Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dzikakafeterianka

Nie mam żadnych przyjaciółek i dobrze mi z tym

Polecane posty

Gość dzikakafeterianka

Moża nazwiecie mnie dzikuską, ale przejechałam się na tych przyjaźniach babskich. Miałam wiele przyjaciółek i tak oto: 1. znałyśmy się od dziecka, wielka przyjaźń, gdy ona miała 17 lat pomagłam jej bardzo (takie coś powinno się zapoamiętać na długo). Gdy miała 20 lat poznała swojego obecnego męża, pal licho, ze ja poszłam w odstawkę, ale nagla zaczęła sie wywyższać, traktowac mnie gorzej, bo ja byłam sama a ona zaręczona. Na ślub 3 lata później pojechałam, już nie byłam sama, ale gorsza, bo nie mężatka, przytyków mnóstwo z jej strony było. Potem ciąża jej, ja zaręczona, a ona się śmiała mi prosto w oczy, że wesela nie robię, że powinnam już mieć dziecko (miałyśmy po 25 lat). Teraz nie utrzymujemy kontaktu i ona sie obraziła, bo kontakt zerwałam ja. 2. Wielka przyjaźń od przedszkola. Okradła mnie po 18 latach przyjaźni (kwota 2000zł) 3. Przyjaciółka z LO, na studiach pomagałam jej finansowo, jak poznała chłopaka olała mnie. Gdy ją rzucił wypłakiwała mi się i znów byłam przyjaciółką. Kilka lat później poznała obecnego męża swojego urodziła bliźniaki i mnie olała, a bardzo potrzebowałam wtedy jej pomocy. 4. Kolejna przyjaciółka z LO, jak wyjechała do stolicy i zaczęła lepiej zarabiać to zmieniła się o 180 stopni 5. Kolejną straciłam 2 lata temu, bo nie chciałam jej pracy załatwić za granicą:O Teraz moim przyjacielem jest tylko mój mąż i nie mam żadnych przyjaciółek. Mąż jest typem człowieka, który jak chce się napić piwa to wypije ze mną, nie łazi nigdzie z kolegami, jego koledzy to moi koledzy. Mamy wąskie grono znajomych, z którymi się spotkamy czasem na ciacho i kawę, czasem na winko i kolację, ale zawsze razem z mężem. Rzadko wychodzimy osobno. Ostatnio nasza znajoma (bardzo daleka bo wpada raz na 2 miesiące) powiedziała, ze mamy zero wolności w związku. A ja myślę, że to nie brak wolności, a doświadczenie i świadomy wybór. Ja się przejechałam na wielu ludziach, mąz też i teraz jeśli preferujemy czyjeś towarzystwo to z dystansem i we dwójkę. Owszem czasem chcemy od siebie odpocząć, ale wtedy mąz bierze córkę i jedzie do teściowej, a ja się cieszę samotnością:P a jak jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko mam tak samo. Tyle razy się przejechałam na "przyjaciółkach", że mam dość. Mam siostrę i z nią się "przyjaźnię".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
ja mam brata co prawda, ale to też mój przyjaciel:) z kobietmai się koleguję, ale tak ostrożnie i spotykamy się w parach jak już. Znajoma, o której pisałam stwierdziła, ze chyba sobie nie ufamy, ze tak wszędzie razem łazimy, ale to nie kwestia zaufania tak naprawdę, a wyboru. Wolę iść z mężem na zakupy niż koleżanką. I dla mnie to normalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też tak mam :) Przyjacielem jest mój mąż. Mam sporo koleżanek, ale gdyby nagle zniknęły to nie będę płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też tak mam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
jestem trochę zdziwiona, bo często tu czytam o kafeteriankach wychodzących na kawę, zakupy do spa z przyjaciółkami:P o kafeteriankach ufającym mężom, którzy wychodzą sobie raz w tygodniu bądź jeżdża z kolegami w góry, na narty itp:P Ja przyznam szczerze, że ani nie chciałabym sama jechać z babkami w góry/nad morze ani żeby mąż sam jechał z kumplami. Na szczęście on podziela moje zdanie. I tu nie chodzi o zazdrość, bo ja się nie boję, ze zdradzi tylko, ze ja mam dość takich zażyłych kontaktów z innymi ludźmi. Co innego jechać w dwie pary czy kilka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
masz meza,nie miej kolezanek,bo to sie moze zle skonczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
ja uważam, ze posiadanie męża nie ma znaczenia jeśli chodiz o koleżanki. Ja po prostu się przekonałam, że przyjaźń z kobietami jest nieszczera. Nie chcę już z żadną kobietą nawiązywać bliższej relacji, normalne koleżeńskie stosunki wystarczą. Na przykład: ostatnio spotkaliśmy się u jednej pary na kolacji:) Zrobili domowe sushi, drinki, była jeszcze jedna para, fajnie się rozmawiało w szóstkę. I był moment, ze panowie tam zaczęli rozmawiać o swoich sprawach męskich:P a my o kosmetykach pogadałyśmy, o pracy i takie tam:) Nie mam nic przeciwko temu, ale jakiegoś angażowania się w przyjaźń nie praktykuję już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszedzie z mezem? nie wierze:D maz nawet na piwko z kumplami nie wyjdzie? ty na kawe zakupy? to nie musza byc przyjaciolki ktorym sie zwierzasz z intymnych problemow, ale takie zwykle by poplotkowac, odstresowac sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
nie, nie wszędzie z mężem:) pracujemy w innych miejscach:P Do sklepu na podstawowe zakupy różnie jeździmy, czasem jendo, czasem drugie, często razem:P Nie, mój mąż nie chodzi na piwko z kolegami. To dziwne? Mąż lubi ze mną wypić piwko;) ja tez wolę z nim, bo z "bliskimi przyjaciółkami" już nie raz się napiłam:O na kawę chodzę z męzem, na zakupy kosmetyczne i ciuhowe także. Nie lubię oglądania tysiąca szmat i przeglądania się w jednym kroju kiecki w 4 kolorach, więc zakupy z kobietami mnie nie kręcą:D za to lubię oglądać z męzem elektronikę, sprzęt agd, zahaczamy też o jubilera, a w sklepach ze ubraniami jesteśmy jak coś chcemy kupić bądź musimy. Kosmetyki, perfumy też lubimy razem wybierać, no chyba, że chodzi o prezent:P wtedy biorę brata:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja przyjaciolke znam 14 lat. przez ostatnie 3 narzekala na siostre meza, obgadywala ja okropnie, nazywala idiotka, opowiadala co ta "kretynka" robi jej dzieciom tzn. ze nie umie sie nimi zajac. Wyobrazalam sobie ta dziewczyne jako glupia, pusta, ktora dupa pozycje zdobyla,bo dodam ze pracuje mimo mlodego wieku na wysokim stanowisku w naszej branzy. Poznalam ja gdy zaczelam wspolpracre z firma gdzie byla zastepca dyrektora, normalna, mila, inteligentna laska. Ale okazalo sie ze moja przyjaciolka nagadala jej na mnie podobne rzeczy co na nia. Minal miesiac znaim doslzysmy do tego i wytknelysmy jej to i co sie okazalo? ja przeprosila, na fb wkleja zdjecia z nia, jaka to z niej wspaniala ciocia, jak to ja uwielbia. Bez wzajemnosci co prawda, ale to bez znaczenia bo chodzi o falsz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamykanie tych chłopów w klatce.. A potem płacz bo nagle wyfrunal..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
a kyo ich zamyka? Mój mąż może wyjść gdzie chce i kiedy chce, bo jest wolnym człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój też nie wychodzi z kumplami na piwo... Spotyka się ze znajomymi kilka razy w roku przy okazji imprez sportowych w których uczestniczy. Piwo wypija w domu, czasami 2-3 w tygodniu, czasami przez 3 miesiące ani jednego np. zimą. Nie ma u nas czegoś takiego jak wychodne i powrót o 2 w nocy, po 6 piwach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko mam tak samo. Też najlepiej czuję się w towarzystwie męża i z nim najbardziej lubię spędzać czas :) On również woli wypić piwko ze mną niż z kolegami. Oboje nieraz przejechaliśmy się na znajomych. Dobrze, że mamy siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zwariowałabym, gdyby jedynym moim powiernikiem był mąż. Nie wiem, co Wy za przyjaciółki miałyście, bo albo ja mam szczęście do spotykania fajnych ludzi, albo Wy nie umiecie sobie dobierać przyjaciół. Najlepszą przyjaciółkę znam od 11 lat, wiele przeszłyśmy w tym czasie kryzysowych sytuacji w swoim życiu i ani raz się na sobie nie zawiodłyśmy. Jest dla mnie jak siostra i ufam jej bezgranicznie. Mimo, że obie mamy różne "grzechy" na sumieniu, to nigdy ale to nigdy nie wypłynęło to do osób trzecich. Swoją drugą przyjciółkę znam od 19 lat, jeszcze z czasów szkolnych. Widujemy się rzadko z racji dzielącej nas obecnie odległości, ale kontaktujemy się raz na kilka dni i zawsze sobie pomagamy. Trzecią bardzo bliską koleżankę poznałam ok. 3 lat temu i również nie zawiodłam się na niej do tej pory. Miałam jeszcze kilka bliskich koleżanek, ale kontakt się nieco rozluźnił, mieszkamy daleko od siebie, ale też do tej pory nie mogę narzekać na jakieś zdrady, fałsz czy cokolwiek innego. Mi jest potrzebny kontakt z innymi ludźmi, nie wyobrażam sobie zamknąć się z mężem i dziećmi w 4 ścianach;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
do gościa z 19:33 czytałaś mój pierwszy post? Ja miałam jak i ty wieloletnie przyjaciółki i każda mnie zawiodła. Nie wiem ile masz lat, ale to w sumie bez znaczenia, ja się przejachałam na kilku ty na żadnej z tego co piszesz. To nas różni. Każda Co do zamykania się w 4 ścianach to skąd taki pomysł? z mężem tylko w domu można siedzieć? My co tydzień w piątek lub sobotę spotykamy się z kimś, w tygodniu kino o ile leci coś dobrego lub teatr jesli coś fajnego wystawiają. Jak nie to w domku piwko i film:P To, że bez męża nie chcę wychodzić to znaczy, że zamykam się w czterech ścianach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:41- niezależnie od tego co robisz ze swoim mężem, jest to dla mnie zamknięcie, może nie w 4 ścianach, ale w jednej relacji na pewno. Cóż. To nie dla mnie. Pytasz, ile mam lat? 34 i tak, nie zawiodłam się jeszcze na żadnej przyjaciółce. Nawet przyjaźnie z podstawówki zakończyły się wyłącznie z racji tego, że rozjechałyśmy się wszystkie do innych miast na studia, do pracy, w różnych częściach świata założyłyśmy rodziny. Być może mam jakąś intuicję do ludzi, bo nie z każdym jestem w stanie nawiązać bliską relację i jeśli ktoś mnie zrazi do siebie, to nie brnę w bliższą znajomość.... W każdym razie ja moich przyjaciół potrzebuję do szczęścia na równi z moim mężem i dziećmi, moje życie byłoby bez tego po prostu niepełne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przyjaciółki, hm, mam parę takich, jeszcze z lo, a raczej miałam, trochę sie nam drogi rozeszły, ale raz na jakiś czas się spotykamy. ogólnie to fajne babki, jedna z nich- czas pokazał -to wredota, która jak coś potrzebuje to sobie o mnie przypomina, przez parę takich sytuacji mam już wyrobione o niej zdanie i go nie zmienię. jak to ktoś powiedział OD przyjaciół Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikakafeterianka
Nie ważne ile ma się lat, a ważne ile doświadczeń za sobą. Ja z przyjaciółkami mam nieciekawe, a tobie udało się tego uniknąć. Może i moje relacje z mężem są zamknięte, ale to mój wybór. Chcę z nim chodzić na kawę, z nim pić drinka i z nim kupować kolejną parę spodni. Dlaczego? Może dlatego, ze póki co jako jedyny mnie nie zawiódł. Nie wiem, może za 15 lat zmienię zdanie, ale póki co wolę polegać na człowieku z którym dzielę życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bez swoich przyjaciółek hmmm głupio by było. Jedna sąsiadka, znamy się od dziecka i nigdy mnie nie zawiodła. Tylko dzięki niej po urodzeniu dziecka zaczęłam wychodzić z domu i straciłam poczucie że dobra zabawa już nie jest dla mnie. Była przy mnie w najważniejszych chwilach mojego życia i np kiedy brałam ślub odwaliła za mnie masę roboty. Druga to siostra mojego męża. jest dla mnie jak siostra i też zawsze mogę na nią liczyć. Obie kocham jak siostry, są dla mnie ważne i naprawdę przeżywam ich problemy. Niestety zawód przyjacielski też przeżyłam ale nie z nimi. I współczuję tym co nie mają takich prawdziwych szczerych przyjaciółek jakie ja mam, doceniam to bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko a w jaki sposob zerwalas kontakt z pierwsza przyjaciolka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyjaciółki? Też ich nie mam, ale mam dobre koleżanki. Mam już 62 lata, młodość dawno za mną a przyjaźni [poza jednym męskim wyjątkiem] się nie dorobiłam. Czy mi z tym źle? Nie, koleżanki są super? I te nieliczne już z podstawówki, liceum, studiów, i te poznane w wieloletniej pracy. Spotykam się z nimi, z niektórymi nawet dość często, ale przyjaźnią bym to nie nazwała. Przyjaźnią natomiast nazwę relacje z moim byłym sąsiadem z którym razem zaliczyliśmy podstawówkę, ogólniak, a później studiowaliśmy w tym samym mieście. Szczególnie okres studiów pogłębił naszą zażyłość. Nic ze spraw łóżkowych, to była wzajemna pomoc, którą doprowadziliśmy do perfekcji. Nasze "drugie połowy" były pod wrażeniem jak my potrafiliśmy lawirować między życiem studenckim a kontaktami z rodziną. Lata przeminęły, a my nadal mamy te same drugie połowy z czasów studenckich. Kontakty osobiste dość rzadkie,dzielą nas tysiące kilometrów, ale wiemy, że zawsze na pomoc drugiej osoby możemy liczyć. Sprawdzone relacje mamy, obydwoje mamy sobie coś do zawdzięczenia. A dobre relacje z koleżankami? to też super sprawa! Zosia z M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koniczyna123
Witam, Ja do takiego wniosku doszlam calkiem niedawno, ze nie mam przyjaciolki. I podobnie jak zalozycielka watku moim przyjacielem jest maz, ktory jak dotad mnie nie zawiodl. Kolezanek mam wiele, ale raczej nie chce juz z nimi utrzymywac stalych kontaktow, jedna ktora znam od ,,kolyski,, przychodzi jak czegos potrzebuje, druga jest tak zapracowana, ze jak juz sie spotkami ti mam wrazenie jakby mi tym jakas ogromna przysluge robila, a trzecia ktora uwazalam za przyjaciolke z prawdziwego zdarzenia to juz dluga historia, znamy sie 10 lat, na poczatku super, ale z czasem to teraz ja unikam z nia kontaktow, ona nie pracuje, siedzi z dzieckiem w domu, maz nie zarabia zle, a jedyne co od niej slysze to: ona ma kupe roboty w domu, wiecznie jest nie odrobiona, wiecznie na nic ja nie stac ( w rzeczywistosci jest inaczej) i jeszcze nie uslyszalam od niej za 10 lat zeby dobrze sie czula! Ja mam juz dosc wysluchiwania w kolko jedego i tego samego,zawsze jest jeden temat, jak ona ma przerabane w zyciu. I chyba wole nie miec przyjaciolek, mamy z mezem znajomych, spotykamy sie od czasu do czasu i jak dla mnie wystarczy. Maz i dziecko - na tym sie skupiam, reszta sie nie liczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem podejscie autorki.Moja przyjaciolka olala mnie, gdy powaznie zachorowalam, a potem, gdy urodzila dziecko, nie znajdowala czasu, zeby raz na miesiac na maila odpisac.Gdy przyjezdzala do kraju, proponowala spotkanie zawsze w pasujacej jej "dziurze czasowej", a zadnej z licznych proponowanych alternatyw jej nie pasowala. Darowalam sobie te relacje, choc na poczatku bylo ciezko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To smutne ale ja rownież nie mam przyjaciółki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem podejscie autorki.Moja przyjaciolka olala mnie, gdy powaznie zachorowalam, a potem, gdy urodzila dziecko, nie znajdowala czasu xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Czyli to była koleżanka, a nie żadna przyjaciółka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
troche za duzo zacofania polskiego w tym temacie ogarnijcie sie przecie nie da sie czytac 333 www.youtube.com/watch?v=Bbs1mTNEuvA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam jedna przyjaciolke. Znamy sie od 20 lat. Czasami rozmawiamy ze soba codziennie, czasami nie rozmawiamy ze soba przez kilka miesiecy i zadna z nas sie z tego powodu nie obraza. Spotykamy sie rzadko, bo obie mamy prace rodzine i codzienne obowiazki, a jak sie spotykamy to zazwyczaj w towarzystwie naszych facetow... mamy wszyscy wspolne tematy czasami faceci sobie gadaja o swoich sprawach, my o swoich... Ani ja ani mnie nie kreca kawki, szmatki ani nocne kluby, czasami (dwa razy w roku ;) ) wyskoczymy razem do kina albo wpadniemy jedna do drugiej jak jestemy w okolicy (co sie nie zdarza czesto bo dzieli nas kilkanascie kilometrow) Oprocz tej jednej przyjaciolki mam kolegow i kolezanki w pracy, jest milo i przyjemnie, ale nasze kontakty poza prace nie wychodza. Moj facet ma jednago dobrego kumpla, spotyka sie z nim kilka razy na rok,zazwyczaj kiedy pomagaja sobie wzajemnie przy samochodach :P, ma tez kilku kolegow z pracy z ktorymi idzie czasami po pracy na obiad, piwko nie wchodzi w gre bo wszyscy zmotoryzowani, zreszta moj piwa nie lubi. Lubie spedzac czas z moim facetem i corka. Moj facet tez lubi spedzac z nami czas : wyjezdzamy na week-endy, jedzimy razem na rowerach, spacerujemy, chodzimy do zoo, akwarium, do lasu... lubimy sie nawet czasami ponudzic w swoim towarzystwie :P, wypic wieczorem drinka, obejrzec razem jakis film, niekoniecznie taki gdzie "autami smigaja" ;) :D Nie potrzebujemy otaczac sie zgraja ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie sie po latach już nawet nie chce za bardzo doktoryzować nad tym czym jest przyjaźń. I nawet nie śmiałabym obarczać którejś ze znajomych rozkminką na ten temat na żywo. Ale jak już piszecie o tym to dobra. Kiedyś miałam m. in. taką jedno przyjacióko nie przyjaciółke nie wiem jak to określać, ale czy muszę jakoś określać ? Chyba nie. Ona chyba ze 3 razy ze mną "zrywała" kontakt za pierwszym razem bez powodu, za drugim czy trzecim z jakichś tam powodów wg jej przemyśleń, ale pamietam że przez pierwsze lata byłam bardzo zaangażowana, niemalże oddana jej. Ona mnie traktowała jak szmacianą lalke, raz żeby sie pobawić raz w kąt rzucić, wszystko znosiłam. Za drugim razem jak zerwała ze mną kontakt to już po paru tygodniach czy miesiącach pożałowała i napisała do mnie list. Odkopałam go niedawno po latach, pisała tam że zastanawiała sie i wciąż zastanawia czym właściwie jest przyjaźń i uświadomiła sobie że ja jej nigdy nie zawiodłam. I takie przemyślenie mnie naszło że ona głowiła sie kto jest jej przyjacielem a sama nie miała do zaoferowanie nic. I tak to już jest każdy z nas stawia wysokie wymagania jeśli chodzi o przyjaźń ale sami często nie widzimy swoich że tak nazwe przewninień. Oczywiście to też sie mnie tyczy. Generalnie każda strona ma swoje za uszami. Czy przyjaźń istnieje ? Wyjątkowy stosunek o międzyludzki o bardzo wysokich standardach ? A czy istnieje człowiek o bardzo wysokich standardach ? Człowiek święty, idealny ? Ja nie znam. I sama taka też nie jestem. Każdy może nas zawieść nawet własna matka, mąż, dziecko. Do każdego możemy mieć żal o realne przewinienia lub wyimaginowane. Dlatego ja chyba nie mam już siły życiowej za bardzo na tę tematykę. Ogólnie wszystko sprowadziło się do spraw praktycznych. Kiedyś nie musiałam nic robić nie musiałam zajmować sie dzieckiem, prowadzić domu, pracować. Miałam czas tylko dla siebie dla swojego bycia sama na sam ze sobą, do dbania o swoje ciało, swój rozwój, a w między czasie czas się spędzało beztrosko na spotkaniach z drugim człowiekiem, miało sie poczucie nieograniczonego czasu w życiu. Dzisiaj mnie osobiście obowiązki życiowe tak zjadają psychofizycznie że nie mam, sorry ale nie mam czasu na "przyjaźń", nie mam na to siły, nie ogarniam nawet dbania o siebie, a co dopiero o rozmowe z drugim. A na dodatek dochodzi to tego jakiś wewnętrzny lęk. Już nie mam poczucia nieograniczoności czasu, teraz już każdego dnia towarzyszy mi przerażenie tym jak kosmicznie szybko uciekają mi miesiące i lata i z przerażeniem odkrywam że z tej puli lat życia jaka została mi dana przynajmniej planowo zostaje coraz to mniej i mniej i mniej i mniej. Już nie potrafie tak po prostu cieszyć sie dniem, usiąść i gadać o d***e marynie nie martwiąc sie o nic. I dziwię się ludziom którzy mając np. 35 lat tak potrafią sie niczym nie przejmować. Ja tam sie nie dziwie że ktoś pisze z godziny 23:08 że koleżanka wiecznie nie obrobiona. Myślę że po prostu koleżanka jest bardziej świadoma jest ulotności życia i nie potrafi już nim beztrosko cieszyć. Ja rozumiem takich ludzi bo sama tak mam. Ja nie potrafię już tak po prostu jechać na urlop i wypoczywać przez tydzień. Mnie takie coś przeraża tam mam tyle spraw które mnie drażnią, przygniatają, gdzie doba jest koszmarnie za krótka a tu nagle mam siedzieć bezczynnie i mi czas ucieka. Koszmar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×