Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bumcycek

Coś na poprawienie humoru Kochani

Polecane posty

Gość Bumcycek

Coś na humor, bo ostatnio kwaśno tutaj:D Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów. Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, w*******lać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę up*****lał - a wtedy wiadomo - wąż. Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały sk****el jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni c***a to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż k****, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Kurwa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego sk****ela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale chuj, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, k****, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to chuj, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za c***a trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni c***a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten k***a głąb zamiast przyjść do mnie to k***a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No p****ało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni c***a, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. Kurwa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa, mam w aucie, c*****a, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wp******ił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k****, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w chuj, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje. Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Kurwa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - k****, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma c***a, to go musi wygonić albo utopić. Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego sk****ela dalej nie wylało z kąpielą. Kurwa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przej****e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten p********y dekiel. Wchodzę - a ten sk****el kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Z***bię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje. Straty: z***bane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z***bana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyj****ia, brezent z reklamą firmy - poszedł w chuj, latarka - w chuj, pogrzebacz w chuj. Afera na ulicy jak chuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przynajmniej masz wesoło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcykcka
Historia znajomego. Skopiowalam:) Jestem Kobietą😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcykcka
Cieszę się, że mogłam być przyczyną Twojego uśmiechu:D Śmiałam się jak głupia:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcykcka
Też nie wierzyłam po przeczytaniu, aż zadzwonić musiałam czy to prawda. Znajomy wymiata w opowiadaniu o czymś. Każdy sika przy nim ze śmiechu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Błagam !! poproś go o więcej, ma talent (nawet jeśli trochę koloryzuje ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takie ksiażki to mogę czytać :D :D :D dało mi to więcej radości niz randka :) ale ja się dziś też usmiałam... przychodzi mój ojciec z pracy a moja kotka ociera się o jego nogę z prośbą o jedzenie a on do niej "spier/da/laj, co ja cie kur/wa w dowodzie mam" :D hehe ale kocha ja jak wariat!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo w życiu chodzi o to aby uśmiech rozdawać za darmo. To nie złoto dziewczyny. A dla forum przyda się uśmiechu troszkę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powyżej to ja.. Bum:) Mam nadzieję, że nie za długie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już lubię Twojego znajomego:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobre tylko stare i nie twoje a i w znajomego wątpię :D Czytałam to 2 lata temu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cholera faktycznie :( Ale od znajomego z fb przecież:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
opowiadanie znajomego, czy nieznajomego, co to za różnica. Ważne że z******te :) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestała     czytaczka
Świetne, hahah chociaż recenzuję w połowie, tak mi się podoba haha :) Dzięki :) To czytam dalej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcycek
No i fajnie. Postaram się odciążyć forum od zlych emocji:) Miłej nocki życzę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestała     czytaczka
Niech Ci bozia w dzieciach wynagrodzi :D tfuu, w orgazmach może najpierw haha :) Spokojnej nocy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcycek
Wolę orgazmy:D Dzieci już posiadam. Małe ale są, :D styknie jak narazie:) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestała     czytaczka
No i gra. :) Pięciu pod rząd. I przegryź prześcieradło ;) :D 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestała wariatko :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcycek
Wzajemnie niestala:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestała     czytaczka
Tylko nie wariatko ;) :) Kolorowych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcycek
Dzień Dobry:D Uśmiech na sobotę? 12 sierpnia. Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem. 14 października Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba. 11 listopada Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń . Mam nadzieję, że wreszcie spadnie śnieg. 2 grudnia Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdra. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną (wygrałem), a potem przyjechał pług śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową. Kocham Bieszczady. 12 grudnia Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z drogą dojazdową. Po prostu kocham to miejsce. 19 grudnia Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pier....ny pług śnieżny. 22 grudnia Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty.Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuz za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Sku....yn! 25 grudnia Wesołych Pier.....ych Świąt! Jeszcze więcej g*******ego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten sku....yn od pługu śnieżnego... przysięgam - zabiję. Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to g****o. 27 grudnia Znowu to białe ku....wo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego g****a. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu? 28 grudnia Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego ku....wa. Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten ch.. przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, że sześć już połamałem kiedy odgarniałem to g****o z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozp.....iłem o jego zakuty łeb. 4 stycznia Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi pier....ny jeleń i całkiem go rozp....olił. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te sku....łe jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie! 3 maja Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej je...ej soli, którą posypują drogi. 18 maja Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Bieszczadach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
🖐️Bardzo długie ale ciekawe historie :-)Chociaż ta pierwsza jest bardziej zabawna.Bumcykcyk> Beskidy, Bieszczady oraz Tatry są najpiękniejsze jesienią i zimą.Zauważyłam, że bardzo dużo ludzi ucieka z dużych miast. Budują domy i się wyprowadzają z daleka od zgiełku i hałasu ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bumcycek
O i jeszcze To:D Historia weselna.Wszystko ładnie pięknie ale kiedy nadszedł moment przysięgi małżeńskiej, ksiądz zapomniał jak młody ma na imię. Dyskretnie pyta więc: Jak pan ma na imię? - młody nic, oczy jak pięć złotych- no jak pan ma na imię? Pod dłuższej chwili młody odpowiada: Nasz Pan ma na imię Jezus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×