rodzinę i modlę się i staram się, zebysmy zyli w spokoju, cieple i zaufaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.07.2020 o 15:39, Mirka93 napisał:

Temat dawno założony, ale pozwolę sobie opisać tu historię mojego dzieciństwa i może to komuś pomoże, że nie jest sama i mimo wszystko, kiedyś można żyć inaczej.

Większość życia przeżyłam ze świadomością, że jestem złym, beznadziejnym dzieckiem, człowiekiem. Moje myślenie zmieniło się, kiedy zobaczyłam jak żyją i traktują się inni ludzie, często nawet ci najbiedniejsi i można powiedzieć, że żadne alfy czy omegi. A już kompletnie zrozumiałam, że to nie była moja wina, odkąd sama mam dzieci.

 

Wychowałam się w tzn. dobrym domu, co niedziela kościół itd. Przed obcymi, w pracy pełen teatr, a w domu dramat. W pewnym momencie nie mogłam już na to patrzeć, jak można być tak zakłamanym.

 

Moi rodzice od zawsze uważają się od lepszych od innych, całe życie krytykują wszystkich wokół, często oczerniają i kłamią. Z tego powodu nigdy nie miałam bliższego kontaktu z rodziną, ciotkami, kuzynami- nie utrzymywali nigdy z nikim bliższych kontaktów, bo wszyscy są źli,  więc wiecznie byliśmy sami, czasem tylko od święta z dziadkami, albo rodzeństwem rodziców. Dziś już wiem, że to z nimi nikt nie chciał przebywać. Nie znam praktycznie swojej rodziny. Również krytykowali wszystkich moich znajomych i ich rodziny, w dzieciństwie żadne z koleżanek nie chciały do mnie przychodzić- bały się moich rodziców, ich krytyki i krzywych spojrzeń. Dziś konsekwencją tego jest, że mam bardzo duży problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem nowych relacji, nie ufam ludziom i spodziewam się od nich najgorszego.

 

Całe dzieciństwo to były awantury, a potem tygodnie cichych dni- rodzice byli wiecznie obrażeni na siebie, albo na nas. Cale życie wszyscy pozamykani w swoich pokojach, obrażeni, z pretensjami. Często balam się wyjsc z pokoju do WC lub kuchni. Często jadłam cokolwiek dopiero pózno w nocy, kiedy rodzice już spali.

 

Wyzwiska, obelgi, bicie, szarpanie, popychanie, grożenie, obwinianie o wszystko. Pakowanie toreb i wywożenie "na niby" do domu dziecka. Za nieład w pokoju, wyrzucanie całej zawartości szafek i półek na ziemie. Potem do nocy trzeba było to sprzątać. Rwanie zeszytów za jedną pomyłkę. I przepisywanie całą noc, bo rano do szkoły. Bicie kablem, pasem, pięścią po głowie. Ciało obolałe i fioletowe tak, że często wypisywali mi zwolnienie z WF, albo musialam ćwiczyć w długich dresach. W łóżko sikałam do 10 roku życia, migreny i obgryzanie paznokci mam do dziś... Wmawianie chorób psychicznych, wmawianie urojeń. Oczernianie przed rodziną. Przeszukiwanie, podsłuchiwanie, skłócanie z rodzeństwem. Wypominanie, obwinianie za ich choroby, mega kontrola każdego aspektu życia. Wieczne kłamanie. Brak rozmów, przytulania, brak rodzinnego ciepła. Nigdy w nic nam nie wierzyli, jak był jakiś problem, ktoś nam coś zrobił- to była nasza wina, bo do niczego się nie nadajemy, będziemy w życiu sami itd. W końcu sami musieliśmy sobie radzić, samotnie wszystko przeżywać, załatwiać i zatajać, żeby tylko nie było awantur i wyzwisk. Bić pasem i kablem przestali pod koniec podstawówki, nie pamiętam za bardzo czemu, ale chyba młodsze rodzeństwo powiedziało w końcu w szkole. Ja nie powiedziałam nigdy nikomu, trochę babci, potem wszystko mężowi. Ale dzieciaki w szkole i tak wiedziały i obgadywały nas za plecami, śmiały się z nas, a my nie mieliśmy nawet komu o tym powiedzieć. Z naszego bloku nikt nie chciał się z nami bawić. Po zaprzestaniu bicia, pozostała jednak przemoc psychiczna, szarpanie i popychanie - takie, bez śladów fizycznych. Uciekłam od razu po szkole średniej. Poznałam chłopaka, robili wszystko, żeby zniszyć ten związek. Straszne rzeczy się działy, ludzie obcy widzieli i słyszeli, wstydziłam się bardzo, że mam takich zakłamanych furiatów za rodziców. Lata mijały, cała reszta rodziny męża bardzo lubiła, więc zmienili taktykę i zaczęli grać super teściów. A potem zaczęła się znów kontrola naszego życia, krytyka nas, dzieci... Próby skłocenia nas między sobą i dziećmi. Sprzątania, prania, gotowania i rodzinnego życia uczyłam się podpatrując teściową. U nas zawsze było wyganianie z kuchni, a sprzątanie to ech, szkoda gadać. Ale nie dali nawet pomóc, bo wszystko żle wiecznie robiliśmy. Wszystko niedomyte, oblepione jedzeniem, a pochowane w szafki. Meble oblepione aż takim tłuszczem. W kątach brud, że strach. Czasem, jak już ktoś przychodził raz na sto lat, to ze wstydu się paliłam, jak stawiali na stole brudne szklanki, albo prowadzili do łazienki, a tam cała armatura aż szara z brudu. We wszystkim przeszkadzaliśmy, matka ciągle chodziła wściekła, więc siedzieliśmy zamknięci w pokojach. Jak nie było ich w domu i sprzątaliśmy ten syf, to matka darła się, że źle i sprzątała po nas, choć nie było czego, a w końcu było czysto i pachniało świeżością, a nie brudnym zaduchem. Dopiero po latach dowiedzialam się, jak się smacznie gotuje i jak dokładnie się sprząta albo, że np. można dodawać płyn do płukania i dlatego tak ładnie pachną ubrania. Jak wyszłam z domu, to do życia to byłam jak dzikus i  sierota, nikt mnie niczego nie nauczył, nawet jak zachowywać się na spotkaniach typu imieniny albo jak prowadzić rozmowę z ludźmi, ale po latach wyszłam jako tako na ludzi, choć już pewnie na zawsze pozostanę takim trochę wycofanym typem, chociaż z biegiem lat coraz bardziej się odważam i otwieram na ludzi.

 

Odkąd mam własną rodzinę - kontakty sporadyczne. W stosunku moich dzieci zaczęły się powtórki z mojego dzieciństwa, więc kontakty do minimum. Spotkania z rodzicami, albo wizyty w domu rodzinnym powodują u mnie ataki paniki, a potem przynajmiej tydzień pernamentnego doła. Dalej warczą na siebie, ciągle obrażenia, z pretensjami, atmosfera jest dramatyczna.

 

Na szczęście mialam dziadków (również po dzis dzień są oczerniani i robią z nich wariatów, choc juz nie zyją). Dzięki nim zaznalam trochę bezwarunkowej miłości i jako takiego poczucie własnej wartości. Ale mimo wszystko obecnie funkcjonuję praktycznie jak sierota. Rodzeństwo pouciekało daleko, nie mamy bliskich relacji. Na szczęście udało mi się założyć własną rodzinę i modlę się i staram się, zebysmy zyli w spokoju, cieple i zaufaniu.

Zerwij z nimi kontaktyWiem,że to rodzice ale po tym co ci zrobili odetnij się całkowicie od nich.Olej ich całkowicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×