problem z patologiczno toksycznymi sąsiadami

Jak w temacie- mam problem z sąsiadami. Nie będę opisywać całej syt od początku bo jest tego po prostu za dużo. Jest to rodzina patologiczna- matka (średnio pasuje do tej kobiety to określenie no ale...), i 40-letni prawie już "synalek". Awantury- na porządku dziennym a przede wszystkim nocnym. Wszyscy sąsiedzi mają ich już po kokardy. Wczoraj wrócił do domu kolo 23 i najpierw standardowo śpiew na klatce schodowej, poszedł do mieszkania,a potem mu się odwidziało i przyszedł pod nasze drzwi, zaczął dzwonić dzwonkiem i o dziwo pukać a nie walić w nie wygrażając przy tym, że nas pozabija (bo kiedyś mieliśmy czelność zadzwonić na policje gdy o 2 w nocy była u nich taka awantura, że pobudziliśmy się wszyscy, po godzinie nie wytrzymaliśmy), strasznie na nas bluźnił, i przychodził tak chyba ze 4 razy.Nie dzwoniliśmy na policję bo oni przyjeżdżają po 1 h jak już jest po wszystkim-mam wrażenie, że się go po prostu boją... Mam pytanie- co możemy zrobić- (wiem, że on ma już jakieś wyroki, więzienie za sobą), zgłoszenie na policję, porada jakiegoś adwokata? Może miał ktoś podobną syt? Mam już dość i nie zamierzam tego puścić mu płazem. Myślę, że sąsiedzi doskonale wszystko słyszeli, więc świadków mamy.