Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

nieszczęśliwy Piotr

Prawdziwa miłość, a potem rozstanie ?

Polecane posty

Witam. Niedawno rozstałem się z dziewczyną bo półtora roku bycia razem. Bardzo ją kochałem i nadal bardzo kocham dlatego mnie to tak boli. Poznaliśmy się na studiach, nie rozmawialiśmy ze sobą aż w końcu zdecydowałem się zrobić pierwszy krok i pojechać do niej. Było bardzo miło, ale kontakt się urwał na dwa lata gdyż wyjechała. Następnie po tymże czasie pojechałem znowu i niedługo potem byliśmy razem... Okazała się bardzo niepewna siebie względem swojego wyglądu i własnych możliwości zrobiłem dosłownie wszystko by przekonać ją że jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie, ale i inteligentną. Nie do końca mi się to udało, ale widziałem znaczną poprawę. Byliśmy szczęśliwi następnie przeprowadziła się do mnie po kilku miesiącach i zaczęliśmy razem studia, które nam nie wyszły więc je porzuciliśmy. Nie pracowaliśmy ja kombinowałem pieniądze na życie, ale także miałem problem (według niej) bo większość pieniędzy wydawałem na nią co się nie podobało. Zrobiłem długi może nie zbyt duże ale jednak i wtedy zaczęło się między nami psuć... Nie umieliśmy już ze sobą rozmawiać, ciągle wychodziły jakieś sprawy i dochodziło do kłótni większych lub mniejszych albo z mojego powodu bo "czepiałem się" lub wymyślałem jak to określała (według mnie dobrze robiłem bo się po prostu martwiłem o jej zdrowie, o jej rodzinę, która nie szanowała jej jak potrzeba było po prostu wykorzystywana i myliła według mnie swoją wrażliwość z naiwnością... miałem powody dlatego ciągle do tego wracałem bo nic się nie zmieniało). Odkąd zaczęliśmy być ze sobą chciałem wyrwać ją z jej środowiska - "bandy" robotników pijaczków ala blokersów bo wiedziałem że jej się to należy z resztą sama jej rodzina mnie o to prosiła. Pozrywała kontakt prawie ze wszystkimi ze względu na mnie gdyż większość z owych "kolegów" nie pasowała moja obecność i to że jesteśmy razem. Jak wspomniałem wcześniej wyprowadziła się do mnie na początku było dobrze potem popadliśmy w rutynę... Chciałem ją za trzymać tylko dla siebie bardzo o nią dbałem zawsze starałem się wspierać, ale nie było żadnych wyjść przynajmniej często dyskotek itp. Obydwoje przeszliśmy swoje w życiu zarówno w związkach jak i w życiu codziennym. Powiedzieliśmy bardzo szybko "Kocham Cię" bo zajęło to dwa tygodnie, ale ja jestem pewien, że jest ona tą jedyną i to czuję. Każdy z moich znajomych z mojej rodziny mówił traktujesz ją jak księżniczkę ja tego nie widziałem bo chciałem jej zapewnić wszystko mimo ograniczonych środków... Gdy tylko nie byliśmy razem cały czas pisaliśmy smsy lub dzwoniliśmy (wiem to dziecinne ale nam to pasowało i nie przeszkadzało). Zawsze okazywałem jej uczucia nie ważne gdzie i przy kim ona natomiast robiła to z pewną rezerwą do końca. Bardzo często kłóciliśmy się o jej siostrę, chodziło o jej postępowanie względem jeje rodziny i jej samej. Ciągle wykorzystywała i była zawsze na pierwszym miejscu, nie obchodziło jej to w co inni mają się ubrać ona ( siostra) musi to mieći to dostawała. Mnie się to nei spodobało od początku, ale dawałem jej siostrze szansę nie raz, dlatego poprosiłem moją dziewczynę ( i tutaj chyba był mój błąd) żeby podeszła z dystansem do swojej siostry i potraktowała ją tak jak ona ją. Ostatnia nasza rozmowa...kłótnia była okropna... jak tylko usłyszałem słowo o jej siostrze wpadłem w szał zacząłem krzyczeć przez telefon gdyż była w tedy w swoim rodzinnym domu z jej siostrą. Wykrzyczałem jesteś niewdzięczna, niesprawiedliwa w tym co i jak robisz etc. Wielki błąd, ale emocje wzięły górę. Z jej strony także poleciało dużo ostrych słów. Po czym powiedziałem, że ją bardzo kocham, ale Nasze ostatnie rozmowy smsy są oschłe i chcę by mi to wyjaśniła. Oddzwoniła na drugi dzień z wiadomością, że zrywa ze mną bo już mi nie ufa w sprawach materialnych i nie może zapomnieć tego co było (mojego czepania się, tego że krzyczałem i tego jak to ujęła nie posuwamy się dalej). Przeprosiłem Ją oczywiście za to na co ona narazie nie mogę być z tobą co ubodło mnie jak nic w życiu. Mówi, że mnie bardzo Kocha, ale nie może ze mną być nie rozumiem... Według mnie jeżeli się kogoś kocha to mu sięwszytsko wybaczy... Zależy mi na niej bardzo, ale ile bym nie próbował nawet po zerwaniu i rozmowy z mojej strony i zapewnienia o mojej zmianie na lepsze nic nie dały... Przestałem się odzywać i jest mi z tym bardzo zle. Powiedzcie moi drodzy co o tym sądzicie warto czy nie warto w to brnąć. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję koleżance za wypowiedz. Większość mi tak mówiła jak ty i pewnie masz rację, ale jeżeli się kocha to chociaż powinno się to jakoś poukładać... oczywiście jeżeli się chce. Tak byłem taki, ale tylko i wyłącznie dlatego, że miałem powody szczególnie w sprawie znajomych ogólnie rzecz biorąc, ale oczekiwała ode mnie dokładnie tego samego. Bo zazdrośnikiem jestem strasznym, ale znam granice. Jeszcze raz dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×