Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

wasz największy błąd w wychowaniu dzieci

Polecane posty

Gość gość

jak wyżej? czy jest coś co byście zmieniły? czego żałujecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie nazwałabym tego największym błędem ale zawsze miałam wyrzuty sumienia że za mało czasu poświęcam swojemu dziecku, że mogłabym się więcej z nim bawić i poświęcać więcej uwagi. Poza tym myślę że wszystko jest ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja żałuje że zgodziłam się na szczepionki podane w pierwszej dobie maluszka w szpitalu, okazało się że jedna zawiera związki rtęci i jest produkcji koreańskiej :o a za 40 zł można było kupić lepszą szczepionkę bez tego syfu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja ma 15 mies. Na razie nie popełniłam jakiś wielkich błędów, poza takimi które zdarzają się chyba każdej matce. Jedyne co mi przychodzi do głowy to fakt, że usypiałam ją na rękach. Miałam zamiar usypiać w łóżeczku i prawie się udało, przez miesiąc było dobrze. Potem zaczęły się ulewania i noszenie na rękach i tak się nauczyła do tych rąk, że nie szło odzwyczaić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
-wasze najwieksze bledy rozpuszczacie jak dziadoski biczz spicie z nimi dajecie syf do picia i zarcia zabieracie na impry wmawiacie sa sa cudne i 7 cudy swiaata pijecie i klniecie przu dzieciach wracacie do roboty zostawiajac byle jakiej opiekunce na imprezach laza klo stolu pol roku po urodzeniu macie dziki rzplod na drugie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie ?? największym bledem jest nadmierna surowość przeplatana z brakiem cierpliwości , oh jak ja tego nienaiwdze bo to nie wpływa dobrze na wychowanie Napływa mnie fala nie raz wyrzutów i dziecko staram się tak zbliżyć do siebie pokazując uczucia cieple a nie tylko rygor i wymogi :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja za mało od synów wymagałam, może dlatego że nie pracowałam to robiłam wszystko sama i teraz jak wysyłam do sklepu, to jęczą, jak każę odkurzać- jęczą,zresztą wszystkie domowe prace robią tak, jakby byli śmiertelnie zmęczeni-i to mnie wkurza, gdyby od małego latali z odkurzaczem, to by było dla nich normalne- tylko nam matkom się wydaje, że to ciągle za małe dziecko, żeby obarczać ich pomaganiem (takim z prawdziwego zdarzenia, a nie w formie zabawy), a tu nagle robi się za późno i ma się lenia w domu i głupie dyskusje "dlaczego ja?" (moi synowie to już studenci i uważam, że to był mój największy błąd wychowawczy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 23.16 - nie obwiniaj sie - dom rodzinny to dom, mama to mama. prace domowe sa proste jak drut, nie ma co ich uczyc, gdy bedzie potrzeba, kazdy sam je zrobi. Moje dzieciaki w domu do pracy kompletnie sie nie rwały - wyjechały na studia - okazalo sie,ze wszytko robia swietnie same, lacznie z pieczenim chleba, nie mowiac o dbaniu o swoje ciuchy, zalatwianiu wszytkich spraw itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak juz jecza, to coz... jesli sie nie poprawia to synowe Cie przeklna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mnie wkurza takie gadanie: jak będzie potrzeba to synowie posprzątają. To teraz potrzeby nie ma? 20paroletniemu chłopu mamusia gacie pierze i skarpety zwija? Stary byk przy komputerze a mama na odkurzaczu i szmacie? Wychowujecie kaleki życiowe, sama takich znam co sobie sniadania nie zrobią i zupy nie odgrzeją a włączenie pralki to dla nich czarna magia. Dziecko od małego musi być uczone porządku i odpowiedzialności a nie "bo jak kiedyś..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niech cie nie wkurza. Jak trzeba, to sie i posprzata i ugotuje, to zadna filozofia. Nikt nie lubi sprzatac i gotowac. Jak gotowalam to dla wszystkich, co za roznica, sniadania sobie kazdy robil, o gacie dba , a pralka - nie wiem dla kogo jest filozofią. Moj dorosly juz syn gdy byl mlodszynie wymagal ode mnie niczego - a ze np nie robil u siebie w pokoju porzadku - to byl jego problem, nie moj. Nie pamietam,zeby cos ugotowal bedac w domu - ale gdy wyjechal - gotowal, piekl, pral- bo przeciez nie bedzie chodzil glodny i brudny. . A jesli chodzi o pozytek dla synowych - lepiej uczyc syna szacunku i zrozumienia dla ludzi, checi pomocy ( zona to tez czlowiek:)), niz siekania kotletów ( a moze zona bedzie wege?). Mnie tez nie uczono,a jak trzeba bylo- sama sie nauczylam blyskawicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie napisałam przecież, że nie potrafią zrobić, że nie robią, tylko to że muszę z nimi dyskutować i słuchać jęków :"dlaczego ja?" "po co?" czy "zaraz" tak, piorę całej rodzinie, synom też, oni tylko segregują majtki i skarpetki, starszy syn prasuje (ale za pieniądze), studiuje 2 kierunki (jeden zaocznie) i pracuje na pół etatu, w wakacje na cały młodszy jeździ raz w tygodniu na duże zakupy (sam, z kartką) i jak coś trzeba zreperować w domu, to robi to on (on też pierze, jak my, rodzice wyjeżdżamy na wakacje-no ale to raz w roku)-oprócz tego więcej pomaga mi w domu- ale jak pisałam w wielkich bólach i zgadzam się z tym, że powinnam uczyć ich tego od małego, żeby pomoc w domu była dla nich czymś normalnym, a nie dopustem bożym i przyznałam że to mój największy błąd wychowawczy, więc trochę nie rozumiem tej "mini nagonki" na mnie - i tak już po ptakach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ja mam jeszcze małe dziecko - ma dopiero 4 lata, wiec w zasadzie wszystko przede mną jeszcze. Niby na razie robiłam wszystko ok - spał sam, nie był nauczony noszenia, nie wymuszał płaczem, wszystko było ok póki byłam w domu - nie było buntu 2 latka, bo mu tłumaczyłam co wolno a co nie, szanowałam jego zdanie i jeśli chciał iść inną drogą, a mi się nie spieszyło to szliśmy wybraną przez niego, ale jeśli się spieszyliśmy to tłumaczyłam, że teraz się spieszymy i idziemy najkrótsza i nie było problemu. Nigdy mi się nie rzucił w sklepie, nie wyciągał rzeczy z szafki. I wszystko było super, do czasu jak wróciłam do pracy a on poszedł do przedszkola. iiiii..... no cóż miałam mniej czasu dla niego, mniej cierpliwości, on nałapał nowych wzorców zachowań od wrzeszczących dzieci i nie wiem co się stało z moim dzieckiem. Nie wiem gdzie popełniłam błąd. Niby obcy uważają, że jest grzeczny, bo nie robi scen na ulicy, ale czasem jak ma humorek to nie powie dzień dobry. W domu mi strasznie pyskuje, popisuje się, zdarzy się nawet, że rzuci we mnie zabawką :O Nie wiem co zrobiłam źle i jak to zmienić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdecydowanie z jedzeniem! Jak był mały i nie chciał zjeść np zupy przygotowanej przeze mnie to ja zamiast się zastanowić co mu nie pasuje to leciałam po słoiczek do sklepu i miałam z głowy. Teraz mam niejadka, który za nic w świecie nie chce próbować nowych rzeczy, a najchętniej nie jadłby wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×