Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość MissIziful

Po dwóch latach małżeństwa zmienił się

Polecane posty

Gość MissIziful

Mam 25 lat, mój mąż 29.Poznaliśmy się 5 lat temu.Mieszkaliśmy 620km od siebie więc widywaliśmy się co miesiąc.Po 3 miesiącach zaręczył się ze mną twierdząc,że to wszystko na poważnie. Po zaręczynach odczekaliśmy aż skończyłam studia (jakieś 1,5 roku) wzięliśmy ślub kościelny. Przeprowadziłam się do mieszkanie jego rodziców (na chwilę obecną rodzice jego mieszkają w Anglii, więc zostawili mu mieszkanie).On pracował, ja się uczyłam i dorabiałam. Było ciężko, bo spłacaliśmy kredyt za auto a mieszkanie po rodzicach to taka rudera była, człowiek chciał,żeby to jakoś wyglądało. Mieszkaliśmy w gminie na Śląsku.Dookoła ludzie, którzy co tydzień czy po pracy pijali piwo. Ja się bałam, bo rodzice jego byli alkoholikami (nie opowiadał o dzieciństwie ale wiem,że czasem nie mięli co jeść,bo rodzice woleli wydać na alkohol, przeszli leczenie). Mateusz jest inteligentny.Wydawał się zaradny, mówił,żebym się o nic nie martwiła.Kochaliśmy się i myślałam,że to ja na niego nie zasługiwałam. Postanowiłam,że za radą jego brata wyjadę do Anglii na zarobek i uskładać na własne mieszkanie.Mateusz był przeciwny(był tu wcześniej, nie podobało mu się, twierdził,że nic na tym nie zyskamy).Z racji,że robił w Polsce kurs dotarł do mnie po 3 miesiącach. Teraz oboje mamy pracę w tym samym przedsiębiorstwie. Jego brat po roku małżeństwa oświadczył,że żona w ciąży. Cieszyłam się i dlatego zaczęłam pewnego dnia rozmowę o tym kiedy na nas pora (chciałam się tylko upewnić,że dalej chce..przed ślubem była mowa o dzieciach, jeszcze przed przyjazdem do Anglii wspominał,że może jednak w Anglii pomyślimy o dziecku). Zaczęło się: najpierw,że nie teraz, ze może za 4 lata,że nie mamy własnego mieszkania,że dziecko to obowiązek a on może być jak swój ojciec,że zasługuję na kogoś lepszego,że kobiety w ciąży go obrzydzają a później rozstępy, obwisła skóra, że nigdy by nie był przy narodzinach może ewentualnie przeciął by pępowinę itp. Urodził się bratanek a Mateusz nie potrafił się zachować (wkurzało go ,że wszyscy nad dzieckiem skaczą,że dziecko brzydkie, nawet nie pogratulował bratu!). W międzyczasie byliśmy w Polsce, rodzice jego postanowili sprzedać mieszkanie.Musieliśmy pozbywać się rzeczy, które gromadziliśmy dwa lata. Myślałam ma problem to może psycholog.Poszedł i dowiedział się,że ma DDA. Że to przez dzieciństwo ale było co raz gorzej. Nie spędzał ze mną czasu, siedział non stop przed komputerem.Co tydzień oczywiście piwo. Kłóciłam się,że nie zwraca na mnie uwagi,nie lubi się przytulać, nie ma zainteresowań, nie da się go z domu wyciągnąć. Zaczął popalać trawkę w domu jak mnie nie było. Nakryłam go powiedział,że przestanie. Nie przestał więc z bezsilności się wyprowadziłam na 3 dni. Zadzwonił,żeby się spotkać ale to może dlatego,że poinformowałam o wszystkim jego rodziców. Podczas spotkania mówił: że przeprasza ale nie wie co ma mi powiedzieć, że chciałby być sam, że nie czuje,że go kochamy, że nie wie,że musi mówić,że gdzieś wychodzi,że powinien dzwonić i wiedzieć gdzie jestem co robię, że jeżeli już coś pisze to dlatego,że wypada a nie dlatego,że tak czuje. Poszliśmy razem do tego psychologa niby pracować nad związkiem. Tam się dowiedziałam,że to pewnie dlatego,że nie mieszkaliśmy razem przed ślubem,że on nie chce mieć dzieci,że mu jest tak dobrze jak jest, nie zamierza się zmieniać,że nie zdawał sobie sprawy,że tak małżeństwo będzie wyglądać,że nie wie czego tak naprawdę chce. Więc psycholog stwierdziła,że rozwód to nie jest złe rozwiązanie. Jednak po rozmowie ze swoimi rodzicami stwierdził,że może rozwód nie, spróbujemy. Ale nic się nie zmieniło (z racji,że wynajmowaliśmy pokój, cały świat kręcił się wokół pokoju, on nie zna za bardzo angielskiego).Zmieniliśmy dom na inny (też pokój ale z ludźmi których znaliśmy, było o wiele lepiej). Nie kochaliśmy się już tak często (ja mam większy popęd) aż do jakiejś rozmowy mojej z kuzynką w której niby usłyszał,że chcę go wrobić w dziecko(nic takiego nie mówiłam) powiedział,ze boi się i woli nie uprawiać sexu a jak ma to robić z prezerwatywą to w ogóle nie chce.Dorzucił,że chce rozwodu, bo nic przez te miesiące się zmieniło (on dalej nie chce dziecka, bo to obowiązki, bo nigdzie nie wyjdziesz, żadnych imprez), że zależało mu tylko na psie jak mówiła pani psycholog,że go denerwuję, że nie znosi jak się przytulam, że nie chce spędzać ze mną czasu.Zajęłam się sobą a przez 4 tygodnie rozmawialiśmy tylko o bzdurach, nie dotykaliśmy się, unikaliśmy się.Wczoraj po imprezie współlokatora zostali obaj w kuchni pijąc piwo dalej i rozmawiając. Usłyszałam,że go ograniczam,że nie znosi jak mu kaszę robię do obiadu,b o on woli ziemniaki, że nie chce dziecka, chce kupić wana i z kumplami pojeździć po Anglii.Weszłam do kuchni i stwierdził,że 4 tygodnie temu powiedział,że chce rozwodu i to się nie zmieniło,że mu przykro,że to tak się potoczyło,że w gruncie rzeczy to życzy mi dobrze i on się wszystkim zajmie ale nie chce się pchać w związek,żeby uniknąć ponownie takiej sytuacji. Powiedział,że się wyprowadzi i załatwi sprawy związane z unieważnieniem ślubu kościelnego (ponieważ nie chce mieć potomstwa). Jest mi tak przykro. Czuję jakbym była winna. Miałam wrażenie,że zrobił się w stosunku do mnie wredny. Nie interesował się zupełnie mną. Już nie chcę walczyć, bo nie widzę sensu ale dalej kocham :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×