Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kasa w związku

Polecane posty

Gość gość

Witam, mam pytanie dotyczące zarządzania pieniędzmi w związku. Od roku jesteśmy razem, mieszkamy ze sobą 8 miesięcy, za trzy miesiące bierzemy ślub. Oboje pracujemy, co miesiąc składamy się wspólnie na zakupy, rachunki płacimy po połowie itp. Zastanawia mnie jak u Was, w związkach czy małżeństwach wygląda sprawa z pieniędzmi? Dodam,że mój facet nie kupuje mi niczego, nie utrzymuje mnie w żadnym sensie. Oczywiście płąci czasem za jakieś drobnostki, ale najczęsciej bywa tak że nawet jak potrzebuję czegoś to daję mu na to pieniądze. Nie jest sknerą, a ja nie wymagam zeby mnie sponsorował, ale czasem w zwiazkach są wspolne budżety, więc stąd moje pytanie jak to wygląda u Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My jestesmy razem 4 lata.mamy malutkiego synka,ja zajmuje sie domem i synkiem, moj m sam pracuje i nas utrzymuje.zanim sie synek urodzil rowniez nie pracowalam,na pocztku zwiazku zdecydowlismy,ze ja zajmuje sie domem i ew.pomagam mu w firmie,oboje jestesmy zdowoleni bo tak wyobrazmy sobie wlasnie swoja rodzine i zycie.typowy uklad patriarchalny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie budżet jest wspólny. Nie jestem zwolenniczką takiego "pół na pół", bo często jedna osoba zarabia mniej. Są też w życiu sytuacje, typu urlop wychowawczy, utrata pracy...Wtedy często dochodzi do spięć...Jedno ma dużo, drugie mało a do utrzymania dodatkowa gęba...:O Jedno wspólne konto i dysponujemy nim oboje według potrzeb RODZINY :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój narzeczony też utrzmuje,że jest za układem facet pracuje, a kobieta w domu, ale mysle,że w praktyce to by się nie sprawdziło. On nie ma pojęcia o tym co ile kosztuje, wiec domyslam sie ze jakby zobaczył jakie wydatki idą na dom, to doszedłby do wniosku,że przepuszcaam pieniądze na głupoty. Oczywiscie nie sprawdziłąm tego, nie wiem czy tak by bylo, bo są to tylko moje przypuszczenia i domysly na tyle na ile go znam. Najbardziej amrtwi mnie to ze za miesiac konczę prace bo zamykam własną działalnosc i możliwe ze przez jakis czas bede bez pracy, to będzie próba. Tylko ze ja nie umiem prosic o pieniadze, a tez nie wydaje mi sie jescze naturalne,że to co on zarabia to sa nasze wspolne finanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie tak to właśnie funkcjonuje. Ja zajmuję się domem, dziećmi i ogrodem a mąż zarabianiem. Swobodnie dysponuję kasą choć droższe zakupy konsultuję z małżonkiem. Na większe zakupy jeździmy razem i mąż ma doskonałe pojęcie o cenach...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heniuś
U mnie zawsze było tak, że każdy miał swoje pieniądze i musiał dorzucać się do puli na wspólne wydatki. Nie obchodziło mnie ile partnerka zarabiała, byle była w stanie się dorzucić gdy pula się wyczerpywała. Co do drobnostek to raz ja partnerkę gdzieś zapraszałem a raz ona mnie. Uważam, że to dobry system bo odpadają kłótnie o kasę, wnikanie ile kto zarabia, żebranie o kasę, wspólne planowanie wydatków, nikt nie czuje się stratny czy naciągany i szanuje się pieniądze oraz partnera. Było tu wiele takich tematów z których poza wioskową mentalnością i totalnym zaściankiem niewiele wynika - a teksty typu "facet z klasą płaci zawsze za wszystko" to już dno kompletne. Gdyby za mnie baba płaciła ciągle czułbym się jak prostytutka a nie facet "baby z klasą" :) A jak jest jakiś kryzys to przecież partner zawsze pożyczy, znajdziesz nową pracę to oddasz - proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Westa i Hestia
u mnie jest tak, że umówilismy się, że każdy przelewa połowę swoich zarobków na wspólne konto - z tego opłacamy kredyt mieszkaniowy, czynsz i rachunki, mamy na paliwo/ samochód, zakupy żywieniowe i zakupy do domu a nadwyżki odkładamy na wspólnym koncie oszczędnościowym na ine ważne wspólne wydatki. Z drugą połową każdy robi co chce (z czego my np. opłacamy sobie dodatkową edukację, bajery na własny użytek, na które drugi się nie chce dokładać etc.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No włąsnie, tak by było najlepiej, odkładac jakąs jedna sume na wspolne konto i wspolnie nia dysponowac. A tak dostaję 300 zł na wydatki zwiazane z utrzymaniem domu, kasę na rachunki i opłacenie mieszkania. Niestety 600 zł na jedzenie miesiecznie plus jakies srodki czystosci itp. rzadko kidy wystarcza, wiec ani z tego nic nie zaoszczedze a jescze czesto musze dokladac. I to jest niezrozumiale dla mojego faceta, bo on sie w cenach i w utrzymaniu domu nie orientuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Westa i Hestia u mnie jest tak, że umówilismy się, że każdy przelewa połowę swoich zarobków na wspólne konto - z tego opłacamy kredyt mieszkaniowy, czynsz i rachunki, mamy na paliwo/ samochód, zakupy żywieniowe i zakupy do domu a nadwyżki odkładamy na wspólnym koncie oszczędnościowym na ine ważne wspólne wydatki. Z drugą połową każdy robi co chce (z czego my np. opłacamy sobie dodatkową edukację, bajery na własny użytek, na które drugi się nie chce dokładać etc.) " Fajny model, a jak planujecie w przypadku pojawienia się dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Westa i Hestia
Musielibyśmy renegocjować układ ale pewnie podobnie, tylko zwiększylibyśmy część wspólną np do 65/70%:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My mieszkamy razem przeszłó 4,5 roku - mamy wspólne konto na wspólne wydatki, wspólne konto oszczędnościowe + każde z nas ma swoje konto, na którym ma pieniądze dla siebie :) Ale nie rozliczamy się. Czasem on mi kupi podkład, czasem ja mu koszulkę :) Jakoś te pieniądze mamy wspólne mimo, że na różnych kontach. Po prostu zostawiliśmy konta dla wygody, żeby każdy mógł też mieć swoje wydatki - "prywatne" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestesmy maznstwem od 5 lat. Ja wiecej zarabiam od meza wiec ja kupuje zywnsc ubieram siebie i jego. On placi rachunki. Nie jest po rowno. Ale mnie to nie przeszkadza. Nigdy nie bylam laska glupia lecaca na kase i od zawsze zarabiam na siebie. Nie mglabym byc utrzymanka, proszaca sponsora o kase "na waciki"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A zapomnialam dodac mamy osobne konta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas tylko mój facet zarabia, daje mi jedną ze swoich kart i z niej wypłacam i kupuję co potrzebuję oraz jedzenie, a ma jeszcze dwie karty. Nie uznaję partnerstwa w związku, jesteśmy pod tym względem staroświeccy i to mężczyzna jest "łowcą" :) Zarabia na tyle dużo, że nie mamy długów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ja też nie zamierzałam nigdy być niczyją utrzymanka, kwestia tylko tego ze ja zarabiam duuzo mniej od mojego partnera, a sładamy się po równo i chcialabym uniknąc sytuacji kiedy znajde sie pod scianą bo nie bedzie mnie stac nawet na dokladanie się do domowych wydatków. Moj facet chyba nie do konca to riozumie a nie wiem, nie umiem chyba mu tego wytłumaczyc. Zawsze byłam niezalezna, ale nie wyobrazam sobie całego zycia gdzie bedziemy wszelkie wydatki dzielic na poł. Jesli chodzi o mnie to lubie mu czasem cos kupic, zazwyczaj włąsnie jakis element ubrania, niedrogi ale zqwsze, czy np. jakies wydatki do domu, takie ponad program, on w tek kwestii nie wykazuje zadnej inicjatywy. Włąsnie zastanawiam sie jak po slubie beda te wszystkie wydatki wygladac, bo w sumie problem kasy nalezaloby wczesniej omówc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No my nie dzielimy na pol bo ja zarabiam wiecej od meza ja napisalam powyzej, wiec to ja wydaje wiecej kasy Lepiej z mezem porozmawia. A do panny ktora faceta utrzymuje no gratuluje mozesz byc dumna ze swojej glupoty ze jestes utrzymanka naprawde jest Ci czego zazdrosci. Zero ambicji zeby ruszyc tylek do roboty-wow normalnie ZALOSNE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żałosny to jest twój dziad, który zarabia mniej niż kobieta. Mój facet ma honor, ja się zajmuje domem, gotuje itp. i koleżanki mi zazdroszczą, że nie muszę pracować 🖐️ A wy zapieprzajcie, co mnie to obchodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno moj maz zarabia wystrczajaca. Ja zarabiam wiecej ze wzgledu na zawod bo jestestem kierownikiem budowy. dla mnie utrzymanka=prostytutka. Nic nie wnosisz do swojego zwiazku oprocz swojego tylka. No ja tez gotuje. Tak uwiez mi znajduje na to czas mimo ze z d**a caly dzien nie siedze w domu. Jestes bez ambicji i tyle. Jak mu sie znudzisz zmieni Cie na lepszy model i co wtedy zeby w sciane hehe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×