Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rany koguta!!!

dziecko- po co mi to było?

Polecane posty

Gość rany koguta!!!

Oglądałyście ten program na Polsat Caffe? I na początku byłam oburzona wypowiedziami niektórych matek. Ze żałują ze urodziły, ze za wczesnie. A potem... no sama nie wiem. macierzyństwo nie jest az takie słodkie i wspaniałe. Życie zmienia sie calkowicie. a i porod tez nie jest (przynajmniej dla mnie) jakims pieknym przezyciem. Dopiero jak sie czlowiek uspokoi i zostanie sam na sam z dzieckiem to poddaje sie tej "magii". miłości trzeba sie nauczyc. Jak bylo u Was? Od razu pokochałyscie swoje malenstwa? Nie zazdroscilyscie mezowi ze on pracuje a Wy ciagle siedzicie w domu same?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niuniulkai
Na początku było cięzko poród wspominam nie jako coś pięknego a raczej okropnego, przez pierwsze pół roku zajmowałam się dzieckiem można powiedziec ,,automatycznie" karmiłam przewijałam itp. dopiero gdy córka skonczyła rok zaczeła chodzic mówić przytulac się do mnie mowic mama coś we nie pękło i pokochałam to maleństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mąż mi zazdrościł jak w domu siedziałam:) Mróz nie mróz, upał nad upały a on musiał wstawać i iść pracować a ja wylegiwałam się do 10 :) Dla mnie akurat nie było nic męczącego w wychowywaniu dziecka a siedziałam w domu 3,5 roku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala ma kotkaaaaaaaaaaaa
Ja też musiałam się uczyć miłości z początku nie czułam nic tylko zmęczenie po nieprzespanych nocach,kolkach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fregataaaaaaaa
Ja akurat miłosci uczyc sie nie musialam, od poczatku wlasciwie dzieci byly dla mnie drogie bardzo, miałam bzika na ich punkcie, drżałam o ich zdrowie, bezpieczeństwo, komfort itd... Jak patrzyłam na tekie malenstwa z wielkimi smoczkami w buzi... ehhh, bardzo mnie rozczulały, porody, oddzialy poloznicze rowniez nie byly dla mnie zadną traumą.... ale..... ale teraz, po kilku latach bycia z nimi w domu, jestem baaaardzo zmeczona, bardzo... psychicznie przede wszystkim.... uwielbiam weekendy, gdy wyjezdzamy cala rodzina na wszelkiej masci wycieczki, wakacje to najpiekniejszy czas, od kiedy mamy dzieci i odkad sa juz na tyle duze, by wszystko swiadomie przezywac. Ale od pon. do piątku, gdy jestem z nimi sama, to jest to dla mnie katorga momentami... Na szczescie od wrzesnia przedszkole - moje wybawienie na kilka godzin :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fregataaaaaaaa
Ja akurat miłosci uczyc sie nie musialam, od poczatku wlasciwie dzieci byly dla mnie drogie bardzo, miałam bzika na ich punkcie, drżałam o ich zdrowie, bezpieczeństwo, komfort itd... Jak patrzyłam na tekie malenstwa z wielkimi smoczkami w buzi... ehhh, bardzo mnie rozczulały, porody, oddzialy poloznicze rowniez nie byly dla mnie zadną traumą.... ale..... ale teraz, po kilku latach bycia z nimi w domu, jestem baaaardzo zmeczona, bardzo... psychicznie przede wszystkim.... uwielbiam weekendy, gdy wyjezdzamy cala rodzina na wszelkiej masci wycieczki, wakacje to najpiekniejszy czas, od kiedy mamy dzieci i odkad sa juz na tyle duze, by wszystko swiadomie przezywac. Ale od pon. do piątku, gdy jestem z nimi sama, to jest to dla mnie katorga momentami... Na szczescie od wrzesnia przedszkole - moje wybawienie na kilka godzin :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamasyneczka
Na początku było trudno. Dużo płakałam,wszystko bolało, nocne wstawanie, dieta.. Nie rozumiałam czego to małe stworzenie chce i chętnie dzieliłam się opieką nad nim z dziadkami czy mężem... Kiedy miał 4 m-ce pojawiło się u synka podejrzenie poważnej choroby i od tego momentu pokochałam je bezgranicznie. Nie chciałam ani na chwilkę go zostawiać, cały czas tuliłam i trzymałam na rękach. Od tamtej pory( DZieki Bogu owe podejrzenia się nie sprawdziły) zupełnie inaczej na niego patrze. Jest to bezbronna istotka, kochająca nas bezgranicznie i zupełnie na nas zdana.Jest trudniej -wiele trudniej, wszytsko trzeba organizować nieco inaczej, wszystko jest mniej spontaniczne i bardziej skomplikowane. Ale syn ma juz 2 latka i jest coraz lepiej. Teraz powoli pojawiają się mysli o drugim maluchu- choc wiem że to już będzie masakra;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryczka
A ja potrzebowałam dużo czasu. Pierwsze 2-3 miesiące wspominam jako koszmar - dziecko co 2 godziny wiszące na cycku (karmiłam na żądanie), wiecznie ulewające, ja ciągle niedospana. Długo miałam odchody poporodowe i w dodatku bolał brzuch po cc, więc fizycznie byłam też wyczerpana. Mąż - wbrew stereotypom - nie odsunął się na dalszy plan, ale zwariował dla syna natychmiast i nieodwołalnie i... ja poczułam się odsunięta przez niego na dalszy plan. Samopoczucie dodatkowo pogarszała ciężka sytuacja w mojej rodzinie - poważna choroba Taty - więc ogólnie byłam płaczliwa, poirytowana i naprawdę było sporo chwil, że myślałam "po co mi to było?". Wszyscy, którzy już to przerabiali, mówili "poczekaj do pół roku, wtedy się ustabilizuje". I rzeczywiście - po około 6 miesiącach rytm dnia małemu się jakoś ustabilizował, zaczął rzadziej jeść no i weszło rozszerzanie diety, więc nie wisiał mi już wiecznie przy piersi. Moje stosunki z mężem po kilku poważnych rozmowach też jakoś wróciły do normy... Teraz syn ma 20 miesięcy i dałabym się za niego pociąć, ale musiałam naprawdę dość długo uczyć się tej miłości. Zresztą i teraz bywają dni, że mam ochotę wyjść i nie wracać, ale to chyba normalne, ludzkie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryczka
Kiedy dziecko zaczyna świadomie nawiązywać kontakt, potem mówić, przychodzić i przytulać się, a także komunikować swoje potrzeby i kiedy nie trzeba już tak non-stop przy nim skakać, to jest zupełnie inaczej. Znacznie przyjemniej ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja oszalalam od razu na pkcie
moje kruszynki.mialam cc wiec nie przechodzilam traumy porodu.pojechalam dzien wczesniej i rano bylo juz po.najtrudniejsze bylo dla nas karmienie.on slicznie ssal co prawda nie potrafil złapac,ja sie denerowowałam..ale w koncu poszlo super.dzis ma 1.5 r wlasnie drzemie,a ja mam chwilke dla siebie.czasem lubie jak tesciowa go wezmie na pare h,ale zawsze lece po niego steskniona.powoli marze o rodzenstwie dla synka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×