Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

rodzina mnie męczy bo odwróciłam się od ojca alkoholika

Polecane posty

Gość gość

przez 20 lat niszczył życie całej rodzinie, a wszyscy przyklaskiwali, ja byłam taka sama, on chlał, ja cierpiałam, ale wybaczałam, znowu chlał, nienawidziłam go całym sercem, ale znowu wybaczałam. teraz mam już dosyć, więc wyprowadziłam się z domu, zerwałam wszelkie kontakty z ojcem, nie robię sobie nic z namów rodziny, żebym wróciła, bo ojciec mnie potrzebuje i rodzina też. tłumaczyłam im, że takie pobłażanie nie jest dla niego zdrowe, zapominanie o tym co robi jak chla, jakie rzeczy mówi i nieporuszanie później z nim tego tego tematu na trzeźwo też robi krzywdę, ale oni wiedzą swoje - lepiej siedzieć cicho, znosić to, on chla, w końcu przestanie i szczęśliwa rodzinka. brzydzę się tą rodziną, mimo że rozumiem schematy współuzależnienia, uzależnienia, mechanizmy obronne itp. ale moim siostrom i matce się nie wytłumaczy. jest jakiś sposób, żeby przestały truć mi d**ę i zrozumiały, że nie mam zamiaru w tym uczestniczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawdopodobnie nie zrozumieją, ale nie przejmowałabym się tym. Chcą tak żyć - ich sprawa, Ty chcesz inaczej. Nie złam się. Dobrze zrobiłaś!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie nie ma na nie sposobu,sa wspoluzaleznione , a ty to kichaj, na mnie tez rodzina patrzy dziwnie ale powiedziałam na glos i dobitnie ze jak zdechnie to nie pojde nawet na pogrzeb i nie mam zamiaru już w tym uczestniczyć mam swoje zycie i taka podjelam decyzje mam spokoj i nikt już mnie nie będzie niszczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a haslo typu on jest chory już na mnie nie działa,niech się leczy-choroby się leczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w ogóle ludzka psychika to jest straszny twór skoro tak bardzo można przywyknąć do takiej tyranii i jeszcze murem stać za kimś kto krzywdzi. a najgorzej to chyba mieć swój rozum i patrzeć na to jak ktoś bliski się marnuje przez współuzależnienie np. będę twardo trzymać się swojej decyzji i nawet jak mnie wydziedziczą to się nie dam :P chyba pozostaje mi się uodpornić na takie teksty, w końcu przestaną mnie męczyć i irytować. i trzymam kciuki za wszystkie osoby, które tak jak ja potrafiły się odciąć od takich patologii, każdy ma prawo do normalnego życia, dobrze że umiecie o to zadbać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie dyskutuj z nimi i tyle, współczuje. Znam to ze swojego doświadczenia, tylko że jak ojciec chlał to po latach my wszyscy się odwróciliśmy od niego ja mam i brat. Mieszkał z nami, chlał ale wsparcia w nas nie miał. Gdyby nie pił byłby najwspanialszym ojcem na świecie, dziadkiem dla mojej córki, zniszczył mnie psychicznie, mama zresztą też (bo nie odeszła od niego). Cała krzywdę którą nam wyrządził obróciła sie przeciwko niemu, bo gdy potrzebował pomocy (kłopoty ze zdrowiem) nie miał w nas wsparcia (nie miał na leki, a mogłam mu pomóc- nie wiedziałam, nie wierzyłam na co wyda). Jak zaczęły się kłopoty ze zdrowiem (bóle głowy) przestał pić na miesiąc, potem pewnego dnia zaczął znowu, pił przez tydzień. 6 dnia chlania dzwonił do mnie i się pytał co robił dzień wcześniej, czy był u mnie, czy pożyczał pieniądze (nic nie pamiętał)- ja wtedy mu powiedziałam opanuj się tato, przestań pić bo naprawdę nie dożyjesz komunii swojej jedynej wnuczki (a była ona jego oczkiem w głowie- mieli świetny kontakt, on ja kochał ponad życie, moja córa tez go uwielbiała). Dwa dni później wylądował w szpitalu, operacja mózgu- potem mimo operacji śmierć. Był utrzymywany przy życiu jeden dzień (organy do przeszczepu) , kiedy pojechałam się z nim pożegnać (już nie żył ale chciałam go zobaczyć ostatni raz trzeźwego, byłam jego księżniczką, której zniszczył życie) było mi bardzo przykro, że zniszczył siebie i nas, bo naprawdę jak nie pił był super człowiekiem. Ale widzisz nawet nie opamiętał się jak wszyscy sie od niego odwrócili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mogłaś?? To twój tata :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 932756
to ze to tata nie jest zadnym argumentem :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby nie on, nie byłoby jej na świecie. Autorko, wolałabyś nie żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szczerze mówiąc tak, bo takie życie które miałam to syf i dopóki sama nie pójdę na terapię to ten syf będzie się za mną ciągnął do końca życia. tyle problemów ile ja mam przez to w jakim domu się chowałam to chyba normalnie żyjąca istota z normalnym ojcem takich nie ma. wiem, to nadal mój ojciec, ale nigdy prawdziwym ojcem dla mnie nie był, dlatego nim gardzę, podobnie zresztą jak gardzę swoim życiem. x i smutne to co napisała pomarańcza parę postów wyżej, szkoda, że są ludzie, którzy nawet na dnie nie potrafią się pozbierać. rozumiem siłę nałogu, różnice indywidualne, osobowość, ale z własnego doświadczenia wiem, że jak ktoś chce to mógłby zrobić wszystko i może przeskoczyć nawet własne ograniczenia. mój ojciec na to szansy mieć nie będzie, bo zawsze będzie miał swój murek, który będzie nad nim skakał, podawał mu miskę kiedy rzyga, nakrywał kołderką kiedy śpi zalany na podłodze i wyciągał z wanny kiedy nachlany w niej zaśnie. bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona ona ona 1988
Doskonale Cię rozumiem. Jak miałam 20 lat nakłoniłam siostrę i mamy do wyprowadzki z domu bo mój ojciec pił non stop od wielu lat. Moja mama początkowo nie chciała się wyprowadzić, kryła go, załatwiała L4, jak wytrzeźwiał to oczywiście była cudowna rodzinka, ale ja już miałam tego dość. Wyprowadziłyśmy się, mój ojciec się nie otrząsnął, pił dalej, znalazł sobie kobietę jedną, potem drugą, ożenił się ponownie. Moja mama jest teraz szczęśliwa, znalazła normalnego faceta, odżyła po prostu. Ja i moja siostra szczerze mówiąc najbardziej to przeżyłyśmy. Jesteśmy jakieś takie rozchwiane emocjonalnie, często wpadamy w doły, w depresje... Ale najgorsze jest to że, z moim ojcem nie miałam kontaktu odkąd wziął ślub ponownie. Tłumaczyłam mu, że powinien się leczyć, pokłóciliśmy się i od 1,5 roku nie mielismy kontaktu... I w kwietniu dowiedziałam się, że jest w szpitalu. Stan krytyczny. Umarł tydzień później. Nie zdąrzyłam już z nim porozmawiać, zdąrzyłam tylko się pożegnać, ale on był nie przytomny. Strasznie to przeżyłam... Czasami tak sobie myślę, że może nie warto trzymać urazy... Jest mi teraz tak źle, że już nigdy go nie zobaczę. Gdyby nie był byłby naprawdę fajnym facetem, ale alkohol tak go zniszczył... Wiele bym dała za ostatnie spotkanie z nim przed śmiercią bo to jednak był mój TATA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×