Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tak sobie mysle.,..

Czy sa tu moze mamy ktore mysla o 4 dziecku?

Polecane posty

Gość Tak sobie mysle.,..

Czy ktos z was ma takie mysli ze trojeczka pociech to jeszcze nie to...?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja podaje od 6 mies., ale juz
Ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbapapa*
Ja mam czworo. Autorko, jesli tego bardzo pragniesz i wiesz, ze sobie poradzisz to smialo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawstydzonae
Ja mysle o piatym ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autyzmu sie boje
absolutli noł,ale czasami kusi.Tylko boje sie,ze kolejne dziecko moze miec autyzm jak syn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość acha
A uchowaj boze,mi wystarczy trojka +maz+pies:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak sobie mysle..4..
Pozniej to mi sie nie bedzie chcialo a teraz poki mam checi... O dziwo maz tez o tym mysli. Ale czy sobie poradzimy? Finansowo napewno gorzej z organizacja itp. Jak myslicie mamy majace 3 i wiecej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xcvbnm,xcvbnm
ja bym chciała trójeczkę ale na razie nie damy rady finansowo i powierzchniowo, może bliżej 40tych urodzin ;) Nie wiem autorko czy pracujesz, czy zajmujesz się domem. Przy czwórce dzieci to wchodzi w rachubę najwyżej pół etatu :D moja ciocia miała dwie parki bliźniąt :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bumbumphhiii
A ja zapytam bez zlosliwosci. Jak dajecie rade z ta 4 co macie ? Pracujecie czy siedzicie w domku ? Pytam bo ja mam dwoje i normalnie nie raz wysiadam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak sobie mysle.......
Witam:) obecnie pracuje i zamierzam wrocic do pracy na pol etatu tylko wowczas bedziemy miec problem z niania ale nie ukrywam, ze obecna praca nie jest dla mnie wazna i traktuje ja jedynie jako zrodlo dochodu, nie lubie jej i bez bolu posiedze w domu z dziecmi dopoki nie pojdzie najmlodsze do przedszkola. Wlasnie mamy z gromadka dzieci, jak sobie radzicie macie kogos do pomocy? Ja nie mam rodziny wiec pomoc tesciowej czy mamy odpada:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak dbacie o związek przy takiej ilości dzieci? czy rodzicie je po to, by zapełnić pustke w związku, bo nudzicie sie razem sami? bo nie macie tematów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jazda jazda biala ..
podziwiam, ja mam jedno, I jest cudownie, nasza boska trójkeczka :-) mam czas dla synka, dla męża i dla siebie. i pewnie to ze względów egoistycznych trochę ale juz nie moge sie doczekac az pojdzie do przedszkola (za rok) a ja zajme sie soba w sensie rozwoj praca itd..dlatego jesli bedzie rodzenstwo, to za kilka lat. ale watpie. jedynak to nie tragedia. tzn wg mnie bo wg babć zapewne :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heidi Klumm
mam 3 i nie mysle o 4,jestem spełniona i wiecej dzieci nie chcemy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie myślę o tym
kiedyś kusilo ale już mi przeszło. Mamy kryzys finansowy i jest nam dosyć ciężko. Dzieci są już w takim wieku że potrzebują kontaktów z rówieśnikami z zewnątrz a nie tylko z rodzeństwem. Dla nich kolejny brat czy siostra nie bylby wcale niczym oczekiwanym, raczej kula u nogi, która ograniczy im kontakty z rodzicami i z rówieśnikami bo nie będa mogli uczeszczać na wszystkie zajęcia bo rodzice zajęci kolejnym dzieckiem nie beda mogli ich odwozić. Kolejna sprawa to to że już widze jak trudno mi poświęcić odpowiednią ilość czasu i zainteresowania każdemu z dzieci. Z każdym się pouczyć, porozmawiać, pobawić, a do tego ogarnąć wszystkie zadania czekające na mnie w domu. Na męża nie mogę liczyć w pełnym wymiarze godzin bo ktoś musi zarabiać na nas. Jeszcze inna kwestia to to że teraz kiedy dzieci są już wieksze mamy dużo wiecej możliwości spędzania razem czasu, z noworodkiem i niemowlakiem będzie znów trudno i znów nie bedzie się dalo iść na łyżwy czy jechać na narty. Zwyczajnie nie chcę być w kolejnej ciąży. Dopiero odzyskalam figure i jeszcze się nią nie nacieszylam w pełni. Dlatego u nas nie ma mowy o kolejnym dziecku, ale jeśli ktoś nie posiada takich problemów jak moje to czemu nie? Tylko zdecydowanie nie mogę pojąć skąd wy bierzecie czas dla każdego dziecka w takim wymiarze w jakim go potrzebuje? Ja już przy trójce widze że czasem ucząc się z jednym dzieckiem zaniednuje jakieś inne i każe mu się bawić samodzielnie co wywoluje u niego smutek bo też by chcialo akurat być z mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shapstella
Witam. Jeżeli uważasz,że dasz radę finansowo z czwórką dzieci to się nie zastanawiaj. Ja zawsze mówiłam,że będę miała minimum 3,ale teraz... Nadeszły tak ciężkie i wredne czasy,że chyba się nie zdecyduje na taką gromadę.. Jeszcze jak małe to spoko,w jednych ciuszkach chowane,jednymi zabawkami się bawią.. Jedyny stały koszt to pampersy,ale pomyśl sobie,czy podołasz jak Ci cała czwórka pójdzie do liceum i na studia? Czy wtedy dasz radę? Cudownie jest mieć dużą rodzinę,ale tylko wtedy gdy nas na nią stać. Ja np. nie chciałabym,żeby mi dzieci narzuciły,że nie są wykształcone z mojej winy,bo mnie nie było stać.. Przykre,ale niestety w Polsce prawdziwe!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jazda jazda biala ..
"nie myślę o tym" - , wspaniale ze zalezy ci by każdy miał tyle mamy i ojca ile potrzebuje, brawo za takie myslenie, takie osoby powinny być rodzicami :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 dzeicko
Żeby dać dziecku wszystko co najlepsze, szkoły, wyjazdy zajęcia dodatkowe, studia, mieszkanie itd, itd...to stać mnie tylko na 1 dziecko... A chciałam zawsze dwoje...za długo zwlekaliśmy i teraz to już nam się nie udaje, więc cieszymy sie naszą małą rodzinką i jest dobrze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam 4 tzn. W domu juz tylko dwojka zostala starsze na studiach,szkoda ze lata juz nie te,bo i 5 by sie wychowalo :) A teraz to ja na wnuki juz sobie czekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawstydzonae
my finansowa mamy sie dobrze...domek ogrodek w domu urzadzone ...dzieci maja wszystko co potrzebuja... ja siedze w domu z dziecmi mam czas dla nich ..mam czas dla siebie ...posprzatane wyprasowane ugotowane...wszystko to sprawia mi duza frajde... kocham malenkie noworodki ...kiedy widze taka kruszyne znowu mi sie chce ;) pewnie sie bedziecie smiac ale ja tak juz mam niestety... a do tego bylam dwa razy w ciazy i jedna zakonczyla sie zabiegiem laparoskopii bo okazalo sie ze to pozamaciczna...a teraz nie dawno w 11tyg okazalo sie ze to puste jajo plodowe :( jednyne co czym teraz mysle to to ze jeszcze kiedys mi sie uda .... dodam jeszcze ze i moj maz chcialby takiego maluszka... tym bardziej ze nasza najstarsza cora wlasnie sie wyprowadzila do swojego mieszkanka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do 1 dziecko
Dziewczyno, ty chyba jakąś kalekę chowasz? Rozumiem opłacić dziecku jakieś zajęcia dodatkowe, wakacje, ale cała reszta którą tu wymieniasz jest niedorzecznie śmieszna, bo przecież szkoły są państwowe i nie trzeba za nie płacić, studia też są państwowe i trzeba od dziecka wymagać by się na takie dostało a nie do badziewnej prywatnej albo płatne zaoczne na których też się za dużo nie wymaga, bo potem będzie miało lipną pracę i będziecie je utrzymywać do końca życia i jego rodzinę. No i teraz największy absurd - mieszkanie. Uważasz, że powinnaś kupić dziecku mieszkanie? Hmmm, komiczne. Wiesz, normalni młodzi ludzie bez dwóch lewych rąk sami sobie na nie zarabiają, a nie oczekują ich od mamusi i tatusia. Wychowujesz małego kulasa, który sobie nie poradzi w przyszłości nie trzymając się kurczowo twojej spódnicy. Brawo! A chyba nie o to w życiu chodzi, bo dzieci trzeba uczyć samodzielności i samowystarczalności. Nawet jak mają te 18+ lat to mogą sobie dorabiać w wakacje na wyjazdach, w knajpach, udzielać korków, po to by dzięki temu opłacać własne potrzeby, a nie do 30 wyciągać łapę "mamo daj!". :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbapapa*
Autorko, nikt za ciebie i meza nie podejmie tej decyzji, bo raczej nikt nie dzieli z wami identycznej sytuacji. Kazdy zajmuje sie czyms innym, mieszka gdzie indziej, ma inny czas pracy, inna sytuacje finansowa, inaczej dzieli sie obowiazkami, itd. My nie zatrudniamy pomocy z zewnatrz, tylko sami dzielimy sie obowiazkami po polowie. Kiedy chcemy sie gdzies wyrwac tylko we dwoje, wtedy przyjezdzaja dziadkowie i zostaja z dziecmi. Nie mieszkaja blisko, dlatego z reguly organizujemy ich tylko na czas dluzszych wyjazdow, a jak jedziemy gdzies na jeden dzien/wieczor to mamy po sasiedzku 2 zaprzyjaznione nastolatki (siostry), ktore chetnie wpadaja od czasu do czasu do maluchow (oczywiscie za przysluge dostaja kieszonkowe). Czasem starsze dzieci zostaja u kolegow jak jedziemy cos zalatwic i zabieramy tylko najmlodsze. Tak samo inni znajomi rodzice moga na nas liczyc, kiedy sa w podobnej sytuacji. Poza tym najstarsze jest juz w szkole, 2 mlodszych w przedszkolu, wiec w domu zostalo tylko niemowle. Bumbumphhiii, pracujemy oboje, ale mamy nienormowany czas pracy (rodzinny interes). Mamy tez rowny podzial obowiazkow jesli chodzi o zajmowanie sie domem i rodzina. Heloiza999, a czy dzieci moga przeszkadzac w zwiazku? Jak zwiazek jest nieudany, to z dziecmi czy bez nich, partnerzy moga nie miec wspolnego punktu zaczepienia. Dzieci nie przeszkadzaja we wspolnych wieczorach, imprezach, wakacjach. Wszystko da sie pogodzic. 'Nie mysle o tym', z tego co ja zaobserwowalam na przykladzie moich dzieci, wola one spedzac czas ze soba nawzajem (w swoim towarzystwie) niz z nami-rodzicami. Powiem ci, ze zdecydowanie trudniej (a wlasciwie najtrudniej) bylo mi z pierwszym dzieckiem, bo mialo ono w domu tylko nas, dlatego naturalnie wymagalo i domagalo sie z naszej strony ciaglej uwagi (bylam tak zniechecona, ze dlugo nie moglam sie zdecydowac na drugie; miedzy pierwszym dzieckiem a pozostalymi jest u nas znaczna roznica wieku). Jak sie wreszcie przelamalam i zdecydowalam na drugie to zauwazylam, ze nagle na wszytko mam czas, bo starsze wkolo biegalo kolo mlodszego i mlodsze dzieki temu mialo rozrywke i nie marudzilo. Z kazdym kolejnym bylo juz z gorki. Z moich obserwacji wynika, ze dzieci zawsze lgna do innych dzieci a nie doroslych. Za doroslymi chodza jak sa same i sie nudza (przerabialam to jak dwojka starszych poszla do szkoly i przedszkola i zostalam w domu z jednym maluchem; najmlodszego wowczas jeszcze nie bylo), wtedy faktycznie ciezko jest cos robic, bo trzeba wymyslac takiemu dziecku zajecia. Shapstella, dzis to odpada nawet koszt pieluch, bo przeciez sa wielorazowe. Ja uzywam juz dla 3 dziecka i bardzo zaluje, ze nie wiedzialam o nich przy pierwszym. A licea i uczelnie sa przeciez bezplatne. No i przylacze sie tutaj do postu poprzedniczki - starsze dzieci moga swobodnie sobie dorabiac w czasie wakacji lub trwania roku akademickiego (przeciez tylu mlodych wyjezdza na rozne programy work&travel, au pair, albo na wlasna reke, albo daje korepetycje z jakiegos przedmiotu, albo pracuje w weekendy w klubach, knajpach itd. - sami rowniez akurat zatrudniamy mlodziez, szczegolnie w sezonie). Naprawde mozna dac sobie rade jesli sie chce. Przepraszam za ewentualne bledy jesli sie gdzies trafily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja podaje od 6 mies., ale juz
No wlasnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mysle o tym
To ja mam w takim razie dziwne dzieci bo oczywiście chętnie bawią się razem, ale równie często chcą żebym im poczytała, pobawiła się z nimi, obejrzała jak tańczą, posłuchała jak śpiewają czy jak opowiadają o tym co było w szkole. Już nie wspomnę o nauce, na którą kładę duży nacisk i każdego dnia staram się poświecić trochę czasu na naukę dopasowaną do wieku poszczególnych dzieci. Ciesze się że macie taką optymistyczną wizję świata ze dziecko będzie zbierać truskawki od 18 roku życia i sobie tym zarobi na mieszkanie. Ja chyba zbyt realnie patrzę na świat i wiem że jeśli dziecko nie podejmie dobrych studiów, a dobre to te dzienne, czyli żadna praca w grę nie wchodzi a utrzymywać się trzeba i dzienne nie oznacza bezpłatne- a koszt przejazdów, akademika jeśli nie mieszka się w mieście, wyżywienia, ksero, ubezpieczenia itd to nie ma szans później na dobrą pracę i tym samym na kupno mieszkania i całkowite usamodzielnienie się. Podstawówki też nie są bezpłatne. Mam dziecko w bezpłatnej podstawówce która kosztuje mnie 300 zł miesięcznie czyli 3 tysiące w skali roku. Przy 4 robi się z tego 12 tysięcy. Jeśli ktoś faktycznie nie liczy pieniędzy to nie ma nad czym się zastanawiać. Dla mnie to bardzo duża suma, a do tego trzeba kupić książki, wyprawkę. Potem dojdą zielone szkoły, wycieczki zagraniczne, wyjazdy na kolonie (obóz kosztował nas w tym roku 1300 zł na 10 dni nad morze, dla 4 to byłoby ponad 5 tysięcy). Ubrania owszem można nosić po rodzeństwie ale do pewnego etapu, później warto żeby każde dziecko miało coś swojego. Buty? Koszt jednych dobrych na sezon to 150 zł. Po sezonie nie zawsze się nadają żeby je zostawić dla rodzeństwa. Zajęcia dodatkowe na które dzieci będą chciały chodzić takie jak j. angielski, basen, zajęcia muzyczne czy sportowe? Potem korepetycje z różnych przedmiotów no chyba że samych orłów macie w domu, ja już wiem ze nie mam i że z nauką będzie ciężko i opornie. Zgadzam się ze niemowlaki są słodkie, 2 latki pocieszne, a przedszkolaki rozczulają do łez, ale trzeba sobie dokładnie wszystko przemyśleć żeby nie pomylić macierzyństwa z produkcją taśmową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbapapa*
Kochanie, na mieszkanie odklada sie jak sie juz pracuje zawodowo, a praca dorywcza jest doskonalym rozwiazaniem dla mlodziezy chcacej dorobic. Nie rozrozniasz jednego i drugiego, a szkoda. Owszem, dzieci miewaja nieraz gorsze dni (kiedy np. sa chore, albo sie pokloca, albo mialy gorszy dzien) i wowczas wymagaja wiecej uwagi i czasu sam na sam z rodzicem, tudziez chca sie wykazac jakims osiagnieciem, ale bez przesady - na pewno czas spedzany w ciagu dnia wylacznie z rodzicami nie wymaga kilku indywidualnych godzin z kazdym dzieckiem z osobna. Lekcje mozna odrabiac wspolnie ze wszystkimi dziecmi przy jednym stole (kazde robi swoje zadania, albo ma swoje zajecie; u nas czesto starsze pomaga mlodszym) i rodzic mozna w tym samym czasie robic wiele innych rzeczy (sprzatac, gotowac). Moje dzieci tez robia nam nieraz przedstawienia i koncerty (traktujac je bardzo serio - wreczajac bilety, przekaski itp.), ale nie robia tego codziennie, ani nawet co tydzien (a czasem nawet i nie co miesiac, lub zadziej). Przesadzasz, naprawde. Nie wiem tez, czy kiedykolwiek bylas na dziennych studiach na panstwowej uczelni, ale nie znam zbyt wielu ludzi, ktorzy w czasie studiow totalnie niczego nie robili i nie podejmowali zadnej pracy zarobkowej (pamietam, ze bylo kilka takich osob, ale one byly akurat ciche i niesmiale, dlatego mialy problem z podjeciem jakiejkolwiek inicjatywy; bylo tez kilku klasycznych leni, zebrzacych o wszytko u rodzicow, no ale tak ich wychowano). Przewaznie kazdy dorabia sobie juz od pierwszego roku. Na poczatku ima sie zwyklych prostych zajec - wyjezdza w wakacje do pracy, albo znajduje jakies zajecie lokalnie, w czasie roku akademickiego wielu studentow udziela z czegos korkow (nawet w bibliotece, lub na jakims cichym korytarzu uczelni), daje lekcje jezyka, a po 3 roku wiekszosc jest juz na stazach i zaraz potem rozpoczyna kariere zawodowa. Piszesz z perspektywy osoby, ktora zdawaloby sie nigdy nie byla na dziennych na panstwowej uczelni. Koszt dojazdow na uczelnie nie jest wysoki, nie przesadzaj (dolicz do tego ulgi studenckie), a do akademika jest dofinansowanie (choc wynajmowanie mieszkania w kilka osob wychodzi mniej wiecej na to samo). Poza tym pamietaj, ze studentom przysluguja rozne stypenia. Jedzenie kosztuje cie cale zycie, wiec nie licz tego jako dodatkowy koszt, bo jesc czlowiek musi bez wzgledu na to czy studiuje czy nie. Ubezpieczenie na uczelni to malenki wydatek (zreszta rzadko jest w praktyce wykorzystywane, bo najwazniejsze jest to NFZ-owskie, ktore to ty lub twoj pracodawca zapewnia twojemu dziecku), ksero tez (tym bardziej ze wiekszosc osob ma ksero w domowych drukarkach). Strasznie wyolbrzymiasz. Po to studenci dorabiaja, by miec na wlasne eksta wydatki (typu ciuchy, imprezy, knajpy, kino, telefony, elektronike, dolokladanie do wynajmowanego lokalu, do dojazdow, jedzenie na miescie, paliwo jesli maja czym jezdzic itp.). Zreszta powiedz w ktorym kraju studenci nie dorabiaja? My sami regularnie zatrudniamy mlodziez do pomocy i na pewno nie narzekamy na brak zainteresowania. Nie wiem za co placisz miesiecznie w podstawowce? Swietlica, obiad, dodatkowe zajecia? Nie kazde dziecko korzysta z takich opcji, wiec nie mozna generalizowac. Ksiazki owszem kosztuja, ale wyprawka juz nie, bo przeciez co roku nie kupujesz wszystkiego od poczatku, bo zawsze cos zostaje z poprzednich lat. Wycieczki zagraniczne z podstawowki? Masz specyficzna szkole. Na wakacje mozna bez problemu odlozyc - przeciez jak ktos sie decyduje na to 4 dziecko to chyba nie zarbia najnizszej krajowej i jest w stanie odlozyc na przynajmniej jeden wyjazd rocznie dla kazdego dziecka, lub moze w zamian zorganizowac jakis rodziny wyjazd (kolonie i obozy nie sa przeciez obowiazkowe, ani nie zawsze takie atrakcyjne jak wyjazd z rodzina w jakies fajne miejsce). Ubrania i buty nie sa takie drogie. W dzisiejszych czasach, gdzie pelno budzetowych sieciowek, kazdy moze bez problemu ubrac cala rodzine za rozsadne pieniadze (do tego uwzglednij sezony wyprzedazy). Na zajecia dodatkowe tez mozna przeznaczyc pewna kwote miesiecznie i nie misi to byc zaraz jakis kosmiczny wydatek. Grupowe sa zawsze tansze niz indywidualne, a do basenu powinno byc dofinansowanie (u mnie jest). Na korepetycje tez mozna chodzic w grupie (czy nawet w 2 osoby) wtedy jest taniej. Zreszta nie wszytie dzieci wymagaja ze wszytkiego korepetycji (sa takie co potrzebuja pomocy z 1 przedniotu, a nie od razu kilku i sa tez takie, co daja sobie rade bez tego typu zajec). Sumujac, wydaje ci sie ze realnie patrzysz na swiat, jednak w rzeczywistosci starsznie wszytko wyolbrzymiasz i jestes bardzo przewrazliwiona na punkcie tego, co mozesz zaoferowac dzieciom zarowno teraz jak i w przyszlosci (nie zdziwilabym sie nawet gdyby sie okazalo, ze narzucasz dzieciom pewne zajecia lub czas spedzony z toba nawet jest one same uwazaja, ze tego nie potrzebuja w takiej ilosci jaka ambitnie oferujesz). Fajnie, ze jestes ambitna i masz wobec dzieci niebanalne plany, ale musisz tez troche wyluzowac i nauczyc sie tych dzieci sluchac oraz je obserwowac, bo moze one niekoniecznie chca zawsze tych obozow czy kolonii, 4 dodatkowych zajec w tygodniu i bez przerwy uwieszonej nad glowa mamy, ktora nie da samemu pomyslec nad zadaniem domowym, ani nie mozna sie jej wymknac, zeby porozrabiac z rodzenstwem. Ty sama jesli - jak sugerujesz w swoim poscie - spedzasz tyle czasu dziennie poswiecajac uwage wylacznie dzieciom, musisz miec pewnie duzy problem ze znalezieniem czasu na inne czynnosci nie zwiazane z opieka nas dziecmi (o ile nie robisz kilku rzeczy na raz). W takim ukladzie chyba tez nie pracujesz w pelnym wymierze godzin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbapapa*
Rety, chyba nigdy jeszcze nie napisalam tak rozwleklego posta. :) Dosc tego. Uciekam. Milego weczoru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, tak właśnie myślę. po dziecku ., dziecko zawsze jest na pierwszym miejscu, zawsze jest priorytetem, a ludzie zaczynają opowiadać jak to nigdy większej miłości nie znali. jest też zmęczenie i niejednokrotnie odpychanie męża przez zwariowaną żonę. nie wierzę, że ludzie kochają się po urodzeniu dziecka. są abyt wpatrzeni w dziecko. nie lubię tego, że tak wiele osób twierdzi, że bardziej kocha dziecko. im więcej dzieci, tym większa instytucja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśśśśśśśśśka
Noo 4 dziecko to i kolejny wydatek niestety:/ Wiem coś o tym... Ale tak ostatnio grezbałam w necie i znalazłam fajne i tanie ubranka dla dzieci http://www.sklep.dziamdziak.pl/ Koleżanka zamówiła już u nich i jest bardzo zadowolona. Chyba sie tez skuszę. Ubranka są przedewszystkim polskie a ja lubie popierac nasze produkty:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×