Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie wiem, na jak długo wystarczy mi sił

Polecane posty

Gość gość

Już tu kiedyś pisałam, muszę napisać znowu, bo sytuacja się nie zmieniła, a we mnie to siedzi i nie mam z kim pogadać, mężowi w pracy przeszkadzać nie chcę... W tym roku zmarł mój tata, mama przeniosła się do nas i zaczął się koszmar... nie dogadujemy się totalnie, huśtawki nastrojów, sprzeczki, przynajmniej jedna konkretna w tygodniu, po której ciche dni z jej strony.... ja na początku próbowałam rozmawiać, jakby nic się nie stało, ale milczała albo odpowiadała polslowkami, kiedys w jednej z rozmow powiedziala, zeby jej nie zaczepiac wtedy i dac jej spokoj... Atmosfera w domu jest fatalna. Wpływa to na nas, na dzieci. nie wiem zupelnie, jak mam sie zachowywac i co robic, jestem jedynaczka, wiec nawet nie mam z kim podzielic tego problemu. Mama jest osobą bardzo negatywnie i pesymistycznie nastawioną do wszystkiego, po śmierci ojca to już w ogóle, ja nie bardzo mam ochote sluchac, jak to wszyscy sa źli wokol, moze i tak jest, ale po co sie dolowac jeszcze bardziej. Nie chcę popasc w totalny dół psychiczny, mam dzieci, chce je wychowac na optymistow, ale jak ???? Raz byla taka sytuacja, siedzialam z mlodszymi dziecmi w domu, ukladalismy puzzle na podlodze w salonie, wlaczylam muzyke, jakis pop, nie za glosno. Mama wrocila ze szkoly ze starsza corka, cos tam sie zakrecila, po czym tekst: czy to musi tak brzdakac. podeszlam, wylaczylam, okey, trudno. Krytykuje mnie i meza. Nasze postawy wychowawcze, wszystko. Generalnie mam wrazenie, ze mnie po prostu... nie lubi i to bardzo... A kiedys bylysmy kumpelkami.... :-( Nie wiem w ogole, jak dalej zyc... ona jest wiecznie na nie, w tym tygodniu mlodszy syn mial jaselka w przedszkolu, proponowalam, zeby poszla ze mna, nie, bo nie ma ochoty na imprezy. W zwiazku z tym mam zwiazane rece, jesli chodzi o swieta, sylwestra, zapraszanie gosci i w ogole. zeby nie bylo, ze mnie nie ruszyla śmierc ojca i chce hucznie sie bawic. NIE. Gyby nie dzieci, przelezalabym najchetniej pod koldra do 7 stycznia :-O ale ze wzgldeu na nie chce wprowadzic troche normalnosci. Jak zaprosze gosci, to ona nie bedzie chciala z nimi siedziec, pojdzie do swojego domu, wiec dla mnie swiadomosc, ze ona jest tam sama, bedzie przykra. Podobnie sylwester... meza siostra nas zaprasza na posiadowe, bysmy pobyli do jakiejs 23, bo dzieciaki mlodsze trzeba by spac polozyc wczesniej, wiec po 23 bysmy wrocili do domu i wspolnie przywitali Nowy Rok. Nie wiem, czy mi w oglole wypada jechac i mamę samą zostawiać, ale boje sie, ze jak zostaniemy w domu, to znowu sie do mnie doczepi o cos i bedzie kicha, nerwy, awantura, masakra po prostu. My bysmy z mezem i najstarsza corka chcieli posiedziec do polnocy, nawet gdybysmy nie jechali do szwagierki, ale czy mama nie bedzie miala nic przeciwko???? ja juz nie mam sil jak to wszystko rozegrac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozczulasz sie nad toksyczna mamuska... Jak jest ze wszystkim na nie, to niech siedzi sama. Jak samotnosc jej w d***e poszczypie to moze zastanowi sie nad swoim postepowaniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, Twoja mama jest dorosla. Nie jest dzieckiem, które trzeba prowadzic za rękę. Rozumiem, że śmierć męża ja dobila, ale zycie toczy się dalej. Masz ochotę zaprosić kogoś na święta to zaproś. Mamę tez zaproś. Będzie chciała z wami posiedzieć to posiedzi, a jak nie to pójdzie do siebie. Z tego co opisujesz to żyjecie teraz pod jej dyktando. To co robi jest egoistyczne. Mama musi zrozumieć, że wy macie swoje życie, że mimo całej Twojej miłości do niej potrzebujesz czasem oderwać się od codziennego kieratu i zrobić coś przyjemnego, posłuchać muzyki czy zaprosić kogoś do siebie. Powinnaś z nią szczerze pogadać i wytłumaczyć, że nie chcesz zyc stale się umartwiajac. Albo zrozumie, albo nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kopnełabym ją w dupę to dy się opamiętała!! nie masz prawa głosu we własnym domu i jeszcze się przejmujesz?? ja jak miałam coś takiego z moja matka to wyprowadziłam się z domu i mam święty spokój a i relacje z matka sie poprawiły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobna sytuacje. tylko moja mama na szczescie i nieszczescie mieszka osobno ale bardzo blisko:/ potrafi tak na mnie zagrac ze podoprzadkowuje swoje zycie pod jej widzimisie. jestem na jej zawolanie, jesli ona nas zaprasza na obiad to musimy natychmiast byc i bez tematu. juz tak mnie urobila ze nawet jak robie zakupy i kupuje np sweter to pierwsze co to mysle czy mamie sie spodoba. Sama juz nie wiem czemu tak jest ale nie chce sprawiac jej zawodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problem jest taki, że mama nie jest w stanie mieszkać sama. To jest jej problem, ona o tym wie, ze najkorzystniej dla wszystkich by bylo, gdyby kazdy byl w swoim domu. Wielokrotnie mowila, że ona nie chce byc u nas, ale musi... wiec jej powiedzialam raz, ze nie musi, bo juz mialam dosc, bo czulam sie tak, jakby mnie obwiniala o wszystko i ze to przeze mnie nie moze mieszkac w swoim domu. Wiec ona stwierdzila, ze ją wyganiam, ze ona sobie pojdzie i zamieszka w schronisku i tam bedzie miala towarzystwo. No i jak ja mam z nią rozmawiać? Szantazuje mnie emocjonalnie i tyle... gdyby to byla obca osoba, to bym autentycznie kazala wyjsc, choc nigdy jeszcze nikogo z domu nie wyrzucilam. Ale to jest moja MAMA. Kiedys mialysmy naprawde swietny kontakt, nie wiem, jak postepowac, czy w ogole jest jakis zloty srodek w tej sytuacji. Zeby ona czula sie dobrze, ale i zebym ja czula sie dobrze we wlasnym domu, jako matka swoich dzieci i zona, gospodyni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gosc z 10:45 ... no ja się nie moge wyprowadzić ze swojego domu :-O jak mieszkalismy oddzielnie, gdy tata zyl, to relacje byly lepsze, choc tez humory swoje miala, ale wtedy moglam bez wyrzutow sumienia skonczyc rozmowe tel. albo wrocic do SWOJEGO domu i odetchnac gleboko.... wiedzialam, ze jest z ojcem i juz. Ale teraz czuje sie za nia odpowiedzialna... zreszta zawsze bylam i to moze byl błąd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona zazdrosci ci dzieci, rodziny. Dobrych relacji rodzinnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Toksyczna mamusia, najgorsze co może być. Terapia jest ci potrzebna bo sama się nie otrząśniesz. Powiem jedno -to mąż i dzieci są na pierwszym miejscu a nie mama!!! Tego uczę moją córkę i mam nadzieję, że kiedy na starość zmienię się w koszmarnego babusa (oby nie) to moje dziecko będzie na tyle asertywne żeby mnie mocno kopnąć w tyłek bo nie chcę jej niszczyć życia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja Ci odpowiem z perspektywy wnuczki, ktora musiala zamieszkac z babcia po smierci dziadka. Wytrzymywalam wszystko, marudzenie, awantury, picie alkoholu w samotności ( sporadycznie, ale wtedy byly cyrki), notorycznie udawany zawal, wylew, wyzwanie karetek i wyrzucenie lekarzy z hukiem. Tez wszyscy się martwili, ze babcia nie da rady, dostanie zawal i nie zdazy wezwac pomocy, umrze z nudow i nie będzie miala do kogo buzi otworzyć. I wiesz co? Ja nie wytrzymalam i się wynioslam, powiedziałam mamie, ze jak tak się boi to niech sobie sama z nia zamieszka. I co? Nagle babcia zdrowa, a jak dzwonila do mnie ze umiera to mowilam jej jaki jest nr na pogotowie, nie sluchalam o chorobach, o tym ze nie ma z kim pogadac. I jakos zyje i ma się b dobrze, pojechala nawet 1 raz sama do sanatorium, odnowila kontakt z kokezanka i rodzina i ma się świetnie. Wnioski wyciagnij sama:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×