Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nie radząca sobie

Raj dla ludzi i zwierząt. Proszę zajrzyjcie, potrzebuję tego.

Polecane posty

Gość Nie radząca sobie

Witam. Na początek proszę hejterów i wyśmiewaczy, żeby sobie darowali. Nie rusza mnie to. Akurat to nie. x Teraz w czym rzecz. Bardzo proszę o doczytanie do końca, zanim ktoś pomyśli „jakaś rozmemłana gimbaza, użalająca się nad światem i sobą” i wyłączy temat. Wczoraj w nocy umarł mi około 4-tygodniowy kociak, który był u mnie parę dni. Razem z moim mężem uratowaliśmy mu życie i zabraliśmy do siebie (szczegóły nieistotne dla sedna, więc pominę, żeby nie przedłużać). W każdym razie potem „obiecałam” temu kotkowi, że teraz już wszystko będzie dobrze. Niestety okazało się, że nie powiedziałam prawdy, kotek umarł (nie będę pisać „zdechł”) po paru dniach doskonałego wydawało się być zdrowia, pomimo naszej niemal natychmiastowej reakcji, jak tylko zobaczyliśmy, że coś jest nie tak. Prawdopodobnie bardzo ostry atak kociej nosówki, na którą umiera wiele kotków dzikich, nieszczepionych. Kotka umarła w nocy, samotnie, w klinice weterynaryjnej. x Teraz o co mi chodzi. Nie jestem dzieckiem, ale ta sprawa rozwaliła mnie kompletnie psychicznie, nie panuję nad emocjami. Miałam w przeszłości zwierzęta (niektóre całe lata) i traciłam je, a umiałam do tego podejść spokojniej i dojrzalej. Teraz nie potrafię, im jestem starsza, tym jest ze mną gorzej, nie potrafię radzić sobie ze śmiercią i z tym, jak jest ten świat urządzony. Parę lat temu zmarł mi młodszy brat w strasznych okolicznościach. Nikt „z góry” mu nie pomógł, chociaż tego bardzo potrzebował. Może to od tego czasu coś mi się porobiło z głową. Przestałam sobie radzić z tym bezsensownym okrucieństwem. Obecnie mam ataki płaczu, boję się, że zdarzy mi się przy ludziach (mam poważną pracę), bo nie panuję nad tym, z powodu śmierci kota, którego miałam parę dni. Tyle że to nie chodzi tylko o kotka, ale o to, jak ten świat wygląda, że ja już nie mogę tego znieść. Że takie rzeczy się ciągle dzieją. Że życie nasze (ludzi i zwierząt) nie ma znaczenia. Że ktoś po prostu gasi nas jak świeczki i - nie wiem – chyba go to bawi albo co. Mąż chciał pokasować zdjęcia tego kotka z komórki (jego też to boli), ale zabroniłam, to żachnął się (pewnie myśli, że chcę się tym jakoś umartwiać, czy coś). A chodzi o to, że życie i śmierć tej koteczki nie obchodziły nikogo, nawet jej stwórcy (o ile jest), nikogo oprócz nas (tysiące takich zwierząt leżą chociażby codziennie na drogach. kocięta są topione na wsiach i tak dalej). Kicia przeleciała przez ten świat jak mały meteoryt i zniknęła (to się dzieje codziennie), dlatego nie chcę, żeby to było tak, jakby jej nigdy nie było. Bo była, miała imię, ja ją znałam (wiem, głupia jestem). x Teraz jeszcze o co mi chodzi. Czy ktokolwiek z was wierzy w jakieś życie pozagrobowe, w jakiś raj ponad religiami, gdzie istnieją dalej w szczęściu byty, które były kiedykolwiek na tej ziemi? Czasem czuję, że jeśli nie będę mogła się tego chwycić, że kiedyś spotkam mojego brata, moje zwierzęta, a także innych bliskich, którzy jeszcze żyją, to nie wytrzymam tego. Czy ktoś w to wierzy, czy ktoś otrzymał kiedyś znak, że może tak jest? Proszę, żeby ktoś mi odpowiedział cokolwiek, bo poczuję się całkiem jak idiotka z powodu tego posta. Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja niestety nie wierzę w życie pozagrobowe. :( Ale współczuję, przytulam. PRzygarnij innego kotka, to pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
"Ja niestety nie wierzę w życie pozagrobowe" x Właśnie obawiam się, że masz rację. Tylko, że ja sobie z tym nie radzę. Zrozumiałam, że śmierć jest realna dopiero wtedy, jak to spotkało moją rodzinę (że to nie jest coś, co się widzi na ekranie). I właśnie w ostatnich latach jestem taka słaba psychicznie jeśli chodzi o to, nie umiem sobie z tym radzić . Dziękuję, że się odezwałaś. Pewnie za bardzo nikt tu nie będzie pisał, więc dziękują za posta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
To ja, ta osoba wyżej. Daję sobie nick, żeby nie być tylko "gościem". Mnie też kiedyś śmierć nie dotyczyła. To spotykało innych, ale nie moją rodzinę. Aż w ciągu 2 miesięcy umarła moja babcia i mój pies, którego miałam 15 lat. Niestety jako ateistka nie wierzę że jest coś po śmierci. Jeśli ktoś coś takiego mówił, to tylko słyszał, że ktoś słyszał itd (historie o duchach), ale nigdy nie zostało to udowodnione, czyli tego po prostu nie ma. To plotki i ludzkie nadzieje oraz ludzkie lęki. Chyba że wchodzimy w inny wymiar i już na 100% nie mamy kontaktu z tym (obecnym) światem. Czasami trudno mi uwierzyć że śmierć to koniec wszystkiego, bo co z moimi wspomnieniami, osobowością, wiedzą, uczuciami? Przecież to aż niemożliwe że wszystko znika. Niestety obawiam się że to tylko pobożne życzenia, bo rozum mówi coś innego (że śmierć to koniec).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po chu/ju mu uratowałaś życie skoro zdechł :P ...nie jarzysz że uratowanie życia polega na utrzymaniu uratowanego przy życiu? :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
Faktycznie, ale ja jestem gupia :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
Ma to swoją dobrą stronę: uświadomienie sobie, że żyjemy raz i śmierć jest końcem wszystkiego, pozwala w pełni wykorzystać życie i cieszyć się nim. Często osoby wierzące poświęcają się, marnują sobie życie, bo wierzą że potem czeka ich jakaś nagroda. Tak naprawdę nasze życie nie ma znaczenia. Życie zwierząt też nie. To prawda. Smutne prawda. Dlatego należy żyć w swoim mikroświecie, dbać tylko o bliskie osoby i zwierzęta, nie interesować się resztą świata i tym jakie to wszystko niesprawiedliwe. chciałabyś może pogadać na gg?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
"Tak naprawdę nasze życie nie ma znaczenia. Życie zwierząt też nie. To prawda. Smutne prawda. Dlatego należy żyć w swoim mikroświecie, dbać tylko o bliskie osoby i zwierzęta, nie interesować się resztą świata i tym jakie to wszystko niesprawiedliwe." x To jest mi bliskie, co napisałaś, dziękuję. Też sobie powtarzam, że jedyne co mogę zrobić to właśnie żyć w moim mikrokosmosie, starać się robić tak, żeby pamiętać, że dzisiaj może być ostatnim dniem, kiedy ktoś jest ze mną (ja zawsze umieram ze strachu, jeśli mój mąż nie odbiera długo np. telefonu albo moja mama). Tylko nie wiem... mam taką straszną potrzebę, żeby było jakieś zadośćuczynienie dla cierpienia i dla śmierci w cierpieniach, żeby było tak, że te osoby obudzą się gdzieś i będą szczęśliwe. No takie dziecięce mrzonki właśnie o jakimś raju, szczęściu, nawet mi naprawdę nie chodzi tak bardzo o siebie, tylko właśnie chociażby o mojego brata, o moje zwierzęta. Wiem rozumowo, że to głupoty, ale tak bym tego pragnęła... x Dziękuję Ci bardzo za propozycję rozmowy, ale jak nie używam gg, ani innych komunikatorów (nie mam też żadnych profili na portalach społecznościowych), taka trochę zacofana jestem jeśli o takie rzeczy chodzi, to mój świadomy wybór. Dziękuję Ci bardzo, że tu napisałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Staram się bezsensownie nie niszczyć istnień- żal mi, gdy muchę zabijam, poważnie Od lat nie jadam zwierzęcych trupów, tzw Piszę tylko do Ciebie i wolałabym aby nikt inny tego nie czytał Po co mi niebo w którym nie byłoby moich zwierząt? Kto śmie "nadawać" duszę ludziom a zwierząt jej pozbawiać, jakie niby kryteria miałyby o tym decydować? Myślę, że wszystko co żyje teraz, żyje też potem, taki nigdy nie kończący się ciąg życia Ktoś kiedyś powiedział, że każdy będzie miał takie niebo, w jakie wierzy Moje będzie wypełnione zwierzętami i ludźmi, których kocham Przeczytaj sobie książkę Jean Prieur "Dusza Zwierząt", polecam A i jeszcze, gdy byłam dzieckiem, zmarł mój ukochany pies Po paru dniach jego dusza przyszła do mnie, może pocieszyć Można wmawiać, że dzieciakowi się ubzdurało Ale ja wiem, ze niemięska Nie wariujesz, po prostu masz większą wrażliwość niż wielu ludzi Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
Szkoda że nie chcesz pogadać, bo mam trochę podobnie jak Ty. Też z mężem wciąż przygarniamy jakieś przybłędy, zwłaszcza koty. :) Też z trudem radzę sobie z przemijaniem, czasami czuję się taka bezsilna i nie raz płaczę z tego powodu. I też nie umiem tego wszystkie zrozumieć. Rzadko na forach spotykam osoby z podobną wrażliwością i przemyśleniami, stąd moja propozycja. Gdybyś zmieniła zdanie, to mój mail: enrym@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
aladynka112, teraz dopiero spostrzegłam Twojego drugiego posta. Wiesz, ja jestem niewierząca w tym sensie, że nie będe już nigdy częścią żadnej religii, kościoła i tak dalej (urodziłam się w rodzinie katolickiej, jak pewnie więszość z nas). Po prostu w pewnym momencie przestałam "kupować" to, co mi tam sprzedawano (np. że Bóg jest i jest nieskończenie dobry, nie potrafię w to wierzyć, bo wszystko, co widzę przeczy temu). Ale właśnie została we mnie jakaś wiara, że istnieje inny wymiar, niż ten znany nam. Że to nie jest nic, co opisują jakiekolwiek ludzkie religie świata (bez znaczenia jest rodzaj religii), bo ludzie nie mają prawa mieć o tym, żadnego pojęcia, wiec wszystko co w obszarze religii stworzyli, jest tylko ich pomysłem na tę sprawę. Ale że to jest. Że tutaj nie jest koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
gość z 00:20 > ja też jestem wege i też nie zabijam much :) wolę wypuścić. Mam szacunek do każdego życia i uważam, że nie mam prawa komuś tego życia zabierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę się przemieszało, przepraszam Jeszcze raz-Piszę tylko do Ciebie i wolałabym aby nikt inny tego nie czytał Po co mi niebo w którym nie byłoby moich zwierząt? Kto śmie "nadawać" duszę ludziom a zwierząt jej pozbawiać, jakie niby kryteria miałyby o tym decydować? Myślę, że wszystko co żyje teraz, żyje też potem, taki nigdy nie kończący się ciąg życia Ktoś kiedyś powiedział, że każdy będzie miał takie niebo, w jakie wierzy Moje będzie wypełnione zwierzętami i ludźmi, których kocham Przeczytaj sobie książkę Jean Prieur "Dusza Zwierząt", polecam A i jeszcze, gdy byłam dzieckiem, zmarł mój ukochany pies Po paru dniach jego dusza przyszła do mnie, może pocieszyć Można wmawiać, że dzieciakowi się ubzdurało Ale ja wiem, ze nie Staram się bezsensownie nie niszczyć istnień- żal mi, gdy muchę zabijam, poważnie Od lat nie jadam zwierzęcych trupów, tzw mięska Nie wariujesz, po prostu masz większą wrażliwość niż wielu ludzi Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
alladynka nie zamykaj się na innych bo jak każdy będzie myśłał tak jak ty i zamknie się w mikroświecie to prawdziwy świat zginie. A ty autorko wsłuchaj się w swoje serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
Aladynka, dziękuję. Dziękuję za ten odzew, naprawdę mi to pomogło, zarówno ze strony "niewierzącej", jak i "wierzącej" (dziękuję za polecenie książki, tylko że przeczytałam opis i nie wiem, czy jestem w stanie ją znieść psychicznie, czytac o cierpieniu zwierząt). Dwa różne podejścia do tematu, a obydwa mnie naprawdę podnoszą na duchy. Dziękuję Wam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak mięso to cholesterol, hormon stresu zjadasz mięsko jesteś kłębkiem nerwów nie mówiąc już o tych wszystkich toksynach i neurotoksynach które tworzą bombę z zapłonem która wybucha dość szybko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
gośc z 00.32 > :Myśl globalnie, działaj lokalnie". I ja tak robię. Mój mikroświat jest dla mnie najważniejszy, nie ma sensu przejmować się całym światem, bo całego świata nie zbawię. Dbam tylko o swoje otoczenie. Właśnie gdyby każdy robił tak jak ja, Ziemia byłaby szczęśliwym miejscem. :) A wracając do tematu - interesuję się trochę kosmosem i przeraża mnie jego naprawdę gigantyczny rozmiar. Chyba mało kto zdanje sobie sprawę z tego jaki wszechświat jest przeogromny. Nasz ukłąd słoneczny to nawet nie jest ziarenko piasku na plaży, tylko coś jeszcze mniejszego. Przeraża mnie, bo to dobitnie uświadamia jak nieważni jesteśmy. Co tam życie kota, człowieka... Nawet życie Ziemi nie ma znaczenia, bo kiedyś zostanie zdmuchnięte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ktoś kiedyś powiedział, że każdy będzie miał takie niebo, w jakie wierzy" x Też to słyszałam. Nie macie pojęcia, jakbym chciała żeby to była prawda. Do gościa, który polecił mi książkę - wiesz, ja nie chciałam o tym pisać tutaj, żeby mnie już całkiem nie wzięto za histeryczkę, ale po śmierci mojego brata, miałyśmy z mamą pewne doświadczenie "pozagrobowe", które - jeśli nie była to halucynacja nas obu - daje mi jednak jakąś nadzieję , pamiętam o tym, bo rozumowo i racjonalnie tego wyjaśnić nie umie (nie chcę pisać szczegółow, bo są zawierają zbyt prywatne informacje). Także mam jednak nadzieję. Ze zmarli ludzie i zwierzęta istnieją (i są szcześliwi, że nie są w żadnym piekle, ani nie błąkają się!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem że wszystkie relacje osób, które wróciły w tajemniczy sposób do życia , na temat rzekomego życia po śmierci są z palca wyssane i to samo z cudami uzdrowień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A pismo Święte?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
wyssane z palca nie są. Ale są wytłumaczenia naukowe na to, dlaczego ludzie widzą to samo w chwili śmierci. Długi temat, choć oczywiście znam te teorie i mogę podyskutować. Fakt jest jednak niezaprzeczalny: chwila śmierci jest przyjemna. Ale czy coś jest potem? Osobiście wątpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
Wyżej pisałam ja, nie wpisałam nicku. Tak, mnie trochę dziwi narcystyczne podejście ludzi do swojej wagi i znaczenia (nie chce nikogo urazić, ale szczególnie wierzący uważają, że jakis Bóg zajmuje się nimi osobiście), podczas gdy ogrom kosmosu jest dla człowieka absolutnie NIEWYOBRAŻALNY, istnieją pewnie w nim niezliczone formy życia (statystycznie) i nawet cała galaktyka nie ma znaczenia, a co dopiero planeta, a co dopiero jednostka. Ale może jednak... nie znikamy całkiem. Może nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
Tak, wg statystyk na 100% jest gdzieś życie. Z tego co pamiętam, to w samej naszej galaktyce jest ok. 2 miliardy planet na których potencjalnie może istnieć życie (podobnych do Ziemi), a takich galaktyk jak nasza jest biliard biliardów. :D:D Jest więc totalnie ignoranckie uznać, że nigdzie indziej nie ma życia. Boga nie ma. A nawet jeśli jest jakiś Architekt, to i tak ma nas głęboko w tyłku. Jesteśmy zbyt mało istotni. Dlatego właśnie musimy troszczyć sie o samych siebie i swój mikroświat. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie widzą tego samego raczej- tak wynika z różnych relacji. A naukowe czy pseudonaukowe opracowania również znam. Człowiek jest bardzo prymitywnym stworzeniem, zbyt prymitywnym by zbadać skąd pochodzi Jednak na czymś co aktualnie bardziej wiarygodne musimy się opierać. Naukowcy dowodzą że życie nie jest przypadkiem i ma swojego projektanta. Ilość wierzących na świecie przewyższa liczebnością niewierzących Biorąc pod uwagę niezliczone za i przeciw wychodzi na to że nasze życie jest jak ziemia we wszechświecie-czyli ziarenkiem na pustyni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
Ja bardzo rozważałam kwestię Boga swego czasu, szukałam tej prawdy, jak pewnie wiekszośc ludzi na jakims etapie życia. Obecnie nie jestem w stanie uznać wizji Boga serwowanej przez chrześcijaństwo (w którym mnie wychowano). Na obecnym etapie uważam, że jeśli Bóg jest, to jest albo jakims okrutnym, kapryśnym, zmiennym władcą marionetek albo nieruchomym poruszycielem, który kiedyś wprawił całe życie we wszechświecie w ******* potem usunął się i nie ingeruje w to, a ten mechanizm kręci się sam (tak, teoria Architekta, który coś zaprojektował i odszedł następnie). Na pewno nikt nie słucha naszych osobowych modlitw, ani się nie przejmuje jednostką, to na pewno nie. Swego czasu bardzo mi była bliska filozofia egzystencjalizmu i heroiczna postawa, która z niej wynika (czyli zdaję sobie sprawę, że moje życie nie ma żadnego znaczenia i że śmierć jest ostatecznym końcem, a mimo to podejmuję decyzję o życiu w sposób dobry, choć nie będzie za to żadnej nagrody, pamiętacie pewnie ze szkoły "Dżumę" Camusa).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie radząca sobie
Żałosna cenzura kafeterii wykropkowała mi zdanie, miało być "wprawił całe życie we wszechświecie w/ ru/ch/ a potem usunął się".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy na pewnym etapie tego życia przeczytałaś pismo święte od deski do deski ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aladynka112
a ja w ogole nie mogę wyslać dlugiego postu który napisałam, bo uznaje mi za SPAM :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×