Jestem zrozpaczona chyba źle zrobiłam...

Słuchajcie, potzebuję głosu rozsądku. Po wolnym roku, gdy zastanawiałam się 'co dalej' postanowiłam że pójdę na studia. Oznacza to że zacznę studia w wieku 19/20 lat, a nie tak jak większość 18/19. Od jakiegoś czasu mam przez to straszne wyrzuty sumienia a nawet koszmary senne! Wiem że to brzmi dziecinnie, ale zawsze byłam dość przewrażliwiona na tym punkcie i sama nie wiem jak to się stało że zamiast od razu iśc na studia które mnie interesowały, spędziłam rok pracując. Czy to źle? Czy uważacie że straciłam ten rok? Czy to normalne? Tak późno zaczynać studia? Chcę zrobić licencjat dziennie i potem magistra zaocznie, by podczas studiów nabrać doświadczenia. Kończąc magistra będę miała 24/25 lat!!! Czy to przekreśla moje szanse na normalne życie? Czy któraś z was zaczynała studia o rok później?

Ty tak na powaznie ? bo brzmi jak żałosne prowo :D

nie dramatyzuj. grunt to dobrze wybrane studia

Na poważnie. Wiem że brzmię idiotycznie, nawet sama dla siebie, dlatego założyłam ten temat, wiem że to nierozsądne ale ja ogólnie, w pewnym sensie boję się życia, wiem że jestem taką wiecznie martwiącą się ofiarą losu, a matka, która sama mi przez rok gadała jak to ona żałowała że zaczęła studiować w wieku 23 lat mi nie pomogło psychicznie...

Przecież idziesz na studia zaledwie po rocznej przerwie, a panikujesz jak byś miała przerwę co najmniej 10-cio letnią... Nie każdy idzie po liceum czy tam technikum ( technikum jest 4 letnie więc już mam rok różnicy od tych z LO ) od razu dalej.

Oby było tak jak mówicie... W sumie mam koleżankę co najpierw na zarządzanie poszła ale rzuciła, zrobiła rok przerwy, ma 21 i zaczyna farmaceutykę...