Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Poród szpital Bielański Wrszawa

Polecane posty

Gość gość

Czy któraś z was może rodziła w tym szpitalu? proszę o jakieś opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rodziłam w lutym. Ogólnie jestem zadowolona. Mają super położną laktacyjną - codziennie przychodzi do każdego pokoju i każdej dziewczynie po kolei pomaga jeżeli jest tak potrzeba, wszystko wytłumaczy. Ja akurat większych problemów nie miałam, ale dziewczyny, które ze mną leżały cały czas. Pojechałam na bielański na wywołanie porodu ze skierowaniem od lekarza. Przyjęli mnie bez problemu, choć wisiała już kartka z podpisem ordynatora, że mało miejsc jest i żeby nie przyjmować rodzących. Położyli mnie od razu na porodówkę, tam spędziłam noc, co godzina przychodziła położna mierzyć mi ciśnienie. Bardzo miła dziewczyna, zachowywali się cicho, abym mogła się wyspać. Lekarz był świetny! Rozśmieszał mnie cały czas, taki młody wesoły. Jak ja rodziłam to położna miała niezły bajzel - 5 rodzących ona jedna, przynajmniej tak mówiła. Więc większość czasu byłam sama z mężem. Przyznam, że na porodówce nie czułam się zbyt komfortowo, bo jak o coś zapytałam to rzuciła mi położna, że ona ma dużo roboty i nie jest od opowiadania co i jak... Potem bałam się o cokolwiek zapytać. Później fakt, że mi pomagała tzn. darła się na mnie, bo źle oddychałam. Niby mnie ogarniała, bo uciekałam do łazienki chować się :P Skurcze miałam straszne, a ona mi kazała w dziwnych pozycjach siedzieć, no i ciągle albo leżeć, chodzić nie bardzo, jedyne to na piłce skakałam może z godzinę. Mojego męża wypraszała za każdym razem jak badała mi rozwarcie, bo "faceci nie powinni tego widzieć" a to najgorszy ból, trochę mnie to wkurzało. No i sale podwójne, łóżka oddzielone tylko zasłonką, jak chodziłam do łazienki to tyłek było mi widać, krew się ze mnie lała, laska obok mnie leżała na próbie oxy, trochę się przez to "wstydziłam" krzyczeć. Nie chcieli mi dać znieczulenia, ale to niby dlatego, że moich skurczów nie było widać na ktg. A skurcze miałam masakryczne. Poród trwał 8 godzin, a skurcze mi się zaczęły po 40 sekund z przerwami po półtorej minuty, potem już miałam skurcze trwające półtorej minuty a przerwa 30 sekund. Byłam wykończona, nie miałam siły, błagałam o znieczulenie to mi dały zastrzyk z ketonalu, który mnie odurzył na 20 minut tylko. Miałam już 10 cm rozwarcia, a i tak skończyło się cesarką, córka gubiła tętno. Decyzja była szybka, nie zwlekali, nie kazali rodzić na siłę. Po cc, byłam na sali pooperacyjnej, 15-20 minut po urodzeniu się córki przyszła położna pomóc mi z karmieniem, przystawiła ją, mała miała niezłe ssanie, więc problemu nie było, po 2 godzinach znowu mi ją przynieśli ale już bez karmienia, bo zwracała wodu płodowe, po prostu poprzytulać się trochę. Po kilku godzinach już mnie przewieźli na normalną salę, bo trzeba było zwolnić miejsce na pooperacyjnej. No i 6 rano trzeba było wstać po cesarce, zacząć się ruszać. Mój mąż był ze mną od 7 pomógł mi przy umyciu się i ogólnie siedział ze mną do nocy, pomagał mi przy małej. Gdyby nie on to nie wiem czy bym dała radę, bo ogólnie to zostawiają Cie z dzieckiem są dwa obchody - rano z pediatrą, wieczorem ważenie. Trochę pomogły, powiedziały, aby nie używać sudokremu, dały alantan. W nocy miałam sytuację, że mała ciągle na piersi była, spać nie chciała, ja padałam na pysk, nie wiedziałam o co chodzi - a karmiłam ją 2,5 godziny już, tylko cycki zmieniałam, poszłam na salę noworodków, aby się podpytać co robić, to nie powiedziały nic, kazały zostawić na dokarmienie. To stwierdziłam, że nie, bo byłam bardzo nastawiona na karmienie piersią. Potem przyszła położna i powiedziała, abym po prostu wzięła małą do łóżka i z nią spała, no i tak zrobiłam i faktycznie pospałyśmy 3 godzinki. Po cesarce jedzenie to same kleiki, bleee w ogóle nie chciałam tego jeść. Następnego dnia już normalny obiad, nawet smaczny. Drugiego dnia, nawet się na reporterów natkneliśmy, bo artykuł robili :P Ogólnie bielański nie jest zły. Na żelaznej zgotowali mi niezły hardcore. Jeździłam tam do 37 tygodnia bo miałam wysokie ciśnienie mierzone w domu, na żelaznej mierzyli i im wychodziło w normie (mierzone na słuch przez max 30 sekund) i ogólnie stwierdzali, że wymyślam i panikuję. Już nie wiedziałam co mam robić, bo chciałam tam rodzić, a zjawiałam się tam przynajmniej 3 razy w tygodniu, bo ciśnienie miałam 170/120. W końcu pojechałam do lekarza prowadzącego to od raz dał mi skierowanie na wywołanie porodu. A na żelaznej jeszcze wymyślili jednej nocy że mam kłykciny kończyste, i żebym przyjechała następnego dnia rano, w razie co na czczo, bo pewnie od razu zrobią mi cesarkę. No i następnego dnia, stwierdzili, że to jednak nie to i że mam wracać do domu. A raz czekałam tam 6 godzin... także nie polecam. (btw miałam tam wykupioną położną i nic mi to nie pomogło).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecaaam
Ja rodziłam w listopadzie zeszłego roku, ogólnie ok. Tylko mają notoryczny sajgon z brakiem miejsc na porodowych, na położnictwie. Ja przeleżałam po porodzie prawie 24 h na porodowej, bo nie mieli gdzie mnie przenieść :D, a później przenieśli mnie z synkiem na patologię ciąży :D, ale tam było spokojnie, dwójka przystosowana dla matek z dziećmi. Miałam lekarza prowadzącego ciążę z tego szpitala, więc było niemal pewne, że mnie tam wepchnie, bo też miejsc nie było :P, no i komfort psychiczny bo nawet jak go już nie było szpitalu, to miała pod kontrolą przez tel. co się ze mną dzieje. Położna z dyżury bardzo fajna, rodziłam z mężem. Tylko jestem niezadowolona z nacięcia, no ale podobno zaczynałam pękać. Oddział godny polecenia, fachowy personel, dobry sprzęt i dobre warunki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×