Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zazdrośnica500

Jestem zazdrosna jak nie wiem co ;(

Polecane posty

Gość zazdrośnica500

Do cholery! Zielenieję z zazdrości ;( Jestem mężatką od ponad 1,5 roku. Moja historia jest taka: w liceum uformowała się moja grupa znajomych, z którymi się trzymamy od tego czasu, do teraz, czyli przez paręnaście lat. Całe liceum i trochę na studiach byłam zakochana w jednym gościu, nazwijmy go Bartek. Nie miałam odwagi nic z tym zrobić, chociaż parę razy przejawiał pewne zainteresowanie. Bałam się, że jeśli wyskoczę z podrywaniem go, to jeśli on mnie odrzuci , to nie przetrwa nasza przyjaźń. Lata mijały, moje uczucie przechodziło przez różne fazy. Od zakochania, do stanu pogodzenia, że nic z tego nie będzie. W międzyczasie pokochałam (a nie zakochałam się) mojego przyszłego męża- również z naszej paczki licealnej. No i jesteśmy razem do teraz. Nie ma w tym wielkiej romantyczności- takie bardziej przyjacielskie małżeństwo. Co ciekawe, moja dawna wielka miłość po wielu latach bycia singlem (zaczynaliśmy go już podejrzewać, że jest homo) wyjechał na jeden semestr na studiach za granicę i tam...piorun w niego trzasnął, zakochał się i po roku od powrotu zakochał się w niepozornej egzotycznej dziewczynie. Zabolało mnie to wtedy. Dlaczego? Nie chciałam rozwalić mojego związku, kochałam osobę z którą byłam. Zabolało mnie to, że nikt od tylu lat nie mógł go usidlić, w tym ja. A ona się pojawiła, i bam! Nagle wielki związek, miłość, zakochanie, inny człowiek! Było parę takich momentów, które mnie bolały w trakcie rozwoju mojego cichego wewnętrznego dramatu, o którym nikt nie wie. Podczas, gdy ja byłam cały czas w szczęśliwym, na pozór idealnym związku. Gdy zaręczyliśmy się z moim, nazwijmy go Maćkiem, Bartek i jego egzotyczna miłość zaręczyli się pół roku po nas. W międzyczasie, 3 tygodnie od naszych zaręczyn zmarł ojciec Maćka. W związku z tym cały okres narzeczeństwa przepłynął nam w żałobie. Trzeba było przekładać ślub o rok. No i tak się zdarzyło, że wzięliśmy ślub, było cudownie i pięknie, spełniło się moje marzenie. 3 tygodnie później odbył się ślub Bartka z egzotyczną, w jej egzotycznym kraju. Dostaliśmy zaproszenie też. Ponieważ byliśmy na podróży poślubnej w niedalekim obszarze na kuli ziemskiej, to zaplanowaliśmy nasz honey moon tak, żeby zakończyć go wizytą na ślubie naszych przyjaciół. Co się ze mną działo na tym ślubie, to szkoda gadać. Cała uwaga wszystkich była skupiona na parze młodej, wiadomo. Było to dla mnie takie sobie, ponieważ sama byłam krótko po ślubie i sama byłam przyzwyczajona do uwagi innych. A tu nagle krach! Cała uwaga wszystkich była skierowana na moją dawną miłość i jego egzotyczną, młodszą ode mnie o 3 lata żonę. Po ich ślubie wszyscy wróciliśmy do Polski. Oba małżeństwa zaczynały żyć swoim życiem. To część pierwsza. Dokończę kiedy indziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kiedy? Bo jest ciekawie?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale hipokrytka rozwiedź się skoro nie kochasz męża póki nie ma dzieci daj mu szanse na to by ktoś go pokochał naprawdę a sama się odetnij od swoich znajomych i tego Bartka, chcesz cierpieć całe życie, pewnie nie jesteś przeznaczona ani męzowi ani temu Bartkowi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
głupszego tematu dawno nie było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazdrośnica500
OK, cz.2: No i nasze życie jakoś ruszyło do przodu. My żyjemy w naszym mieście rodzinnym (naszej całej paczki) a oni wyjechali do większego miasta, 100 km dalej bo tam studiował Bartek i tam robi karierę. No właśnie, karierę. Skończył studia, dostał dobrą pracę i pnie się po szczeblach kariery w zawrotnym tempie. Dzięki temu, wynajęli luksusowe mieszkanie i sobie w nim życie urządzają. A u nas....no cóż...mój mąż niestety nie okazał się zbyt zaradny. Przez parę lat związku zanim się pobraliśmy był dobrym kandydatem na przyszłego męża. Będąc na studia pracował już w fachu, w rodzinnej firmie. To mi imponowało, mówiłam sobie "taki pracowity, już sobie robi doświadczenie w branży, wyprzedził dzięki temu wielu swoich kolegów ze studiów". Byłam pewna, że dzięki temu wszystko będzie dobrze, a mój Maciek zapewni nam godną przyszłość. Mój zawód niestety jest bardzo niszowy. Póki co robię doktorat na uczelni. Został mi jeszcze rok...a co będzie potem, to nie wiadomo. Krótko po ślubie przedsiębiorstwo, dla którego dużo zleceń robiła rodzinna firma mojego męża i dzięki której dobrze zarabiał, splajtowała. Zostały mu tylko pomniejsze zlecenia, za 1200 zł miesięcznie. To było około rok temu. Od tego czasu trwa nieustanne i nieskuteczne poszukiwanie stałej pracy przez mojego męża. Niestety, seria niepowodzeń, milion wysłanych CV bardzo źle wpłynęły na jego psychikę i nasze relacje. Staram się go wspierać w tych poszukiwaniach, jednak moim zdaniem źle to robi. Mniejsza o szczegóły, ale po ponad roku nieudolnych starań w poszukiwaniu pracy zrozumiałam, że mój mąż wcale nie jest taki zaradny, jak myślałam na początku. Zrozumiałam, że dopóki żył jego ojciec, praca zawsze jakaś była, bo to on nakręcał całą machinę, miał mnóstwo kontaktów i zawsze pełne ręce roboty...Do tego dochodzi parę innych spraw, którymi mój mąż powinien się był zająć, a stoją w miejscu. Wpadł w życiową degrengoladę, nieustannie gra na komputerze, topi w tym swoje smutki i frustracje (dobrze, że nie w alkoholu i używkach). Nie potrafi się zebrać, stawić czoła przeciwnościom losu, zaplanować poszukiwania pracy, tylko wyśle parę CV na tydzień i na tym koniec. Ja staram się jak mogę podsuwać mu różne pomysły, ale nie mogę, no nie mogę za niego tej pracy znaleźć! Jak widzę jak on się za to zabiera, to po prostu mnie cholera bierze. Moi rodzice za każdym razem jak ich odwiedzam się wypytują, czy ta praca już jest, że jakto nie ma, za co my będziemy żyć, przecież go inni prześcigną. Ja muszę robić dobrą minę do złej gry, tłumaczyć się przed nimi, żeby być lojalną względem Maćka. A tak naprawdę, to jestem na niego wściekła, przecież to jest niemożliwe, żeby księgowy przez rok nie potrafił roboty dostać nigdzie...No i jest mi z tym ciężko. Ci nasi znajomi, Bartek i egzotyczna, jak tylko widzimy się parę razy na rok, to zawsze się pytają, jak tam szukanie pracy, ja się robię czerwona jak burak, mój mąż zmienia temat...potem po jakimś czasie ktoś ze znajomych pyta Bartka jak jemu idzie i opowiada o swoich sukcesach....no szlag mnie trafia. Do tego wszystkiego jak ja patrzę jak on się tą swoją żoną zajmuje....mój to nigdy taki czuły nie jest, albo seks albo nic. To boli, to po prostu boli. Do tego, od ponad pół roku staramy się o dziecko. I nic. Ni ma, nie da rady, jest jakiś problem, idę za niedługo do lekarza bo chyba mam coś nie tak z hormonami. A na ostatniej imprezie czego się dowiaduję od egzotycznej? Że jest w 4 miesiący ciąży. No i że w zasadzie, to jak zaszła w ciążę, to oni dopiero myśleli, że może to już czas na dzieci....No kuźwa, to ja się staram i staram i nic. A oni, jak tylko pomyśleli, to zaciążyli!!! I jak tu nie być zazdrosnym? Ja nie życzę im źle. To są nasi dobrzy znajomi, wiele razy sobie w życiu pomagaliśmy i w gruncie rzeczy cieszę się, że im się powodzi. Ale do cholery, czemu u nas jest ciągłe pasmo nieszczęść i niepowodzeń??? Czasami sobie myślę, co by było, gdybym się wtedy odważyła...moje życie mogłoby wyglądać teraz zupełnie inaczej. Ale nie jest tak, że ja nie kocham mojego męża, że mi źle, że chciałabym odejść albo że jestem zakochana w Bartku. Nie, nigdy. Tylko czasem jak widzę, jaki Bartek jest dla swojej żony, a jaki Maciek nijaki dla mnie....jak Bartek osiąga sukcesy, jak Maciek się cofa...i to dziecko. To przelało czarę goryczy. No to po prostu zadaję sobie pytanie...może to ze mną coś źle??? Może trzeba było walczyć kiedyś o miłość, jeszcze zanim mój mąż pojawił się na horyzoncie? Co by wtedy było...? A teraz, kiedy już nie ma czasu na gdybanie bardzo chciałabym ratować naszą sytuację. Staram się męża motywować, ale jego bezmyślne podejście doprowadza mnie czasem do furii. Wierzę, że jeszcze będzie lepiej, pomagam mu wysyłać te CV itd...idę do lekarza, żeby się przebadać co z ciążą...i chciałabym, żeby ten jad się ze mnie wreszcie ulotonił. Chciałabym być wolna od demonów przeszłości, które ciągle mnie męczą i sprawiają, że jestem gorszą osobą. Nie proszę nikogo o ocenę ani o radę, chciałam tylko to z siebie wyrzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość iryda
Nie wpierdzielaj się w życie tych dwojga. Ty wybrałaś co chciałaś. Teraz to on jest zakochany w tamtej egzotycznej. Ułożył sobie życie i nie wpierdzielaj sie w ich małżeństwo bo jesteś nie szcześliwa . Chyba że on by Cie kochał i sam by nie był szczęśliwy to co innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość monica
Mówisz że męża masz nie udacznika i mimo to starasz sie o dziecko?:-/ jest ci źle bo mąż się nie stara a ty jeszcze dziecko chcesz mieć by je utrzymywać? A ty co czujesz do tego Bartka? Czy w ogóle rozmawiacie z sobą?:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie kochasz męża to się rozwiedź a ty daalej brniesz w to małżeństwo jeszcze dzieciaka chcesz sobie strzelić z facetem który jest nie zaradny i pije, dziecko w momencie gdy mąż nie ma pracy i się pogrąża nie jest dobrym pomysłem, jesteś nieszczęśliwa z mężem to po co to ciągniesz, przecież możesz spotkać kogoś kogo pokochasz, do do znajomych to niestety chcesz zapomnieć o nim to się odetnij od nich tak by powoli znajomość wygasła, póki masz z nimi kontakt uczucie trwa, poza tym chyba zakochałaś sie w tym Bartku tylko w jakimś wyobrażeniu o nim i o was, bujasz w obłokach, żałujesz czegoś co równie dobrze też mogło nie wypalić, porównujesz wasze zycia nie potrzebnie co cię dodatkowo dołuje bo tego nie można porównywać, polecam psychologa bo chyba już dawno się pogubiłaś w swoich uczuciach, wstrzymaj się z tym dzieckiem po ci zakładać rodzinę z osobą której nie kochasz, znajdziesz kogoś lepszego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja myślę, ze ty jednak dalej możesz być zakochana w tym Bartku, tylko nie dopuścisz tego do siebie, a w Maćku to ty wynajdujesz same złe cechy, mówię ci rozwiedź się bo do niczego to nie prowadzi, czy sytuacja się ułoży czy nie i tak będzie gorzej bo ty będziesz wynajdować w nim tylko złe cechy i będziesz uważała za ciamajdę życiową, którą niekoniecznie musi być, bo sytuacja w kraju jest jednak ciężka z pracą nie da się ukryć. Gdybyś kochała Maćka to byś go wspierała i kochała i nie uważała, ze to jakaś ujma, a tym czasem to wy nie jesteście jedną drużyną, możesz trzymacie jeden front, ale tylko przed znajomymi, mam wrażenie, że ty się go wstydzisz wręcz, to nie może być mowy o miłości. Jak się ludzie kochają to są na dobre i na złe, a tu pierwszy zakręt ty nie trzymasz strony męża, tylko jeszcze robisz się czerwona i wstydzisz, inna kwestia że musisz być bardzo niedojrzała, skoro tak bardzo przejmuje cię opinia innych ludzi, że płoniesz ze wstydu. Mi się wydaje, ze jesteś dosyć płytka, sorry, ale takie mam wrażenie i powierzchowna. A gdybyś była z Bartkiem i on by nagle stracił pracę i nie mógł znaleźć, to co kręciłabyś nosem też? A gdybyś ty nie mogła znaleźć pracy to co uważasz, że mąż powinien się wtedy ciebie wstydzić czy kopnąć cię w tyłek? Nie kochasz męża, puść go wolno. Kochanie tylko za coś, to nie miłość, a ty "kochałaś" dopóki wszystko było cacy, jak już jest źle, to oceniasz męża, a myślę, że każdemu byłoby trudno gdyby nie mógł znaleźć pracy, nie, to jeszcze żona zamiast wspierać, będzie surowo oceniać.... trochę to smutne, ty jesteś smutną osobą :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1. nie porównuj bo to bezsensu a tylko zabiera energię 2. idź do psychologa 3. rozwiedź się z mężem skoro go nie kochasz, może mąż z Tobą też nie jest szczęśliwy po co w dalej brnąć 4. oni obaj nie są Tobie 5. po co ci teraz dziecko skoro mąż się stacza i nie ma pracy, zero wsparcia nie lepiej poszukać innego kandydata na ojca przede wszystkim którego bedziesz kochała i on ciebie 6. odetnij się od tych znajomych mimo że dobrze ci życzą nadal roisz sobie uczucia do tego Bartka nie jesteście razem wiec to nie ten a ty żyjesz marzeniami co by było gdyby bez sensu, zapomnisz o tym uczuciu jak nie będziesz ich widywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4 oni obaj nie są Tobie przeznaczeni swoją drogą jesteś nie dojrzała i twój mąż też, tutaj nawet nie ma miłości podejrzewam że ty nie wiesz co to miłość tylko kalkulujesz i zazdrościsz innym,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krycha500
Wiecie, to może tak brzmieć, że jestem płytka. Bo może jestem. Ale nie da się opowiedzieć całej historii w tak krótkim czasie. Jako osoby czytające to co napisałam nie macie przecież pełnego obrazu. Ja nigdzie nie napisałam, że nie kocham mojego męża. Ja go kocham i to bardzo i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Jedyne, co rozwala to uczucie to taka rzecz, że stare uczucia, czy wyobrażenia mnie atakują same. Ja tego nie chcę. Nie kontaktuję się z tymi znajomymi, w zasadzie to tylko z życzeniami urodzinowymi. Widzimy się może 4 razy na rok. Usunęłam na facebooku widoczność ich postów, bo nie chcę tego widzieć. A mimo to czasami mam na przykład sen o Bartku. A nie mam na to wpływu. I potem mam cały dzień zwalony, albo i dłużej. Jeśli chodzi o uczucie między mną a mężem to nie ma nic na świecie, co mogłoby to złamać. Ja kocham jego, a on mnie. Niestety, małżeństwo otwiera oczy i dopiero po jakimś czasie ludzie się tak do końca poznają. Nie ukrywam, że jestem zawiedziona tym, co się u nas dzieje. Gdy czasem się wyżalę mojej siostrze, to ona nie umie wierzyć, że Maciek może być taki nieporadny. I ja też. I to nie jest tak, że się go wstydzę. Ja się wstydzę tego, jak on kieruje swoim życiem. Można mieć kłopoty przez 3 miesiące, 4, 5, ale CIĄGLE ROBIĆ COŚ ŻEBY Z NICH WYJŚĆ. A Maciek...on się poddał, i zupełnie po omacku, nie zważając na wszelkie rady ucieka w wirtualny świat i liczy na to, że ktoś wreszcie wybierze jego CV z miliona innych. Nie można się takiej sytuacji przecież bezczynnie przyglądać taki czas. Człowiek, który wie czego chce ciągle dąży do celu, ma jakiś plan ratunku. A tutaj totalna bezmoc. No i jak tu być cierpliwym, jak tu nie wyjść z siebie? Ja też przeglądam oferty pracy dla niego, szukam targów, szkoleń, ale ja mam przecież doktorat na głowie. Czuję, że za te parę miesięcy jak się obronię będę musiała wszystko wziąć na swoj***arki. I będę walczyć jak lew, już teraz ciągle szukam różnych ofert pracy dla siebie, wyjechałam na staż zagraniczny, piszę artykuły, robię wszystko, żeby się rozwijać zawodowo. A mój mąż nie. I to jest to, co sprawia, że moja wiara w niego osłabła. Takie rzeczy się nie dzieją bez powodu. A dziecko...no cóż...zegar biologiczny tyka. Już były groźby i prośby w stylu "dopóki nie będziemy mieć stabilnej sytuacji finansowej to nie ma mowy o dziecku". Ale ja jestem w takiej specyficznej sytuacji, że z punktu widzenia mojej obecnej sytuacji zawodowej bardzo dobrze byłoby zaciążyć teraz. Akurat na końcówkę doktoratu, potem nie będę musiała się martwić żadnym urlopem macierzyńskim w pracy. Jak dziecko trochę odchowam, to po prostu chciałabym zacząć gdzieś pracę. To nie są łatwe sprawy, ale macierzyństwa też nie można odkładać. Tym bardziej, że u mnie będzie problem z ciążą, więc kiedykolwiek się pojawi to będziemy szczęśliwi. Wierzę, że wszystko się jeszcze ułoży. Aha, ktoś jeszcze napisał, że nie jesteśmy w jednej drużynie. No a jak mamy być, jak jedna strona ciągle coś zawala? On żyje w obłokach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krycha500
Wiecie, to może tak brzmieć, że jestem płytka. Bo może jestem. Ale nie da się opowiedzieć całej historii w tak krótkim czasie. Jako osoby czytające to co napisałam nie macie przecież pełnego obrazu. Ja nigdzie nie napisałam, że nie kocham mojego męża. Ja go kocham i to bardzo i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Jedyne, co rozwala to uczucie to taka rzecz, że stare uczucia, czy wyobrażenia mnie atakują same. Ja tego nie chcę. Nie kontaktuję się z tymi znajomymi, w zasadzie to tylko z życzeniami urodzinowymi. Widzimy się może 4 razy na rok. Usunęłam na facebooku widoczność ich postów, bo nie chcę tego widzieć. A mimo to czasami mam na przykład sen o Bartku. A nie mam na to wpływu. I potem mam cały dzień zwalony, albo i dłużej. Jeśli chodzi o uczucie między mną a mężem to nie ma nic na świecie, co mogłoby to złamać. Ja kocham jego, a on mnie. Niestety, małżeństwo otwiera oczy i dopiero po jakimś czasie ludzie się tak do końca poznają. Nie ukrywam, że jestem zawiedziona tym, co się u nas dzieje. Gdy czasem się wyżalę mojej siostrze, to ona nie umie wierzyć, że Maciek może być taki nieporadny. I ja też. I to nie jest tak, że się go wstydzę. Ja się wstydzę tego, jak on kieruje swoim życiem. Można mieć kłopoty przez 3 miesiące, 4, 5, ale CIĄGLE ROBIĆ COŚ ŻEBY Z NICH WYJŚĆ. A Maciek...on się poddał, i zupełnie po omacku, nie zważając na wszelkie rady ucieka w wirtualny świat i liczy na to, że ktoś wreszcie wybierze jego CV z miliona innych. Nie można się takiej sytuacji przecież bezczynnie przyglądać taki czas. Człowiek, który wie czego chce ciągle dąży do celu, ma jakiś plan ratunku. A tutaj totalna bezmoc. No i jak tu być cierpliwym, jak tu nie wyjść z siebie? Ja też przeglądam oferty pracy dla niego, szukam targów, szkoleń, ale ja mam przecież doktorat na głowie. Czuję, że za te parę miesięcy jak się obronię będę musiała wszystko wziąć na swoj***arki. I będę walczyć jak lew, już teraz ciągle szukam różnych ofert pracy dla siebie, wyjechałam na staż zagraniczny, piszę artykuły, robię wszystko, żeby się rozwijać zawodowo. A mój mąż nie. I to jest to, co sprawia, że moja wiara w niego osłabła. Takie rzeczy się nie dzieją bez powodu. A dziecko...no cóż...zegar biologiczny tyka. Już były groźby i prośby w stylu "dopóki nie będziemy mieć stabilnej sytuacji finansowej to nie ma mowy o dziecku". Ale ja jestem w takiej specyficznej sytuacji, że z punktu widzenia mojej obecnej sytuacji zawodowej bardzo dobrze byłoby zaciążyć teraz. Akurat na końcówkę doktoratu, potem nie będę musiała się martwić żadnym urlopem macierzyńskim w pracy. Jak dziecko trochę odchowam, to po prostu chciałabym zacząć gdzieś pracę. To nie są łatwe sprawy, ale macierzyństwa też nie można odkładać. Tym bardziej, że u mnie będzie problem z ciążą, więc kiedykolwiek się pojawi to będziemy szczęśliwi. Wierzę, że wszystko się jeszcze ułoży. Aha, ktoś jeszcze napisał, że nie jesteśmy w jednej drużynie. No a jak mamy być, jak jedna strona ciągle coś zawala? On żyje w obłokach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazdrośnica500
pomyliły mi się nicki między forami...napisałam też jako krycha500.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odciąć się od znajomych ale to od wszystkich wszysciutkich wspolnych z Bartkiem. Od Bartka i tej jego zonki tez. Wywalić wspólne zdjecia z dysku i z albumów. Powywalać ludzi z fb bo nawet jak ukryłaś widocznosc ich postów to oni się gdzieś tam wyświetlają na czacie albo coś.. Inaczej się nie da, inaczej będziesz się ciagle z nimi porównywać.. Olać ich, czasy szkolne się skonczyły, każdy jest skazany sam na siebie a wy już nigdy nie będziecie paczką przyjaciół z liceum bo zaczęło się dorosłe życie. Poszukaj sobie w gronie ludzi z ktorymi przebywasz, nowych znajomych takich ktorzy mają problemy podobne do Ciebie, typu doktorat albo starają się o dziecko.. Wiesz, ile radości potrafi dać nawet lampka wina wieczorem z ukochanym, a Ty nie potrafisz cieszyć się takimi drobnostkami tylko dlatego bo ciągle w głowie siedzi potwór, który Ci przypomina, że gdzieś tam w innym mieszkaniu siedzi bogaty bartek i jego murzyńska żona nie musząca martwić się o pieniądze. Nie łaź na spotkania z nimi, nie wysyłaj życzeń. Olać. Boli Cię to wiec nie rob dobrej miny do złej gry. Po co się spotykać i silić na uśmiech podczas gdy w duchu ich nienawidzisz bo są w Twoim mniemaniu lepsi i mają coś nieosiągalnego dla Ciebie? Po co..? Nie warto. Zerwać kontakty i skupić się tylko na sobie i mężu, żebyś kiedyś za kilka albo kilkanaście lat gdy przypadkiem spotkasz kogos na ulicy też mogła promieniować i opowiadać o sukcesach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie nakrecaj sie. Tak jak Ty swtarzasz pozory na zenatrz, tak Bartek i jego zona byc moze stwarzaja tez pozory. I przestan nazywac jak egozotyczna bo to naprawde nie ma nic do rzeczy tylko dziwnie reflektuje na Twoja malomisteczkowosc :O Myslalam, ze doktorat poszerza horyzonty myslowe. Gdzie Ty go robisz? W Rzeszowie? :O Naucz sie tez pisac w paragrafach. Poprawia czytelnosc i na pewno przyda sie w niejednym artykule o ile ta historia z doktoratem to nie sciemna. Co do temu to zawsze sobie idealizujemy jakas niespelniona przyszlosc. Zamiast tracic czas na to co by bylo gdyby to postaraj skoncentrowac sie na przyszlosci zeby stworzyc sobie takie zycie, jakie chcesz. Nie rozumiem czemu wyksztalcona kobieta tak polega na mezu. A moze by tak zakasac rekawy i samej cos zarobic?...Skoro maz nie moze znalezc pracy tak dlugo to moze warto zmienic miasto, kraj, sprobowac cos nowego? Co to za "paczka" gdzie nikt nie ma zadnych sugestii na temat pracy dla niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazdrośnica500
Dziękuję za odpowiedzi. Temat podziałał na mnie jak terapia. Natomiast wydaje mi się, że niektóre osoby mają o sobie zbyt duże mniemanie. Wnioskujecie o niektórych sprawach chyba z eteru, bo na pewno nie z tego co napisałam. Na przykład egzotyczna to egzotyczna. Nie ma w tym żadnego wydźwięku pejoratywnego, tylko realny, bo ona jest egzotyczna i tyle. Tak więc proszę mi nie wyrzucać małomiasteczkowości, bo pśińco o mnie wiecie. Tak samo z tym, że mam sama na siebie zarabiać, a nie wisieć na mężu. Przecież to napisałam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce i robię wszystko co się da, żeby za niedługo dostać dobrą robotę. Niemniej jednak wiele z tego co napisaliście dało mi do myślenia. Dzięki za tych parę otrzeźwiających słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×