Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość fremd_gehen

Czy można kochać 2 facetów jednocześnie?

Polecane posty

Gość fremd_gehen

witajcie mam 26 lat jestem w 5-letnin związku z chłopakiem. Mieszkamy ze sobą 3 lata, niejedna osoba powiedziałaby, że tworzymynaprawde udany związek. Znamy się od czasów liceum, pochodzimy z tej samej miejscowości... Nasz związek już od samego początku nie był prosty. Przyjaźniliśmy się od czasów liceum- wspólne imprezy, alkohol znajomi. Wtedy on chciał więcej- ja niestety traktowałam go jak brata. Trzykrotnie jemu odmawiałam tłumacząc się definicją przyjaźni. Oddaliliśmy się wtedy nieco od siebie.... wyjechałam na studia do innego miasta niż on... zaczęło mi jego brakować... zaczęłam rozmyślać, nie mogłam wybrazić sobie tego ze mogę go stracić. Postanowiłam dać nam szanse- udało się. Przez 2 lata tworzylismy związek na odległośc...Po ukończaniu studiów licencjackich przeniosłam się dla niego na studia magisterskie do innego miasta. Kupił mieszkanie, wspólnie je urządziliśmy... To były najpiekniejsze chwile jakie z nim przeżyłam. Po 2, 5 latach zaczęło mi i przeszkadzać wiele rzeczy. PRzede wszystkim za mała ilość seksu, temat ten pojawiał się wielokrotnie... niestety rozmowy nie pomagały... Zaczęłam sobie wkręcać, że on robi to dla mnie a nie dla siebie... Że go smuszam. Oczywiście seks to jedno ale zaczęły pojawiać się inne problemy- kłótnie, ciche dni... (myśłe ze to włąsnie przez brak mojego rozładowania seksulanego) zaczęłam czuć się nieatrakcyjnie.... znienawidziłam swoje ciało. przez kolejne 1,5 roku raz było lepiej raz gorzej ale nie potrafiłamzrezygnować z naszego związku bo ... no własnie bo nikt mnie tak nie znał i nie kochał jak on. Po jakim czasie zaczęłam szukać szczęscia poza związkiem... . brakowało mi cholenie namiętności, którą dawali mi inni... ale mimo wszystko pozostawałam mu wierna ( bo zdrada oznaczała dla mnie koniec). Pewnego razy wyciągnęłam swoją przyjaciółkę na impreze tylko ona i ja muzyka i taniec do białęgo rana. Idąc ulicą zaczępił nas chłopak pytając o dobre miejsce na imprezpe w tym mieście. nie wiem co mi walnęło ale powiedziałam ze może iśc z nami bo idziemy własnie w tym kierunku. Okazało się ze kolega niejest dam... otózw restauracji osob znajdował sie kolega który wstąpił na chwile do łazienki. tak wiec cała 4 udało się na impreze. Bawiliśmy sie niesamowicie dobrze. Każdy z nas przypodobał sobie drugą osobe i w parach ostro bawiliśmy sie w klubie, po północy ja i mój mowy kolega (Robin) wyszliśmy z klubu... poszliśmy na starówke rozmawialismy, smialismy sie i ostatecznie pocałowaliśmy. wtedy powiedziałm mu ze mam faceta i nic z tego nie bedzie. on jednak nalegał ze da mi swój numer i jeżeli bede miałą ochote napisać to zebym to zrobiłam maksymalnie do tygodnia bo on później wraca do swojej miejscowości oddalonej 600 km.... Wróciłam do domu... przez kolejny dzień walczyłąm ze sobą.... walczyłam... napisać czy nienapisać... niestety napisałam... spotkalismy się na spacerze- bez pocałunków- jedynie rozmowa- polubiłam go bardzo. Za miesiąc mój facet (Jacek) wyjechał do USA. zostałam sama.... odwiedził mnie wtedy on... no i stało się- była namiętność, czułość, delikatnośc, seks.... zakochałam się. Gdy wrócił JAcek wiedziałam ze to koniec... powiedziałam ze o naszym problemie ze nie potrafie sobie z nim dać rady, ze chce go zdradzić bo nie spełnia moich przeb (ale nie powiedziałam ani słowa o RObinie). pomimo bólu wieidziałam ze ja i on to 2 różne bajki i pomimo miłości musimy się rozstać. Jacek obiecywał,,,.. obiecywał... obiecywał ze to się zmieni ze nie mogę odejść ze on mnie kocha. płakaliśmy... i przysięgam ze tamtej chwili żałowałam ze go zdradziłamm... mogłam jedynie wierzyć ze bedzie lepiej.... tydzien dwa może i było ale pózniej stały temat... nie było poprawy załamałam się... w nocy płakałam marzyłąm śniłam o Robinie... ale wiedziałam ze dzieli nas oprócz odleglości to, że tak napradę siebie nie znamy... w ciągu kolejnych miesięcy utrzymywaliśmy kontakt, wymieniliśmy miliard wiadomoscic... poznawaliśmy się. walczyłam ze sobą...aż do momenty gdy JAcek postanowił zrobić mi niespodzianke (kupił mi pieska- muszę tutaj napomiec, zę jestem jedna z największych wielbicielek psów) po ofiarowaniua mi prepzentu uklękł i oświadczył mi się. popłakałam się,,, ale bardziej z rozmapczy niż ze szczęścia (bo jeszcze 3 miesiące temu spałam z innym). Powiedziałm mu o swoich wątpliwosciach i rozterkach ... mówiłam ze się pospieszył bo ostatnio nie mieliśmy najlepszych chwil, oddalilismy się... ogólnie informacje o zaręczynach zataiłam przed wszystkimi (jedynie moje 2 przyjaciółki o tym wiedziały) bo miałam naprawdę duże wątpliwości. po tygodniu napisałam 5 stronnicową wiadomośc dla mojego kochanka (robina) ze zaręczyłam się i musze wymazać go z pamięci ponieważ chcę dać JAckowi drugą szanse i utworzyć z nim szczęśliwą rodzine.... płakałam na samą myśl o podjętej decyzji... nie cieszyłam się.... ale wiedziałam ze tak bedzie lepiej. Gdy zaczęłam powoli stawać na nogi i godzić się z zaistaniałą sytuacja- przyjechał Robin. powiedział ze chce spojrzeć mi w oczy i usłuszeć to samo co mu napisałam. płakałam spędziłam z nim wieczór bez seksu... tulił mnie w ten sposób jaki kocham, całował mnie tak jak lubie.... i straciłam znowy grunt pod nogami. rozkochał mnie i ponownie wyjechał....od dzis nie widzimy się prawie 5 miesięcy... moja sytuacja się nie zmieniła... no może jedynie to ze straciłam ochotę na seks, co jest bardziej komfortowe dla mojego obecnego narzeczonego. dogadujemy się dobrze, kochamy się, miło spędzamy czas... ale mimo wszystko czuje się przygnębiona. Boję się ze pewnego razu nie wytrzymam i porzuce Jacka... ze zacznę się dusić. czuję ze popadłam w lekką depresję- w dzień jestem osobą pogodną a nocami płaczę, miewam zachwiania emocjonalne. Głupi film, piosenka, całująca się para, prawiają mnie w łzy w ciągu sekundy. czuje sie mega zagubiona. nie wiem co powinnam zrobić.. myśle nas poradą psychologiczną bo nie daje sobie już w tym rady... wiem ze nie zasługuje na żadnego z nich. I często mam ochote po prostu skończyć to i wyjechać i zacząć wszystko od nowa bez jednego i drugiego. O tej historii wie moja najbliższa przyjaciółka dzięki niej jeszcze się jakoś trzymam... ale bywa ciążko. To jest naprawpdę skrócona wersja mojej historii... pozdrawiam Nina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jutro bedzie lepiej
napisz mi swojego emaila, chętnie z tobą pogadam osobiście pozdrawiam i czekam na emalia jeśli jesteś zainteresowana korespondencja ze mną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fremd gehen
fremd_gehen@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość defvmjhki
zacznijmy od tego, że kobiety nie potrafią kochać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość van kuffel
No i tak to jest jak ktoś ściąga z netu jakiś blog i podaje jako swoje przeżycia. PROWOKACJA. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alex2344
hej podaj adres tego bloga bo jestem ciekawa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×