Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość idontwannalive

kolejny smutny temat o samotności...

Polecane posty

Gość idontwannalive

nie wierzę, że naprawdę tutaj piszę... być może moje poczucie beznadziejności osiągnęło tak krytyczny poziom, że potrzebuję się go pozbyć wylewając żale jako anonimowy forum na anonimowym forum... w skrócie - mam dwadzieścia lat i nigdy nie byłem w związku, mimo aktywnych poszukiwań, choć nie desperackich. jestem gejem i przez cały okres gimnazjum/liceum byłem wyłączony z życia towarzyskiego. nie potrafiłem siebie zaakceptować, środowisko mnie w tym utwierdzało (nieśmiały i zniewieściały chłopiec to idealny kandydat na frajera), a poza tym pochodzę z konserwatywnej rodziny, dochodził więc stres związany z odrzuceniem przez najbliższych. dopiero po wyjeździe na studia zacząłem stawiać kroki jako żywa istota społeczna. myślałem, że w końcu spotkam chłopaka, znajomych, którzy mnie zaakceptują. zapisałem się do kółek zainteresowań, zmieniłem diametralnie styl swojego ubioru, dbałem o sylwetkę i... właśnie nic. minął rok, a ja jestem nadal tym samym smutnym piętnastolatkiem, tyle że bardziej zadbanym i chodzącym częściej na imprezy. owszem, byłem na kilkunastu randkach, ale widocznie nikt nie stwierdził, że jestem wystarczająco godny uwagi. boli mnie to, że wszystko kończy się na co najwyżej drugim spotkaniu, które i tak wychodzi zwykle z mojej inicjatywy. przestałem w ogóle zwracać uwagę na aspekt wyglądu, ale to też nic nie dało. spotkałem się raz z kolesiem, który fizycznie kompletnie mi się nie podobał, ale nawet on nie był mną zainteresowany... na drugi dzień napisałem do niego co słychać, nie odpisał do dzisiaj. myślałem, że być może mam jakąś aurę desperacji, ale nie jestem osoba, która się narzuca, albo sugeruje swoją beznadziejność. staram się pokazać z jak najlepszej strony, wyglądam najlepiej jak potrafię i niestety nic. byłem zmęczony tym udowadnianiem otoczeniu, że jestem cokolwiek wart i dałem sobie spokój na pół roku. nic, a to absolutnie nic się nie wydarzyło. być może chodzi tutaj o aspekt mojej urody - owszem, jestem zadbany, rysy twarzy mam raczej brzydkie, ale z drugiej strony, przecież większość ludzi na świecie nie wygląda cudownie, a jednak potrafią kogoś znaleźć. być może chodzi o aspekt charakterologiczny, ale tego już nie potrafię zrozumieć. nie sprawiam wrażenia ani niedostępnego, ani smutnego, ani zdesperowanego. staram się zarówno słuchać jak i rozmawiać, bo w końcu randka to dialog, a nie monolog. nie wiem czy po prostu mam się poddać? czuję się nieatrakcyjny, niechciany. cały czas powtarzam sobie, że to nie prawda, ale gdyby było inaczej, to ten temat by nie powstał. jakieś rady? tylko nie piszcie mi proszę, że mam czekać, bo to nie jest rozwiązanie problemu... wiem, że nie powinienem się skupiać na moich porażkach na tym polu, czego nie robię, ale szczególnie przed Walentynkami uświadamiam sobie, że nikt nigdy nie powiedział mi "kocham cię" (wyłączając miłość rodzinną). nigdy nie miałem motylów w brzuchu, ominął mnie cały ten etap w życiu, w którym wyjście na kawę z chłopakiem to wydarzenie stulecia. w moich wyobrażeniach z liceum, przed dwudziestymi pierwszymi urodzinami miałem być szczęśliwy, a jestem chyba bardziej zdołowany niż byłem, bo nie mam już argumentów ani wiary na przyszłość. podobno każda potwora znajdzie swojego amatora, ale czy to prawda? nie wiem, czy istnieje na świecie osoba, dla której byłbym najważniejszą postacią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie zawracaj d///ooopppy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×