eh, chyba nie nadaje sie do zwiazku...

Pol roku mija, a ja wciaz nie mam zaufania do mojego wybranka. Czasem tworze w glowie niesamowite historie, ktorych ukoronowaniem powinnien byc slad szminki na jego kolnierzyku. Albo dlugi blond wlos, jak kto woli. Sama mam wielu kumpli, ale moj kodeks moralny nie pozwolilby mi zdradzic, zreszta jak sie zakochuje to na maksa i nawet przyslowiowy Brad Pitt nie mialby szans mnie zbalamucic :P Nie boje sie tego, ze facet mnie zostawi. Boje sie, ze mnie zdradzi, a ja bede z nim zyc w nieswiadomosci i dowiem sie o tym w najmniej oczekiwanym momencie przyplacajac to zalamaniem nerwowym. Czasem mysle, ze wolalabym go wcale nie poznac bo zylabym sobie blogo zajmujac sie tylko studiowaniem, nie zawracalabym sobie gitary probujac szukac niescislosci w jego opowiesciach pt. 'jak spedzilem weekend'. To okrutne, sama sie nakrecam. Moze tacy ludzie jak ja nie powinni tkwic w zwiazkach, moze powinnam wybrac samotnosc ale stabilizacje psychiczna? Powiedzcie prosze, ze nie jestem w tym sama.

piszesz ze sie boisz ze cie zdradzi, on dal ci kiedys powody do takiego myslenia? czy moze ktos inny cie kidys zdradzil?

Owszem, ktos mnie zdradzil. A moj ojciec notorycznie zdradzal matke. Wsrod znajomych tez duzo zdrad widze, albo przynajmniej dazenia do nich. Wiecej, czesto zajeci faceci daja mi do zrozumienia, ze na cos licza...wtedy mysle 'boze, wspolczuje jego dziewczynie' a skad mam miec pewnosc, ze i mi ktos tak nie wspolczuje...?

No to w takiej sytuacji to normalne, ze sie boisz...Ale jak widzisz ze chlopakowi zalezy i jak tobie tez zalezy to sprobuj zaufac. Nie wszyscy faceci zdradzają. Wystarczy troche pewności siebie :) I nie szukaj dziury w całym, bo sie facet zdenerwuje i naprawde cie zdradzi