Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

37 letni zakochany gowniarz

Polecane posty

Gość gość

Sprawa jest niemal tak stara jak ja. Znam ja od podstawówki i od tamtego czasu jestem w niej zakochany . Na początku to było dziecięce zauroczenie dorastającego chłopca .W liceum nasz kontakt był ograniczony bo wyjechała z rodzina do innego miasta . Pomimo odległości zawsze mieliśmy ze sobą kontakt , byliśmy razem na studniowce etc. Moje uczucie nie wygasło , wręcz rosło w sile . Po maturze poszliśmy na studia, wciąż mając ze sobą kontakt i wciąż będąc przyjaciółmi - to znaczy ona mnie uważała za przyjaciela a ja nigdy jej nie powiedziałem o swoich uczuciach do niej. Ona zaangażowała się w związek z kimś innym a ja nie mogąc tego zdzierżyć postanowiłem "wybić ja sobie z głowy" . Domyślacie się zapewne ze było to bezowocne. Zerwałem z nią kontakt bo wiedziałem ze nie dam rady funkcjonować jako jej "przyjaciel" gdy ona będzie z innym. Bylo to zbyt dla mnie bolesne. Nie widziałem jej 15 lat z własnego wyboru. Unikałem kontaktu z nią , angażowałem się w mniej lub bardziej poważne związki z kobietami których nigdy prawdziwie nie kochałem. W ciągu tych 15 lat miałem momenty gdy musiałem sprawdzić co się z nią dzieje , w tajemnicy przed nią sprawdzałem jej Facebooka , rozmawiałem z naszymi wspólnymi znajomymi o niej żeby się dowiedzieć czy wszystko u niej ok. I wszystko było ok, była szczęśliwa w życiu zawodowym i prywatnym. Myślałem ze to dobrze , ze zasłużyła na szczęście i ze ja nie mam prawa ingerować w to . Minęło 15 lat. Od ostatniego roku mamy znowu kontakt ze sobą . Gdy skontaktowałem się z nią rok temu , zrobiłem to bo nie moglem już więcej tego wytrzymać. Nie potrafiłem już udawać ze jej nie ma i ze wszystko ze mną jest ok i ze sobie potrafię poradzić z tym uczuciem - które ciągle trwało i co najgorsze rozwinęło się w potężny problem którego nie potrafię zlikwidować a który rzutował na wiele aspektów mojego życia. Około 8 miesięcy temu jej i mój związek rozpadły się. Ona rozstała się ze swoim wieloletnim partnerem a ja ze swoim. Ona bardzo przeżyła to rozstanie i wiem ze bardzo kocha/ kochała swojego byłego faceta choć marne są szanse żeby zeszli się znów razem. Ja rozstałem się z moja wieloletnia partnerka i wiem ze nigdy jej nie kochałem tak jak kocham "przyjaciółkę" - oszukiwałem moja partnerkę a może myślałem ze to tez jest miłość ? teraz to nie ważne bo i tak jestem winny wszystkiego co się stało i mam do siebie olbrzymi zal za to ze trwało to tak długo. Mam 37 lat i jestem żołnierzem. Bralem udział w kilku misjach pokojowych w miejscach gdzie świstały kule i umierali ludzie a moje życie było zagrożone każdego dnia a nie potrafiłem się zdobyć na odwagę i powiedzieć jej prawdy. Boje się ze usłyszę : "bądźmy tylko przyjaciółmi " bo wtedy będę musiał jej powiedzieć iż ona nigdy nie będzie mi przyjacielem i nigdy nim dla mnie nie była. Będę musiał zerwać z nią kontakt i tym razem będę to musiał to zrobić ostatecznie bo nie będę mógł być blisko niej. Ten ból towarzyszy mi tak długo ze stal się częścią mojego życia , ból który zawsze starałem się wyprzeć, zagłuszyć ale bez powodzenia. Wątpię czy po ponownym rozstaniu z nią uda mi się jakoś dojść do porządku z tym uczuciem. Trwa to zbyt długo by było to możliwe. Były momenty ze tłumaczyłem sobie iż lepiej jest mieć ta cudowna osobę jako przyjaciela niz nie miec jej wogole ale zawsze wiedzialem ze to bzdura. NIe potrafie byc jej przyjacielem. Postanowilem ze dam nam sporo czasu na "dojscie do siebie" po zakonczeniu naszych osobnych zwiazkow i ze bede przy niej zawszy gdy bedzie mnie potrzebowac i gdy nabiore pewnosci ze "czas jest wlasciwy" powiem jej prawde. Wiem ze musze to zrobic bo nie potrafie juz ciagnac tego dluzej i mysle ze moze to wyznanie ( niewazne jaki bedzie rezultat) da mi przynajmniej czesciowo troche spokoju ducha. Bede mial przynajmniej swiadomosc ze jej to powiedzialem. Sam nie wiem czy to dobry pomysl, wciaz sie waham ale koniec koncow to zrobie. Nastraszniejsze jest w tym wszystkim to ze jestem 37 latkiem ktory wciaz kultywuje mlodziencza milosc, ktora rozrosla sie do rozmiarow ktorych opanowac nie potrafie. Pisze to tez jako przestroge dla innych mlodych ludzi ktorzy sa w podobnej sytuacji ale w mlodszym wieku - nie meczcie sie ! Rozwiazcie taka sytuacje jak naszybciej bo im wieksza zwloka tym wieksze prawdopodobienstwo ze stracicie nad tym kontrole a to uczucie zacznie kontrolowac wasze zycie . Im szybciej to rozwiazecie tym mniej krzywdy wam to wyrzadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wierzę, facet tyle lat kochałeś kobiete i o nią nie zawalczyłeś, probuj chociaż teraz może się uda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co można tu napisać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gówniarzem to autor na pewno nie jest. I nie chodzi to o wiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak jak człowiek wbije coś sobie do durnego łba to przerąbane,i jak oddaje się marzeniom,to jak drugie życie,ja wracam myślami od wielu lat do mojego kuzyna którego zostawiłam dla spokoju naszych wielkich rodzin gdy byłam bardzo młoda,(no i wiadomo podobno niebezpieczne genetcznie) chciałabym go pocałować jeden raz ale nie zrobie tego bo on ma już żone i jest daleko ,pewnie go zobacze na pogrzebie kogoś waznego za wiele wiele lat a może nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×