mam w głowie mętlik. Było paru chłopaków wcześniej, już wszyscy mi się plączą,

żaden nie był na serio, żaden mnie nie rozumiał. Dlaczego ja w ogóle z nimi byłam? Dlaczego TAK bolało gdy odchodzili, gdy zrywali znajomość, gdy r****li się z innymi kobietami? dlaczego tak p*****le własne życie mimo iż starałam się być w nim odpowiedzialna, uczynna, wzorowa? Dlaczego poznawałam złe osoby, dlaczego moje przyjaciółki mnie zdradziły? dlaczego jest tak źle?

bo kazda baba wydrapie ci oczy na widok meskich portek ktore ma ochote przeleciec, a kazdy d*pek prosbe o pomoc interpretuje jak zaproszenie do twojego lozka

jak myślę o nich wszystkich nie wiem który był najlepszy... wiec co? w sumie nie ma miłości tylko przypadek??? to takie żałosne. :(