Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Insomnia*

Jest tu ktoś jeszcze o tej godzinie? Nie mogę opanować płaczu :(.

Polecane posty

Gość Insomnia*

Błagam, pomóżcie. Siedzę zaryczana i nie wiem, co robić. Mój narzeczony świadomie doprowadził do sytuacji, z której nie było już odwrotu. Po wielu próbach naprawienia tego (z moją pomocą) i tak nic z tego nie wyszło i spełnił się czarny scenariusz. Dałam szansę i sobie, i jemu. Dałam szansę nam i naszemu związkowi. I w tej sytuacji, w której ja jestem pokrzywdzona najbardziej, jak się tylko dało, a której on jest winny, teraz przy okazji jakichś nieporozumień, on jeszcze potrafi mnie obrażać, krzyczeć na mnie i robić mi wyrzuty! Wyrządził mi wielką krzywdę, ja zdecydowałam się dać mu szansę. Ale teraz powinien być bardziej wyrozumiały i znosić moje złe nastroje, bo to on doprowadził do tej sytuacji! Do sytuacji, której nie chciałam. Nawet jeśli ja zaczynam krzyczeć czy płakać, nawet jeśli w moich czynach jest zbyt wiele uczuć, to teraz on powinien to wszystko cierpliwie znosić, jak ja znoszę dla niego to, czego nie chciałam. Zwłaszcza, że to on do tego doprowadził. A on tylko mówi, że mam myśleć racjonalnie i „wszystko rozumieć, bo sytuacja jest, jaka jest, i nie można już gdybać, tylko przyjąć to, co jest. Tyle, że ja tego nie chciałam. I on dobrze o tym wiedział. Co o tym myślicie? Czy powinnam z nim zerwać? Ile razy z nim o tym rozmawiam, to on nie chce nawet o tym słyszeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciężko oceniać nie znając konkretów- to po pierwsze. Po drugie to sobie odpowiedz na pytanie czy ten człowiek daje ci oparcie i czy naprawdę chcesz z nim spędzić resztę życia. I raczej nie zakładaj, że kiedyś zmieni się na lepsze, bo to raczej działa w drugą stronę. A tak naprawdę to przedstawiłaś jakąś niejasną sytuację, beż żadnych faktów i tylko ze swojej perspektywy, więc jak ktoś obcy ma to sprawiedliwie ocenić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak on Cię szurnął raz, to teraz Twoja kolej. Kopnij go w tyłek tylko na dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
No nie podałam konkretów. Tak na początku chciałam wiedzieć, czy jakakolwiek sytuacja, w sensie: obojętnie, co by to nie było, daje mi prawo, by myśleć, że skoro on doprowadził do tej sytuacji, to niech teraz w milczeniu ponosi tego konsekwencje w postaci moich płaczów i złego humoru, jak ja znoszę dla niego tę sytuację. No, w każdym razie coś na ten kształt :). A sytuacja wygląda tak, że po tych zaręczynach to zmienił się totalnie i włączył mu się tryb, że "teraz to on jest za mnie odpowiedzialny". I wziął kredyt na remont domu, o co go wcale nie prosiłam i czego nie chciałam, bo w mieszkaniu, które wynajmowaliśmy, było mi dobrze, a o tym jego domu to nawet wcale nie myślałam, bo żadne z nas nie chce tam mieszkać. Ale on chciał komuś wynająć. Tyle tylko, że ja tego nie chciałam, bo wszystko działało zupełnie ok., w wynajętym mieszkaniu, a tym jego domem to chciałam się zająć po skończeniu moich studiów, jak już oboje będziemy zarabiać. Poza tym ta pożyczka to mnie paraliżowała. No i on nie radził sobie ze spłatą i podjął decyzję, że wyjedzie za granicę, a ja tego nie chciałam! Nie chciałam tego domu, nie chciałam tej pożyczki, nie chciałam wyjazdu za granicę! A tego ostatniego w szczególności! A on jeszcze mi tłumaczył, że on to robi wszystko dla mnie, kiedy ja tego nie chciałam, kiedy mi było dobrze. Wielokrotnie mu mówiłam, że dla mnie najgorsze, co się może wydarzyć, to wyjazd za granicę. Ale świadomie do tego doprowadził, zakładając, że to mnie uszczęśliwi, nie pytając, czy tego chcę. Wszystko, co zrobił, do tego doprowadziło. Ja źle się czuję teraz w tym związku, często dochodzi do kłótni, a on jeszcze drze się na mnie i robi mi wyrzuty. Ja znoszę dla niego tę odległość, i on tak samo powinien znosić moje humory, bo sam do tego doprowadził. On też żałuje teraz tego, co zrobił, na wiele spraw otworzyłam mu oczy. Ale teraz to ja muszę wszystko zrozumieć i myśleć racjonalnie. Ale ja już nie daję sobie z tym rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieluszkowa
Pierwsze jak czytałam to myślałam że kazał Ci ciążę usunąć. Miałam bardzo podobna sytuację, mój partner sam podjął decyzję o wyjeździe i mecze się już tak na odległość 5 miesięcy. Dziś też były u mnie zgrzyty ale nie zakończe tego, bo wiem że przyjdzie czas że znów będziemy razem. Szkoda tylko że nie wiem kiedy to nastąpi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
No my mamy ustalone, że na Święta MUSI, po prostu MUSI już być z powrotem. Albo wcześniej. I masa innych kompromisów, do których w ostatniej chwili doszliśmy. U mnie to dopiero (albo aż) 2. m-c. A powiedz, PIeluszkowa, jak Ty sobie z tym radzisz? I dlaczego Twój wyjechał? Bo mój narzeczony, jak już pisałam, z powodu długów, do których jednak niepotrzebnie (jak teraz się na to patrzy) doprowadził. A wielokrotnie mówiłam mu, że wszystko, byle nie wyjazd, wszystko, bo ja nie umiem funkcjonować w związku na odległość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieluszkowa
Jakby miał zdradzać to robiłby to też tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieluszkowa
Za praca, dziecko za miesiąc nam się urodzi. U nas wszystko się zmieni jak ja będę w stanie pracy poszukać więc pewnie po Nowym roku, może później...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieluszkowa
Za praca, dziecko za miesiąc nam się urodzi. U nas wszystko się zmieni jak ja będę w stanie pracy poszukać więc pewnie po Nowym roku, może później...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
ciasteczkowa_mi, wiem, że zabrzmi to naiwnie, ale o jego wierność jestem akurat spokojna. On tam jest tylko dla pracy i chce jak najszybciej uzbierać te pieniądze i wrócić do mnie. Bo sam też żałuje i tęskni, i jest mu tam źle. Zresztą to nawet nie o to chodzi. Są ludzie, którzy mają w sobie coś takiego, że nie zdradzą, jak z kimś są, i on właśnie taki jest. Wiem, jak naiwnie to brzmi, ale jeśli o wierność chodzi, to akurat jestem spokojna. Poza tym ja też jestem tu teraz sama i mogłabym go zdradzić, a nawet przez myśl mi to nie przeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
Pieluszkowa, a jak Ty sobie z tym radzisz? Są może jakieś sposoby, żeby mniej tęsknić i w ogóle jakoś w miarę normalnie to znosić? Dla każdego jest to ciężkie, ale ja to już w ogóle się nie nadaję do związku na odległość :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój też wyjechał
Insomnia uszy do góry.. wiem , że jest Ci ciężko.. mój chłopak też wyjechał za granicę. Wyjazd do pracy na wakacjach planowaliśmy gdzieś od stycznia, mieliśmy jechać razem, wyjazd był załatwiany już na długo wcześniej. Byliśmy nastawieni na to, że będziemy przez całe wakacje razem, nie rozstawaliśmy się nigdy na dłużej niż parę miesięcy. Mielsimy jechać po 1 lipca. Dlatego , że ja studiuję dziennie, a on zaocznie to taki termin ustaliliśmy, żeby razem już mieć sesje za sobą. Jemu sesja kończyła się tydzień pozniej po mnie. I doslownie kiedy dowiedzialam sie o wynikach z ost egz. dostałam telefon ze wyjazd za 2 dni. Mialam dać znać po paru godzinach czy sie decyduje.. powiedzialam, ze nie pojade sama.. ze poczekam na niego i pojedziemy razem. Chociaz szczerze powiedziawszy potrzebowałam tej kasy.. a drugi wyjazd juz nie był taki pewny.. i ok.. nie pojechałam.. a potem okazało się, że z wyjazdu w pozniejszym terminie nici... W przeciagu paru dni.. moj napisal mi ze mozemy wyjechac razem do jego kolegi do Anglii i szukac jakiejs pracy na miejscu.. jednak pozniej okazalo sie ze moze pojechac tylko on,, bo jest tylko jedno wolne miejsce do mieszkania.. spytalam go czy sie decyduje, bez zajakniecia i zastanowien powiedzial ze tak.. i pojechał.. nawet sie juz nie pozegnalismy.. wroci dopiero na poczatku pazdziernika.. nie tak mialy wygladac te miesiace.. potem mowil mi ze czuje sie podle ze zdecydowal sie na wyjazd beze mnie, i czy jestem na niego zla.. co mu mialam powiedziec.. powiedzialam ze to jego decyzja, ale mi przykro.. Wyjechal juz jakis mc temu.. czas dluzy mi sie niemilosiernie.. i czuje ze ten pazdziernik w zyciu nie nadejdzie.. malo co rozmawiamy bo nie ma czasu jeslijest mozliwosc to albo cos nie tak z netem, albo ja juz spie, albo na odwrot.. jest mi ciezko.. ale tlumacze sobie ze kazdy zwiazek musi przejsc tego typu probe,.. probe czasu i odleglosci.. jesli zaczelabym sobie wmawiac ze on tam ma 5 innych zagranica i nie jest mi wierny to bym oszalala.. mysle ze czas musi zrobic swoje i albo sie uda albo nie.. Ty tez tak na to spojrz..i ochlon..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieluszkowa
Mnie pomaga planowanie, przygotowania do przyjścia dziecka no ale w Twojej sytuacji to raczej żadna rada. Popadłam też we wzmożoną dbałość o siebie, z braku zajęcia ciągle staram się coś w swoim wyglądzie poprawić żeby być gotowa na informacje o tym że przyjedzie na weekend. Uczę się też gotować, ciągle bym sprzątała ale tak naprawdę to pomaga na chwilę. Są momenty że siadam i płacze i nic nie mogę poradzić na to. Pewnie nie pomogłam bo sama bym chętnie posłuchała rad a nikt nic mądrego mi nie podpowiedział przez te 5 miesięcy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
mój też wyjechał, dziękuję, że to napisałaś :*. To bardzo, bardzo nie fair (staram się być powściągliwa), że Ty dla niego zrezygnowałaś, a on później tak się zachował względem Ciebie. Nie wiem, co ja bym zrobiła na Twoim miejscu, chyba bym wyszła z siebie! Mój wyjechał dokładnie w Boże Ciało, tuż przed moją sesją, co mnie dodatkowo denerwowało i miałam masę szczęścia, że udało mi się zdać wszystko w pierwszym terminie, naprawdę trzeba być mną, żeby mieć tyle szczęścia i zdaję sobie z tego sprawę, bo jakbym miała "normalną" sesję (bez zwolnienia z najgorszego egzaminu za dobre oceny z ćwiczeń), to na bank bym tego nie zdzierżyła. Masz szczęście że to tylko na wakacje. U mnie to może potrwać aż do Świąt :(. A i tak wynegocjowałam ten "limit", bo on chciał na dłużej. No ale poszliśmy na kompromis. Ja z czegoś zrezygnowałam, on też, i na zasadzie mnóstwa kompromisów spisaliśmy nawet taką naszą symboliczną "umowę", co można, czego nie można, jak to wszystko ma wyglądać i kilka rzeczy, które mają poprawiać humor :). No i ten ostateczny termin to Boże Narodzenie, on o tym doskonale wie, zresztą przypominam mu o tym średnio co tydzień, ale widzę dokładnie, że on zdaje sobie powagę sytuacji w tej kwestii i ile to dla mnie znaczy. Zresztą jak się w te długi wpędził, to, jak sam stwierdził, robił to dla mojego dobra (dom i te sprawy) i nie zdawał sobie sprawy, że aż tak mnie to skrzywdzi, że aż tak negatywnie jestem do tego nastawiona. I widzę, że jemu też jest źle, że robi wszystko, żeby jednak wrócić szybciej. Ale Święta to taki ostateczny termin. Kurcze, tylko ile to jeszcze czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
Pieluszkowa, ja też już tego wszystkiego próbowałam. No, z wyjątkiem tych rzeczy związanych z dzidziusiem :). I masz rację, niestety to pomaga na krótko :(. Mnie to czasami nawet nic się nie chce. Nie potrafię przestać o tym myśleć. Jakby uszła ze mnie cała energia, którą to on mnie kiedyś napompował...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×